Rozdział 16 - Dekashi - Wstyd i inne uczucia
Z przerażeniem patrzyłam na zegarek, który nieubłaganie dalej naliczał czas...
Gdy wybił pełną godzinę, wiedziałam że już nic mnie nie uratuje... Sai wystarczająco wiele razy dzwonił do tego czasu by upewnić się czy wstałam. Brak odpowiedzi z mojej strony był zapewne dla niego znakiem, że zaspałam.
Gdy usłyszałam kroki na klatce schodowej wiedziałam już do kogo należą... już miałam zacząć krzyczeć, by zamknął oczy nim wejdzie, ale zamarłam słysząc że jest z nim ktoś jeszcze...
- Mówię ci stary... na pewno zaspała... wczoraj balowała razem z Sorą. Mam nadzieję, że będą na tyle trzeźwe, by chociaż nas poznać...
„Takumi" – pomyślałam zrozpaczona...
- Zabije Sore.... Miała mu powiedzieć, że nocuje u Itachiego... - szepnęłam sama do siebie... Takumi zapewne myślał, że znajdzie naszą przyjaciółkę u mnie skoro nie wróciła na noc...
- Zaraz je... - pierwszy wszedł mój brązowowłosy przyjaciel i od razu jego wzrok spoczął na mnie...
- Natychmiast zamknijcie oczy! – wrzasnęłam cała czerwona karcąc się, że nie miałam szybszego refleksu... ten pieprzony Uchiha zostawił przecież otwarte drzwi... równie dobrze mógł tu wejść menel z ulicy...
Salon z aneksem kuchennym to był zdecydowanie zły pomysł... po otwarciu drzwi od razu szło objąć wzrokiem całe pomieszczenie
- Chyba żartujesz... nie na co dzień mamy takie widoki – Takumi zaczął się histerycznie śmiać, a Sai lubieżnie uśmiechać...
- Takumi przysięgam, że cię zabije... - warknęłam po czym dodałam rozżalona i upokorzona
- Rozkuj mnie...
- Sora też jest w podobnym stanie? – zapytał lekko marszcząc brwi, gdy dotarło do niego, że ktoś mógł bawić się z blondynką w podobny sposób
- Nie ma jej tu, do cholery Takumi! – łzy złości stanęły mi w oczach, na co na szczęście zareagował i zdjął marynarkę, którą mnie przykrył.
- Sai masz zapasowy klucz? – zapytał przyjaciela, który do tej pory stał jak słup soli z zagadkowym spojrzeniem
- Chłopaki w pracy mi nie uwierzą – powiedział czarnowłosy, rozkuwając moje ręce
- Jeśli piśniesz słowo, gwarantuję że będziemy mieć podobną przeszłość kryminalną... - warknęłam
- Uspokój się Świeżaku... przecież żartuje – uspokoił mnie – a poza tym nie masz się czego wstydzić... masz niebiańskie ciało
Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona a oswobodzona czym prędzej uciekłam w marynarce Takumiego do drugiego pokoju.
Byłam cholernie zła... do tego stopnia, że łzy złości same spływały mi z oczu
- Deki – usłyszałam za drzwiami
- Idź sobie Takumi.... Sory tu nie ma... jest u Itachiego- warknęłam ubierając się
- Domyśliłem się... ale... - zaczął i zatrzymał się a ja nie wytrzymałam
Otworzyłam drzwi z rozmachem mając na sobie już spodnie i koszulę
- Czego jeszcze chcesz? Show skończone! Podobnie jak moja kariera
- Właśnie teraz dopiero ją zrobisz – usłyszałam głos Saia, który usiadł w salonie na kanapie i dalej się uśmiechał
Westchnęłam zrezygnowana. Nigdy już nie zdobędę poważnego traktowania z jego strony
Spojrzałam na Takumiego, który bacznie mi się przyglądał
- Skrzywdził cię? – zapytał poważnie
- Co? – nie zrozumiałam na początku pytania
- Ten który cię przykuł... chciałaś tego czy... - słowa grzęzły mu w gardle, a ja dopiero uświadomiłam sobie co pomyślał
- O matko... nie... spokojnie... Nie skrzywdził mnie...
Gdy to powiedziałam odetchnął z ulgą po czym spojrzał zadziornie
- No to jesteś dość ekstrawagancka jak na pierwszy raz
Poczerwieniałam ponownie
- To nie był mój pierwszy raz kretynie – zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, gdy ponownie zaczął się śmiać
Miałam tego dość. Musiałam odzyskać moją godność i pazur... Gdy się ubrałam sięgnęłam po telefon, który zawierał kilka informacji tekstowych
„ Daj znać gdy już się uwolnisz..." Chętnie przyjdę znów się zabawić
Bez znajomości numeru wiedziałam, kim jest nadawca. Wkurzona odpisałam momentalnie
„Uwolniło mnie 2 przystojnych mężczyzn... z nimi bawiłam się o wiele lepiej"
Nie minęło 30 sekund, a mój telefon zaczął dzwonić
Widać Uchiha nie był na tyle ogarnięty, by pomyśleć, że do mieszkania wejdzie mój przełożony.
Z satysfakcją wyszłam z sypialni do salonu, gdzie Takumi leżał z Saiem ze śmiechu
- A was dalej bawi moje nieszczęście? – zirytowałam się
- Nie nieszczęście, a nie rozgarnięcie – powiedział Sai
- Koleś musiał być naprawdę niezły, że aż odebrało ci racjonalne myślenie – dodał Takumi łapiąc się za brzuch
- Powiecie mi do cholery o czym wy mówicie!? – warknęłam zrozpaczona
- Kajdanki, którymi byłaś spięta są ćwiczeniowe... mają dodatkowe zabezpieczenie... gdybyś mocniej nimi szarpnęła same by się rozpięły
Pobladłam tym razem
- Niemożliwe... - wyszeptałam – Przecież to moje kajdanki...
- Twoje dalej leżą przy innych narzędziach policyjnych – dodał Sai – zauważyłem, że klucz nie pasuje więc od razu zorientowałem się w czym tkwi sedno
Szybko podbiegłam do blatu. Miał racje... moje kajdanki były nietknięte... a to znaczyło, że gdy Sasuke mnie obezwładnił podmienił je... widać był przygotowany i nieźle wszystko zaplanował. Tylko skąd wytrzasnął policyjne kajdanki do ćwiczeń treningowych? Nie szło ich nawet dostać na czarnym rynku, ze względu na to że był to nowy „produkt" w szeregach policyjnych...
Poczułam się jak istna blondynka... Nie zostawił mnie na pastwę losu... Docenił moją inteligencję i myślał, że się uwolnię... jak widać przecenił mnie...
- Nie przejmuj się Deki... to się zdarza... - powiedział Sai – Ino zaraz po, nie pamięta jak się nazywa – śmiał się dalej.
- Zamknijcie się wreszcie! – warknęłam zła na mój debilizm... Musiałam skończyć z tym wszystkim... Uchiha nie tylko mieszał mi w myślach, ale dosłownie odbierał rozum. Jakby tego było mało czułam, że moje serce też zaczyna grać z nim w jednej drużynie...
..........................................
Gdy chłopaki wreszcie opanowali swój śmiech i mogłam z Saiem wreszcie iść do pracy starałam się w pełni zaangażować w patrol... nie było to łatwe wśród docinków mojego partnera i ciągle powracających myśli...
Gdy minęło popołudnie, a moja zmiana wreszcie się skończyła odetchnęłam z ulgą
- Nie będę miał nic przeciwko, jeśli jutro przywitasz mnie tak samo jak dzisiaj – zaśmiał się Sai na odchodne
- Zbok – skwitowałam zażenowana i wyszłam. Nie miałam ochoty wracać do domu... Gdy radiowóz odjechał skierował kroki do jednej z kawiarni
Nim jednak tam dotarłam odezwał się mój telefon. Wywróciłam oczyma sądząc, że to ponownie Sasuke, który dobijał się cały dzień
Gdy jednak zobaczyłam na wyświetlaczu imię Viv, od razu odebrałam
- Za 20 minut u mnie w domu i wieź Sorę – usłyszałam zapłakany głos przyjaciółki
-Dobrze skarbie będziemy na pewno – odparłam od razu zdenerwowana, zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej ma to związek z jej kochasiem... Wczoraj w nocy nim poszłam spać wysłałam jej obszernego maila z informacjami o nim...
Czym prędzej złapałam taksówkę i pojechałam po Sorę. Drzwi otworzył Itachi... zawsze gdy mnie widział jego twarz przybierała dziwny wyraz, ale teraz nie miałam czasu się nad tym zastanawiać
- Gdzie jest Sora? – olałam wszelkie konwenanse
- Na górze – odpowiedział lekko zmieszany moją natarczywością, ale przepuścił mnie bym weszła do środka
Na kanapie siedział jego brat, który bacznie mnie obserwował, ale jego mina byłą równie nieodgadniona
- Sora, kłopoty! – wpadłam do jej pokoju jak burza
- Co się stało? – wstała z łóżka odkładając książkę
- Viv... - wyszeptałam tylko, a ona w jednej chwili była gotowa. Gdy mknęłyśmy taksówką przez miasto nie mogłam opanować emocji.
- Jak myślisz co jej...- Zaczeła Sora, ale jej przerwałam odpowiadając
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że Vivi jest cała i zdrowa ...inaczej nie ręczę za siebie.
Kochane Gwaizdki! XD
Rozdział szybko się pojawił nieprawdaż? XD
Więc nie ma co narzekać. Wasze rozdzialiki postaram się nadrobić dziś (miałam wczoraj, ale padłam ^^)
Liczę, że się podobało :*
Kocham!
Wasza/Twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro