Rozdział 18 -Dekashi - Prawda przeszłości i rozpacz teraźniejszości
Minął już tydzień, a Vivi dalej była w rozpaczy. Nie dziwiłam się temu... za bardzo kochała tego dupka
Siedziałam w kawiarni rozkoszując się poranną kawą. Byłam wykończona bo ostatnio ciągle nocowałam u Viv, która większość nocy przepłakiwała w poduszkę. Ustaliłyśmy z Sorą, że od następnego tygodnia ona będzie jej nocnym stróżem. Była godzina 7 rano, a Sai miał po mnie przyjechać na 12:00. Mimo że mogłam w tym czasie odespać, chciałam trochę pobyć sama w ciszy i spokoju ze swoimi myślami. Nie było mi to jednak dane...
Obok mnie jak spod ziemi wyrósł brunet o czarnych oczach i perfidnym uśmiechu...
- Zazwyczaj o tej porze kończę swoje randki, ale dla ciebie skarbie zrobię wyjątek... - powiedział siadając i śmiejąc się z mojego zdezorientowania
- Dlaczego mam poczucie, że mnie prześladujesz? – zapytałam, starając się uspokoić walące serce. Zawsze tak reagowało w jego obecności.
- Bo tak jest – odparł upijając łyk mojej kawy – zawsze lubiłem mieć na pieńku z władzą...
- W to nie wątpię... a tym razem czego chcesz dokładnie?
- Sora prosiła bym byś przyszła do niej przed pracą i dała klucze Viv. Potem będzie cały dzień z Akatsuki więc możecie się nie spotkać
- Czemu nie zadzwoniła? – zadałam kolejne pytanie
- Bo powiedziałem, że idę cię odwiedzić – odparł patrząc na mnie pożądliwie
- Prócz dupczenia pełnisz jeszcze rolę posłańca? Zaskakujące – stwierdziłam
- Lubię twój cięty język... i to potrafisz z nim robić... - dodał perfidnie, a ja znów zrobiłam się czerwona...
Wstydziłam się, że ulegam regularnie jego urokowi, ale nie mogłam nic na to poradzić... od momentu gdy mnie zostawił przypiętą kajdankami zrobiliśmy to jeszcze raz... a ja marzyłam o kolejnym, chociaż nie chciałam się do tego przyznać. Co chwilę do głowy powracały mi obrazy naszych uniesień i za nic w świecie nie chciały odejść...
- Skoro dziś wieczorem będziesz sama, chętnie ci potowarzyszę – wstał i spojrzał na mnie
- Obejdzie się... Wolę sypiać sama – powiedziałam patrząc mu w oczy
- Kłamiesz równie kiepsko jak się przede mną bronisz – zaśmiał się pod nosem – będę punktualnie – dodał i odszedł, a ja przeklinałam się za to, że jestem aż tak słaba...
.....................................
Gdy dotarłam do Sory drzwi otworzył mi Itachi. Jak zwykle patrzył na mnie przenikliwie, a ja mimowolnie się spięłam. Idąc do pokoju przyjaciółki, która jak poinformował jej brat, brała prysznic musiałam minąć obszerny gabinet, którego drzwi były otwarte. Zapewne przeszłabym obok niego obojętnie, gdyby nie jeden szczegół który przykuł moją uwagę... Zrobiłam parę kroków w tył i weszłam do pomieszczenia. Na biurku widniało oprawione w ramkę zdjęcie. Aż mrugnęłam kilkakrotnie biorąc je do ręki.
Na fotografii była moja siostra, a obok stał obejmujący ją Itachi... uśmiechali się. Nie wiedziałam zupełnie co o tym myśleć!
-Jesteś do niej bardzo podobna – usłyszałam za sobą męski głos. Momentalnie się odwróciłam
- Skąd znasz moją siostrę? – zapytałam zaszokowana
- Poznałem ją podczas jednej z rozpraw sądowych – odparł
- Zawsze umiała znaleźć kłopoty... byłeś jej obrońcą czy prokuratorem? – zapytałam beznamiętnie. Kochałam siostrę, ale na dwa lata przed jej śmiercią oddaliłyśmy się od siebie. Ciągle gdzieś znikała, często nie wracała na noc do domu...
- Ani jednym ani drugim... - powiedział podchodząc do zdjęcia. Pierwszy raz w życiu dostrzegłam w jego oczach rozczulenie...
- Była jednym z najlepszych detektywów i to w tak młodym wieku
Zamarłam. O czym on mówił?
- Przecież Yumi... - nie dokończyłam, bo mi przerwał
- Wiem, że znasz zupełnie inną wersję i myślisz, że twoja siostra przedawkowała. Prawda jest zupełnie inna... - zamyślił się przez chwilę, a ja starałam się uspokoić bicie serca
- Yumi przez 5 lat działała pod przykrywką. Potrafiła odkryć każdą prawdę. Była niesamowita do tego stopnia, że zaproponowano jej misje specjalną. Musiała przebywać w szemranym towarzystwie by zebrać dowody... niestety w ostatni dzień zadania została otruta... - spojrzał na mnie i podał mi chusteczki. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że płaczę...
- Dlaczego nic o tym nie wiedziałam... - załamałam się siadając na fotelu
- Nie masz dostępu do tajnych akt, a ona sama chciała trzymać cię od tego wszystkiego z daleka... Żałuję, że nie mogłem temu zapobiec
Zobaczyłam jak zaciska pięści... ewidentnie kochał Yumi
- Długo byliście razem? – zapytałam po chwili, gdy w myślach wszystko sobie poukładałam
- Wystarczająco, by połączyło nas prawdziwe uczucie – odparł
- Wiesz kto ją... zabił? – to słowo ledwo przeszło mi przez gardło
- To już nie ma teraz znaczenia
- Dla mnie ma! Sprawiedliwości musi stać się zadość! Musi odpowiedzieć za to co zrobił!
- Odpowiedział... dopilnowałem tego osobiście – powiedział ponuro wstając
- W którym jest więzieniu ? – dopytałam
- Nie powiedziałem, że trafił do więzienia – odparł, a gdy zostałam sama nie miałam już wątpliwości po tonie Itachiego, że kimkolwiek był ten zwyrodnialec, zapewne leży kilka metrów pod ziemią...
..................................................
- Jesteś dziś jakaś nieprzytomna.... Kolejna upojna noc? – zapytał Sai śmiejąc się zapewne na wspominania minionego tygodnia
- Miałeś już mi tego nie wypominać – odparłam starając się nie myśląc o Yumi. Właśnie wypisywałam kolejny mandat jakiemuś frajerowi, który zaparkował na miejscu dla niepełnosprawnych. Jednak mina Saia lekko mnie zaniepokoiła
- Co jest grane?
- Mamy nowe zadanie, ale nie wiem czy już jesteś gotowa – powiedział
- Oczywiście że jestem! – powiedziałam rozentuzjazmowana ciesząc się że wreszcie dostanę coś co nie jest związane z drogówką
- Wiedziałem, że to powiesz. Mamy pojechać na miejsce zbrodni.
Zadrżałam... z ekscytacji i smutku, że ktoś zginął. Jednak fakt, że wreszcie dostałam zadanie jak prawdziwy policjant ogromnie mnie cieszyła
- W takim razie ruszajmy – odparłam. W drodze Sai wyjaśnił, że gdy obejrzymy wszystko musimy wypytać sąsiadów czy nic nie słyszeli. Jednak gdy rozejrzałam się po okolicy poczułam delikatny niepokój
- Pod jaki adres jedziemy?
- Już jesteśmy – powiedział parkując, przed dobrze mi znanym domem... Wysiadłam automatycznie modląc się by to była okropna pomyłka, a to co widziałam okazało się kłamstwem
- To niemożliwe – wyszeptałam, a w oczach stanęły mi łzy...
- Dekashi co się stało? – Sai próbował mnie zatrzymać, ale ja wbiegłam do oznaczonego żółtą taśmą domu. Gdy zobaczyłam leżącą na ziemi blondynkę w zaschniętej kałuży krwi nie mogłam powstrzymać krzyku i szlochu wydobywającego się z mojego gardła. Po chwili jednak wszystko się zamazało, a ja straciłam przytomność...
No więc mówiłam, że może być drastycznie...
Kocham
Twoja/Wasza
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro