Rozdział 5: Wracamy do domu
Steve
Nie wiem czy staliśmy tak pięć minut czy godzinę. Nie obchodziło mnie to. Ważna była tylko Peggy.
Miała takie miękkie usta, smakowała wanilią.
Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie uśmiechnąłem się i spojrzałem prosto w jej piękne brązowe oczy.
-Nadal nie wierzysz?
Odwzajemniła uśmiech.
~Już wierzę.
Peggy
Steve miał bardzo delikatne usta jak na mężczyznę swojej budowy. Jego błękitne oczy były piękne jak bezchmurne niebo nad oceanem.
-Coś Ci pokażę.
Sięgnął do kieszeni i wyjął kompas. Nigdy nie widziałam go na żywo, ale wiem co jest w środku.
Otworzył go. Nad tarczą wskazującą było zdjęcie najwyraźniej wycięte z gazety. Moje zdjęcie.
~To urocze.
-Miałem go kiedy... no wiesz
~No wiem. Zawsze zastanawiałam się kiedy go zrobiłeś.
-Po tej akcji z granatem. Przestałem wtedy myśleć o czymkolwiek. Ty tam byłaś, mogłaś zginąć, wtedy zrozumiałem, że. .
muszę powiedzieć Ci coś ważnego:
Kocham Cię Peggy
~Ja też Cię kocham Steve.
Zrozumiałam to wtedy we Włoszech, kiedy wszyscy myśleli, że nie żyjesz.
Steve
Miałem wrażenie, że jestem w transie. Kochałem Peggy od dawna i wreszcie jej to powiedziałem. Byłem szczęśliwy, że znów z nią jestem,że odwzajemnia moje uczucia, a jednocześnie uświadomiłem sobie jak ona musiała się czuć kiedy mnie nie było.
-Jaką mamy dziś datę?
Spuściła na chwilę wzrok.
~2 kwietnia 1947
-O Boże, nie było mnie.. prawie dwa lata.
~Tak~wyszeptała~Tęskniłam.
-To już nie ważne.Teraz jestem z tobą, nie zostawię Cię. Jesteśmy razem, tu i teraz.
Uśmiechnęła się.
~Tu i teraz.
Peggy
Zastanowiła mnie jedna rzecz.
~Gdzie ty teraz zamieszkasz?
-Na..- wyjął z kieszeni kartkę- Laguna Avenue 19B. A ty?
Uświadomiłam sobie, że..
~Nie wiem. Przyjechałam do L.A. rano i jeszcze nie byłam w mieszkaniu.
-Chodź poszukamy informacji.
Agent Jones zostawił w recepcji klucze do mieszkania, list z wyjaśnieniem i przeprosinami za zostawienie mnie samej oraz kartkę z adresem.
-A ty gdzie mieszkasz? -zapytał Steve patrząc mi przez ramię.
~Laguna Avenue..19A
-No to będziemy sąsiadami. -uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i wzięłam go za rękę.
~Chodź Kapitanie, wracamy do domu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro