9#Powrót
Powrót do rzeczywistości
Granat
Obudziłam się. Po za mną, jedynie Perła była przytomna. Powiedziałam jej, aby pilnowała Stevonnie i Ametyst po czym poszłam do Diamentów.
-Co znowu chcesz fuzjo? - spytała zniecierpliwiona Biała.
-Biała. Bądź milsza. Słuchamy, Granat. - odpowiedziała Niebieska.
-Zaatakowała nas Stevonnie. - zaczęłam.
-Stevonnie? - zapytała Żółta.
-Fuzja Stevena i Connie- wytłumaczyłam
-Aaaaaa... Jej chodzi chyba o Różową i jej Zwierzę- wyjaśniła Niebieska
- No więc pokonaliśmy ją i zamknęliśmy w klatce, z której nie wyjdzie. Jak cofnąć moc Czerwonej? - Spytałam zmieszana. Nie lubiłam polegać na Diamentach. Wciąż miałam urazę do Niebieskiej. A uważałam ją za najlepszą z tej trójki. Była opanowana. Chyba jako jedyna. Najbardziej wkurzała mnie chyba Biała. Ale mniejsza.
- Jest fuzją, tak? - spytała Żółta.
Pokiwałam głową.
-To może spróbuj ich rozdzielić. Jest szansa, że moc padła tylko na tą fuzję.- Dokończyła Biała
-A co jeśli nie? - spytałam zmartwiona.
Niebieska pochyliła się i dotknęła mojego ramienia. Wzdrygnęłam się.
-Dasz radę. Nie znamy sposobu, ale ty go ze swoimi przyjaciółmi na pewno znajdziesz. W końcu jesteś fuzją Szafir, która ma zdolność przewidywania i lodu, oraz Rubinu z mocą ognia i wizji gdzie co jest. Jesteś niezwykła, bo jesteś przeciwieństwem. Masz inne poglądy. Więc na pewno znajdziesz sposób. - pocieszyła Niebieska- Liczę na ciebie i... Przepraszam za tamto...
Zachowałam się wrednie...
Uśmiechnęłam się. Wróciłam. Perła siedziała ma kanapie. Ametyst i Stevonnie się obudziły i teraz Ametyst wkurzała Stevonnie. Perła starała się ją wypytywać, jednak ona milczała.
-Granat! Ona nic ważnego nie mówi! - zaczęła się skarżyć Perła.
-Problem?! - Odpyskowała jej Stevonnie.
- Jesteś wredna.
-Taka się urodziłam.
Perła zaraz miała wybuchnąć.
-Dosyć- powiedziałam. -Stevonnie. Pogadajmy.
- Taaa... Nie. - odparła.
- Co się stało? - Nie dawałam za wygraną.
Cisza.
- Pamiętasz?
Cisza.
-Gadaj
-Nie
-Właśnie mówisz
-I co?
To było bez sensu. Musiałam ją brać na chytrość.
-Kto jest najlepszy? - spytałam
Zaczęła się wahać.
- Czerwona - odpowiedziała sztucznie.
Uśmiechnęłam się. I tu ją mam.
-Jesteś lepsza od niej... Czemu jej służysz? - spytałam
- Nie twój interes- odburknęła
-Ja wiem dlaczego. Chcesz być na tyle blisko jej, żeby potem ją zdradzić i zdobyć władzę- stwierdziłam. - Będzie słabo gdy się dowie.
Mam ją.
-Nie dowie się.
-Na pewno? Jaka jest Czerwona? Wystarczy, że plotki się rozniosą.
I co wtedy będzie?
- Eh. Co mam robić? - spytała smutno.
-Rozłącz się.
Zawahała się.
-Nie.
-Co?
-Dobrze słyszałaś. Nam pozwolić, żebym straciła tą fuzję? Nie wiem dlaczego, ale jest potężna. Dowiem się jeszcze jak osoby nie będące diamentem mogą być dosyć potężne.
To Czerwona... Gada przez nich... Ale nie wie o Różowej. No jasne! Jak mogłaby wiedzieć.
-Ździwione? Moja moc opętywuje każdego. Minus, że muszę to robić osobiście. Plusy to... No cóż... Opętane osoby słuchają się mnie nawet jak nie chcą i mają świadomość. No i mogę mówić nimi i widzieć nimi. Więc ci nie wyszło.
-Siedzisz w klatce. - zauważyłam
-To to coś siedzi, a nie ja. Jeszcze tu wrócę. I was opętam! Stevonnie upadła. Rozłączyła się i stracili przytomność.
Connie
Obudziłam się obolała. Jestem w klatce? Po mnie obudził się Steven. Była tu tylko Granat.
-Connie. Wszystko dobrze? -Spytał szeptem Steven.
-Tak... Tylko jestem obolała- szepnęłam również.
-Co się stało? -spytał
-Nwm... Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, to to jak Czerwona strzeliła laserem. - odpowiedziałam.
Granat się obruciła. Zauważyła nas.
Nie wiedziała co powiedzieć
Granat
Steven i Connie wstali. Byłam w kropce. Czy oni są dobrzy, źli czy kontrolowani?
-Czerwona? - zapytałam.
-Co? - spytali chórem.
-Kto jest najlepszy?
-Eeeee.
-Powtórzę. Co?! - spytała zdezorientowana Connie.
-Już wiem! Kim jesteście? -Spytałam
-Co? Przecież wiesz. - Steven był wyraźnie zdezorientowany.
- Mówcie.
-Steven i Connie- odpowiedział
-Nie o to chodzi.
-A o co? - zapytała też zdezorientowana Connie.
-Klejnoty.
-Co klejnoty? - Ździwili się
-Nazwa.
-Aaaaaaa- strzelili sobie Facepalma.
- Najrzadszy- powiedział Steven.
Zrozumiałam czemu to powiedział. Chciał mieć choć trochę bezpieczeństwa na wypadek gdybym ja nie była Granat.
- A ty? - musiałam sprawdzić Connie.
- Człowiekiem?!
-Steven! Connie! Nic wam nie jest? -Wypuściłam ich z klatki oraz przytuliłam.
- W zasadzie chyba nic. Jesteśmy trochę obolali. -odpowiedział Steven.
Pewnie przez długą fuzję lub bitwę.
-Jestem głodna. - Stwierdziła Connie.
Wyciągnęłam z Lodówki jedzenie i wręczyłam je Stevenowi ,i Connie. Zaczęli jeść.
-Co się stało, że byliśmy w klatce? - spytała Connie
-Nie pamiętacie? - spytałam ździwiona.
-Nie. Ostatnie co pamiętamy to Czerwoną strzelając do nas czerwonym laserem i ogromny ból. - odpowiedział za nią Steven.
Opowiedzieliśmy sobie historię. O tym co się wydarzyło przed walką, a ja opowiedziałam o walce.
- Przepraszam- powiedział Steven.
-Nic się nie stało.-odpowiedziałam.
Czerwona Diament
Straciłam kontrolę nad tymi dzieciakami. Ale czemu? Muszę ich wybadać.
- Tygrysie! Czas na ciebie.
-Jasne. Moja pani.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi.
Raczej w poniedziałek. He he
No dodałam nową. Więcej o niej dowiecie się w następnych częściach.
Słów: 757
Bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro