Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - Sora- Dzieciństwo i macierzyństwo


- Nie musiałeś jej aż tak opierniczać... to ja ją wyciągnęłam do baru – powiedziałam, gdy Takumi odłożył telefon

- Musiałem. Jesteś nieletnia, a ona dodatkowo jest policjantką... była za ciebie odpowiedzialna – odparł dalej gniewnym tonem.

To jakie urządził mi piekło po powrocie przechodziło ludzkie granice. Strach pomyśleć co by mu odwaliło gdyby wiedział o wyścigu... Największy opieprz dostałam za mój ubiór. Stwierdził, że jest nazbyt wyzywający... z resztą to powtarzał mi ciągle... Sam chodził w garniturach i uważał, że kobiety powinny ubierać się elegancko i kobieco... Jakie staromodne podejście

- Mam dość tej dyskusji. Od wczoraj jesteś upierdliwy... drażnisz mnie. Wkraczasz w moje życie po dwóch latach nieobecności bez kontaktu i myślisz, że możesz w nie ingerować! – powiedziałam poddenerwowana. Dalej trawił mnie żal, że wyjechał

- Drażni cię to, że mówię prawdę! A ja nie pozwolę byś znów się wpakowała w kolejne bagno, nawet jeśli miałabyś mnie znienawidzić

- Misja zakończona sukcesem! – warknęłam - Nie jesteś moim bratem by mi rozkazywać!

- I całe szczęście... zwariowałbym mając taką siostrę – odparł ironicznie

- Jesteś dupkiem – znów ciśnienie mi się podniosło

- Często to słyszę – uśmiechnął się przekornie.

- Mam ochotę strzelić w twarz – wysyczałam

- Niestety Nie dosięgniesz – najwidoczniej go rozbawiłam, bo aż prychnął radośnie, jednocześnie gładząc mnie po policzku

- Przestań się już denerwować i zrozum, że najzwyczajniej w świecie się o ciebie martwię – powiedziała znacznie spokojniej, patrząc mi w oczy. Poczułam jak dziwny dreszcz przechodzi moje ciało, a nerwy powoli znikają

- Niepotrzebnie... radziłam sobie bez ciebie więc teraz też sobie poradzę – powiedziałam naburmuszona spuszczając głowę

- Sora... - powiedział miękko moje imię podnosząc mój podbródek bym mogła znów na niego spojrzeć

– Przepraszam... - powiedział, a ja aż otworzyłam oczy ze zdumienia – mi też było bez ciebie ciężko... Jednak każdego dnia o tobie myślałem...

Gdy patrzyłam mu w oczy i słuchałam jego słów serce mi zamierało i przyspieszało jednocześnie. Co to miało znaczyć? Zawsze traktował mnie jak dziecko, a teraz wyskakuje z takimi tekstami. Nim jednak zdążyłam coś powiedzieć, poczułam jak mój żołądek odmawia mi posłuszeństwa. Szybko się odwróciłam i pobiegłam do toalety... zdążyłam w ostatnim momencie... Niestety nie mogłam kontrolować odgłosów jakie przy tym wydawałam...

- Jesteś pierwszą dziewczyną, która tak zareagowała gdy spojrzałem jej głębiej w oczy... - powiedział mój przyjaciel w swoim stylu, ale ewidentnie się zaniepokoił

- Nie wchodź... - zastrzegłam, chcąc zachować resztki utraconej godności

- Nie sądziłem, że alkohol będzie miał swoje skutki po takim czasie – powiedział podając mi szklankę wody i ignorując moją prośbę

- Nie piłam wczoraj... - powiedziałam automatycznie, po chwili tego żałując... jego bystre oko aż zadrgało

- Więc może się czymś strułaś... chociaż zazwyczaj jadamy to samo – powiedział bacznie mi się przyglądając gdy wstałam. Spojrzałam powoli na niego... już doskonale wiedział co mi dolega... automatycznie po moim policzku spłynęła łza bezradności...

- Sora... - wyszeptał tylko nie wiedząc jak zareagować. Dla niego to też był szok... Podszedł powoli i delikatnie mnie przytulił jakbym była z porcelany...

- To 7 tydzień... - powiedziałam wtulając się w jego tors i słysząc, że jego serce zdecydowanie bije za szybko

- Kiedy masz wizytę u lekarza? - zapytał

- Nie byłam jeszcze u lekarza... - przyznałam po chwili wyczuwając jednocześnie jak wszystkie jego mięśnie spinają się momentalnie. Wiedziałam, że za moment wybuchnie

- Żartujesz chyba! Aż tak jesteś nieodpowiedzialna!? – odsunął mnie od siebie

- Nie krzycz na mnie...

- Po prostu nie dowierzam... Co z ciebie wyrosło... i w takim stanie szlajasz się po barach??

- Po pierwsze nie szlajam się, a po drugie nie rób ze mnie potwora. Ciąża to nie choroba

- Ale czas w którym powinnaś w szczególności o siebie dbać... zawłaszcza, że ... - nie dokończył, zatrzymując się w połowie zdania

- Zwłaszcza, że co? Będę samotną matką? To chciałeś powiedzieć, prawda? – dokończyłam za niego, płacząc

- Nawet nie wiesz jak mnie to przytłacza! Mam nie całe 18 lat, jestem w ciąży, ojciec mojego dziecka nie żyje, a jakby tego było mało ściga mnie mafia albo i dwie. Przez jeden dzień chciałam poczuć się normalnie! Nim całkiem moje życie wywróci się do góry nogami, a ja zostanę sama! – wyrzuciłam wszystko z siebie na jednym tchu

Opadłam bezradnie na kanapę ukrywając twarz w dłoniach. Nie trwało długo, bym poczuła jego ciepło na swojej skórze...

- Nigdy nie będziesz sama... ja zawsze będę przy tobie – powiedział, całując mnie w czubek głowy i wyciągając telefon

- Do kogo dzwonisz ? – zapytałam lekko drżąc

- Do Viv... potrzebujemy dobrego lekarza, a w tego typu spraw jestem zielony – blado się uśmiechnął, a ja podziękowałam w duchu niebiosom, że to właśnie ten człowiek jest przy mnie...

...................................................

Moje przyjaciółki tak się ucieszyły na wieści o dziecku, że postanowiły iść z nami do lekarza...

- Recepcjonistka dziwnie się na nas gapi – powiedziała Deki, gdy siedzieliśmy w poczekalni

- Dziwisz się? – powiedziała Viv – mamy jedną ciężarną, faceta i dwie „koleżanki". Pewnie myśli, że jesteśmy lesbijkami, które mają dostać od pechowej pary dziecko

- Myślałem, że ironia to moja domena – powiedział Takumi... - chociaż też czuję się nieswojo... Nigdy nie byłem u ginekologa

- To tak jak ja – powiedziała Deki, a my automatycznie spojrzeliśmy w jej stronę

- Błagam... powiedz, że żartujesz – powiedziałam nie dowierzając, że nie dość, że jest 20 letnią dziewicą to jeszcze nigdy nie była na kontrolnym badaniu

- Za bardzo się wstydzę... - powiedziała cała się rumieniąc

- Wystarczy jej powiedzieć „rozchyl nogi", a od razu panikuje – Vivi nie kontrolowała już swojego śmiechu, który udzielił się nam wszystkim

- Jesteście okropni – powiedziała urażona białowłosa, ale widać było cień uśmiechu na jej twarzyczce

- Sora Uchiha! – recepcjonistka wywołała moje imię więc automatycznie wstałam – może pani wejść z partnerem

Spojrzałam na nią zdezorientowana i na bladego Takumiego. Dziwną atmosferę przerwała Deki

- A więc chodźmy skarbie! – Deki wstała robiąc sobie żarty z recepcjonistki i łapiąc mnie za rękę powiedziała wskazując na mnie:

- To jest moja partnerka. Tamci to tylko para, która nam pomaga...

O mało co nie padłam ze śmiechu

- Wiesz, że Vivi cię potem zabije? – wyszeptałam idąc z nią korytarzem

- Wiem, ale miałam dość wzroku tej kobiety no i wreszcie będę mogła powiedzieć, że byłam u ginekologa....

..........................................

To było niesamowite doświadczenie... szczególnie dla Deki. Ciągle piszczała z radości i ściskała moją dłoń widząc na monitorze moją formującą się „fasolkę"

Ja sama byłam tak zestresowana, że nie wiedziałam jak reagować. Gdy wracaliśmy już do samochodu, uderzyła mnie lekko w tył głowy

- Ała! A to za co? – spytałam, gdy Takumi i Viv poszli przodem

- Za to, że wsiadłaś na motor wiedząc, że nosisz w sobie tę kruszynę – powiedziała szeptem, tak by Takumi nas nie przyłapał – od teraz masz wreszcie wydorośleć... dla tego maleństwa. Jasne?

- Tak jest pani władzo – uśmiechnęłam się widząc, jak bardzo się przejęła

- Wsiadajcie. Musimy jechać – poleciła Viv

- Dokąd teraz? – zapytałam zdziwiona bo doskonale wiedziałam, że Deki za chwilę ma patrol, a Viv leci na drugą partię zajęć. Takumi wziął wolne z pracy na żądanie, gdy dowiedział się o dziecku

- Pora by twoje dziecko poznało innych członków klanu Uchiha – powiedział Takumi, a ja pobladłam wiedząc doskonale co się święci...

........................................

Gdy weszłam z Takumim do rodzinnego domu cała drżałam nie mogąc nawet spojrzeć w oczy mojemu bratu. Na szczęście Sasuke jeszcze nie wrócił

- Stało się coś? – Itachi momentalnie wyczuł, że coś jest nie tak, a mój przyjaciel nie owijał w bawełnę...

- Twoja siostra jest w ciąży – powiedział, a Itachi aż pobladł. Spojrzał na mnie po czym znów na Takumiego i nim ten zdążył zareagować przywalił mu pięścią w twarz, a ja aż krzyknęłam z przerażenia

- Itachi, debilu! Nie ze mną – wysyczał Takumi łapiąc się za krwawiący nos

- To pewne? – zapytał Itachi

- Nawet jej nie tknąłem, a bez tego nie da się zmajstrować dziecka – Takumi zironizował siadając na kanapie i odchylając głowę w tył, by zatamować krwawienie

- Nie o to pytam – Itachi teraz patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem

- Tak... właśnie wracamy od lekarza... - powiedziałam obawiając się jego dalszej reakcji

- Jesteś taka nierozważna... - odparł tylko i mocno mnie objął, chcąc dodać mi otuchy

Wiedziałam, że kłopoty dopiero się zaczną, ale jedno zrozumiałam na pewno... nie jestem i nie będę samotną matką... wokół mnie zawsze będą ludzie, którzy będą mnie wspierać

Gwiazdki moje XD

Kolejny rozdział za nami, a jutro next... mogę jedynie zdradzić, że wszystkie zboczuszki będą zadowolone xD

Dodatkowo chcę polecić wam profil

No i potrzebuję kogoś, kto pomoże przerobić mi arty... kolor włosów i oczu, bo sama się już nie wyrabiam, a magisterka woła o uwagę.

Kto pomoże? XD

Wasza/Twoja

Juri 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro