Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Udawałem w dalszym ciągu, że śpię. Starałem się oddychać miarowo i nie drżeć. Nie znałem go ani jego zamiarów. Dalej gładził moje włosy, a ja czułem wzrastające obrzydzenie.

- Jesteś piękny i jednocześnie zniszczony.

Wzdrygnąłem się otwierając od razu oczy. Bałem się uciec i zostać.

- Och, już nie śpisz... Co robiłeś na podłodze?

- Nic...

- Nic?

Niepewnie skinąłem głową, odwracając wzrok. Czułem jego spojrzenie na sobie. Denerwowało mnie to ale milczałem, nie chciałem kłopotów.

- Rozmawiaj ze mną normalnie, Suga.

Zacisnąłem usta w wąska kreskę kiedy jego dłoń powędrowała pod moja koszulkę.

- Jeśli będziesz posłuszny to dostaniesz nagrodę.

Pokręciłem szybko głową zrywając się z łóżka. Zakręciło mi się w głowie ale nie zwracałem na to uwagi. Po prostu wybiegłem z sypialni w stronę schodów i do wyjścia. Byłem pewien, że za chwilę się uwolnię i wtedy będzie wystarczyło znaleźć bramę bądź furtkę, jednak na marne. Nagłe szarpnięcie za ramię wyrwało mnie z fantazjowania o wolności. Zostałem pchnięty na ścianę, krzywiąc się przy tym. Rudowłosy trzymał mnie tak, abym nie mógł uciec.

- P-przepraszam!

Niewzruszony moim przeprosinami chłopak niemalże zdarł ze mnie dolną odzież. Cicho pisnąłem starając się, jednak bezskutecznie, ponieważ dalej byłem za słaby.

Mężczyzna rozpiął swoje spodnie, zsuwając je tylko trochę w dół i podciągnął moje nogi w górę tak, abym obejmował go w pasie czego nie chciałem uczynić. Próbowałem jakoś się wyswobodzić i upaść, ale on kurczowo trzymał mnie za uda.

- Mogliśmy to lepiej zacząć, Suga.

Jego głos w dalszym ciągu był spokojny i głęboki, ale teraz nienawidziłem tego.

- Proszę, nie...

Nie dokończyłem zdania, natychmiastowo nabrałem powietrza i zachłysnąłem się nim niekontrolowanie. Cicho kaszlnąłem i wbiłem paznokcie w przedramiona wyższego, który bez zastanowienia zaczął rytmicznie poruszać biodrami tuż po nabiciu mnie na swoją męskość. Gdybym potrafił, płakałabym w tej chwili jak małe dziecko. Każdy następny ruch przyprawiał mnie o mdłości i niemy krzyk.

Chciałem umrzeć.

Każda sekunda była dla mnie wiecznością mimo, że skończył w miarę szybko. W końcu rudowłosy puścił mnie, a ja nawet nie próbowałem utrzymać równowagi po wyprostowaniu nóg i runąłem na kolana. Skrzywiłem się czując chwilowy ból po zderzeniu z podłogą, ale nie obchodziło mnie to teraz.

Moje serce bolało znacznie bardziej niż cokolwiek innego w tej chwili. Jedna rana więcej na nim w tą czy w tamtą nie robiła mi już większej różnicy z każdym następnym dniem.

- Suga...?

Uniosłem głowę by spojrzeć na Taehyunga, który stał teraz w drzwiach ze zmartwieniem obserwując mnie. Zacisnąłem dłonie w pięści i bez słowa skierowałem się przed siebie, bo tak właściwie nie miałem swojego miejsca.

- Suga...

Chłopak stanął przede mną i zlustrował uważnie potargane włosy i pogniecione ubrania.

- Spałeś?

- Tak.

- Co robisz na dole?

- Ja...

Zawahałem się ostatecznie nie chcąc nic mówić. On na pewno wiedział co ten człowiek robił. Nie był lepszy od Jimina. Luksusowe łóżko i jedzenie bezustanne nie spowodują, że gwałt zamieni się w dobrowolny stosunek z mojej strony.

- Skrzywdził cię?

Czemu go to obchodziło? Sam mnie tu przywiozłeś.

- Jeśli nie chcesz, aby robił ci krzywdę... Bądź posłuszny.

Ciemnowłosy objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić po schodach do łazienki. Kazał mi usiąść na toalecie i zaczął przygotować kąpiel już drugi raz dzisiaj.

- Jimin nie jest aż tak złą osobą. Jeśli będziesz grzeczny, poczujesz się prawie jak przed tym wszystkim.

Nigdy nie poczuję się nawet minimalnie jak przed spotkaniem nad jeziorem. Chłopak chciał kontynuować ale dostałem olśnienia.

- Jimin? Ten, u którego byłem?

Tae wydał się zaskoczony.

- Słucham? Nie... Jimin jest w gabinecie, ten rudy.

Okłamał mnie? Dlaczego podawał się za kogoś innego na chacie? W sumie bez znaczenia to wszystko już...

- Dobrze.

Mężczyzna uśmiechnął się do mnie delikatnie i pomógł się rozebrać, dopiero wtedy widząc co się stało. Całkowicie zapomniałem, że nawet moje usta zostały pokryte śladami po Jiminie i zbrukane.

Towarzysz posadził mnie w wannie i zaczął powoli obywać każdy milimetr mojego ciała. Ja siedziałem w bezruchu i wpatrywałem się bezustannie w martwy punkt na ścianie. To sami było przy suszeniu i ubieraniu. Niczym lalka.

Was wszystkich.

Pomógł mi wrócić do sypialnia i ułożył wygodnie do łóżka, bo zaczynałem już ziewać.

- Zostać dopóki nie zaśniesz?

Po chwili namysłu skinąłem głową, bo i tak nie miałem nic do stracenia, a on pomagał mi zabijać czas i nie musiałem aż tak się bać.

- Dziękuję...

Powiedziałem to najciszej jak mogłem jednak ciemnowłosy usłyszał mnie i ponownie się uśmiechnął. Pogładził moje jeszcze wilgotne włosy i odszedł na chwilę od łóżka. Stanął przy małej szafce z książkami, zabrał jedną i usiadł na skrawku materaca.

- Czytałeś kiedyś "Małego Księcia"?

- Nie...

- Przeczytam Ci do snu, co Ty na to?

Przytaknąłem, układając się wygodniej mimo, że nie byłem już przyzwyczajony do takich luksusów więc trochę zajęło mi znalezienie w miarę wygodnej pozycji. Tae czekał cierpliwie i w końcu zaczął czytać.

Książka wydawała mi się smutna, urocza i zabawna. Podobał mi się ten chłopiec, dziwni ludzie na innych planetach i pilot samolotu. Róża najmniej przypadła mi do gustu ale miłość księcia do niej była niesamowita i sam chciałbym kiedyś poczuć coś takiego do drugiej osoby.

Mógłbym dalej wymieniać co mnie w tym zachwyciło ale w końcu zacząłem przysypiać i uparcie walczyłem z tym aby poznać koniec. Niestety, odpłynąłem przy momencie, w którym młodzieniec żegnał się z mężczyzną i nie dotrwałem do ostatnich zdań.

Śniłem o mojej mamie i siostrze, które płakały. Dookoła panowała ciemność, a one powtarzały cicho moje imię. Chcialem podbiec i zetrzeć słone łzy najważniejszych dla mnie osób, ale nie potrafiłem się ruszyć. Jakaś niewidzialna siła na to nie pozwalała. Za nimi pojawił się prawdziwy Jimin. Chciałem krzyczeć aby uciekały ale on zaczął coś mówić, a szloch ucichł na moment. Nastała głucha cisza, a później większy płacz. Zacząłem krzyczeć.

- Suga?

Obudziłem się zalany potem i cały roztrzęsiony. Bez namysłu wybuchnąłem płaczem na myśl o mojej rodzinie, która była wszystkim. Nie chciałem aby cierpiały, potrzebowały mojej pomocy. A ja tkwiłem w piekle. Dlaczego to nie mógłby być sen?

- Suga.

Wzdrygnąłem się przypominając sobie, że ktoś do mnie mówił. Odwróciłem głowę na bok i dostrzegłem Jego. Chciałem znowu uciekać ale wiedziałem co mnie spotka. Musiałem być posłuszny.

- Dlaczego krzyczałeś?

Bo wszyscy zabijacie mnie od środka.

Mężczyzna powoli przyciągnął mnie do siebie i wtulił w tors. Nie miałem pojęcia jak zareagować. Leżałem w bezruchu bojąc się nawet oddychać, a on nie puszczał. To jakaś gra?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro