s.o.s.
-Alec, przysięgam, że jestem przeklęty!
Magnus uniósł brew. Krzyk dochodził z jego balkonu. Siedząca obok niego Clary spięła się, a jemu zajęło to moment, aby zorientować się, że słyszy głos należący do Jace'a. Siedzieli na kanapie, oglądając powtórki Amerykańskiego Idola i obrażali kandydatów, popijając wino, zupełnie jak w każde niedzielne popołudnie, kiedy głos rozszedł się po mieszkaniu.
-Dlaczego to mi przydarzają się tego typu rzeczy? -zawołał Jace.
-Ponieważ jesteś idiotą -odparł śmiertelnie poważnie głos należący do Aleca.
Magnus parsknął śmiechem.
-Odpierdol się -odpowiedział Jace, ale nie krył się w tym żaden gniew. -Nie wiem, czemu w ogóle ci to powiedziałem.
-Bo potrzebujesz kogoś, kto będzie trzymał cię w pionie.
-Och, nie udawaj takiego niewiniątka -warknął Jace. -Oboje doskonale pamiętamy, kiedy upiłeś się tak bardzo, że zacząłeś krzyczeć do turystów na Times Square jakie to niesprawiedliwe, że Kapitan Ameryka jest taki gorący.
Magnus wstał na równe nogi i ruszył w stronę balkonu. Nawet Clary zaczęła się śmiać.
-Obiecałeś, że nigdy więcej nie będziemy o tym wspominać -odparł Alec, brzmiąc na całkowicie zdradzonego.
-Cóż, Kapitan Ameryka w rzeczy samej jest niezwykle gorący -uciął Magnus, opierając się o drzwi wyjściowe. Przyglądał się rodzeństwu na sąsiednim balkonie, biorąc łyk wina z kieliszka, jakby to była codzienność.
Jace miał podbite oko.
Alec zarumienił się momentalnie i spojrzał na swojego brata. -Nienawidzę cię.
-Zasłużyłeś -mruknął w odpowiedzi Jace, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. -Cześć Magnus.
-Witajcie chłopcy -odpowiedział z uśmieszkiem. -To wszystko jest naprawdę niezwykle zabawne, ale jesteście głośni, a tak się składa, że próbujemy oglądać telewizję.
-Cóż, próbuję przemówić do rozumu mojemu bratu, ale z nim zawsze jest trudno -wytłumaczył Jace.
-Nie jestem trudny -zaprotestował Alec, a jego oczy wyrażały niedowierzanie. Odwrócił twarz w stronę Magnusa. -Jest na mnie zły, ponieważ nie współczuje mu, że uderzył go koleś, którego dziewczynę podrywał.
-Nie podrywałem jej! -kłócił się głośno Jace. -To ona próbowała uwieść mnie!
-Szczegóły -powiedział Alec, przewracając oczami.
-Jesteś najgorszy -niemal zaskomlał jego brat, mrużąc niedowierzająco oczy.
-Też cię kocham.
Jace miał zamiar odpowiedzieć, ale zamilkł, kiedy Clary znalazła się w zasięgu jego wzroku, stojąc za swoim bratem. Jego oczy otworzyły się szeroko z zaskoczeniem.
-Clary! -zawołał jakby z ulgą.
Nie odpowiedziała, zamiast tego odwróciła się na pięcie i wróciła do środka.
-Clary, zaczekaj! -krzyknął Jace, wychylając się przez murek rozdzielający balkony, aby nie stracić jej z oczu.
Nie odwróciła się, tylko wróciła na kanapę, kompletnie go ignorując.
Magnus nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Blondyn odwrócił się z desperacją w stronę swojego brata, który tylko wzruszył ramionami. Chłopak przeskoczył szybko przez ściankę dzielącą balkony, po czym wbiegł do mieszkania Magnusa.
Wpatrywał się w plecy blondyna, po czym posłał zszokowane spojrzenie w stronę Aleca.
-Tak bardzo za niego przepraszam -zawołał jego sąsiad, po czym dodał nieco głośniej: -Jace! Natychmiast tu wracaj. Nie możesz włamywać się do moich sąsiadów!
-Clary -powiedział Jace, kompletnie ignorując swojego brata. -Porozmawiaj ze mną, proszę. Przysięgam, że próbowałem się do ciebie dodzwonić!
W jego głosie słychać było desperację tak wielką, że Magnus nawet nie śmiał przerywać i wyrzucać go z mieszkania. Wydawało mu się, że musi być coś więcej w tej historii niż zwykły dupek, który nie zadzwonił do jego siostry.
-Wcale nie! -odparła Clary, nawet na niego nie spoglądając, ale Magnus dostrzegł płomienie tańczące w jej zielonych oczach.
-Dwadzieścia dolców, że znowu go uderzy -wyszeptał Alec stojący obok.
Opierał się o murek, aby mieć lepszy widok na toczącą się sprzeczkę. Magnus mógł poczuć jego boską wodę kolońską, która sprawiła, że jego w jego brzuchu pojawiło się najmilsze uczucie na świecie.
-Stawiam trzydzieści, że zamiast tego się zejdą -odpowiedział Magnus. -Może chcesz przejść na tę stronę? Musi ci być niewygodnie -dodał, wskazując na pozycję sąsiada.
Alec parsknął śmiechem, ale mimo wszystko przeskoczył na drugą stronę, przyłączając się do swojego sąsiada po jego stronie balkonu.
-Dzwoniłem! -zawołał Jace, rozkładając ręce w całkowitym szoku. -Dzwoniłem i pisałem, ale nigdy mi nie odpowiedziałaś!
-Przestań kłamać! -krzyknęła Clary, wstając na nogi, aby móc na niego spojrzeć.
Była od niego dużo niższa, ale mimo wszystko odsunął się od niej o krok.
-Dobra decyzja -skomentował spokojnie Magnus i zapalił papierosa, po czym zrobił to samo z papierosem Aleca.
-Przygotuj dwadzieścia dolców -odpowiedział sąsiad, z wydobywającym się z jego ust dymem, tym samym tonem.
-Nie kłamię! -zaprotestował Jace.
Przerwał na moment, wyglądając, jakby miał zaraz stracić rozum. Niestety, jego twarz rozświetliła się chwilę później, jakby wpadł na najlepszy pomysł w swoim życiu, po czym zaczął przeszukiwać kieszenie.
-Mogę ci to udowodnić! -rzekł, wyciągając telefon.
Wahał się przed podejściem do dziewczyny. Jego palce przesuwały się po ekranie. Po kilku sekundach podał telefon Clary.
-Widzisz? -powiedział głośno. -Pisałem do ciebie! Nie odpowiedziałaś!
Clary skupiła się na ekranie. Magnus obserwował ją, kiedy czytała wiadomości, przesuwając palcem po ekranie niezwykle powoli.
-Wydaje mi się, że wygram -wymamrotał do Aleca.
-Och, spokojnie, nie doceniasz głupoty mojego brata -szepnął do sąsiada.
Po jakimś czasie twarz Clary złagodniała. Magnus nie wiedział, co było w wiadomościach, ale potrafiło poskromić wściekłość dziewczyny. A przynajmniej na jakieś trzy sekundy. Przeczytała wiadomości dwa razy, zanim posłała wymowne spojrzenie w stronę Jace'a, który zrobił krok w tył dla własnego bezpieczeństwa. To był wielki błąd, ponieważ odsunął się na idealną odległość, aby mogła uderzyć go w twarz z całej siły.
-To ma być jakiś żart? -krzyknęła. -Myślisz, że to śmieszne?
Magnus jęknął, po czym zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu banknotu dla Aleca.
-Dziękuję bardzo -powiedział jego sąsiad z bezczelnym uśmiechem. -Przyjemnie robi się z tobą interesy.
-Co? -odkrzyknął Jace, kiedy szok po kolejnym uderzeniu minął. -Przestań mnie bić na miłość boską! Co zrobiłem tym razem? Napisałem do ciebie, przecież sama widziałaś!
-Nie napisałeś do mnie! -warknęła rudowłosa w odpowiedzi. -Napisałeś do kogoś, kto ma na imię Claire. Ja jestem Clary!
Zaskoczony Jace spojrzał na telefon, a jego oczy rozszerzyły się w zabawny sposób, kiedy zdał sobie sprawę, co zrobił.
-Cholera -zawołał.
Magnus musiał przygryźć wargę, aby nie zacząć się śmiać. Obok niego, Alec pokręcił głową z irytacją.
-Idiota -mruknął do siebie, ale powiedział to w sposób przesycony uczuciami. -Przysięgam, że musieli upuścić go, kiedy był dzieckiem i uderzył się w głowę.
Magnus zachichotał.
-Spójrz Clary, przykro mi. Przysięgam, że chciałem napisać do ciebie -powiedział Jace przepraszającym tonem, jego oczy skupione były na rudowłosej. -Świetnie się bawiliśmy tamtej nocy i nie mogę przestać o tobie myśleć. Daj mi to jakoś naprawić, proszę!
Clary skrzyżowała swoje ręce w obronnym geście, uparcie nie patrząc na niego. Jace zrobił odważnie krok do przodu, przechylając głowę, aby złapać jej spojrzenie.
-Przepraszam -powtórzył, niemal szepcząc. -Pozwól postawić sobie drinka lub obiad albo najlepiej oba. Cokolwiek zechcesz.
Magnus ukrył swój uśmiech za kieliszkiem wina.
-Czy planowanie randki oznacza, że jednak wygrałem? -zapytał, przenosząc swoje spojrzenie na Aleca.
-Nie -odpowiedział momentalnie, ale mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. -Przegrałeś, musisz się z tym pogodzić.
-Ale z ciebie sztywniak -zaczął narzekać.
-Już mi to mówiono nie jeden raz -odpowiedział pusto Alec, ale nadal utrzymywał ten mały uśmiech.
-Cóż, turyści z Time Square mogą myśleć inaczej -droczył się, przygryzając wargę, aby się nie zaśmiać.
Alec głośno jęknął, chowając twarz w dłoniach. -Nienawidzę go.
Magnus nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Odwrócił głowę w stronę pary stojącej w jego salonie, aby zobaczyć, jak Clary kiwa powoli głową, zgadzając się na propozycję Jace'a.
.
Magnus był osobą towarzyską od zawsze. Wykorzystywał dosłownie każdą okazję, aby poznać nowych ludzi, a lista jego kontaktów była pełna osób z całego świata. Nigdy nikogo nie oceniał, a szczególnie nie oceniał ich dziwactw. Był otwarty, więc to nie było jakąś niespodzianką, że nigdy nie zamykał drzwi do swojego mieszkania. Jocelyn i Luke często karcili to przyzwyczajenie i przypominali mu, że mieszka w Nowym Jorku, które jest niebezpiecznym miastem, a nie w jakiejś spokojnej wsi, gdzie wszyscy znają swoich sąsiadów. Odpowiadał na to, że przecież zna sąsiadów. Aleca mieszkającego obok i dwoje sąsiadów piętro niżej.
Mieszkanie na wprost korytarze zajmował mężczyzna po trzydziestce, który pracował na Wall Street i był naprawdę przystojny, ale niewiarygodnie nudny. Ostatnie mieszkanie zajmowała młoda para, która przeprowadziła się do Nowego Jorku z Los Angeles. Twierdzili, że oboje są aktorami, ale Magnus nigdy ich nie widział w niczym, więc nie wiedział, czy kłamali, czy to po prostu było ich marzenie.
Więc Magnus naprawdę znał swoich sąsiadów. Wydawali się na tyle mili, że nie czuł się źle, zostawiając otwarte drzwi. Dla niego było to ułatwieniem, szczególnie kiedy Raphael, Simon i Clary ciągle przychodzili do jego mieszkania bez zapowiedzi, żeby z nim posiedzieć lub obejrzeć jakiś mecz (głównie Raphael), ponieważ nie mieli kablówki. Mimo wszystko był zaskoczony, kiedy jego drzwi otworzyły się na oścież pewnej nocy i nie zobaczył żadnego z nich w progu.
Zaprosił przyjaciela, a przez przyjaciela miał na myśli potencjalnego partnera na jedną noc, którego zapewne już nigdy więcej nie zobaczy po spędzonej wspólnie nocy. Byli już prawie na etapie, kiedy zaczynają się interesujące rzeczy, ale przerwał im hałas. Odwrócił się na kanapie, jego randka również spojrzała w to samo miejsce, Uniósł brew w zdezorientowaniu, kiedy zobaczył Isabelle ledwo trzymającą się na nogach.
-Magnus! -zawołała szczęśliwa, widząc go, zanim nie dostrzegła jego gościa. -I... ty!
Była całkowicie pijana.
-Co robicie w mieszkaniu mojego brata? -zapytała rozradowana, jakby to była najlepsza rzecz na świecie. -Robimy imprezę? Super!
Wyrzuciła entuzjastycznie ręce w powietrze, a Magnus poczuł współczucie.
-To nie mieszkanie Aleca, skarbie -odpowiedział delikatnie, wstając z kanapy, aby podejść do dziewczyny. -To moje mieszkanie.
Dziewczyna zaczęła się śmiać i uderzyła go w ramię, jakby opowiedział najzabawniejszy żart, jaki kiedykolwiek słyszała. Skrzywił się. Była dużo silniejsza, niż na to wyglądała.
-Wcale nie! -zachichotała. -Gdzie Alec?
Magnus spojrzał na swój zegarek, aby sprawdzić godzinę. -Wydaje mi się, że jeszcze nie wrócił. Wspominał coś o randce z kolesiem o imieniu... Eric? Ethan? Nie pamiętam.
-Ugh! -niemal krzyknęła, przechylając kciuk w dół. -Edward.
Znowu zaczęła się śmiać, po czym zbliżyła się, żeby wyszeptać mu na ucho: -Myślisz, że świeci w słońcu?
Magnus parsknął, łapiąc delikatnie jej ramię, aby nie przewróciła się na podłogę. -Mam nadzieję, że nie. Dość lubię twojego brata, nie chcę, żeby zabił go wampir.
-Powinieneś umówić się z moim bratem -powiedziała.
Magnus spoglądał na nią, ale nie odpowiadał. Odwrócił się do swojej randki z przepraszającym spojrzeniem. Siedział teraz niezręcznie na kanapie.
-Kto to? -zapytała Isabelle, wskazując palcem na biednego mężczyznę.
-Uhm, to Axel. Alex to Isabelle. Siostra mojego sąsiada.
Axel pokiwał niepewnie głową, wyglądał, jakby próbował się ukryć przed przenikliwym spojrzeniem Isabelle.
-Skąd znasz mojego brata Axel? -zapytała, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wyglądałaby naprawdę groźnie, gdyby nie była tak upita.
-N-nie znam go -wymamrotał, wyglądając na bardziej zdezorientowanego z sekundy na sekundę.
-Więc dlaczego jesteś w jego mieszkaniu?
Brzmiała prawie, jakby była wściekła. W jej oczach można było dostrzec ochronną iskierkę. Magnus musiał przygryźć wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Izzy. To nie mieszkanie twojego brata tylko moje -powtórzył spokojnie.
Tym razem wydawała się go usłyszeć, ponieważ rozejrzała się wokół.
-Ta, tak myślałam -powiedziała po pewnym czasie. -Alec poprosiłby o moje zdanie, gdyby chciał zmienić wystrój. Jest okropny w takich sprawach.
Zastanawiał się, czy powinien zapytać ją o numer Aleca, żeby zadzwonić do niego, aby przyszedł po swoją siostrę, ale nie wiedział, czy to było odpowiednią rzeczą do zrobienia. Alec był na randce, tak samo, jak Magnus, ale ta jego i tak była już zrujnowana, ponieważ zanim jego sąsiad dotarłby tutaj, byłoby już za późno. Przeniósł wzrok na Axela, który wpatrywał się w podłogę swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
-Och, Izzy. Będziesz mi naprawdę dużo winna -wyszeptał do niej, zanim odwrócił się twarzą do swojej randki. -Wybacz -powiedział. -Powinieneś iść. Nie mogę jej wyrzucić w takim stanie.
Axel pokiwał głową, wstając na nogi. -Rozumiem. Zadzwonię.
Pochylił się i przycisnął na moment usta do ust Magnusa, po czym wyszedł.
-Dobrze, że już poszedł! -Isabelle prawie krzyknęła, kiedy tylko drzwi się zamknęły. -Był nudny. Co z nim nie tak?
Magnus przewrócił oczami. -Byliśmy już blisko najciekawszej część randki, kiedy zdecydowałaś się wtargnąć do mojego mieszkania.
Isabelle tylko wzruszyła ramionami, grzebiąc w swojej torebce.
-Zadzwonię do Aleca -zakomunikowała.
Wyrwał telefon z jej dłoni, kiedy tylko wyjęła go z torebki. Zaczęła głośno protestować, więc usadził ją na kanapie.
-Nie będziesz dzwoniła do swojego brata. Ja to zrobię. Kiedy usłyszy, że jesteś pijana, to spanikuje.
Odblokował telefon i zobaczył wiadomości od Aleca, więc je otworzył. Pieprzyć prywatność, pomyślał. W końcu to przez Isabelle nie przespał się z Axelem.
S.O.S. pisało w wiadomości. Uniósł brwi i spojrzał na Isabelle.
-Dlaczego wysłał ci S.O.S? -zapytał.
-Och, to nasz sekretny kod, kiedy jesteśmy na strasznych randkach -wybełkotała, powoli zamykając oczy. -To znaczy, że mam do niego zadzwonić i znaleźć mu wymówkę, żeby uciec z randki.
I w tej samej chwili, gdy skończyła mówić, zasnęła. Przewrócił oczami. Przynajmniej znalazł wymówkę.
Wybrał numer Aleca, uśmiechając się do siebie, kiedy zobaczył jego zdjęcie kontaktu. Było zrobione z boku, jego wzrok zagubiony w rzeczywistości i jego niebieskie oczy błyszczące z podekscytowania. Miał lekki zarost i Magnus po raz kolejny pomyślał, jakie to niesprawiedliwe, że jego sąsiad był mieszanką wszystkich jego słabości.
-Co tak długo? -wyszeptał Alec, odbierając po pierwszym sygnale. -Umieram tutaj!
-Uhm, z tej strony Magnus -odpowiedział.
-Magnus? -zapytał Alec, brzmiąc na niezwykle zaskoczonego, nie mógł go za to winić. Sam byłby zaskoczony. -Dlaczego dzwonisz z telefonu Izzy?
Magnus zaczął szybko opowiadać, co się wydarzyło, od przybycia Izzy do jej zaśnięcia na kanapie. Z jakiegoś powodu nie chciał mówić, że nie był sam, kiedy przyszła. Kiedy skończył, Alec wziął głęboki oddech.
-Wszystko z nią dobrze?
Magnus spojrzał na śpiącą dziewczynę. -Tak. Chrapie.
-Przysięgam, że moje rodzeństwo będzie przyczyną mojej śmierci -powiedział i brzmiał na bardzo zirytowanego.
-I tak potrzebowałeś wymówki, żeby wyjść z randki, nieprawdaż? -zapytał Magnus, chcąc chociaż trochę poprawić jego humor.
-Masz rację -odparł. -Naprawdę jej potrzebowałem. Zaraz będę.
-Dobrze, więc do zobaczenia.
-Magnus! -zawołał Alec, kiedy miał już się rozłączyć.
-Tak?
-Jeśli się obudzi, nie pozwól jej dorwać twojej zapalniczki -powiedział głośno.
-Co?
-Kiedy jest pijana, zmienia się w piromana -wytłumaczył Alec. -Nie ma też filtru w ustach, więc nie przejmuj się, jeśli powie coś dziwnego. Możliwe, że będzie chciała się również z tobą przespać.
Po tym rozłączył się, zostawiając Magnus ze wzrokiem wbitym w telefon w całkowitym oszołomieniu.
Isabelle obudziła się dwadzieścia minut później. Rozejrzała się wokół, zapewne zastanawiając się, gdzie jest. Jej oczy skupiły się na Magnusie, który oglądał telewizję, siedząc tuż obok i paląc papierosa, jakby nigdy nic.
-Magnus! -zawołała niespodziewanie, przez co podskoczył.
Odłożył papierosa, przypominając sobie ostrzenia Aleca.
-Jak się czujesz? -zapytał, podając jej szklankę z wodą, którą przygotował już wcześniej.
-Cudownie! -odpowiedziała. Wzięła łyka wody i skrzywiła się. -To nie wódka! -zawołała niezadowolona, jakby Magnus ją zdradził.
-Nie, skarbie, to woda. Przysięgam, że od niej nie zardzewiejesz -odpowiedział z pewnym siebie uśmiechem.
-No proszę cię -mruknęła niezadowolona. -Powinieneś być tym fajnym! Gdzie tequila?
-Nienawidzę tequili -odpowiedział Magnus, kręcąc głową. To było ogromne kłamstwo. Kochał tequilę. -Chcesz mi powiedzieć, dlaczego się tak upiłaś?
Isabelle uśmiechnęła się do niego, jakby próbowała go poderwać, jednak uśmiech nie dosięgnął jej oczu. Położyła dłoń na jego ramieniu i pochyliła w jego stronę. Nie był pod wrażeniem. Spotkał się z lepszymi sposobami odwrócenia uwagi.
-Nie uważasz, że moglibyśmy zrobić coś fajnego? -zapytała, przeczesując swoje długie, ciemne włosy palcami.
-Nie -odpowiedział normalnie, zabierając jej rękę z dala od siebie. -Nie ma nic lepszego od twojej historii, dlaczego upiłaś się tak bardzo, że pomyliłaś moje mieszkanie z tym twojego brata.
To wydawało się trochę ją otrzeźwić, ponieważ uśmiech zniknął z jej twarzy, a w zamian pojawił się smutek. Zaczęła nerwowo poruszać palcami, a Magnus zaczął zastanawiać się, czy dobrze zrobił, pytając o to.
-To po prostu ten czas w roku -wyszeptała i nie brzmiała już na pijaną.
Chciał zapytać, ale się powstrzymał. Cokolwiek to było, wydawało się nie być szczęśliwe. Nie chciał, żeby wyznawała sekrety pod wpływem alkoholu. Nie chciał zmuszać jej do mówienia o czymś, czego będzie żałowała następnego dnia.
Zaczęła pocierać dłonią w miejscu, gdzie znajdował się ten sam tatuaż, który mieli jej bracia. Jej oczy wypełniły się łzami, a Magnus nie miał pojęcia co robić, jego usta otworzyły się w szoku. Nachylił się, żeby złapać ją za rękę z oczywistą troską.
-Isabelle, przepraszam -powiedział delikatnie. -Nie musisz mi mówić.
-To po prostu ten czas w roku -powtórzyła, a w jej głosie było więcej smutku. To łamało mu serce.
Drzwi wejściowe otworzyły się głośno, a sekundę później Alec klęczał przed swoją siostrą, sięgając po dłoń, którą trzymał Magnus.
-Izzy, wszystko w porządku? -zapytał, a w jego głosie słychać było niezwykłą troskę, miłość.
Magnus chciał go w tej chwili pocałować. To nie był najlepszy moment.
Stał się jeszcze gorszy, kiedy Isabelle zaczęła płakać, przyciskając twarz do zagłębienia w szyi swojego brata. Alec zamknął oczy i trzyma ją mocno, delikatnie szepcząc jej do ucha. Jego palce przeczesywały jej włosy. Nie puściła dłoni Magnusa, którą on ścisnął nieco mocniej, próbując jakoś wysłać jej wsparcie.
Zaczęła mamrotać jakieś słowa, a Alec szeptał: -Wiem -powtarzał przez cały czas. Po jakimś czasie zasnęła ponownie, powtarzając imię jak litanię. Max.
Alec położył ją delikatnie na kanapie, uważając, aby jej nie obudzić. Magnus poszedł do sypialni, aby przynieść koc. Kiedy wrócił, Alec siedział na drugiej kanapie z głową schowaną w dłoniach. Magnus przykrył Isabelle kocem. Wydawała się teraz taka drobna, taka zwinięta w kłębek. Na jej twarzy wciąż było widać ślady łez.
Było coś okropnego w widoku kogoś, kto jest zwykle taki niezależny i silny, kiedy jest tak podatny na zranienie. Nienawidził tego. Od zawsze nienawidził oglądać upadki ludzi, których nie potrafił złapać.
-Alec -wyszeptał delikatnie.
Jego sąsiad spojrzał na niego. Wydawał się bardzo zmęczony, można było to rozpoznać po jego rysach twarzy. Magnusa bolało serce na ten widok.
-Balkon -dodał, wskazując głową na wyjście na zewnątrz.
Alec podążył za nim, biorąc papierosa od Magnusa, którego ten trzymał wyciągniętego w jego stronę. Oparli się o barierkę. Był tak blisko, ale wyglądał, jakby był niezwykle daleko, jego spojrzenie było zagubione w przestrzeni. Magnus nie pytał, nic nie mówił. Dawał mu tyle czasu, ile potrzebował. W końcu Alec wypuścił dym z płuc, obserwując, jak rozpływa się w powietrzu.
-To po prostu ten czas w roku -powiedział, a Magnus poczuł się okropnie, słysząc ból w jego głosie.
-Tak samo powiedziała Isabelle, ale nie rozumiem -odpowiedział powoli Magnus, całe jego ciało nachylało się w stronę Aleca. -Nie musisz mi mówić, to naprawdę w porządku.
Alec pokiwał głową i pozwolił sobie na lekki uśmiech, odwracając głowę w jego stronę.
-Max był naszym bratem -w końcu powiedział.
Czas przeszły.
Magnus wzdrygnął się. Wiedział, jak to jest kogoś stracić. Rozumiał ten nieznośny ból w klatce piersiowej, który pozbawia cię tchu i bezsilność, aby zrobić z tym cokolwiek. Wiedział, jak to może rozerwać cię na kawałki, zabrać część ciebie, która już nigdy więcej nie wróci. I mógł zobaczyć to dokładnie w tej chwili w niezwykłych niebieskich oczach Aleca.
-Był najmłodszy -ciągnął Alec, wpatrując się w pustkę ponownie. -Zmarł. W przyszłym tygodniu są jego urodziny. Miałby szesnaście lat.
Jego zadania były przerywane płytkim oddechem. Drapał nerwowo brew, odwracając głowę, aby spojrzeć na śpiącą siostrę.
-Przyjęła to najgorzej -wyznał, wyglądając nieszczęśliwie. -Wszyscy źle to przyjęliśmy, ale Izzy... jest bezkompromisowa. Nie wie jak kontrolować swoje emocje. Ona po prostu... odczuwa wszystko mocniej niż większość ludzi.
-Przykro mi -odparł Magnus.
Nigdy nie rozumiał, jak ludzie mogą mówić coś takiego. To nie tak, jakby mogli zmienić sytuację. Po śmierci jego taty te słowa wywoływały irytację. Jednak w tym momencie nie potrafił znaleźć słów.
Alec uśmiechnął się w jego stronę słabo. -Takie życie, czyż nie?
W jego głosie słychać było to cierpienie, ale również pewne przyzwyczajenie, jakby powtarzał to już tak wiele razy, że stało się to smutnym nawykiem.
-Śmierć jest częścią życia, ale nie wyklucza ona bólu -wyszeptał Magnus.
Alec nie odpowiedział. Nigdy nie był najbardziej radosną osobą, jaką Magnus znał. Był wstydliwy, zamknięty, ale Magnus był świadkiem, jak się przed nim otwiera, głównie, kiedy mówił o pracy czy swoim rodzeństwie, gdy spotykali się na balkonach wieczorami, aby zapalić papierosa. Teraz wydawał się bardziej zamknięty niż zwykle, mile z dala od Magnusa. Mógł dostrzec, że próbował to ukryć, ale burza szalała w jego oczach. Niezgłębiony smutek, który Magnus mógł poczuć. Nie oczekiwał, że wpłynie na niego ból Aleca. W końcu znali się tylko kilka miesięcy.
Pomimo całej ekscentryczności i byciem towarzyską osobą, Magnus nie przywiązywał się tak łatwo. Lubił ludzi, lubił się angażować, ale nigdy dalej niż znajomi od plotek czy kompani do imprezowania. Przyjaźń była dużym słowem, czymś, czego nie rozdawał na prawo i lewo. Bycie przyjaznym a bycie przyjacielem to były dwie zupełnie inne sprawy. Złapał się na tym, że gdyby chciał skategoryzować Aleca, umieściłby go w tej drugiej kategorii. Może to dlatego tak bardzo chciał sprawić mu uśmiech, żeby być świadkiem blasku jego niebieskich oczu rozświetlających się ze szczęścia oraz jego dołeczkami w policzkach. Może to dlatego Alec nigdy nie wyglądał piękniej niż wtedy, gdy się uśmiechał, ale to był już bardziej samolubny powód.
-Więc ten S.O.S. wydawał się dość naglący -powiedział w końcu Magnus, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. -Czy twoja randka próbowała cię zjeść?
-Zjeść? -zapytał zdezorientowany Alec.
-Izzy żartowała o tym Edwardzie i świeceniu w słońcu -wytłumaczył Magnus zadowolony.
Alec parsknął, potrząsając głową z czułością, po czym spojrzał na śpiącą siostrę.
-To była katastrofa -wyjąkał, uważając, żeby nie mówić zbyt głośno.
-Co się stało?
-Było całkiem w porządku, dopóki nie przeszkodziła nam... jego dziewczyna -ogłosił Alec dramatycznie, a maleńki uśmiech błąkał się po jego twarzy.
Magnus wydał zaskoczony odgłos. -Nie był... gejem?
-Tak myślałem -odpowiedział sąsiad. -Dopóki ona się nie pojawiła. Widocznie nie miała pojęcia o jego lubię-ssać-kutasy zainteresowaniach, ponieważ sprawił, że wyglądało na to, że jesteśmy kumplami z pracy. Przeszedł na całkowity tryb hetero. Więc siedziałem tak tylko i patrzyłem.
Magnus nie mógł powstrzymać grymasu, ale Alec zachichotał.
-Przypominał mi mnie, zanim się ujawniłem -kontynuował. -Umawiałem się z taką dziewczyną, miała na imię Lydia, to było jeszcze w szkole średniej. Myślałem, że to coś normalnego, iż nie byłem nią aż tak bardzo... zainteresowany, dopóki nie odkryłem mojego ogromnego zauroczenia nauczycielem historii.
-To dlatego zostałeś nauczycielem historii? -zapytał Magnus. -Ponieważ przypomina ci to o twojej pierwszej miłości?
Alec z oburzeniem odpowiedział: -Nie był moją pierwszą miłością, tylko pierwszym zauroczeniem.
Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Magnus obserwował go uważnie przez chwilę, oczy miał przymrużone, chcąc go przejrzeć, po czym wskazał na niego palcem oskarżycielsko.
-Straciłeś dziewictwo z nauczycielem historii! -zawołał Magnus, śmiejąc się.
Alec zrobił się czerwony, rumieniec rozprzestrzeniał się po jego szyi i nawet jego uszy zmieniły kolor. -Zamknij się -warknął, ale nie było w tym nic groźnego. -Miałem osiemnaście lat, a on był przystojny. Nie wiedziałem, co robię.
-Och, nie osądzam! -wyjaśnił Magnus z rozbawionym mrugnięciem. -To zaskakujące słyszeć coś takiego od ciebie.
-Dlaczego? Ponieważ wyglądam jak dwudziestopięcioletni prawiczek? -Alec spojrzał na niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Ponieważ nie wyglądasz na kogoś z fetyszem na dominację -odpowiedział Magnus z bezczelnym uśmieszkiem.
Alec znowu zaczął się rumienić. -Jesteś okropnym człowiekiem.
W jego tonie można było wyczuć swego rodzaju delikatność.
-Tak mi mówiono -zaśmiał się Magnus. -Jeśli poczujesz się lepiej to wiedz, że ja straciłem dziewictwo pod prysznicem w Amsterdamie z dwa razy starszą kobietą. To był pierwszy raz, kiedy Luke pozwolił wyjechać mi samemu. To był dziki tydzień. Nadal nie wiem, czy była prostytutką. Byłem tak naćpany, że mógłbym zeznawać, iż jestem ateistą, a na świadka powoływać Boga.
Alec wybuchnął śmiechem, co było wielką ulgą dla Magnusa, który nie mógł powstrzymać uśmiechu zadowolenia.
-To kompletnie niezaskakujące słyszeć to od ciebie -mruknął, nachylając się w stronę Magnusa przy barierce.
-Dlaczego? Ponieważ wyglądam jak ćpun? -powiedział Magnus, naśladując Aleca. -To był tylko skręt. Nie możesz pojechać do Amsterdamu i nie zapalić zioła. To świętość!
Alec ponownie się zaśmiał. Jego głos zmienił się w bardziej tajemniczy i trochę zachrypnięty, co sprawiło, że Magnus poczuł miłe uczucie w swoim brzuchu. -Ponieważ wyglądasz na kogoś, kto ma fetysz na prysznice.
Usta Magnusa otworzyły się, ale nie potrafił wydusić słowa. Czy on z nim flirtował? Nie, żeby mu to przeszkadzało. W zasadzie Magnus flirtował z nim praktycznie codziennie od dwóch miesięcy, ale Alec nigdy nie odpowiadał, tylko rumienił się lub posyłał mu zdezorientowane spojrzenia. Teraz była jego kolej. Alec wpatrywał się w niego tajemniczo i Magnus chciał tylko zmniejszyć dystans między nimi i całować go, dopóki nie zabraknie im obu powietrza w płucach, a ich ciała nie wypełnią się pragnieniem.
Ten moment został przerwany przez Aleca, który oczyścił swoje gardło i odwrócił wzrok zażenowany, jakby został złapany z ręką w słoiku z ciasteczkami.
Cisza, która rozciągnęła się pomiędzy nimi, zaczęła robić się ciężka i niekomfortowa. Alec był tym, który ją przerwał.
-Dziękuję za opiekę nad nią -powiedział, spoglądając do wnętrza mieszkania. -Nie musiałeś.
-Nie wyrzuciłbym jej w takim stanie -odpowiedział spokojnie Magnus. -Poza tym ją lubię.
-Mimo wszystko nie musiałeś. Przepraszam, że zniszczyła ci wieczór -dodał Alec. -Tak w ogóle, co robiłeś?
Magnus wzruszył ramionami. -Nic ważnego. To też jest miłe. -Miał to na myśli.
Alec odwrócił się, żeby na niego spojrzeć, obserwował go w ciszy przez chwilę. Pokiwał głową w zgodzie.
Magnus zastanawiał się, czy Alec mógł dostrzec w jego oczach, jak bardzo chciał go pocałować.
~*~
Kochani, mam nadzieję, że się podobało i nie narobiłam błędów, ponieważ tłumaczyłam to tak wpół śpiąc haha!
Piszcie jakie macie odczucia do tego wszystkiego.
Spodziewaliście się, że ten rozdział z tak radosnego przeistoczy się w coś... takiego? Mimo, że czytałam to już wcześniej to nadal przeżywam to na nowo! Śmierć Maxa to nigdy nie jest coś, z czym mogę się pogodzić jakkolwiek by to nie wyglądało.
Piszcie co sądzicie o naszych dwóch panach, którzy krążą wokół siebie jak sępy przy padlinie. co...ja naprawdę muszę iść spać.
Także czekam na wasze opinie!!!
Kocham was,
słowik x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro