Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19 -Vivienne - Nieoczekiwane


Gdy opowiedziałam dziewczynom cała sytuacje zapadła cisza nagła cisza. Miałam oczy opuchnięte od łez.

-Obiecuje ci, że zapłaci za to co zrobił. Jak go dorwę, więcej nie poruszy ta ręką. Będzie długo cierpiał. -Powiedziała mrocznym głosem moja blondwłosa przyjaciółka. W jej oczach dostrzegłam błysk który, przyprawił mnie o dreszcze. Nie znałam dobrze jej ciemnej strony.

-Skurwiel... -Powiedziała Deki zaciskając pięści po czym skierowała na mnie swoje zagniewane oczy

-Vivi wiesz, że możesz mu założyć sprawę... naruszył twoją nie nietykalność cielesną, nie można mu pozwolić na to aby uszło mu to na sucho.

Te słowa podziałały niczym sól nasypana na moje rany. Dotknęłam policzka który wciąż mnie bolał. Wiedziałam, że Deki miała dużo racji. Jednak nie chciałam mieć z tym człowiekiem już styczności. Gdybym to wszystko zgłosiła musiałabym go widzieć na późniejszych sprawach sprawiałby mi jeszcze większy ból, a jego widok dźwięk jego głosu wzbudzałby nieznośną tęsknotę.

- Dobrze wiesz, że to nic nie da – skwitowała Sora – tu może pomóc tylko łopata i dobre alibi... a potem dobry prawnik

- I przekupiony sędzia – Deki popatrzyła ironicznie w stronę Sory. Były bardzo do siebie podobne, ale w wielu momentach miały też odmienne zdanie i potrafiły go bronić nie obrażając się na siebie.

- Nie chce go znać, chce żeby zniknął z mojego życia. -Odpowiedziałam starając się brzmieć pewnie i silnie. Nie znałam go długo jednak nasz związek był intensywny i romantyczny nigdy nie myślałam, że tak bardzo się pomyliłam. Na samo wspomnienie smaku jego ust, dotyku i tych jego pięknych miętowych oczu, które tak kochałam poczułam jak do moich oczu znowu napływają łzy. Białowłosa objęła mnie opiekuńczo i przytuliła do siebie.

-Płacz skarbie...Ulży ci...

Gdy tylko to powiedziała nie potrafiłam zapanować nad łzami. Szlochałam głośno, a Sora usiadła obok mnie gładząc uspokajająco moje włosy.

W pewnym momencie czułam jak płakanie zmęczyło mnie, kątem oka zobaczyłam jak Sora wychodzi do kuchni z dziwną miną, a po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Nareszcie przyszła pizza którą zamówiłam- Powiedziała głośno Dekashi, chcąc wstać.

-Nie wstawaj. Ja otworzę.- Powiedziała rozentuzjazmowanym głosem wychodząca z kuchni Sora.

-Nawet nie zauważyłam, kiedy zamówiłaś jedzenie-Wyznałam. - Mogłam wam coś przyszykować do jedzenia.

- Nie miałaś do tego głowy skarbie.-Powiedziała do mnie delikatnym głosem Deki .-A poza tym nie wiem czy pojemność twojej lodówki jest dostosowana do moich potrzeb.- Dodała zaczepnie.

Zaśmiałam się cicho. Deki i Sora zawsze potrafiły wywołać na mojej twarzy uśmiech.

-Tak już lepiej. Szkoda aby smutek zdobił twoją piękną twarzyczkę.- Dodała, ale uśmiech i z jej twarzy szybko zniknął gdy usłyszałyśmy jak męski głos mnie woła

- O nie... - wyszeptałam przerażona, że Gaara tu jest

- Spokojnie. Pójdę zobaczyć co jest grany, a ty masz się nie ruszać – poleciła rzeczowo białowłosa

Sekundy straszni mi się dłużyły, a myśli krążyły nieubłagalnie. Gdy wreszcie moje przyjaciółki wróciły, a ja zobaczyłam ich wyraz twarzy poczułam jak serce na nowo mi krwawi.

- Nie będziemy już o nim rozmawiać. Na dzisiaj koniec atrakcji – powiedziała Sora nim zdążyłam o cokolwiek zapytać

- Gdzie idziesz? – zapytałam Deki, która teraz już wpadała w furię chodząc [po pomieszczeniach

- Szukam telefonu. Jeśli ta cholerna pizza zaraz tu nie dotrze nie ręczę za siebie – odparła znikając w kuchni

- Co jak co, ale jeśli dostawca stanie u naszych drzwi to lepiej by nie otwierała ich Deki... - skwitowałam lekko się uśmiechając, że pomimo iż jesteśmy skrajne różne kochamy się jak prawdziwe siostry i jesteśmy razem

Tej nocy mogłam chociaż na chwilę zapomnieć o troskach patrząc gdy moje przyjaciółki żartowały i wygłupiały się do późna w nocy, starając się by moje myśli nie powracały do jego miętowych oczu. Cóż... i tak o nich myślałam, ale ból chociaż na sekundę stawał się znośniejszy...

Rankiem pożegnałam się dziewczynami i mój zły nastrój wrócił . Postanowiłam się skupić na pracy, a tym bardziej na zbliżającej się rozprawie Sory , która miała nastąpić za kilka dni. Uchiha mnie zapewniała, że jest z góry wygrana dzięki znajomością Kakuzu. Jednak ja postanowiłam się zabezpieczyć... Od zawsze należałam do sumiennych i skrupulatnych ludzi, dlatego czym prędzej popędziłam do biura.

Westchnęłam i skierowałam oczy na stos dokumentów. Wiedziałam, że praca pomoże mi się oderwać od bólu ,które czuło moje złamane serce. Spotkałam na swojej drodze nie odpowiedniego mężczyznę i musiałam jakoś nauczyć się z tymżyć.

-Łatwiej pomyśleć niż robić- Mruknęłam smutna mając przed oczami jego twarz.

-Nie! Nie! Myśl o nim!-Zganiłam samą siebie kręcąc energicznie głową chcąc wyrzucić z głowy myśli o Gaarze. Sięgnęłam ręką po dokumenty skupiając się tylko i wyłącznie na pracy.

............................

Był już późny wieczór gdy skończyłam pracę. Zasiedziałam się analizując wszystkie dowody i dokumenty. Im bardziej starałam się znaleźć sprzyjającą dla Sory linie obrony tym bardziej sprawa wyglądała dla niej coraz gorzej.

Jeżeli słowa Kakuzu nie okażą się prawdą i nie zostanie uniewinniona to czekało dobrych kilka lat w więzieniu. Dodatkowo Sora była w ciąży ,nie potrafiłam sobie wyobrazić aby jej dziecko pierwsze co poznał po przyjęciu na świat to więzienne mury.

Nie pozostało mi nic innego jak odpocząć i poszukać innych rozwiązań. Wychodząc z biura nie czułam radości z końca pracy. W domu czekały na mnie cztery puste ściany...

Jadąc do domu zastanawiałam się w ciąż od nowa dlaczego to wszystko się tak potoczyło? Dlaczego mężczyzna którego kochałam okazał się kryminalistą oraz damskim bokserem? To pierwsze jeszcze mogłam jakoś zrozumieć ,chociaż tego nie akceptowałam.

Wysiadając z auta dostrzegłam pod swoim domem czyjąś sylwetkę. Gdy podeszłam bliżej zobaczyłam jak wychodzi z cienia a jego postać oświetliło światło latarni. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe gdy zobaczyłam, że to nikt inny tylko Gaara.

Z wsadzonymi rękoma w kieszeni odezwał się smutnym głosem.

-Viv... czekałem na ciebie.

Do moich oczu znów napłynęły łzy z trudem zapanowałam nad nimi. Z dumnie uniesioną głową planowałam go minąć bez słowa. Przyszedł mimo tego co zrobił. Po co? Przeprosić nawet jeżeli to już za późno na to. Gdy go mijałam złapał mnie niespodziewanie za łokieć.

-Vivi proszę musimy porozmawiać.-Powiedział tym łagodnym kochającym głosem którym mnie mamił do tej pory.

-Nie mamy o czym. Dotknij mnie jeszcze raz, a gwarantuje ci, że .... –Nie dokończyłam, bo mnie mocno przyciągnął i pocałował. Gdy poczułam jego słodki oddech i cudowne wargi, aż zadrżałam. Przyjemność łączyła się ogromnym bólem, a zdrowy rozsądek rozszarpywał świeże rany. Całą siłą woli odepchnęłam go

-Chyba sobie kpisz! - Krzyknęłam wściekła na niego, ale złapał mnie mocno za ramiona i patrząc głęboko w oczy powiedział:

-Przepraszam...-Wyznał a w jego głosie można było wyczuć smutek który sięgał jego spojrzenia.

-. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Moje życie wystarczająco jest popaprane, a ty jesteś jedyną dobrą rzeczą, która mi się przytrafiła! Dla ciebie jestem gotów zrezygnować z tego wszystkiego! Z mafii, rodziny... tylko mi przebacz! Kocham cię...

Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Sposób w jaki to mówił ewidentnie był szczery, ale skąd mogłam wiedzieć czy to nie kolejna jego sztuczka. Przez miłość do niego miałam zaburzony osąd sytuacji. Drżącym głosem rzekłam:

- Ja ciebie też kocham... ale nie potrafię ci wybaczyć... i nie chcę.

Był zaskoczony moim zimnym tonem

- Oszukałeś mnie, okłamałeś i uderzyłeś... Gdzie tu jest miłość? - Poczułam jak po moich policzkach ciekną łzy.

-Viv... ja naprawdę cię Kocham ... -Powiedział miękko moje imię. A ja na dźwięk tych słów poczułam jak moje serce ściska się z bólu. Ciągle płacząc kontynuowałam

-To koniec Gaara wszystko między nami skończone.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Chciałam jak najszybciej udać się do domu i gdzie będę mogła pogrążyć się w rozpaczy.

-Vivi ja się nie poddam!-Powiedział pewnym głosem- Udowodnię Ci ,że nie jestem złym facetem. Naprawię swój błąd i zrobię wszystko abyś do mnie wróciła!

Obróciłam głowę zaskoczona jego wyznaniem. Wsiadł do auta i odjechał jeszcze przez chwilę wpatrywałam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą był zastanawiając się jak bardzo się moje życie jeszcze skomplikuje.

..........................................................

Minął tydzień, a ja dalej byłam przybita. Mimo że Deki nocowała u mnie przez ten czas a od dziś miała zamienić się z Sorą czułam ogromną pustkę. Dziewczyny chciały dodać mi wsparcia i otuchy dzieląc się „opieką" nade mną, ale ja musiałam sama uporać się z tymi wszystkimi uczuciami. Nie było to łatwe A wszystko prze Gaarę, który jak obiecał się nie poddawał.

Codziennie zawsze na mnie czekał pod domem i zapewniał o swojej miłości do mnie. Ja jednak za bardzo czułam się zraniona. To był koniec jednak najgorsze było w tym że Gaara nie potrafił tego zrozumieć. Nie mówiłam o tym dziewczynom, miały wybuchowy charakter i mogło im coś strzelić do głowy, a skoro zielonooki należał do mafii to mogły ściągnąć na siebie niebezpieczeństwa... zwłaszcza Sora.

Jedyne co mi pozostawało płakanie w poduszkę za utraconą miłością. Czułam się wykończona psychicznie i fizycznie czułam się winna, że przysparzałam dziewczynom trosk. Widziałam jak bardzo się o mnie martwiły czuwały przy mnie na zmianę. Gdyby nie one nie wiedziałabym co by ze mną by było.

Westchnęłam wychodząc z auta wiedząc, że za moment będę miała powtórkę z „rozrywki" w postaci czerwonowłosego, przepraszającego za swój błąd. Jakże byłam Zaskoczona gdy nikt nie stał pod domem...

-Może sobie odpuścił?- Pomyślałam a do moich kącików oczu napłynęły łzy. Tak naprawdę chciałam do niego wrócić...ale chciałam też wiedzieć jak bardzo mu na tym zależy...

Weszłam do mieszkania, ściągając buty powolnym krokiem udałam się do kuchni i włączyłam czajnik. Sięgnęłam do nie wielkiej szafki gdzie znajdowało się pudełko z melisą. Ostatnio piłam ją całymi litrami a i tak nie wiele pomagała. Takumi stwierdził, że zamiast tego badziestwa powinnam pić „czystą", ale dziewczyny ciagle karciły go za takie teksty...

Westchnęłam wrzucając dwie łyżeczki ziółek do kubka na którym była podobizna mojej ulubionej postaci z bajki Disneya „Syrenka Ariel". Już po chwili woda w czajniku się zagotowała . Gdy zalewałam melisę usłyszałam dźwięk przekręcania się zamka w drzwiach . Wiedziałam, że to Sora przyszła mi towarzyszyć dzisiejszego wieczoru. Chociaż z tego co ,mówiła, miała pojawić się znacznie później... Gdy usłyszałam, jak drzwi się otwierają zawołałam:

-Jestem w kuchni. Zrobić ci zieloną?-Zapytałam. Nie czekając na odpowiedź sięgnęłam po kubek i zieloną herbatę.

-Obejdzie się.-Usłyszałam za sobą niski nie przyjemny głos.

Zszokowana obróciłam głowę i zobaczyłam przed sobą bruneta o rozwichrzonych włosach. Twarz zdobiły wymalowane wzory. Mimo że widziałam go tylko raz, doskonale wiedziałam kim jest.

-Kankuro ?Jak się tu dostałeś?-Zapytałam przestraszona, co zdradzał mój głos...

Prychnął... podniósł rękę do góry a w jego dłoni pokazał się klucz.

-Zabrałem go mojemu braciszkowi. Wiesz, że nierozważnie dawać klucze osobom których się dobrze nie zna? Mogą one trafić w nie powoływane ręce.- Jego słowa chociaż brzmiały na pozór niewinnie to wyczułam w ich groźbę. Cofnęłam się odruchowo.

-Czego chcesz?- Zapytałam chłodno zbierając w sobie resztki odwagi i błagając by jednak Sora zdążyła przyjść na czas...

Z jego twarzy znikł arogancki uśmiech, zrobił poważną minę a jego oczy rozbłysły złowrogo. Aż Przeszedł mnie zimny dreszcz. Przeczuwałam, że ta rozmowa nie będzie należeć do najprzyjemniejszych.

-Widzisz Vivienne, opowiem ci pewną historie... – zaczął - Moja rodzina od pokoleń jest szanowana i ma niezwykłą pozycję... Mój ojciec na łożu śmierci postanowił, że to mój młodszy braciszek ma stanąć na czele rodu i mafii, a ja mam mu w tym pomóc... być prawą ręką i sprawić by stał się silniejszy... Z racji, że nie do końca ma doświadczenie w naszej branży na początek dałem mu dość łatwą i przyjemną misję... Miał za zadanie uwieść pewną Panią adwokat i wyciągnąć od niej niezbędne informacje na temat Sory Uchihy.

Zamarłam słysząc imię i nazwisko mojej przyjaciółki. Zrobił kolejny krok w moją stronę i kontynuował.

- Po wyciągnięciu informacji miał cię sprzątnąć jednak tego nie zrobił.-Warknął .- Bo jak stwierdził... zakochał się -Prychał gniewnie

- Jakby tego było mało kilku dni temu oznajmił nam, że rezygnuje z bycia przywódcą mafii... Jak myślisz czyja to wina?-Krzyknął w moją stronę uderzając pięścią w blat kuchenny.

Podskoczyłam wystraszona nie spodziewałam się że Gaara dla mnie zdecyduje się na taki krok, mimowolnie poczułam ciepło w sercu. Oznaczało to, że mnie naprawdę kochał i chciał się zmienić, porzucić przeszłość i zacząć wszystko od nowa.

-Ma prawo do wyboru.... ma prawo zacząć wszystko od nowa!- Powiedziałam pewniejszym głosem.

- Naprawdę jesteś tak głupia czy tylko udajesz? Z mafii nie da się tak po prostu odejść! Stałaś się jego chwilową zabawką, zauroczeniem! Namieszałaś mu w głowie swoją niewinną twarzyczką! – wrzasnął po czym wziął głęboki wdech i kontynuował

- To był mój błąd... nie przewidziałem, że staniesz się jego słabością. Ojciec zawsze mnie uczył bym był wsparciem dla rodziny i zawsze naprawiał swoje błędy. Dlatego tu jestem – spojrzał na mnie wrogo

- Gdy znikniesz z jego życia Gaara wróci tam gdzie jego miejsce i wszystko będzie jak dawniej- Powiedział tak chłodnym głosem że miała wrażenie, że temperatura w pomszczeniu spadła. Wiedziałam, że Kankuro jest nie obliczalny i rozmowa kierowała się w bardzo niebezpiecznym kierunku.

-Nie musisz się obawiać. Rozstałam się z Gaarą i na pewno do niego nie wrócę nie po tym co mi zrobił. Możesz być spokojny!-Powiedziałam szybko rozglądając się za ewentualną drogą ucieczki. Byłam w nieciekawym położeniu znajdowałam się w niewielkiej kuchni z mężczyzna który był członkiem mafii i który swoim ciałem blokował wyjście z pomieszczenia.

- To nic nie da... za dużo wiesz... i za dużo widziałaś –Powiedział, a ja zobaczyłam jak z tyłu spodni wyciąga broń i nakłada tłumik na lufę. Z szokowana poczułam jak moje serce zaczęło bić jak oszalałe ze strachu.

-Przykro mi Vivienne... jesteś przeszkodą i zagrożeniem dla naszego interesu i rodziny.-Powiedział odbezpieczając pistolet i skierował celując w moją stronę.

-Kankuro nie rób te...- Krzyknęłam widząc jak naciska spust.

Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej i usłyszałam cichy strzał. Złapałam się bolące miejsce w okolicach brzucha. Krzyknęłam osuwając się na ziemie z trudem łapiąc oddech. Czułam jak moich ran sączy się obwicie krew.

Zobaczyłam nad sobą Kankuro, który patrzył na mnie tymi obojętnym wyrazem twarzy.

-Nie muszę cię dobijać w ciągu kilku minut umrzesz.-Powiedział, obracając się i wychodząc, zostawiając mnie samą.

Zaczęło mi się robić zimno i coraz ciężej mi się oddychało. Chciałam zacząć wołać kogoś o pomoc jednak głos grzązł mi w gardle i czułam jak moje ciało opuszczają siły. Wiedziałam, że umierałam. Po moim policzku popłynęła łza. Moje życie dobiegało właśnie końca i nie będzie mi dane spełnić marzeń o których zawsze marzyłam. Oczyma wyobraźni widziałam oddalające się obrazy siebie w sukni ślubnej u boku Gaary, następnie widziałam jak trzyma na rękach nasze dziecko, które mogło mieć tak same czerwone włoski ja on.

Widziałam Obraz gdy Gratulujemy naszemu synkowi albo córce zdania studiów oraz gdy siedzimy razem w bujanych fotelach doczekując spokojnej starości, a wokół nas biegające urocze wnuczęta.

Wiedziałam ,że te marzenia nigdy się nie spełnią ,tak samo jak wiedziałam że wybaczyłam Gaarze wszystkiego co mi zrobił .Tak bardzo chciałam go teraz zobaczyć powiedzieć mu to wszystko wyznać że go tak bardzo kocham... znów poczuć jego dotyk... kochać się z nim... jednak na to również było za późno.

Pomyślałam przez chwilę o dziewczynach... wiedziałam, że będą bardzo cierpieć po mojej stracie. Nigdy nie zobaczę z kim związała się ostatecznie Dekashi ani nie ujrzę maleństwa Sory... Kolejne moje łzy mieszały się z krwią. Żałowałam, że nie mogłam się z nimi pożegnać...

-Wybaczcie mnie dziewczyny -Wyszeptałam czując jak ból pomału opuszcza moje ciało, łatwiej mi się oddycha, a powieki stały się coraz bardziej ciężkie .

- Gaara...-Wyszeptałam widząc oczyma wyobraźni jego uśmiechniętą twarz, którą tak bardzo kochałam

-Kocham Cię- Były to ostatnie słowa jakie wyrzekłam, a zamykając oczy nie czułam już bólu czy zmartwień. Niczego już nie czułam oddając się całkowicie otaczającej mnie ciemności...

No więc Gwiazdeczki wszystko się wyjaśniło... Wybaczcie, jeśli płakaliście na końcu... Rozdział pisany przez Sorę ( przeszedł moje poprawki i wycięcie 50 % opisów... nieba, biurka, torebek itd. xD zabije mnie za to, ale liczę, że jakoś mnie obronicie hahahha) Tak czy inaczej wykonała kawał dobrej roboty. Brawo kochanie :* Następny rozdział już wkrótce. Kolejna dawka zaskoczeń już w drodze:*

Kocham

Wasza/Twoja

Juri

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro