Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 100 |

[ A/N rozmyslilam sie i jednak was jeszcze trochę pomęcze;)) no i teraz nie wiem, kiedy ten epilog, cóż. To będzie w takim razie niespodzianka.]

myg

Taehyung był bardzo podniecony, gdy jechaliśmy do Busan. Nie powiem, sam się cholernie cieszyłem. Nie widziałem mojego chłopaka ponad trzy tygodnie, bo miałem dużo pracy wraz z Tae. Co jak co, ale sam głos mojego najukochańszego Jimina mi nie wystarczał.

Po kilku godzinach podróży w końcu byliśmy na dobrym dworcu. Otworzyli nam drzwi od pociągu, a Tae jak nienormalny wybiegł z niego i rzucił się Kookowi na szyję, na co ja westchnąłem. Biedny nie znał prawdy, a ja zawsze zapominałem mu o wszystkim powiedzieć.

Wziąłem swój i Tae bagaż, podchodząc do Jimina, który w różowych włosach wyglądał słodko, a zarazem cholernie seksownie. Objąłem go mocno i ucałowałem jego jak zwykle słodkie usta. Przeczesałem jego kosmyki włosów i pogładziłem jego policzek z uśmiechem. Zerknąłem na Kooka który ciągle szeroko się uśmiechał, tuląc mojego przyjaciela. Park popatrzył również na niego i głośno westchnął.

- Powiedziałeś mu w końcu? - odezwał się, a kolor skóry Kooka zrobił się lekko biały.

- O czym mówisz, Jiminnie? - zapytał mój przyjaciel, patrząc to na Jimina, to na Jeona. Ten tylko pokręcił głową i powiedział, że to nic takiego, a ja miałem ochotę uderzyć go w twarz.

Pokręciłem tylko głową, a po kilku minutach zebraliśmy się i poszliśmy do domu Jimina, gdzie wraz z Tae mieliśmy odpocząć po podróży.

•°•°•

Usiadłem zmęczony na kanapie obok swej miłości i ucałowałem ją w skroń. Różowo włosy oparł swoją głowę o moje ramię, a ja go objąłem. Ten dzieciak był cholernie uroczy. Popatrzył na mnie, a ja już go chciałem czule pocałować, lecz przerwał mi krzyk Taehyunga. Przez całą drogę się kłócili, przez ani jedną sekundę się nie uciszyli. Wstałem wraz z Parkiem z kanapy, idąc w stronę kuchni, gdzie znajdowała się skłócona para.

- O niczym mi nie mówisz, Kook! Jak mam ci ufać, gdy o niczym nie wiem? Co przede mną ukrywasz, co?! - krzyknął szatyn. Zauważyłem, że łzy powoli zaczęły spływać mu po policzkach. Tae zawsze był wrażliwy, nienawidził się kłócić, a bardziej tego, gdy ktoś go okłamywał. Szybko go przytuliłem do siebie, głaszcząc go po plecach. Ten wyrwał się z mojego uścisku, wziął swoją torbę i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Popatrzyłem na Jeona, który stał i nie wiedział co ma zrobić. Prychnąłem i tylko wyszedłem przed dom, patrząc jak Tae się oddala.

- Tae! Gdzie ty do cholery idziesz? - krzyknąłem za nim. Odwrócił się na chwilę w moją stronę, cały zalany łzami.

- Wracam do domu. - mruknął, odwracając się na pięcie i odszedł. W sumie to prawie biegł na dworzec.

Wiedziałem, że i tak wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro