Rozdział 28 -Dekashi, Sora - Gdy karty rozdano i trzeba grać.
Z racji, że to ostatni rozdział będzie znacznie dłuższy, dlatego Q&A dam na osobny rozdział xD Sceny w tym zawarte są +18 (smacznego zboczuszki)
3 lata później
POV SORA
-Sora tutaj! - w tłumie stolików i siedzących osób dostrzegłam białowłosą piękność, która machała do mnie z uśmiechem
- Nie mogłaś wybrać mniej zatłoczonej restauracji? - zapytałam gdy tylko usiadłam wreszcie naprzeciwko niej
- Przestaniesz narzekać jak tylko spróbujesz ich jedzenia - naburmuszyła się podając mi kartę z menu- poza tym to twoja wina, że spotykamy się w godzinach szczytu. Spóźniłaś się...
- Ale dzięki temu dopięłam wszystko na ostatni guzik. Kwiaciarka i orkiestra opłacona, a sukienka przyjedzie z samego rana z salonu. Po 18 odbieram buty i wiązankę
- Co ja bym bez ciebie zrobiła - powiedziała radośnie upijając cole przez słomkę
- Poszłabyś nago do ślubu - skwitowałam, jednocześnie zamawiając jedzenie.
- Zdecydowanie nie szłoby tego przebić - zaśmiała się uroczo po czym wpakowała sobie kęs steka do ust.
- Aż nie mogę opanować radości z faktu, że od jutra nie tylko będziesz moją przyjaciółką, ale i siostrą - powiedziałam z rozczuleniem po czym dodałam - Itachi jest szczęściarzem.
Po śmierci Sasuke było nam niezwykle ciężko, ale najbardziej cierpiała Dekashi. Nie potrafiła sobie poradzić z tym rozrywającym bólem, który trawił ją od środka. Znałam go bardzo dobrze, ale mając Takumiego przy sobie, a potem Emiko było mi o wiele łatwiej stanąć na nogi. Szybko odnalazłam szczęście podczas, gdy ona dalej cierpiała, a my w żaden sposób nie mogliśmy jej pomóc. Wpadła w wir pracy, awansując krok po kroku na szczeblach kariery. Nie była już zwykłym funkcjonariuszem, a stała na czele całej jednostki odpowiedzialnej za porządek w mieście.
Jednak nawet to nie pozwalało jej zapomnieć. Niejednokrotnie gdy wpadałam z niezapowiedzianą wizytą, przyłapywałam ją na popuchniętych oczach. Do czasu...
Półtora roku temu podczas mojego ślubu z Takumim nastąpił przełom, a doprowadził do niego Itachi. Byli naszymi świadkami więc mimowolnie musieli spędzać ze sobą dużo czasu, organizując i załatwiając wiele spraw weselnych.
Wspierali się aż w końcu ich przyjaźń przeszła na wyższy poziom. Szczerze mówiąc oglądałam to z radością, bo oboje potrzebowali kogoś kto ich zrozumie. Pasowali do siebie idealnie. Poza tym te 3 lata zmieniły nas wszystkich. Itachi po zrezygnowaniu z pewnych funkcji w pracy stał się bardziej towarzyski, a Dekashi dojrzała...Była bardziej opanowana i spokojna. Nawet ścięła włosy, co tylko uwidoczniło jej śliczne rysy twarzy. Gdy Itachi się oświadczył poczułam ulgę, że pomimo fatalnego obrotu spraw wszystko zaczyna się układać. Teraz natomiast miałam masę pracy z przygotowaniami do ich zaślubin bo Dekashi jako pracoholiczka nie miała do tego głowy...
Jednak po moich słowach, uśmiech z twarzy Deki lekko zbladł
- Miejmy tylko nadzieję, że nie skończy jak jego młodszy brat - powiedziała ironicznie nabijając na widelec drugi kawałek mięsa
- Zaraz cię uduszę... A ty dalej uważasz, że przynosisz pecha? - skarciłam ją za zły tok myślenia, który powracał zawsze gdy wspominaliśmy Sasuke
- Wszyscy moi bliscy umierają... Siostra, przyjaciółka, moje dziecko i narzeczony... dosyć pokaźna lista, nie sądzisz?
- Ale ja wciąż żyje... I mam się dobrze, podobnie jak Takumi i Itachi.
- Ciekawe jak długo - wypaliła, ale w cale się tym nie zraziłam. Ja po śmierci Kakashiego zachowywałam się znacznie gorzej
-Nie wiem jak oni, ale ja Planuje dożyć przynajmniej 70-tki - odparłam
- Przepraszam Sora... - wyszeptała skruszona - ja po prostu nie wierzę już chyba w szczęście i cholernie się go boję - wyznała
- Wiem skarbie... - złapałam ją za rękę - ale nie masz czego. Bez względu na to co się stanie ja zawsze będę przy tobie. A ja dotrzymuje swoich obietnic - powiedziałam tekst, który kiedyś wypowiedziany przez mojego męża przyniósł mi znaczną ulgę
- A korzystając z okazji - dodałam - wiem, że dziś się jeszcze spotykamy na wieczorze panieńskim, ale nie wytrzymam do tego czasu
Jej oczy wpatrzone były we mnie z zaciekawieniem i strachem jednocześnie
- No mów wreszcie! - ponagliła
- Jestem w ciąży... - powiedziałam, a Dekashi aż pisnęła uradowana ściągając wzrok całej restauracji na nas
- Moje gratulacje skarbie! Tak się cieszę! Takumi już wie? - paplała przytulając mnie radośnie
- Zamierzam mu powiedzieć dopiero jutro, ale nie wiem czy wytrzymam - zaśmiałam się gdy nagle usłyszałam dźwięk telefonu
Dekashi szybko odebrała
- Cholera muszę lecieć - powiedziała zrezygnowana - dzwonili z pracy
- Pamiętaj tylko by przyjść do mnie na 20 z piżamą - zaśmiałam się - razem z Eriko będziemy czekać
- To na pewno będzie niezapomniany wieczór panieński. Dwie dziewczyny po przejściach z trzylatką pod ręką - Dekashi nie mogła opanować chichotu machając mi na pożegnanie
Nie pozostało mi nic innego jak dokończyć lunch w samotności ciesząc się z przyszłych wydarzeń jakie nas czekają.
.............................................
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, od razu objęły mnie silne ramiona
- Szybki numerek? - wyszeptał mi do ucha na przywitanie
- Wolisz przy otwartych drzwiach wejściowych czy w holu? - zaśmiałam się
- Publicznie jeszcze tego nie robiliśmy. Może być fajnie - powiedział w swoim stylu po czym mnie pocałował. Uwielbiałam to, że pomimo czasu jaki minął jego podejście do życia i poczucie humoru wciąż było takie samo.
Jednak jego intensywny pocałunek sugerował, że tym razem nie żartuje
- Takumi... - próbowałam go odsunąć by złapać powietrze, które przestało już dopływać do moich płuc
- No co...? -odparł - Emiko jest w przedszkolu jeszcze tylko przez godzinę, a na wieczór wyganiasz mnie z domu. Zobaczę cię dopiero jutro na weselu - marudził próbując włożyć ręce pod moją sukienkę
- Po 1 cię nie wyganiam, a jako drużba po prostu masz obowiązki co do wieczoru kawalerskiego, a po drugie mam jeszcze masę pracy!- próbowałam przemówić mu do rozsądku czując przy okazji jak i we mnie rośnie pożądanie
- Kocham gdy się opierasz - wymruczał mi do ucha po czym jednym ruchem ręki przerzucił sobie mnie przez ramię i położył na kanapie
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się czując jego pocałunki na swoim brzuchu
- I napalony - skwitował ściągając mi majtki. Uwielbiałam nasz seks. Był pełen spontaniczności i za każdym razem było zupełnie inaczej. Czasami myślałam, że kreatywność Takumiego nigdy się nie skończy. Bywały noce, że wcale nie spaliśmy badając każdy skrawek naszego ciała...
Spojrzałam na niego uwodzicielsko, gdy delikatnie muskał wargami moje łydki. Na jego sam widok od razu robiłam się podniecona. Potrafił dostrzec nawet najmniejszy mój sygnał gotowości, dlatego gdy rozpiął swoje spodnie, aż przygryzłam wargę z radości.
Czując go w sobie za każdym razem przechodziły mnie dreszcze. Posadził mnie na sobie, jedocześnie chwytając mocno moje biodra. Lubiłam tę pozycję bo miałam w pełni kontrole nad tempem. Czując, że oboje jesteśmy bliscy dojścia, chciałam przedłużyć tę chwilę i zacisnęłam wewnątrz mięśnie, które mocno go oplotły.
- Uwielbiam gdy tak robisz - westchnął odchylając głowę na kanapę i przymykając oczy
Czując ogromną satysfakcję, pogładziłam dłonią jego policzek po czym gdy ponownie spojrzał na mnie wypaliłam
- Jestem w ciąży
Nie mogłam wybrać bardziej „dziwnej" chwili na to wyznanie, ale byłam tak szczęśliwa z tego powodu, że nie mogłam się opanować.
Takumi chwile patrzył na mnie jakby nie rozumiejąc co właśnie mu przekazałam, ale po sekundzie jego oczy zaiskrzyły radością, a usta wpiły się w moje. Nie tylko widziałam, ale i „czułam", że ta informacja bardzo go pobudziła, dlatego nie zdziwiłam się, gdy mnie podniósł i zaniósł wprost do sypialni by „uczcić" porządnie naszą radość, decydując na znacznie dłuższy moment uniesień...
..............................................
POV DEKASHI
- Koniec na dzisiaj pracy. Marsz do domu świeżaku - usłyszałam za sobą głos Saia. Nie przestał mnie tak nazywać mimo że to ja teraz byłam jego przełożoną
- Musze dokończyć te papiery - zaprotestowałam z uśmiechem
- Jedyne co musisz to odpocząć przed jutrzejszym dniem - skwitował zamykając mój laptop, gdy jeszcze pisałam. Na szczęście refleks uchronił mnie przed uszkodzeniem palców
- Nie cierpię gdy to robisz - westchnęłam uśmiechając się przy tym lekko
- Tylko Dzięki mnie nie przyrosłaś jeszcze do biurka. Zajmę się resztą, a jutro nie chcę widzieć u ciebie worków pod oczami. No chyba, że widzisz się dziś z Itachim, ale to podobno przynosi pecha - skwitował ze zboczonym uśmiechem
- Jak Ino z tobą wytrzymuje zbereźniku - zaśmiałam się zakładając płaszcz.
- Jest taka sama jak ja - odparł wyszczerzając zęby. Tworzyli udany związek i nie rozstali się nawet na jeden dzień od momentu poznania. Do tej pory się zastanawiałam czy to była faktycznie miłość od pierwszego wrażenia czy Saiowi po prostu odbiło na punkcie jej biustu...
Mimo że przyjaźniłam się z Saiem to z Ino mnie miałam zbyt częstych kontaktów. W zasadzie trochę ich unikałam, mając ciągle w pamięci, że sypiała z moim zmarłym narzeczonym... czułam się po prostu lekko niekomfortowo w jej towarzystwie. Wychodząc z biura weszłam jeszcze do sklepu by kupić smakołyki dla Emiko, która była przewspaniałym dzieckiem.
Uwielbiałam ją. Jak na 3- latkę była niezwykle rezolutnym dzieckiem o szarawych włosach, których kolor odziedziczyła po ojcu. Z resztą na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że w ogóle nie jest podobna do Sory, ale dziewczynka odziedziczyła charakter i temperament po matce. Była nad wiek dojrzała i często się buntowała. Wiedziała, że Takumi nie jest jej prawdziwym ojcem ale kochała go nad życie. Z resztą Takumi na jej punkcie też miał fioła i spełniał każde jej życzenie ignorując marudzenie Sory, że ją rozpuści. W weekend zawsze chodzili odwiedzić grób jej „prawdziwego tatusia" jednak mała nie faworyzowała żadnego z nich tylko kochała jednakowo. Podobnie jak kiedyś jej matka...
Wchodząc do mieszkania Sory od razu przywitał mnie głosik małej
- Ciociu spóźniłaś się 10 minut! - zawołała przybiegając, by wtulić się w moje ramiona
- Geniuszem jest ten, kto wpadł na pomysł nauczyć trzylatkę znajomości na zegarku
- Miałam dwa lata gdy wujek Itachi mnie nauczył - naburmuszyła się jednocześnie zaglądając do reklamówki pełniej słodyczy
- Pięknie... - Sora stanęła w przedpokoju - po takiej ilości cukru na pewno nie zaśnie - popatrzyła na mnie z lekkim wyrzutem
- To jej pierwszy wieczór panieński w życiu. Daj jej się rozerwać - zaśmiałam się z imitacji naszego wieczoru. Cóż... z Sorą wolałyśmy spędzić czas na spokojnie przy oglądaniu starych filmów niż szalejąc na parkiecie w nocnym klubie. Wyrosłyśmy już z tego... Mając 24 lata miałam zbyt duży bagaż życiowy by zachowywać się nazbyt beztrosko...
Wieczór minął nam w cudownej atmosferze a mianowicie zjadłyśmy kolację, którą przygotowała Sora, wszystkie słodycze, zagrałyśmy we wszystkie gry jakie przyniosła Emiko i obejrzałyśmy dwie jej ulubione bajki...
- Biedny będzie ten, który się w niej zakocha gdy dorośnie- stwierdziłam wyobrażając sobie tego faceta, który dosłownie jak my nie uchroni się przed jej urokiem i owinięciem wokół palca
- Już od roku modlę cię w intencji tego biedaka - zaśmiała się Sora. Tej nocy miałam nocować u Sory, więc gdy Emiko tylko zasnęła i położyłyśmy ją do łóżka poszłam wziąć kąpiel. W między czasie Sora opowiedziała mi o reakcji Takumiego na wielkie wieści
- Wiedziałam, że nie wytrzymasz do jutra - zaśmiałam się kładąc się obok niej na łóżku w piżamie
- Jestem zbyt szczęśliwa. Emiko będzie miała wreszcie rodzeństwo. Nie mogę się doczekać, gdy nasze dzieci będą się razem bawić - zaśmiała się, a lekko się rozmarzyłam. Zawsze chciałam mieć dzieci, ale po tym co przeszłam trzy lata temu, odrzucałam tę myśl od siebie
- Sora... - zaczęłam patrząc w okno przy łóżku, gdy moja przyjaciółka zaczęła już przysypiać.
- Hmm...? - zapytała sennie odwrócona do mnie plecami
- Czy to kiedyś minie....? - jedna drobna łza popłynęła z moich oczu
Chwila milczenia niezwykle mi się dłużyła
- Nie... - odparła szczerze - zawsze będziesz go tak kochać. Z czasem jednak niekontrolowane wspomnienia o nim będą pojawiać się coraz rzadziej, a żal zacznie być znośny.
- Tobie już jest lżej? - zapytałam przełykając kolejną dawkę łez które się pojawiły. Sora odwróciła się w moją stronę i pogładziła mój mokry policzek, po czym spojrzała mi w oczy
- Nie... Dalej tęsknie za Kakashim i myślę o nim codziennie
Po tym wyznaniu i w jej oczach zaszkliły się łzy, a ja już całkiem się poddałam i pozwoliłam im płynąć.
- Ale w twoim wypadku będzie inaczej... szybciej dojdziesz do siebie - powiedziała lekko się uśmiechając
- Dlaczego? - nie rozumiałam różnicy
- Bo ty nie masz dziecka, które jest też częścią jego i codziennie ci o nim przypomina - wyznała, a ja dopiero zobaczyłam jak swego czasu zachowywałam się samolubnie myśląc tylko o swoim cierpieniu. Sora przeżywała również okropne katusze każdego dnia, bawiąc się ze swoją córką z której tak bardzo cieszył się Kakashi.
Nim się zorientowałyśmy zasnęłyśmy przytulone do siebie, a łzy które popłynęły tej nocy wyschły tak samo szybko jak się pojawiły.
....................................................
- Dekashi wsiadaj już do auta! - ponaglała mnie Sora
- Nie dasz mi zjeść? - zapytałam z wyrzutem
- Zjesz, gdy fryzjerka będzie cię czesać, a teraz jazda bo się spóźnimy!
- Uspokój się, beze mnie nie zaczną - zaśmiałam się posłusznie wskakując do auta. Fryzjer i makijażystka czekały już na Sali weselnej gdzie miało dobyć się i ślub i przyjęcie. Z praktycznych względów postanowiłam się wyszykować na miejscu, by oszczędzić czas.
- Vivi nieźle by nas pogoniła za zaspanie w dzień twojego ślubu - skwitowała blondynka, ponaglając szofera
- Szkoda, że nie może zobaczyć tego chaosu - uśmiechnęłam się widząc jak Emiko wyciąga z kieszonki sukienki ciasteczko i cichaczem mi podaje, dając przy tym znak bym nic nie mówiła jej mamie.
Ledwo powstrzymałam śmiech wiedząc że Sora i tak się skapnie po plamach jakie mała zrobiła na niebieskawym sweterku, ale w tej chwili doceniłam wrażliwość tej kruszynki, która doskonale rozumiała jak bardzo lubiłam jeść....
Wręcz połknęłam czekoladowe ciasteczko, gdy Sora czytała smsy od Takumiego i relacjonowała na bieżąco
- Gaara, Kisame i Takumi już są na Sali
- Drużbowie odhaczeni, a Pan młody zwiał? - zaśmiałam się, ale twarz Sory lekko mnie zaniepokoiła
- Musiał jeszcze gdzieś pojechać - odparła zdawkowo - ale będzie za 20 minut więc wszystko pod kontrolą.
Nie musiała mówić gdzie jest mój przyszły mąż. Doskonale wiedziałam.
- Ja nie miałam odwagi by tam pójść - powiedziałam zgodnie z prawdą na co Sora ścisnęła moją dłoń.
- Może to i lepiej. Nie powinnaś w dzień ślubu chodzić po cmentarzu - skwitowała, po czym wysiadłyśmy z samochodu dojeżdżając na miejsce
.........................................
Podczas gdy fryzjerka przypinała mi welon do włosów, a kosmetyczka nanosiła ostatnią warstwę cieni na oczy, nie mogłam powstrzymać ciągle niepokojącej mnie myśli... Starałam cieszyć się z każdej chwili, jednak coraz bardziej czułam wątpliwości. Stojąc gotowa w sukni ślubnej nie byłam gotowa nawet na uśmiech.
- Wybacz skarbie, że wpadam dopiero teraz, ale musiałam przebrać Emiko. Nie wiem skąd podwędziła tyle czekolady... Chodź już, wszyscy czekają, a Akatsuki nie może już doczekać się toastów - uśmiechała się radośnie. Spojrzałam na nią i na to jak pięknie wygląda po czym ledwo konkretnie powiedziałam
- Zawołaj Itachiego
Zerknęła na mnie z przestrachem
- Dekashi - zaczęła, ale jej przerwałam
- Natychmiast... proszę...
Gdy zniknęła za drzwiami poczułam jak serce mi przyspiesza. Momentalnie przypomniałam sobie sytuację sprzed tygodnia, która zasiała w moim sercu niepewność.
Któregoś wieczoru postanowiłam zrobić niespodziankę Itachiemu i urwałam się wcześniej z pracy chcąc zjeść z nim romantyczną kolację. Gdy jednak weszłam do domu, zastałam go śpiącego na kanapie. Rozczulił mnie ten widok bo wiedziałam, że ostatnio bywa przemęczony. Starał się uporządkować wszystkie sprawy w pracy przed naszą podróżą poślubną. Miałam zamiar przykryć go kocem i wrócić do mieszkania, postanowiłam bowiem zamieszkać z nim dopiero po ślubie, jednak coś przykuło moją uwagę. Przy kanapie leżał album, który zapewne oglądał. Nie myśląc wiele otworzyłam go z czystej ciekawości.
Jednak przewracając jego strony poczułam na nowo ból... Były tam zdjęcia rodzinne... Rodzice, dziadkowie, Madara i reszta kuzynostwa... ostatnich kilka stron było jednak zapełnione zdjęciami Sasuke i Yumi... Nie sądziłam, że Itachi posiadał tyle fotografii mojej siostry. Na każdym z nich się uśmiechała, przytulała i całowała z Itachim... Na końcu albumu znalazłam jednak fotografię, która rozdrapała stare rany...
Byłam na nim ja i Sasuke, który mnie obejmował. Zrobiliśmy to zdjęcie w dzień jego śmierci tuż po przebudzeniu. Sasuke stwierdził, że musimy mieć wspólne zdjęcie by mógł zawsze patrzeć na mnie kiedy tylko ma ochotę. Gdy się ubierałam objął mnie i telefonem zrobił zdjęcie w lustrze, tak byśmy byli widoczni w całości...
Widać po śmierci Sasuke, Itachi przejrzał zawartość jego telefonu i wywołał wszystkie zdjęcia... Wyszłam z domu nie mówiąc mu nawet, że byłam... cały następny tydzień się zadręczałam wspomnieniami...
Od tej pory nie mogłam przestać zadawać sobie tego jednego pytania, które chciałam zadać jemu...
- Dekashi...? - pytająco wymówił moje imię wchodząc do pomieszczenia. Miał zatroskaną minę i nie wiedział czego dokładnie się spodziewać. Za drzwiami szło usłyszeć poruszone rozmowy gości.
- Itachi... czy nie robimy tego tylko dlatego, że chcemy mieć namiastkę „ich"? - wypaliłam niemal natychmiast...
Patrzył na mnie uważnie jakby chciał przeanalizować moje wszystkie myśli
- A czy ty chcesz za mnie wyjść tylko dlatego, że z wyglądu trochę przypominam Sasuke i jestem jego bratem? - odpowiedział pytaniem na pytanie, które trochę zbiło mnie z tropu.
Automatycznie zastanowiłam się nad tym... Patrząc w jego czarne oczy badałam własne zakamarki serca...
Nasza miłość była zupełnie inna... dojrzała... byliśmy nie tylko partnerami, ale i przyjaciółmi. Z Sasuke łączyła mnie szalona namiętność i beztroska miłość. Jednak po jego śmierci znacznie wydoroślałam... uspokoiłam się... czasami miałam wrażenie, że życie mnie zupełnie złamało i dlatego taka jestem. Kiedy poczułam, że Itachi z bliskiego przyjaciela zaczyna być dla mnie kimś więcej, czułam się winna. Miałam poczucie, że zdradzam Sasuke... Na początku ich porównywałam, ale szybko dotarło do mnie, ze to nie ma sensu.
Byli zbyt różni... Charakter, temperament, sposób bycia...z Itachim łatwiej mi było też zachować moje wewnętrzne zasady, które łamałam dla jego młodszego brata... Z Itachim nie przeżyłam jeszcze erotycznych chwil nie licząc pocałunków i przytulania. Nie mieszkaliśmy razem... Nie naciskał na mnie, a jednocześnie po trochu brał coraz więcej...
Pociągał mnie i każdy jego dotyk wywoływał motylki w brzuchu, ale chciałam być całkowicie świadoma naszej relacji, a nie być przytępiona przez seks i pożądanie...
- Nie... - odpowiedziałam spuszczając wzrok, wiedząc że moje uczucie względem niego jest szczere
- Więc czemu uważasz, że ja nie mam szczerej intencji wobec ciebie i nie kocham cię szczerze i prawdziwie? - zapytał zmuszając mnie bym na niego spojrzała podnosząc palcem mój podbródek.
Musiałam się przyznać...
- Tydzień temu przyszłam do ciebie, ale spałeś... obok leżał album z ich zdjęciami... i dzisiaj byłeś na cmentarzu... - dukałam, na co westchnął
- Album wyjąłem, bo jak zapewne zauważyłaś są tam różne zdjęcia całego naszego klanu, a Madara potrzebował swojego do wyrobienia fałszywych dokumentów potrzebnych do misji. A na cmentarzu byłem by odwiedzić nie mojego brata czy Yumi, a rodziców... żenię się i w ten dzień chciałem oddać im należyty szacunek... - odparł, a ja poczułam się jak idiotka
- Oni zawsze pozostaną w naszych sercach... zawsze będziemy ich widzieć w naszych twarzach, ale to nie znaczy, że szukamy ich namiastki... Połączyło nas szczere uczucie Dekashi, kocham cię i myślałem, że wystarczająco to okazuje - dodał po chwili, delikatnie mnie całując.
- Wybacz... po prostu musiałam się upewnić - odparłam zarumieniona
- Nie przepraszaj... twoje rany są jeszcze świeże... - odparł przytulając mnie - jestem gotowy poczekać, aż ofiarujesz mi całe swoje serce
Poczułam jego ciepło i troskę... musiałam zacząć żyć... zacząć od nowa. Miał rację. Yumi zmarła znacznie wcześniej, dlatego Itachi mógł już swobodnie zaczynać kolejny rozdział, a ja sama nie pozwalałam przeszłości odejść.
- Kocham cię... - wyszeptałam wtulając się w jego tors
- Czy w takim razie możesz to też powiedzieć publicznie przy już spanikowanych jak mniemam gościach? - zapytał uśmiechając się szeroko do mnie rozładowując jednocześnie atmosferę
- Zaraz przyjdę - odparłam odwzajemniając uśmiech i doprowadzając się do porządku gdy wyszedł. Odetchnęłam głęboko, a gdy usłyszałam muzykę wyszłam by wziąć ślub z mężczyzną, który mnie rozumiał, był moim przyjacielem i przede wszystkim, z mężczyzną którego kochałam...
.........................................................
POV TAKUMI
Musiałem przyznać, że Sora stanęła na wysokości zadnia i wyprawiła przepiękne wesele. Nie było jej łatwo bo prawie wcale nie pomagałem, ale wynikało to z nadmiaru obowiązków w pracy a nie dlatego, że nie miałem na to ochoty. Patrząc jak Itachi z Deki składają sobie przysięgę, przypomniał mi się nasz ślub... i ten cały stres. Podziwiałem opanowanie szwagra Ja z tego wszystkiego pomyliłem obrączki i założyłem Sorze tą przeznaczoną dla mnie...
Gdy młodzi powiedzieli standardowe „Tak" odetchnąłem z ulgą... już myślałem, że Deki się wycofa... Była moją najlepszą przyjaciółką i zasługiwała na szczęście którego ciągle się bała... za bardzo kochała tamtego kretyna...
Objąłem Sorę, ciesząc się, że moje szczęście już mi nie ucieknie i w pełni się na mnie otworzyło, dając mi najwspanialszy prezent pod słońcem... dziecko. Kochałem Emiko, ale zawsze chciałem mieć dużą rodzinę... i to właśnie z blondynką która stała obok mnie... Nie każdy miał tyle szczęścia. Gaara wciąż był sam, rozmyślając o Viv, która zapewne płakałaby teraz jak bóbr widząc, że Dekashi wygląda rodem z bajki.
Mimo że nie było jej z nami, towarzyszyło nam wspomnienie o niej, które wywoływało uśmiech na twarzy
- Tato, ja też chcę taką sukienkę - Emiko wyrwała mnie z rozmyślań wskazując na pannę młodą
- Da się załatwić, ale nie przewiduje opcji z panem młodym - odparłem już mordując oczami wyobraźni amanta, które ośmieli się chcieć zabrać mi moją córkę...
...................................
POV ITACHI
Tańcząc z moją żoną na parkiecie nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Wyglądała przepięknie... Kto by pomyślał, że jeszcze kilka godzin wcześniej miała wątpliwości czy za mnie wyjść...Nie sądziłem, że tak to wszystko odbiera i ciągle się boi, że patrzę na nią przez pryzmat siostry... nigdy nie patrzyłem. Była dla mnie zupełnie inną osobą, którą obdarzyłem uczuciem. To ona sprawiła, że na nowo zacząłem dostrzegać barwy świata pobudzając moje serce do tego stopnia, że nie chciałem być tylko jej przyjacielem.
Bawiliśmy się do białego rana, ale gdy goście już się wykruszyli, a my poszliśmy do pokoju dla nowożeńców wyczułem, że Dekashi robi się coraz bardziej zestresowana. Gdy weszliśmy do sypialni zobaczyliśmy łóżko a na nim rozsypane płatki róż. Obok stał szampan
- Twoja siostra się postarała - wetchnęła Dekashi, ale w jej głosie wyczułem podenerwowanie
- Tym razem to nie jej sprawka - odparłem widząc jak twarz Dekashi przybrała teraz kolor purpury
-Jesteś spięta... - powiedziałem odwracając ją do siebie i delikatnie masując jej kark - boisz się? - zapytałem wprost
- Trochę... - odparła powoli - wcześniej byłam tylko... z Sasuke
- Więc dzisiaj napiszemy naszą historię od nowa... - odparłem całując ją namiętnie i zmysłowo.
Myślałem nad szlachetnym „nie musimy się spieszyć", ale bałem się że nie wytrzymam. Za każdym razem gdy przebywałem w jej towarzystwie myślałem o jej cudownym ciele... Miałem 29 lat i spore doświadczenie z kobietami. Yumi nie była moją pierwszą, a potem by zapomnieć zadowalałem się przelotnymi romansami, jednak Dekashi miała w sobie coś co mąciło zmysły. Im bliżej byliśmy ślubu, tym ciężej mi było poprzestać tylko na pocałunkach.
Gdy poczułem, że się trochę rozluźniła i z podobnym zaangażowaniem oddaje pocałunki, odwróciłem ją do siebie tyłem i pieszcząc ustami jej kark, zacząłem rozwiązywać jej sukienkę.
Drobne ramiona, wcięcie w tali i proporcjonalny do filigranowej budowy biust... wyglądała jakby ktoś ją narysował. Patrzyłem na nią chwilę, uśmiechając się na widok jej zawstydzonego spojrzenia. Uniosłem jej podbródek spoglądając w niezwykle jasne oczy
- Nie myśl o tym... daj ponieść się chwili - powiedziałem wiedząc, że wewnątrz drży ze stresu. W odpowiedzi Jej drobna dłoń powędrowała do guzików mojej koszuli, która po chwili leżała na ziemi z resztą naszej garderoby. Gdy przenieśliśmy się na wygodne łóżko już się zupełnie nie kontrolowałem... Moje pożądanie zupełnie wzięło górę nad wszelkimi barierami. Jej ciało nosiło ślady moich licznych pocałunków, a biust pieściły moje dłonie. Widziałem jak jej oczy skrzą się ekscytacji i przyjemności, a ciało poddaje pod moją dominacje.
Niezwykle podniecił mnie fakt, że w pewnym momencie sama rozchyliła nogi, zapraszając mnie uwodzicielskim spojrzeniem. Jej zawstydzenie dawno zniknęło, a ja aż westchnąłem z zadowolenia zatapiając się w jej słodkim ciele. Mimo że nie była dziewicą, była niezwykle ciasna i delikatna, a z każdym moim ruchem robiła się coraz bardziej wilgotna. Całując jej malinowe wargi, które przy mocniejszym wejściu wypowiadały moje imię, czułem się najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.
Chciałem by ta noc była niezapomniana i by wymazała wszelkie obawy związane z naszą przyszłością, dlatego tej nocy zadbałem by szczytowała nie raz, ani dwa a wielokrotnie krzycząc moje imię...
...............................................................................
POV DEKASHI
3 lata później (dla nieogarniętych: czyli liczymy 3 lata po ślubie)
- Mamo, zrobiłem z tatą naleśniki! - mój syn przywitał mnie entuzjastycznie, gdy weszłam do kuchni informując przy tym skąd w całym domu unosi się smakowita woń
Spojrzałam w jego stronę. Itachi trzymał naszego synka na ramieniu, pilnując by ciasto się nie przypalało.
- Na stole masz mocną kawę- dodał mój mąż uśmiechając się znacząco. Doskonale widział, że jestem wykończona i ledwo wstałam... a wszystko to jego sprawka. Nie sądziłam, że mój mąż na co dzień opanowany w łóżku kocha ostrą zabawę...
Dopiero w noc poślubną poznałam jego prawdziwe oblicze, gdy się nie opanowywał. Jego namiętność niezwykle mnie zaskoczyła... nie porównywałam tego do doznań z Sasuke... tamte chwile zawsze będą dla mnie nietykalne i najpiękniejsze, jednak Itachi pokazał mi zupełnie nowe doznania... od momentu ślubu czułam, że na nowo jestem szczęśliwa....
- To dla ciebie mamo - mój synek podał mi talerz pełen lekko przypalonych naleśników polanych syropem klonowym
- Dziękuję Sasuke - odparłam z uśmiechem patrząc na złote oczy mojego syna, które były jedynym darem ode mnie. Resztę odziedziczył po ojcu udowadniając mi, że klan Uchiha ma aż nazbyt dominujące geny.
Popijając poranną kawę i patrząc jak moja mała rodzina je radośnie śniadanie przypomniały mi się słowa przyjaciółki w noc przed moim ślubem i w myślach przyznałam jej rację. Dalej tęskniłam za zmarłym narzeczonym, ale mój mąż i dziecko które nie miało nic wspólnego z moją przeszłością sprawiali, że ból mijał, żal znikał, a pozostawały tylko obrazy na których wspomnienie lekko się uśmiechałam, zostawiając w moim sercu miejsce dla wszystkich których kochałam i kochać będę do końca mych dni...
Gwiazdeczki moje kochane!
To już koniec tej opowieści... mam nadzieję, że pomimo licznych zwrotów akcji, uśmiercania bohaterów i ciągłej amplitudzie emocjonalnej cieszyliście się czytając moje wypociny^^ Starałam się by ta książka była zupełnie inna od poprzednich mimo że w każdej mojej opowieści pojawiają się ci sami bohaterowie.
Jak sam tytuł wskazuje, chciałam pokazać, że życie nie jest kolorową sielanką i na każdym kroku trzeba poodejmować decyzje, które nie zawsze się nam podobają. Stąd mroczniejszy klimat opowiadania ^^
Chcę wam podziękować, że byliście tu ze mną, zwłaszcza że równomiernie z opowiadaniem pisałam magisterkę i przez to niejednokrotnie musieliście dbać o moje zdrowie psychiczne xD
Nie będę wymieniać personalnie podziękowań, bo każdy z was wie do kogo adresowane są moje słowa, a poza tym skończyłabym pisać o 6 nad ranem a i tak nie wiem czy oddałabym w tym moje wszystkie uczucia do was XD
Nie kończę również z pisaniem, odwieszam Shoty, gdzie kolejną opowieść dodam już na dniach więc bacznie patrzcie na tamtą książkę^^
I jak obiecałam Q&A będzie w następnym rozdziale więc jak kogoś będzie obchodzić moja osoba to zapraszam xD
Nie żegnam się z wami bo liczę, że zobaczymy się jeszcze przy innych moich opowieściach.
I za jakiś czas może powstanie nowe opowiadanie, ale o tym też będę informować w shotach na końcu ^^ ci którzy nie złożyli jeszcze zamówień, mają dalej możliwość. Trzymajcie za mnie kciuki 27 na obronę i jeśli chcecie opowiedzcie jak wam się podobało zakończenie <3
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri
P.S kończę opowiadanie z niecałym 8 tyś wyświetleń i z 4500 słowami XD BARDZO WAM DZIĘKUJĘ!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro