Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 -Dekashi - Trudna miłość


2 Miesiące później

Stałam wpatrując się w sklepowe witryny i zastanawiając się jaki krój sukienki wybrać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam ich przymierzyć ponieważ Sora, po tajemniczym i złowieszczym telefonie, dostała od nas wszystkich zakaz wychodzenia z domu, ja wzięłam na siebie uzupełnianie jej garderoby. Była już w 6 miesiącu ciąży i znacznie się zaokrągliła.

Ostatnio przestała się nawet mieścić w bieliznę, która musiała być teraz dopasowana do jej ciążowego brzuszka.

Ponieważ nie mogłam jeszcze zbytnio dźwigać, nasz przyjaciel wybrał się tym razem ze mną na zakupy.

Takumi jednak nie był dobrym doradcą bo wynajdywał tylko najbardziej obciśnięte i seksowne stroje.

- A ta? – zapytał pokazując mi czerwoną krótką sukienkę z dużym dekoltem i guziczkami na plecach

- W tym będzie wyglądać jak dziwka uliczna, która mimo ciąży pracuje dalej... - skwitowałam

- Co się z tobą dzieje Takumi... do tej pory byłeś zwolennikiem bardziej kobiecych a nie wywłokowatych stylów u kobiet – zapytałam będąc w szoku z jego zachowania już po tym jaką bieliznę chciał jej kupić dwa butiki wcześniej...

- Cholernie Brakuje mi seksu – wyznał szczerze, co doprowadziło mnie do śmiechu. Dawno tego nie robiłam, ale przy nim czułam się zawsze bezpiecznie i potrafił wyciągnąć mnie z najczarniejszego dołka... Popatrzył na mnie lekko poirytowany, gdy próbowałam się opanować.

- A więc Sora jeszcze nie otworzyła się na tyle? – nie mogłam powstrzymać się przed tym stwierdzeniem

- Nie... - odparł – poza tym nie chcę jej do niczego zmuszać... A inne kobiety przestały mnie interesować

- Przestań się z nią obchodzić jak z jakiem... to inny typ kobiety... musi czuć nad sobą dominacje – powiedziałam, przeglądając dalej ubrania.

- Nie chce jej zranić... poza tym boję się, że... - tu się zaciął, a ja aż oniemiałam, że ten odważny łamacz serc i sławny na całą dzielnicę kochanek, ma w sobie tyle tkliwych uczuć.

- Seks bez problemu można uprawiać do samego końca ciąży, jeśli nie ma przeciwskazań ze strony lekarza. A z tego co mi wiadomo Sora jest okazem zdrowia – powiedziałam, domyślając się o co mu chodzi...

Patrzył na mnie chwilę tymi swoimi jasnymi oczyma i zadziornie się uśmiechał...

- Ja ci nie dam seksu więc się tak nie patrz – zażartowałam na co tylko szerzej się uśmiechnął

- Zmieniłaś się... - powiedział po chwili

Miał rację... po śmierci Vivi postanowiłam być silniejsza. Delikatność w tym świecie nie popłacała, a ona była tego dowodem. Mimo że wewnątrz dalej cierpiałam okrutnie po jej stracie i stracie mojego maleństwa, starałam się pokazywać, że sobie radzę. Poza tym Sora ciągle była w niebezpieczeństwie i musiała siedzieć w domu, a ja chciałam ją chronić... Zależało mi też na szybkim powrocie do pracy, co Sai skutecznie mi utrudniał mówiąc, że po takich pooperacyjnych ranach powinnam długo siedzieć w domu.

- A jak ty i ten dupek? – zadał mi pytanie gdy dochodziliśmy do kas

- Dalej jest dupkiem – uśmiechnęłam się, chcąc zakończyć temat, ale z Takumim nie było to takie łatwe

- Deki... - złapał mnie za ramię – może daj mu szanse.... Gdyby nie śmierć Viv, bylibyście rodzicami

- No właśnie... bylibyśmy, a nie jesteśmy... - powiedziałam – poza tym zdziwiona jestem, że stoisz po jego stronie

- Stoję zawsze po twojej – odparł – i widzę każdego dnia, jak za nim tęsknisz... nawet po twojej minie wiem kiedy o nim myślisz... Ty go kochasz Deki – gdy to powiedział łzy stanęły mi w oczach. On wiedział co czuje... zawsze potrafił mnie rozgryźć...

Sasuke od śmierci Vivi wręcz codziennie mi się naprzykrzał i próbował naprawić nasze relacje... z każdym jego widokiem miękłam coraz bardziej, ale tak bardzo się bałam, że znów wszystko się schrzani, że wolałam trzymać się z daleka. Powstrzymywało mnie jeszcze coś innego

- Policjantka zakochana w kryminaliście i dilerze narkotyków... Dobry tytuł na lipną książkę – skitowałam

- A więc oboje jesteśmy w dupnej sytuacji – objął mnie ramieniem i ucałował policzek, po czym poszliśmy do kasy.

..................................

Takumi uparł się, że podwiezie mnie do mieszkania... Czułam się już dobrze, a rany zmieniły się w świeże blizny, jednak mój przyjaciel nie chciał słuchać jak to nazwał „marudzenia"

- Wystarczy, że w mieszkaniu czeka już na mnie jedna zrzęda – dodał gdy podjechaliśmy na miejsce

- Gdy zobaczy co dla niej wybraliśmy na pewno się ucieszy – powiedziałam – jutro wpadnę do was to ustalimy plan działania. Z tego co mi wiadomo to Hidan chce przenieść gdzieś Sorę dla jej bezpieczeństwa

- Nie podoba mi się ten pomysł, ale wiem że jeśli ona się wyprowadzi z miasta ja będę przy niej – powiedział pewnie, na co tylko się uśmiechnęłam

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek tak się zakochasz – powiedziałam wychodząc z samochodu

- I vice versa Księżniczko – dodał puszczając mi oczko – Do jutra

Pomachałam mu na pożegnanie licząc przy tym, że Sora wreszcie przestanie się opierać i da szanse temu nieszczęśnikowi...

Wchodząc do mieszkania, marzyłam o odpoczynku. Mimo wszystko męczyłam się dosyć szybko, a wchodzenie po schodach budynku było ostatnio znienawidzoną przeze mnie czynnością. Musiałam jednak wziąć się w garść. Gdy włożyłam kluczyki do zamka drzwi, z przerażeniem odkryłam że wcale nie są zamknięte. Ostatnio panowała seria włamań w okolicy więc ostrożnie otworzyłam drzwi wiedząc, że tuż obok wisi mosiężna i długa łyżka do butów.

„ Niezbyt idealne narzędzie na złodzieja, ale zawsze trochę go zamroczy" – pomyślałam, łapiąc za narzędzie i z impetem otwierając mieszkanie.

- Za każdym razem Zadziwia mnie twoja kreatywność i wybór broni – usłyszałam po czym zwróciłam wzrok do kuchni, gdzie stał nikt inny jak Sasuke

Westchnęłam głęboko by się odstresować i odłożyłam łyżkę

- Jakim cudem wszedłeś, skoro zmieniłam zamki? - Nie miałam siły nawet się denerwować. Jego codzienna obecność w różnych sytuacjach mojego życia była normą. Wpadałam na niego „przypadkiem" dosłownie wszędzie... w parku, aptece na zakupach... a nawet u ginekologa na badaniach kontrolnych...

- Włamałem się – przyznał szczerze, bacznie mnie obserwując. Dopiero teraz poczułam, że w moim mieszkaniu unosi się aromat gotowanego jedzenia... aż zamrugałam zdezorientowana widząc, że Sasuke gotuje w mojej kuchni!

- Chciałem przyrządzić ci obiad – powiedział dalej mnie obserwując

- Jadłam na mieście więc możesz iść... powiedziałam, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego – weszłam głębiej do mieszkania i zdjęłam płaszcz, siadając na fotelu będąc jednocześnie pod wrażeniem jego gestu... zwłaszcza że zapach sugerował, że nie potrafił gotować bo coraz intensywniej wyczuć było można spaleniznę

- Ale ja chce mieć z tobą – powiedział wyłączając garnek i podchodząc w moim kierunku i siadając obok. Ostatnio jego wzrok i mimika bardzo się zmieniły... patrzył na mnie bardziej... czule? Co zupełnie nie było w jego typie. Ja natomiast resztkami woli zachowywałam dystans przez te całe 2 miesiące. Patrząc obojętnie na niego spytałam

- A co na to Sakura?

- Pff... - prychnął – Ile będziesz mi to jeszcze wypominać... ? To była tylko zabawka...zmieniłem się

- Tacy jak ty się nie zmieniają... - zirytowałam się

- Chyba, że trafią na kobietę życia – odbił piłeczkę

- Z tego co pamiętam po tym jak na nią trafiłeś na drugi dzień bawiłeś się w lekarza z różową... - ironia znów dała o sobie znać

- Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że aż tak mi na tobie zależy – odparł nie zmieniając wyrazu twarzy

- Oświeciło cię natomiast kilka minut po w policyjnym radiowozie?

- Jesteś niesprawiedliwa

- Powiedział dziwkarz i handlarz narkotyków

- Co do dziwkarza mogę się zgodzić, ale co do drugiej kwestii nic mi nie udowodniono

- Póki co, ale pracuje nad tym. Aa teraz wyjdź z mojego domu – warknęłam wstając i chcąc odejść, ale mnie zatrzymał, łapiąc za nadgarstek

- Deki... nie przyszedłem się kłócić...

- Fakt... dziś bawisz się w kucharkę – zadrwiłam

- Chciałem porozmawiać... od 2 miesięcy ciągle mnie unikasz i ignorujesz

- Sądzisz, że zasłużyłeś na lepsze traktowanie?

-Nie... ale po tym jak straciliśmy... - zaczął, ale mu przerwałam

- Nie będę o tym rozmawiać – wyrwałam rękę zła, że znów chce poruszyć ten temat

- Właśnie, że będziesz! – podniósł ton – to było nasze dziecko! Moje!

- Uważaj bo się rozczule... To, że mnie zapłodniłeś nie czyniło cię w żaden sposób ojcem! – warknęłam... ten temat był niezwykle bolesny... starałam się, żyć normalnie, ale wewnątrz cały czas tęskniłam za moim maleństwem

- Jesteś hipokrytką! Udajesz, że się pozbierałaś i że nie ma o czym rozmawiać, a tak naprawdę chciałaś tego dziecka! Chciałaś go bo było też moje! Kochasz mnie, ale każesz, jakbym to ja był winny jego śmierci! – wrzasnął

- Byłbyś gównianym ojcem... Gdyby się urodziło miałbyś je gdzieś, a na 15 urodziny wręczyłbyś mu działkę amfy...

- Kochałbym je tak samo mocno jak ciebie! – powiedział to w tak specyficznie szczery sposób, że aż przyjrzałam mu się uważnie. Mówił szczerze, ale moja duma nie pozwalała mi tak łatwo ulec

- Ty mnie nie kochasz... Wmawiasz to sobie, bo wpadliśmy. Na szczęście los załatwił wszystko za nas...

- Gdybyś jeszcze chociaż wierzyła w to co mówisz... - odparł już spokojniej i patrząc mi w oczy podszedł bliżej

- Każdy dzień rozpoczynam myślą o tobie Deki... zmieniłaś mnie... jesteś moją największą słabością... Dzień w którym usłyszałem, że jesteś w szpitalu był dla mnie najgorszy w moim życiu... - ujął moją twarz w swoje silne dłonie i delikatnie gładził mój policzek – Wiem, że mi nie ufasz i boisz się, że znów cię zranię, ale przysięgam że tak nie będzie... Nie jestem dilerem narkotyków... wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz...

- Więc mi powiedz kim jesteś – powiedziałam lekko łamiącym się głosem... jego spojrzenie topiło moje złamane i zlodowaciałe serce

- Facetem, który kocha cię ponad wszystko... Reszty dowiesz się w swoim czasie... obiecuję... - wypowiedziawszy to, pochylił się i mnie pocałował... jak nigdy dotąd. Zawsze jego pocałunki były mocne i natarczywe, natomiast teraz był niezwykle delikatny.

Dotyk jego warg znów zmącił mi zmysły. Mimo że nic więcej mi nie powiedział sposób w jaki ze mną rozmawiał sprawiał, że bardzo pragnęłam mu zaufać...

Miłość faktycznie jest ślepa" – pomyślałam

- Nie traktuj mnie jakbym miała zaraz rozpaść się na drobne kawałeczki – powiedziałam po chwili, na co zadziornie się uśmiechnął... dokładnie tak jak lubiłam najbardziej. Objął mnie mocniej w talii by po chwili obdarować mnie swoim żarem i namiętnością za którymi tak bardzo tęskniłam....

Gwiazdeczki kochane!

Przerywam w takim momencie bo jak się domyślacie, następny rozdział z udziałem tej pary bedzieee znacznie ciekawszy XD ( zboczuszki wy moje ^^)

Jak wam się podoba póki co obrót wszystkich spraw?

Kolejny rozdział myśle, że pojawi się w miarę szybko, ale i tak proszę o cierpliwość ^^

P.S. Opowiadanie powoli zbliża się do końca xD ale jeszcze przewiduje parę zawrotnych akcji więc nie szykujcie się na nudne „przewidywalnie i szczęśliwie" xD

Kocham!

Wasza/Twoja

Juri  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro