Rozdział 15 - Vivienne - Gdy bajka staje się koszmarem
Gaara postanowił wziąć prysznic by się odświeżyć, a ja w tym czasie analizowałam rozmowę którą usłyszałam między braćmi. Słowa Kankuro mnie zaniepokoił. Co miał na myśli dokładniej mówiąc że mnie wyeliminuje?
Wzięłam kilka głębokich wdechów starając się uspokoić. Zerknęłam w stronę łazienki, gdzie szum wody utwierdził mnie w tym, że Gaara nadal bierze prysznic. Rozejrzałam się wokoło... nasze ubrania leżały wszędzie porozrzucane po całym pokoju, a moją twarz mimowolnie oblał rumieniec.
Przy nim potrafiłam zapomnieć o całym świecie, a jego namiętność potrafiła działać na mnie jak narkotyk.
Pokręciłam głową ganiąc siebie za to, że się rozproszyłam, podeszłam cicho w kierunku szarych spodni od garnituru mojego ukochanego. Drążącymi rękoma zaczęłam przedukiwać kieszenie by już po chwili trzymać w ręku jego komórkę. Wiedziałam że to co robię jest etycznie i nie moralne, jednak musiałam się dowiedzieć czegoś więcej o nim, pobyć się tego uczucia niepokoju, które mi towarzyszyło. Odblokowałam ekran telefonu .
-Daj spokój Vivi -Pomyślałam.-Sprawdzisz i utwierdzisz się w tym, że Gaara cię naprawdę kocha.
Zaczęłam przeglądać z skrzynkę pełną wiadomości im więcej ich czytałam tym moje oczy stawały się coraz większe.
„Czekamy na twój ruch, Gaara"
„ Jeśli ty tego nie załatwisz, wkroczę... nie pozwolę by szargano dobre imię naszego ojca tylko dlatego, że nie potrafisz dostosować się do naszego świata... masz tydzień..."
„ Masz już tylko 5 dni... pamiętasz jeszcze jak się celuje?"
Nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam. Trzymając wciąż telefon w ręku nawet nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł Gaara.
-Vivi co ty robisz?- Usłyszałam jego pytanie odwróciłam głowę w jego stronę.
Miał mokre włosy po których wciąż ściekała woda. Nagi tors podkreślały mięśnie a na biodrach miał przepasany ręcznik. Jego miętowe tęczówki przygląda mi się bacznie. Czując złość zadałam mu chłodnym głosem pytanie.
-Możesz mi wyjaśnić co to ma znaczyć?
-Nie rozumiem co ci chodzi.- Odpowiedział szybko... zdecydowanie zbyt szybko. Byłam adwokatem umiałam poznać kiedy ktoś kłamie.
-Nie udawaj! Przeczytałam wszystkie smsy! Dlaczego to wygląda jakbyś miał powiązania z mafią?
Gaara się zaśmiał jednak w jego śmiech był odrobinę nerwowy, a w oczach zaiskrzyły iskry gniewu
- Za dużo chyba prowadzisz spraw i za dużo sobie wyobrażasz. To normalne rozmowy dotyczące biznesu... - odparł podchodząc bliżej... starał się mówić uspokajająco, ale po chwili zapytał groźnie
- Po za tym jakim prawem czytasz moje wiadomości ?
-Bo nic mi o sobie nie mówisz! Nic nie wiem! Ani o twojej rodzinie ani o pracy.-Wykrzyczałam
– Nawet nie istnieją twoje dane w spisie ludności miasta! Wygląda to tak jakbyś nie istniał! – tego zdania jednak szybko pożałowałam... Deki szukając dla mnie jakiś informacji o Gaarze sama była w szoku, że nawet nie ma o nim wzmianki... przeszukała też spisy innych miast... Gaara niejako nie istniał... Od tego momentu moje życie z nim każdego dnia się rozpadało... Ciągle pogrążona byłam w myślach, a Deki mnie uspokajała szukając dalszych informacji. Ja natomiast wiedziałam, że jeśli go nie przycisnę niczego się nie dowiem...
Spojrzałam na jego twarz, która była teraz cała czerwona ze złości
- Sprawdzałaś się w policyjnej bazie? Z kim o tym rozmawiałaś!! - Niepodziewanie krzyknął w moją stronę
Zauważyłam jak niespodziewanie tęczówki Gaary zwężają się i nabierając chłodu podszedł do mnie bliżej.
-Z osobami, którym na mnie zależy! - Również odkrzyknęłam.
Nagle stało się coś czego nigdy bym się nie podziewała. Zauważyłam jak podnosi rękę w moją stronę i po chwili poczułam jak moja głowa odskakuje na bok a na lewym policku poczułam ból.
-Nigdy więcej nie waż się tego robić.- Jego słowa były zimny niczym lód.
Złapałam się za policzek poczułam jak moja warga zaczęła drżeć. Widząc moją minę nagle jego twarz złagodniała i posmutniała, a w oczach dostrzegłam panikę tego co zrobił
-Viv ja...-Zaczął. wyciągnął rękę w moją stronę chcąc mnie dotknąć, ale przestraszona zrobiłam kilka kroków do tytułu i nie chciałam go dalej słuchać.
Szybko wybiegłam z jego mieszkania a po policzkach pociekły mi łzy. Byłam taką idiotką myślałam że Gaara jest moim księciem z bajki, miłością której zawsze marzyłam i o której czytałam, jednak wszystko prysnęło niczym mydlana bańka. A rzeczywistość okazała się okrutna. Wyciągnęłam telefon i pierwsze co wystukałam numer do Deki .
-Za 20 minut u mnie w domu i wieś Sorę.-Powiedziałam drżącym od emocji głosem .
-Dobrze skarbie będziemy na pewno.-Usłyszałam jak jej głos się spina.
Wiedziała, że coś się stało i że o wszystkim dowie się na miejscu.
Biegnąc do mieszkania czułam jak moje zranione serce cierpi będąc przy tym zła na siebie, że dałam się oszukać Gaarze. Gdzie podziała się moja intuicja którą zawsze się kierowałam. Byłam adwokatem byłam dumna ze swojego zawodu a tymczasem dałam się oszukać jak jakaś naiwna nastolatka. Poczułam jak mojego gardła wydobywa się szloch i złapałam się za policzek. Wiedziałam jedno, że Garze nie wybaczę tego co mi zrobił. Już będąc jako stażystka na wielu sprawach byłam poświęconych przemocy w rodzinie. I wiedziałam jedno jak raz uderzył zrobi to więcej nawet jeżeli będzie obiecywał ,że nigdy tego więcej nie zrobi.
Tacy mężczyźni jak on są najgorsi. Może i jestem naiwna może i patrzę na co dzień na świat prze różowe okulary jednak pod takimi względami byłam realistką i widziałam, że dla mnie z chwilą w której mnie uderzył ten związek się skoczył.
Mimo iż moje głupie serce go kochało, szanowałam się jako kobieta. Są rzeczy których się nie wybacza a dla mnie była to przemoc. Podobnie jak Deki kierowałam się w życiu zasadami których się trzymałam i nawet mężczyzna taki jak Gaara tego nie zmieni.
Z daleka już pod moim domem dostrzegłam znajome mi dwie sylwetki. Dekashi wciąż miała na sobie mundur.
Stała wyprostowana, jednak widziałam jak nerwowo się rozgląda. Za to Sora, ubrana w niebieskie dresy które nosiła na co dzień po domu, chodziła zamaszyście tam i z powrotem . Widząc je poczułam narastająca fale. Wiedząc, że ich potrzebuje wybiegły tak jak stały.
Podbiegłam do nich a one pytająco na mnie patrzyły. Bez słowa wpadłam w ramiona Dekashi a z mojego gardła wydobył się szloch . Białowłosa przytuliła mnie do siebie opiekuńczo.
-Miałyście racje -Powiedziałam z trudem.
Usłyszałam kroki i poszukam ciepłą dłoń, znałam to ciepło należało do Sory. Uniosłam głowę a jej zmartwione wypełnione błękitem jasnego nieba patrzyły na mnie zmartwione ale i zarazem ciepło.
-Już dobrze jesteśmy przy tobie.- Powiedziała. -Wejdźmy do środka i wszystko nam opowiesz.
- A później pójdziemy zaszlachtować tego skurwysyna... - Dodała Deki zmieniając wyraz twarzy z opiekuńczego na mroczny
Przytaknęłam głową i sięgnęłam do torebki wyciągając klucze. Omijając dziewczyny wsadziłam je do zamka i weszłyśmy do środka. Mieszkanie co prawda miałam nie wielkie ale przytulne. Ściany w kolorze skoszonej trawy dodawały pomieszczeniu świeżości. Meble były w kolorze bieli którą wręcz uwielbiałam gdyż kojarzyły mi się z czystością i niewinnością. Zanim dążyłam ściągnąć buty poczułam znowu na sobie dłoń Sory tym razem na ramieniu dotąd łagodne ciepłe oczy nabrały chłodu przypinające niebo w zimowy poranek.
-No teraz mów co ten gnój ci zrobił.-Powiedziała blondynka a stojącą obok Dekashi przybrała zaciętą minę.
Wiedziałam ,że to co powiem wywoła u nich szok. Jednak komu miałam powierzyć swoje troski jak właśnie nie im? Były moimi najlepszymi przyjaciółkami, bratnimi duszami które los postawił mi je na mojej drodze i wiedziałam że mogłam im ufać nie zależnie od sytuacji Dekashi nieraz mi to udowodniła otaczając mnie swoją opieką i troską niczym siostrę chociaż jak trzeba było to potrafiła mnie opierniczyć. Ufałam nawet Sorze chociaż ją znałam najkrócej. Westchnęłam smutno i skierowałam swoje spojrzenie na Dekashi których kolor oczu przypominał płynące złoto.
-Masz przy sobie broń-Zapytałam.
-Przecież wiesz, że jeszcze nie mogę mieć – odparła lekko zdziwiona moim pytaniem
Westchnęłam z ulgą. No tak zapomniałam, że jeszcze nie dostała zgody na noszenie broni ostrej.
-Wybacz zapomniałam a nie chciałam, żebyś zrobiła coś głupiego. Pójdę lepiej zaparzyć wam i sobie melisy... - nawet w tej chwili zachowywałam się lekko irracjonalnie, ale nie potrafiłam nad tym zapanować...
-Vivienne- Upomniała mnie głosem niczym matka karcąca dziecko. Westchnęłam i poczułam jak znów do moich oczu napływają łzy. Zaczęłam opowiadać, a już pierwsze słowa wywołały u mnie drżenie warg
- A więc.....
Hejjjj Gwiazdeczki!!!
Troche długo tu nic nie było xD
Jak wam się podobał rozdział? Zauważyliście coś szczególnego? xD
Pytam bo mam dla was ważną informację!
Otóż do pisania opowiadania dołącza Sora! <3 A rozdział, który czytałyście wyszedł spod jej ręki... (Stąd te dopracowane cholerne opisy xD )
Moja kochana połóweczka zgodziła się mnie odciążyć i pomóc w pisaniu z powodu napiętego grafiku. Czyż nie jest cudowna??? A więc rozdziały będą dodawane różnie ( musimy się regularnie zsynchronizować) więc jak coś to uzbrójcie się w cierpliwość XD
Kocham was i opowiadajcie co u was!?
P.S. No i oczywiście muszę podziękować Kamilaa za tłumaczenie piosenkę rosyjskich... jesteś nieoceniona i dzięki tobie mogę śpiewać nie fałszując hahah :* kocham<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro