Rozdział 3 - Vivienne - Adwokat z urzędu
- Wariatka... - powiedziałam do siebie odkładając telefon, uśmiechając się jednocześnie.
Deki była moją najlepszą przyjaciółką i miałyśmy wiele wspólnego. Znałyśmy się od liceum, a to za sprawą Takumiego, naszego kochanego rodzynka. Nawet na studiach trzymaliśmy się razem, mimo że każde z nas poszło w innym kierunku i byliśmy w trochę na innym wieku. Deki 20, ja 22 a nasz brązowowłosy podrywacz 24.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam swój uniform „rasowego" prawnika, jak mawiała Deki. Cóż... prawo było dla mnie wszystkim. Niestety dla kobiet ten świat był niezwykle trudny. Wszędzie rządzili mężczyźni.
Byłam jednak uparta i optymistycznie nastawiona do życia, dlatego postanowiłam że będę najlepszym prawnikiem wśród rekinów i będę bronić tylko niewinnych ludzi. Tych złych należało przecież zamykać w więzieniach...
Niestety nie będę mogła wybierać klientów do obrony, póki nie skończę pełnego wymiaru nauki, czyli jeszcze przez jakieś 3 lata... Cieszyłam się jednak, że mogłam działać jako adwokat z urzędu i szkolić swoje umiejętności.
Pierwszą rozprawę miałam na 11:00. Najgorsze jest to, że mój przełożony dał mi ją wczoraj i na szybko musiałam zaznajomić się z całą sprawą. Nawet nie widziałam dziewczyny której mam bronić... Jedyne co wiedziałam to, że nazywa się Sora Uchiha, ma niespełna 18 lat i w jej mieszkaniu znaleziono narkotyki... książkowy przypadek... Kojarzyłam to nazwisko, ale nie do końca pamiętałam skąd. Rozprawę wyznaczono już miesiąc temu, dlatego byłam zła, że przekazano mi ją tak późno... Analizując wszystkie dowody i linię obrony, straciłam poczucie czasu
- Cholera mam tylko pół godziny! – z przerażeniem zerknęłam na zegarek. Czym prędzej wzięłam dokumenty i wybiegłam z domu.
Biegnąc na szpileczkach w wąskiej, ołówkowej spódnicy po schodach prowadzących do budynku schodów zauważyłam, że przygląda mi się czerwonowłosy chłopak. Nie zdziwiło mnie to jednak, bowiem musiałam wyglądać komicznie przeskakując co drugi schodek
Niestety moje buty nie współpracowały z moimi nogami. Straciłam równowagę, a nie chcąc całkowicie upaść podparłam się, wysypując wszystkie papiery.
-Cholera jasna! – warknęłam w pośpiechu wstając i zbierając dane osobowe klientki
- Nic ci nie jest? – usłyszałam męski głos. Spojrzałam w górę. Stał nade mną chłopak o miętowych oczach, który wcześniej mi się przyglądał
- Prócz straconej godności, nic innego nie ucierpiało – powiedziałam chwytając jego dłoń i wstając. Obdarzył mnie niesamowitym uśmiechem, a ja mimowolnie się zarumieniłam
- Dowcipna i piękna... Znalazłem mój ideał – powiedział to prosto z mostu, ale w bardzo szarmancki sposób
- Ideały nie istnieją – powiedziałam uśmiechając się uroczo i zbierając z nim resztę papierów, które dalej leżały na schodach
- Z tego pośpiechu, chyba nie zdążyłaś zobaczyć go w lustrze – powiedział oddając resztę dokumentacji
– Może zechciałabyś napić się wspólnie kawy? – zapytał bezpośrednio, gdy już miałam odchodzić
- Jesteś bardzo miły, ale jak zauważyłeś bardzo się spieszę... - powiedziałam, ale mi przerwał
- Poczekam... - powiedział, a ja aż szerzej otworzyłam oczy
- Będę w tym budynku minimum 2 godziny...
- W takim razie, gdy wyjdziesz zabiorę cię nie na kawę, a na obiad – powiedział konkretnie, ale w taki sposób, że nie potrafiłam mu odmówić.
- W takim razie do zobaczenia – odparłam, lecz w głębi duszy nie sądziłam, że to spotkanie dojdzie do skutku. Nawet nie spytał mnie o imię ani o numer telefonu. Był niezwykle przystojny, a jego sposób bycia niezwykle mnie pociągał. Serce przyspieszyło mi na wspomnienie dotyku jego silnej dłoni... Nie mogłam jednak dłużej się nad tym zastanawiać. Wbiegłam na salę sądową, gdzie już wszyscy byli obecni. Wszyscy z wyjątkiem samej oskarżonej
- Mniemam, że pani klientka spóźni się podobnie jak Pani? – zapytał prokurator w okularkach. Nienawidziłam tego typka... był niewiele starszy ode mnie, ale z powodu swoich znajomości dostał to stanowisko
„Pieprzony Kabuto" – pomyślałam i prostując się odparłam:
- Po pierwsze nie spóźniłam się tylko jestem punktualnie, a po drugie moja klientka równie dobrze może się nie stawić na wstępnej sprawie, jeśli to ja mam całe pełnomocnictwo
Dokładnie w tym momencie drzwi się otworzyły i do Sali weszła blondynka o smutnym spojrzeniu.
- Ty jesteś moim adwokatem? - Zapytała podchodząc, a ja tylko niemrawo przytaknęłam. Pierwszy raz widziałam taką kobietę.
Roztaczała w sobie sexapil, kobiecość i pewność. Była śliczna, ale ewidentnie coś ją gnębiło... nie odpowiadała na pytania sędziego, a gdy Kabuto przedstawiał wszystkie dowody na jej nie korzyść nawet na niego nie patrzyła. Poprosiłam o przerwę, chcąc z nią porozmawiać
- Sora... chcę ci pomóc, ale musisz też coś z siebie dać
- Dałam... przyszłam – odparła posępnie
- To tylko namiastka... prokurator oskarża cię o handel narkotykami, znalezionymi w twoim domu... możesz pójść siedzieć, jeśli nie będziesz odpowiadać na pytania
- Mam to gdzieś – odparła, patrząc na mnie. Dopiero teraz zobaczyłam, że ma popuchnięte oczy od płaczu z których chce się wydobyć kolejna partia łez
- Sora...- wzięłam ją za rękę – wiem, że dopiero co się poznałyśmy ale możesz mi zaufać... powiedzieć co ci leży na sercu – mówiłam, coraz bardziej jej się przyglądając. Gdzieś już ją widziałam...
- To i tak nic nie da... - powiedziała blado – długo jeszcze będziemy tu siedzieć? Rozprawa wstępna nie powinna trwać dłużej niż dwie godziny...
Dopiero teraz mnie oświeciło. Ten specyficzny czar wokół własnej osoby, spokój, nazwisko i znajomość prawa...
- O matko! Jesteś siostrą Itachiego Uchihy! – zawołałam, przypominając sobie, jak kiedyś widziałam na wyświetlaczu jego telefonu jej zdjęcie
- Widzę, że znasz mojego brata... - powiedziała markotnie
- Byliśmy razem na studiach... znaczy tylko przez chwilę bo jest znacznie starszy... Jak mogłam zapomnieć... Ale z tego co mi wiadomo uciekłaś z domu... Sora...
- Widzę, że na mnie już czas – odparła wstając
- Poczekaj dokąd idziesz? Sędzia jeszcze nie zakończył sprawy na dziś, a poza tym trzeba zwrócić się do twojego brata o pomoc. Z jego pomocą wyciągnę cię z tego znacznie szybciej – powiedziałam, zdając sobie sprawę, że Itachi jako rodzina nie może reprezentować Sory.
Mój kontakt z Uchihą urwał się jakieś dwa lata temu przez jego liczne wyjazdy i moje robienie kariery. Z tego co pamiętam był bardzo zżyty z młodszą siostrą i bratem... O tym, że uciekła dowiedziałam się przypadkiem z uczelnianych plotek
- Masz nie mówić nic mojemu bratu – odparła – jako mój adwokat obowiązuje cię ochrona informacji o mnie
- No tak, ale...
- Nie mam siły dziś na to wszystko – powiedziała, wychodząc. Zbaraniałam
- Powiedz mi chociaż gdzie mam cię szukać - zawołałam. W aktach wpisanych było 5 różnych adresów... nie chciałam chodzić po wszystkich
- To ja się z tobą skontaktuje... i nie martw się. Będę na każdej rozprawie. Skoro z urzędu dali mi taką małolatę jak ty, musisz być początkująca. Nie zniszczę ci kariery... - powiedziała i wyszła
Stałam jak wyryta... nie dość, że zostałam nazwaną małolatą przez niepełnoletnią, to jeszcze zachowywała się jakby była o wiele starsza ode mnie.
- Zachowanie pani klientki zostanie zaprotokołowane – powiedział Kabuto, a ja zacisnęłam pięści.
Czułam wewnętrznie, że Sora jest niewinna, tylko z jakiegoś powodu była w rozsypce. Mimo że zamieniłyśmy ze sobą tylko parę zdań, polubiłam ją i postanowiłam za wszelką cenę jej pomóc...
.............................................................
- Wyglądasz na zmartwioną – usłyszałam wychodząc z budynku.
Sędzia wyznaczył termin kolejnej rozprawy za dwa tygodnie, ale nie był zadowolony z zachowania oskarżonej, co mogło zostać uznane za obrazę sądu i wpłynąć na ostateczny wynik rozprawy...
- Nie sądziłam, że dalej tu będziesz... - powiedziałam zaskoczona patrząc na czerwonowłosego chłopaka, którego poznałam przed wejściem
- Przecież mieliśmy zjeść razem obiad – uśmiechnął się idąc obok
- Czy mój ideał, zdradzi mi teraz swoje imię? – zapytał, a ja miałam wrażenie, że trafiłam na księcia z bajki
- Vivienne
- Viv...- powtórzył uśmiechając się i podając mi rękę – ja jestem Gaara
Patrząc w jego miętowe oczy czułam, że od teraz często będę się w nie wpatrywać, a miłość wisi w powietrzu. Miłość, której chciałam się poddać, licząc na obród spraw rodem z bajki.
Gwiazdki kochane xD
I mamy kolejny rozdzialik, tym razem przedstawiający naszą kochaną Vivienne
Chciałam tylko zaznaczyć, że mamy tu przeskok czasowy. Jest dzień po nalocie na firmę Kakashiego. Następny rozdział będzie powracał do tego wątku, wyjaśniając co się stało w tej luce czasowej ^^ wiem, że trochę kombinuję, ale chciałam by było ciekawie ^^
Kocham
Wwasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro