Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11- Dekashi - Obawy przed namiętnością


Od razu uprzedzam! Rozdział zawiera sceny +18 xD Miłego czytania kochani

Piosenkę proponuję na koniec xD

Pukając do mieszkania Saia, rozejrzałam się po okolicy. Mieszkał w dość ładnej części miasta, a jego blok należał zdecydowanie do zadbanych.

- Otwarte! – usłyszałam z wnętrza. Automatycznie nacisnęłam klamkę. Dziś to ja miałam być kierowcą naszego radiowozu więc co za tym idzie przyjechałam po mojego partnera i nauczyciela w jednym. Mieszkanie było schludne i uporządkowane, a wszędzie na ścianach wisiały obrazy. Gdy dotarłam do gabinetu, który był otwarty, zobaczyłam jak Sai odkłada pędzel i przybory do malowania

- Myślałem, że zdążę dokończyć, przed twoim przyjściem, ale o dziwo jesteś punktualna – powiedział z „uśmiechem"

- Miło, że po takim czasie współpracy dalej we mnie wątpisz... - odparłam zblazowana podchodząc do jego dzieła

- Nie wiedziałam, że malujesz... - powiedziałam, jednak gdy spojrzałam na obraz, zbaraniałam...

- Namalowałeś tę dziewczynę z baru!

- Inspiracje są wszędzie – zaśmiał się pod nosem – a ona na długo zostanie moją muzą

- Nie przeszkadza ci, że przed tobą miał ją każdy facet w barze? – zadrwiłam

- Nie każdy i nie... gdybym miał patrzeć tak jak ty na każdą kobietę z którą byłem, musiałbym znaleźć sobie jakąś dziewicę... a to wymarły gatunek – powiedział, krzątając się po gabinecie, a ja lekko się zarumieniłam...

„Czyli jestem dinozaurem... bądź skamienieliną" – pomyślałam ironicznie

- Co się stało? – zapytał

- Nie rozumiem...

- Jesteś sztywniejsza niż zazwyczaj więc mniemam, że coś cię gnębi – powiedział, a ja westchnęłam i powiedziałam zgodnie z prawdą...

- Jutro mamy testy sprawnościowe... od tego zależy czy będą mnie brać pod uwagę w innych sektorach służby czy tylko w drogówce...

- To nic wielkiego. Poradzisz sobie świeżaku

- Oby... - westchnęłam

- Jesteś strasznie zestresowana... powinnaś się rozluźnić

- Masz rację... przyda mi się gorąca kąpiel... - odparłam, ale widząc jego kpiący wyraz twarzy, zapytałam - czemu się śmiejesz?

- Bo kąpiel tu nie wystarczy... potrzebujesz czegoś mocniejszego – powiedział dwuznacznie, ale ja doskonale wiedziałam co ma na myśli ten zboczeniec...

- Jesteś chory...

- Jestem mężczyzną, a na to już nie mam wpływu – powiedział zakładając policyjną czapkę

- Gotowa na patrol? – zapytał, a gdy kiwnęłam twierdząco głową, poszliśmy w kierunku drzwi.

......................................................

To był ciężki dzień, a jutrzejszy wcale nie zapowiadał się lepiej. Było już ciemno, gdy szłam ulicami miasta do domu. Radiowóz został na komisariacie, bo dostaliśmy dwa dni wolnego ze względu na testy dla „Świeżaków" jak określał Sai...

Żałowałam, że nie zostałam w mundurze, tylko przebrałam się w ołówkową spódnicę i szpilki. Co mnie podkusiło? Nogi niezmiernie mnie bolały, a kręgosłup odmawiał posłuszeństwa...

Przechodząc obok migającej latarni usłyszałam kobiecy pisk i krzyk wołania o pomoc. Niewiele myśląc wbiegłam w ciemną uliczkę, gubiąc po drodze szpilki, które tylko by mnie spowolniły.

Przed sobą ujrzałam niebieskowłosego mężczyznę który ewidentnie chciał skrzywdzić czerwonowłosą dziewczynę w okularach. Stała pod ścianą opuszczonego budynku i zrozpaczona ściskała swoją torebkę. Cicho zakradłam się od tyłu do napastnika i jednym ruchem podcięłam mu nogi i przewróciłam go na ziemię siadając na nim.

- Co jest kur...- był zaskoczony, ale nie dokończył zdania, bo przywaliłam mu z łokcia w bok. Jako, że byłam drobna w starciu z przeciwnikiem mogłam tylko wygrywać atakując z zaskoczenia. Moje 49 kilo przy nie całych 166 centymetrach wzrostu nie było ciałem ringowego wojownika

Nim zdążyłam powiedzieć dziewczynie by zadzwoniła na policję, ta już uciekła przerażona. Liczyłam że chociaż jest na tyle inteligentna i zadzwoni pod numer alarmowy, co poskutkuje wysłaniem wsparcia w te rejony, które raczej było mi potrzebne. Nie miałam przy sobie zupełnie nic czym mogłabym się bronić, albo związać zbira.

- Nie wiedziałem, że lubisz jak to kobieta jest na górze Suigetsu – z mroku wyłoniła się postać rosłego mężczyzny o brązoworudawych włosach

- Zamiast żartować, pomóż mi – powiedział zirytowany mężczyzna pode mną. Nie miałam szans z nimi jednocześnie. Szybko się podniosłam i miałam już iść za wzorem dziewczyny, którą „uratowałam", ale poczułam jak towarzysz napastnika łapie mnie w pasie i przytwierdza do muru.

„Pięknie... zamiast być super bohaterką ja po prostu zrobiłam im podmianę lasek. Zamiast czerwonowłosej, zgwałcą i zabiją białowłosą..." – myślałam ironicznie patrząc im w oczy

- Przywal suce – powiedział ten, którego obezwładniłam

- Prosisz o to kolegę bo Ty nie potrafisz? – zadrwiłam. Nawet jeśli miałam tu skonać to nawet słownie będę walczyć do końca

- Trafiła nam się pyskata... - zaśmiał się mężczyzna trzymający mnie za ręce

- Ciekawe czy teraz będziesz dalej taka śmiała – powiedział drugi wyciągając małe, metalowe narzędzie

- To nóż z kuchennej szuflady twojej babci? – nie mogłam sobie darować. Ja po prostu sama wydałam na siebie wyrok

- A może zamiast szlachtować kociaka, pobawisz się ze mną? – usłyszałam po chwili trzeci głos, który już niejednokrotnie słyszałam...

- Dzień pełen atrakcji. Prócz samej księżniczki mamy i bohatera – zadrwił ten co mnie trzymał. Patrząc na to wszystko faktycznie wyglądało to jak rodem z filmu, tylko nie wiedziałam jakie zakończenie przewidział „reżyser"

Spojrzałam wystraszona na Sasuke, któremu drwiący uśmiech dalej nie schodził z twarzy. Po sekundzie koleś z nożem w ręku rzucił się na bruneta który o dziwo był niezwykle zwinny, unikając ciosów i zadawał celnie własne. Gdy nożownik leżał już na asfalcie z odsieczą ruszył jego kompan, który po otrzymaniu kilku uderzeń, zgiął się w pół i wysyczał:

- Suigetsu zwiewamy... - po czym chwiejnie pobiegł w głąb uliczki, a za nim jego przyjaciel.

Stałam jeszcze oszołomiona tym co właśnie miało tu miejsce, że nawet nie zauważyłam jak Sasuke zbliżył się do mnie i delikatnie pogładził mój policzek

- Miałaś szczęście, że często tędy spaceruje... Jesteś cała? – zapytał, patrząc mi w oczy w bardzo specyficzny sposób

- Chyba tak... - powiedziałam odwracając wzrok, który po chwili wylądował na jego ramieniu

- O matko! Jesteś ranny! – powiedziałam momentalnie czując poczucie winy... Spojrzał jakby od niechcenia na ranę i powiedział

- Tylko mnie zarysował... nic wielkiego

- Trzeba to opatrzeć – nie mogłam zrozumieć jego ignorancji podczas gdy jego koszulka prawie cała przesiąkała krwią – musisz pojechać do szpitala

- Dekashi nie panikuj... właśnie przez to cię zaskoczyli – powiedział jakby karcąco, ale i łagodnie

- Więc chociaż pozwól, że w podzięce zajmę się tą raną... - powiedziałam po chwili spuszczając wzrok i delikatnie się rumieniąc. W jego towarzystwie nie wiedziałam jak się zachować... Był dupkiem i szmaciarzem, ale mnie uratował...

- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz mi dziękować – powiedział uparcie zaglądając mi do oczu

- A ja, że będę zawdzięczać ci życie... - odparłam na co lekko się uśmiechnął

- Tak naprawdę walczyłem tylko o to co moje – dodał w swoim stylu

- Potrafisz zniszczyć każdy moment i chwile, prawda? – zirytowałam się – potrzebuję bandaży. Na skrzyżowaniu jest apteka, zaraz wrócę

- Nigdzie cię samej już nie puszczę – zaprotestował momentalnie – mieszkam w tym budynku i nawet posiadam apteczkę – powiedział zadziornie wskazując na blok za moimi plecami.

Wewnętrznie poczułam delikatny niepokój. Nie chciałam iść do niego o tej porze, ale widząc jego jątrzące się ramię nie chciałam odmawiać... Czułam się zobowiązana względem niego. Wiedziałam, że idę prosto w paszczę lwa, ale mimo tego zachowałam się jak ćma lecąca do ognia.

- Ale zanim pójdziemy, najpierw przyniosę twoje szpilki... to po nich zorientowałem się, że coś jest nie tak – powiedział, a ja delikatnie się uśmiechnęłam dostrzegając malutki komizm tej sytuacji...

.............................................

- Myślałam, że mieszkasz z Itachim - powiedziałam rozglądając się po pokojach, idąc za nim. Wszędzie było sterynie czysto i gustownie aczkolwiek bardzo minimalnie i nowocześnie.

- Z bratem tylko pomieszkuję, ale tu mam swoją metę – odparł otwierając ostatnie drzwi, a ja stanęłam przed nimi. Odwrócił się kpiąco do mnie i zapytał

- Boisz się sypialni?

- Raczej mam wstręt do twojej... Bóg jeden wie ile szmat się tu przewinęło – odparłam dalej nie przekraczając progu pomieszczenia. Zaśmiał się pod nosem i powiedział:

- Jesteś pierwszą kobietą, która widzi to mieszkanie, a zwłaszcza sypialnie

- OOOO... czyli dymasz wyłącznie na mieście? – zironizowałam

- Póki co – odparł niewzruszony z kpiącym uśmieszkiem

- Idę po bandaże do łazienki więc już się tak nie pompuj i rozgość się...- powiedział po czym dodał

- I spokojnie, przecież powiedziałem że nie zrobię niczego wbrew tobie...

Gdy zniknął w kolejnym pomieszczeniu, westchnęłam i zrobiłam krok naprzód... Sasuke wpływał na mnie dość destrukcyjnie. Nie znałam go dobrze, ale wewnętrznie bardzo chciałam go poznać... Paranoja....No i wywoływał u mnie dziwny stan emocjonalny... Gdy zaglądał mi w oczy, moje ciało zaczynało drżeć, a myśli zaczynały się plątać. To dlatego chciałam trzymać się zawsze od niego z daleka... nie ufałam sama sobie przy nim. Nie dziwiłam się kobietom, które do niego lgnęły, ale nienawidziłam jak przedmiotowo je traktuje.

- I co teraz pani doktor? – zapytał teatralnie pokazując w dłoni apteczkę.

Weszłam do łazienki i wziąwszy ją od niego i kładąc na umywalce zobaczyłam co mam do dyspozycji. Pierwsza pomoc i opatrywanie ran było na porządku dziennym w moim zawodzie.

- Przede wszystkim odsłoń porządnie ranę – poleciłam wyjmując niezbędne środki. Gdy się do niego odwróciłam, aż zastygłam nie mogąc ukryć zmieszania, co wywołało u niego kpiącą reakcję. Siedział na brzegu wanny, bez koszulki....

- Mniemam, że nie widziałaś jeszcze takich mięśni – zakpił

- Moja przełożona ma bardziej rozbudowany tors niż ty... po prostu sądziłam, że odsuniesz rękaw koszulki – odparłam chcąc zachować twarz.

- Tak mi było wygodniej – powiedział zadziornie, a ja obmyłam najpierw ranę, która może nie była nazbyt głęboka, ale dalej mocno krwawiła. Spiął wszystkie mięśnie, gdy polałam ją wodą utlenioną

- Możesz krzyczeć – dokuczyłam mu lekko się uśmiechając

- To moja kwestia... Tylko w innych okolicznościach

- Jesteś obrzydliwy – stwierdziłam, przykładając opatrunki

- Jesteś pierwszą kobietą która ma o mnie takie zdanie

- Może dlatego, że panienki z którymi się spotykasz nie mają mózgu – stwierdziłam

- Przypominasz mi Sorę... Obie macie niewyparzony język, którym chcecie ukryć swoją delikatność – powiedział zaskakując mnie taką analizą

- Widzę, że Dobrze znasz swoją siostrę – odparłam kierując rozmowę na inne tory

- Jest naszym oczkiem w głowie... chociaż ja jej pozwalam na więcej niż Itachi – odparł po czym spytał

-A ty masz rodzeństwo?

Na ułamek sekundy się zawahałam... Nie wiem czemu, ale bez problemu potrafił wyciągać ode mnie informacje

- Miałam... siostrę

- Gdzie jest teraz? – zapytał wyczuwając, że to drażliwy temat i patrząc uparcie na mój profil

- Nie żyje... Zaćpała się na śmierć – odparłam

- Przykro mi... - powiedział po sekundzie obserwując moje reakcje. Temat siostry często powracał do mnie jak bumerang. To dlatego chciałam zostać policjantką. Pragnęłam pomagać ludziom, a w szczególności młodzieży która jak Yumi wpadła w złe towarzystwo i często mieszkała na ulicach dopuszczając się przestępstw by zdobyć działkę narkotyku...

- Stare dzieje... od 16 roku życia radzę sobie sama, więc nie do końca jestem tak delikatna jak sądzisz – powiedziałam mocno związując bandaż, że aż syknął

- Skończyłam, możesz się ubrać – powiedziałam wkładając resztę rzeczy do apteczki. Nagle poczułam na biodrach jego dłonie. Szybko się odwróciłam i chciałam strzelić mu w twarz, ale powstrzymał mnie łapiąc za nadgarstek

- Wiedziałem, że tak zareagujesz... - powiedział patrząc na mnie z góry. Byłam dużo niższa od niego

- Więc czemu to robisz? – zapytałam zdenerwowana, a jednocześnie oszołomiona jego dotykiem. On na mnie za bardzo działał i wywoływał takie reakcje mojego organizmu, których nie rozumiałam

- Bo nie mogę się powstrzymać – powiedział nachylając się i muskając ustami mój kark. Poczułam dreszcz... wiedziałam, że to ostatni moment na ucieczkę nim się poddam

- Puść mnie – próbowałam się wyrwać

- Nie chcesz tego – był niewzruszony

- Chcę... - odparłam szamocząc się mocniej, ale poczułam na swoich wargach jego usta. Przymknęłam oczy oddając się przyjemności. Po ostatnim pocałunku długo nie mogłam dojść do siebie... Ten mężczyzna wzbudzał we mnie pożądanie, które drzemało spokojnie przez 20 lat...

- Kłamiesz... twoje ciało jest idealnym tego dowodem... cała drżysz w moich ramionach – powiedział, obejmując mnie szczelniej i ponownie całując

Poddałam się... i to całkiem świadomie. Rozsądek podpowiadał mi, że źle się to skończy, ale nie potrafiłam się oprzeć... Poczułam jak unosi mnie w powietrzu i przenosi do pomieszczenia obok. Jakiekolwiek słowa były już zbędne. Złapał mnie w swoją pajęczą sieć, a ja przyjęłam swój los, rozpływając się pod jego dotykiem i pocałunkami.

Jego nagi tors ciągle na mnie napierał tak, że nogami dotykałam krawędzi łóżka na którym po chwili już leżałam. Jego prześwietlający wzrok wywoływał u mnie żar, który wypełniał mnie od środka. Gdy zaczął podnosić moją bluzkę, lekko się spięłam... Mimo pożądania, które mnie opanowało czułam też strach i lekki zażenowanie... Jednak, gdy jego dłoń zaczęła ściskać moje piersi poczułam jak się rozluźniam...Jego pocałunki doprowadzały do szaleństwa, zwłaszcza gdy przy tym przygryzał moją delikatną skórę...

Instynktownie objęłam go za szyję i przycisnęłam mocniej do siebie co ewidentnie mu się spodobało i przyspieszyło jego poczynania, bo chwilę później pozbawił mnie ubrań, zostawiając jedynie dolną bieliznę.

Na chwilę się wyprostował i spojrzał na mnie zachłannym wzrokiem, lustrując moje ciało, powodując, że lekko się zarumieniłam...

- Jesteś nieziemska – wyszeptał nachylając się i całując przerwę pomiędzy moimi piersiami i schodząc coraz niżej.

Gdy zaczął zdejmować resztki mojego ubrania i rozchylać mi nogi, serce raptownie przyspieszyło, a gdy poczułam jego ciepły oddech na mojej kobiecości, aż westchnęłam głośno. Nie sądziłam, że tak „drobne" gesty mogą dać tyle przyjemności. Widząc jak to na mnie działa poszerzył wachlarz pieszczot... jego język robił powolne kółka, a ja aż zaciskałam dłonie na pościeli. Zupełnie tego nie kontrolowałam do takiego stopnia, że aż brakowało mi tchu...

W pewnej chwili usłyszałam przy uchu jego seksowny głos

- Oddychaj... i mi zaufaj – powiedział całując zagłębienie pod moim lewym uchem i ulokował się pomiędzy moim nogami.

Patrząc mu głęboko w oczy poczułam jak na mnie napiera. Starałam się uregulować oddech ale na próżno. Automatycznie objęłam go nogami, ale moje mięśnie same się zwarły w geście obronnym. Zacisnęłam mocno powieki, a na mojej twarzy pojawił się lekki grymas bólu. Miałam wrażenie, że rozrywa mnie od środka, ale bardzo chciałam być dzielna

- Dekashi... - powiedział łagodnie, zaprzestając jakichkolwiek ruchów – spójrz na mnie...

Otworzyłam oczy z których niekontrolowanie spłynęło kilka łez. Widok jego uśmiechniętej twarzy i fakt, że przestał napierać trochę mnie wyciszyło. Pogładził dłonią mój policzek, patrząc nieprzerwanie w moje źrenice.

Byłam zaskoczona, że potrafi okazać tyle tkliwości i czułości. Jednak po chwili zrobił coś czego się nie spodziewałam... wszedł do końca mocnym ruchem. Aż zobaczyłam migające gwiazdki...

Po chwili ból ustał, a jego pchnięcia były coraz szybsze sprawiając, że moje ciało zaczęło akceptować jego dostosowując się do jego wielkości...

- Boli jeszcze? – zapytał raptownie przekręcając nas, tak że to teraz ja byłam na górze

- Nie – powiedziałam zaskoczona obrotem spraw.

Dopiero w tej pozycji byłam w stanie porządnie odetchnąć. Sasuke również podniósł się, tak że patrzyliśmy na siebie na równym poziomie. Czułam go w sobie bardzo wyraźnie, a po bólu nie było już śladu. Zamiast tego zapragnęłam go jeszcze bardziej. Delikatnie ruszyłam biodrami dążąc do szczytu przyjemności...

.....................................................

POV SASUKE

Gdy zaczęła się poruszać, myślałem że oszaleję. Musiałem mocno się kontrolować by momentalnie nie dojść. Była niezwykle ciasna i chyba nieświadomie zaciskała na mnie swoje wewnętrzne mięśnie co potęgowało moją przyjemność.

Chciałem by pierwsza osiągnęła spełnienie zwłaszcza, że była niedoświadczona... istny skarb. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłem z dziewicą. Wiedziałem jednak, że muszę być odpowiednio delikatny i mocno ją rozgrzać co się udało. Jej rumiane policzki i zaszklony, delikatnie nieobecny wzrok dawały niesamowite widowisko tak samo jak jej piękne, wyrzeźbione ciało.

Już przy naszym pierwszym spotkaniu wpadła mi w oko... szkoda tylko, że poznaliśmy się w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Od tamtej pory uważała mnie za totalnego dupka i trzymała na dystans... Trzymając ją w ramionach cieszyłem się, że pomimo tej niechęci rozbudziłem w niej pożądanie i to ja mogłem je ugasić.

Gdy zauważyłem jak jej drobne usteczka się rozchylają, a ciało wygina w łuk wiedziałem, że jest bliska dojścia. Szybko położyłem ją z powrotem na plecach zaciskając dłonie na jej nadgarstkach i znacznie przyspieszyłem...

Przeciągły jęk był muzyką dla mych uszu, a jej złote oczy błyszczały z zadowolenia. Doszliśmy niemal jednocześnie, tworząc idealną jedność. Kładąc się obok niej patrzyłem jak próbuje złapać oddech i delikatnie się uśmiecha.

Przymknęła oczy wyczerpana po czym po chwili zasnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem widzące te reakcje... była wspaniałą istotą i nie zamierzałem jej już nigdy odpuszczać... Objąłem ją mocno swoim ramieniem, przyciskając do siebie i wdychając jej słodki zapach, również zasnąłem...

Koniec XD

To chyba najdłuższy mój lemon... cóż liczę, że was nie zawiodłam zboczuszki xD

Wasza/Twoja

Juri 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro