Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 -Sora- Siła i kruchość


- O matko! Sora to TY!? – kierowca samochodu zbliżył się do mnie, a ja dopiero teraz mogłam zobaczyć jego twarz

- Takumi... - wyszeptałam zaskoczona.

Nie widzieliśmy się 2 lata... czyli od czasu gdy poznałam Kakashiego. Wcześniej byliśmy sąsiadami i bliskimi przyjaciółmi... myślałam że wyjechał.

- Co ja zrobiłem.... Co cię boli!?? Gdzie jesteś ranna!? – zaczął panikować, a ja dopiero uzmysłowiłam sobie, że nie najlepiej wyglądam, a całemu zajściu przygląda się tłum przechodniów.

- Uspokój się, to nie moja krew... - powiedziałam i spoglądając w jego niebieskie oczy dodałam -zabierz mnie stąd

- Jedziemy natychmiast do szpitala – powiedział, prowadząc mnie do auta i zakładając na mnie swój płaszcz, bo zaczęło padać

- Nikt nie może mnie teraz zobaczyć – powiedziałam siedząc na siedzeniu pasażera. Dopiero teraz dotarło do mnie że cała się trzęsę i szlocham. Popatrzył na mnie uważnie i wnikliwie, analizując moje słowa i stan

- W takim razie zabieram cię do siebie – powiedział konkretnie, ale na tyle uspokajająco, że przestałam płakać... Patrzyłam w szybę ciągle mając przed oczyma konającego Kakashiego...

Nawet nie zarejestrowałam kiedy Takumi zaparkował i weszliśmy do jego mieszkania...

- Sora... - jego głos wyrwał mnie z amoku – Co się stało? – pytał patrząc na mnie i chwytając moją twarz w swoje dłonie

- Zabili go... - powiedziałam po chwili, zalewając się falą łez i opadając na ziemię. Zamiast serii pytań poczułam silne ramiona, otulające mnie szczelnie i przyciągające do siebie.

Takumi pozwolił mi się wypłakać co trwało dosyć dłuższy czas. Dopiero gdy brakło mi tchu przestałam...

- Przygotuję ci kąpiel i kolację... później mi wszystko wyjaśnisz... - powiedział ścierając łzy z mojego policzka.

Nie oponowałam...W tym całym nieszczęściu trafiłam na niego... mogłam czuć się bezpiecznie. Dopiero podczas gorącej kąpieli moje wszystkie zmysły się wyciszały...

Wiedziałam, że po wyjściu z łazienki Takumi nie odpuści i będzie czekał na wyjaśnienia. Zawsze taki był... Znaliśmy się od małego. To on był dla mnie zawsze wzorem i podporą gdy moich braci nie było w pobliżu. Do czasu naszej kłótni... po której wyjechał na staż...

Pustkę po stracie przyjaciela wypełniła wtedy Rin, dzięki której poznałam Kakashiego. Gdy zaczęłam się z nim spotykać zmieniłam numer telefonu i odcięłam się od dawnych znajomych. Nikt prócz niego się już dla mnie nie liczył... teraz jednak nie miałam już nikogo... Nie mogłam wrócić do domu, bo najzwyczajniej w świecie się wstydziłam i nie chciałam sprowadzać na nich kłopoty. Niejednokrotnie zawodziłam Itachiego, ale bałam się że teraz już mi nie wybaczy...

Gdy zmyłam z siebie krew i założyłam za duży T-Shirt Takumiego, postanowiłam wyjść.

Czekał już na mnie w kuchni z gorącą zupą...

- Jedz – polecił, a ja patrzyłam się tylko na gorący bulion

- Nie jestem głodna – odparłam odsuwając od siebie talerz

- W takim razie słucham... - powiedział konkretnie. Znał mnie na tyle dobrze, że wiedział że tylko przyparciem mnie do muru coś ze mnie wyciągnie.

- Skoro o mało co cię nie rozjechałem, bo wbiegłaś przerażona na ulicę, nie pozwoliłaś mi zabrać cię do szpitala ani powiadomić Itachiego to chociaż powiedz mi czemu cała byłaś upaprana krwią?

Jego bezpośredniość, konkretyzm i szpilujący wzrok nie dawały mi spokoju.

- Myślisz, że po tych dwóch latach milczenia od razu zbierze mi się na zwierzenia? – odparłam gniewnie. Nie panowałam nad emocjami po tym co mnie spotkało

- To ty zmieniłaś numer telefonu i unikałaś kontaktu – odparł

- Po co miałeś go ze mną utrzymywać, skoro wokół siebie miałeś wystarczającą ilość dup! – wstałam zdenerwowana wracając wspomnieniami do tamtych chwil.

Takumi był strasznym podrywaczem... w zasadzie co dzień miał inną dziewczynę... a właściwie noc... Tuż przed jego wyjazdem, gdy miałam 16 lat zaczęło mi to przeszkadzać... byłam zazdrosna, że nie poświęca mi już tyle uwagi co kiedyś. Teraz wiem, że szczeniacko się zauroczyłam, ale nie umiałam się do tego przyznać.

- Nie odwracaj kota ogonem i nie zmieniaj tematu – skarcił mnie idąc za mną do salonu

- Widzę, że nic się nie zmieniłeś i unikasz dalej niewygodnych kwestii – warknęłam tak naprawdę nie chcąc tego... potrzebowałam jednak się wyładować... padło na niego

- To ty unikasz odpowiedzi na moje pytania! – podniósł głos, ale zaraz po tym popatrzył i rzekł delikatniej

- Sora... byłaś dzieckiem...

- To ty widziałeś we mnie dziecko...!! – zaczęłam znów płakać - A on dostrzegł we mnie kobietę...

Wspomnienie Kakashiego w którego ramionach leżałam jeszcze kilka godzin temu na nowo rozdarło mi serce.

- Mniemam, że mówisz o swoim chłopaku... Itachi mówił, że uciekłaś z domu do niego...skrzywdził cię? – Zapytał, zmuszając mnie do patrzenia sobie w oczy. Zawsze tak robił gdy chciał wyczuć czy kłamię

- Nie... - wyszeptałam

- Więc gdzie jest teraz? – zapytał ponownie

- Zabili go... - powiedziałam, a moje serce aż krzyknęło z rozpaczy

.......................................................

Przez resztę nocy opowiedziałam mu co się wydarzyło... Nie wspominałam tylko o ciąży. O tym nie musiał wiedzieć...

- Nie ma mnie tylko dwa lata, a ty wpakowałaś się w takie gówno... - skwitował przeczesując swoje brązowe włosy

- Życie z nim to najlepsze co mogło mnie spotkać... nie zrozumiesz tego – powiedziałam

- Masz rację... nie rozumiem jak mogło ci się podobać życie w ciągłym strachu, odcięcie od braci, którzy kochali cię ponad wszystko. Jakby tego było mało najprawdopodobniej ciebie też ściga mafia by cię zabić... Faktycznie... jako pieprzony bankier tego nie pojmuję! – wstał zirytowany, ale widziałam że stara się zapanować nad sobą by na mnie nie krzyczeć...

Miał to samo zdanie co mój brat...

- Skoro ciebie też zawiodłam, wybacz że zajęłam ci aż tyle cennego czasu! – wstałam idąc do łazienki po swoje rzeczy, które miałam nadzieję, że już wyschły

- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci się teraz stąd ruszyć! – wyrwał mi rzeczy z rąk – póki nie wymyślę jak cię z tego wyciągnąć będziesz siedziała tu jak trusia!

Zdenerwowany złapał mnie za nadgarstek i poprowadził do sypialni

- Nie utulę cię do snu bo na to nie zasługujesz...- powiedział okrutnie, ale w jego oczach doskonale widziałam współczucie i żal. Chciał mi pomóc, ale najpierw trzeba było mnie ujarzmić... Zamknął sypialnie zostawiając mnie samą. Nigdy jeszcze aż tak się na mnie nie denerwował... przez te dwa lata znacznie się zmienił. Zmężniał, spoważniał...

Kładąc się wykończona do łóżka nie mogłam zasnąć. Tuliłam się do poduszki, płacząc za straconymi latami i mężczyzną, który nie zobaczy naszego dziecka.

..................................................

Wstałam jeszcze przed wschodem słońca. I tak nie spałam, a na dziś miałam zaplanowaną rozprawę w sądzie. Kakashi pół roku temu kupił mi mieszkanie jako zabezpieczenie mojej przyszłości. Apartament był ogromny, jednak więcej czasu i tak mieszkałam u Kakashiego, który swoje lokum umiejscowił w korporacji na najwyższym piętrze. W tamtym mieszkaniu sama byłam gościem.

Któregoś razu wpadł do niego oddział policji z nakazem przeszukania. Znaleźli pokaźną ilość dragów. Oczywiście nie były moje i Kakashi zdawał sobie sprawę, że ktoś chce mi zaszkodzić. Obiecał się tym zająć jednak aby wszystko szło zgodnie z planem musiałam stawiać się na każde zawołanie sądu.

Kakuzu miał znajomości i sędzia miał i tak wydać wyrok na moją korzyść. Jednak by nikt się nie domyślił, trzeba było odwalić całą tę szopkę z oskarżoną... Nawet nie było ważne kto mnie będzie bronił. Takumi na szczęście miał mocny sen i nawet nie drgnął gdy na palcach zmierzałam do wyjścia. Spał na kanapie w ubraniach co mi tylko uświadomiło, że przez resztę nocy zastanawiał się nad tym wszystkim i zapewne padł nie tak dawno... Nie miałam już siły płakać. Jedynie co chciałam to dorwać osobiście tych, którzy zabrali moje szczęście i wymierzyć sprawiedliwość. Postanowiłam być silna, dla Kakashiego, który właśnie tego mnie uczył przez ostatnie dwa lata...

Wiedząc, że powinnam się ukrywać starałam się iść bocznymi uliczkami i nie rzucać w oczy. W sądzie nie za wiele do mnie docierało... wciąż byłam otumaniona tym wszystkim... Jednak adwokatka, którą mi przydzielono nie dawała mi nawet odpłynąć. Ewidentnie była zaangażowana w sprawę i chciała mi pomóc. Nie wiedziała jednak, że sprawa i tak jest wygrana. Poza tym doskonale znałam prawo i procedury... sama miałam być prawnikiem, gdym nie rzuciła szkoły...

Gdy się okazało, że zna mojego brata chciałam jak najszybciej uciec...

Jednak jej ciepłe podejście i ewidentna szczerość mocno mnie ujęły. Poczułam do niej ogromną sympatię, dlatego zapewniłam że w żaden sposób nie zniszczę jej kariery...

Idąc schodami chciałam jak najszybciej dotrzeć do kryjówki Akatsuki, zwłaszcza że nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje

Gdy byłam już w sporej odległości od gmachu sądu odetchnęłam. Jeszcze parę metrów i byłabym bezpieczna gdyby nie fakt, że przechodząc na czerwonym świetle zatrzymała mnie policja...

- Nie wolno przechodzić na czerwonym świetle! – powiedziała do mnie białowłosa policjantka z ostrzegawczą miną, wychodząc z policyjnego radiowozu.

- Co ty nie powiesz – zironizowałam patrząc na dziewczynę, która była raczej w moim wieku. Chciałam ją wyminąć, ale ta wątła istota była uparta

- Nigdzie nie pójdziesz... - powiedziała konkretnie – Dokumenty poproszę

- Nie mam - odparłam zgodnie z prawdą

- W takim razie uśmiech proszę! – powiedziała skanując mi twarz jakimś dziwnym urządzeniem przypominającym aparat

- A co to za dziwactwo? – zapytałam wiedząc, że nie mam szans na ucieczkę, bo siedzący w samochodzie jej partner filował mnie wzrokiem. Byłam szybka, ale i wyczerpana...

- Za pomocą skanu twojej twarzy mogę przeszukać naszą bazę danych – powiedziała słodko, że aż się jej przyjrzałam. Ładna figurka, pokaźny biust, na pierwszy rzut oka delikatna, ale skoro nosiła mundur musiała umieć przywalić... i śliczne duże złote oczy pełne życia...

„Spodobałaby się Sasuke" – pomyślałam w duchu mając na myśli drugiego brata, gdy znów się odezwała

- Sora Uchiha... Niepełnoletnia... Jesteś poszukiwana od 2 miesięcy za ucieczkę z domu... nie ładnie – popatrzyła na mnie

- Ktoś robił ci tam krzywdę? – zapytała z troską z jaką patrzyła Vivienne

- Wręcz przeciwnie... chcieli mnie zagłaskać na śmierć – odparłam – daj już ten mandat i spadam. Nie mam więcej czasu – ponagliłam ją co ewidentnie jej się nie spodobało, bo zmarszczyła swój mały nosek

- Przykro mi skarbie, ale musze cię odwieźć do domu. W stosunku do nieletnich mamy oddzielne przepisy

- Ale ja za miesiąc będę pełnoletnia... zapewne tak samo jak i ty – popatrzyłam ironicznie

- Lubię osoby z poczuciem humoru – powiedziała z uśmiechem – myślę, że w innych okolicznościach byśmy się zaprzyjaźniły. A teraz grzecznie wsiadaj do samochodu

- Nie zmusisz mnie – zakpiłam lekceważąco. To był jednak błąd. W jej oczach pojawił się błysk. Była drobna, ale niezwykle zwinna i szybka do tego stopnia, że nie zdążyłam zareagować.

- Cycuszki na maskę – powiedziała przechylając mnie do przodu na maskę samochodu i skuwając z tyłu ręce

– I jeszcze jedno: mam 20 lat – powiedziała z uśmiechem wpychając mnie do samochodu, który miał mnie zawieść prosto do rodzinnego domu...

Gwiazdki kochane XD

No i wreszcie wiecie kto prawie przejechał Sorę xD Normalnie nikt się nie domyślił Xd

Do następnego!

Wasza/Twoja

Juri 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro