Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6 | Help Me

Nikt nie jest idealny, a jednak jesteś moim ideałem.

~ Masz wolne w piątek wieczorem? - pyta, a ja modlę się w duchu, by to nie było zaproszenie na jakąś tandetną randkę w kinie ~

Tak, to jest kolejna, tandetna randka w kinie.

Stoję przed gmachem ogromnego budynku. Spóźniłam się, by mógł na mnie zaczekać, niestety to ja od dobrych dziesięciu minut analizuję gwiazdozbiory, wypatrując spóźnionego Simona. Mógłby chociaż poudawać, że mu zależy /tak jak robię to ja/.
-
Wybacz mi, długo czekasz? - sapie, gdy w końcu udaje mu się dotrzeć na miejsce. Żadnych kwiatów, czekoladek, zero klasy.
- Nie - odpowiadam grzecznie, co wcale nie oznacza, że chcę tu być.
-
Chodź, film już się pewnie zaczął - mówi, ciągnąc mnie do środka.
Sala jest niemalże pusta.

Nie dziwi mnie to, to najgorszy film jaki widziałam.

Godząc się na to spotkanie, wiedziałam, że nie będzie niczym przyjemnym, jednak nie sądziłam, że będzie aż tak źle. Ciasno, ciemno, w tle nudna komedia romantyczna, a na domiar złego on. Od połowy filmu dzielnie znoszę wszelkie niedogodności, ale jest granica.

Która właśnie zostaje przekroczona.

Chłopak /udaje/ ziewa i jednym ruchem otacza mnie ramieniem. Tego już za wiele.
- Mogę wiedzieć, co to miało znaczyć? - pytam oburzona.
- No wiesz... - jąka się zawstydzony, szukając jakiegoś sensownego wytłumaczenia, jednak takowe nie istnieje, więc milczy.
- Nie, nie wiem - odpowiadam i nie zwlekając ani minuty dłużej, wychodzę, zostawiając Simona samego i całkowicie zdezorientowanego moim zachowaniem. I tak długo wytrzymałam. Starałam się jak mogłam, ale nie pozwolę jakiemuś błaznowi bezkarnie się do mnie dostawiać. 

Idę przed siebie. Jest ciemno, zbyt ciemno. Nie wiem dokąd zmierzam, a brak latarni nie ułatwia mi zadania. Pośpiesznie szukam telefonu, by zadzwonić po pomoc.
Staję jak wryta, uświadamiając sobie, że nie mam po kogo dzwonić.

Nikt nie przyjdzie.

Dochodzi północ, a ja nie mam pojęcia gdzie jestem, a co gorsza jak dostać się do domu. To chyba nie jest mój dzień. Skręcam w kolejną uliczkę, /gubiąc się jeszcze bardziej/ szukając znajomego obiektu. Nie mogąc dłużej powstrzymywać cisnących mi się do oczu łez, wybucham. Po raz kolejny do mojego serca wkrada się rozpacz i smutek, choć przysięgałam nigdy więcej do tego nie dopuszczać.

Złamałam się.

Myśląc, że jestem sama, daję upust skrywanym jak dotąd emocjom. Pozwalam sobie na chwilę słabości i właśnie w tym momencie słyszę pisk opon hamujących tuż przy moim boku.

Cholera już po mnie.

Drzwi uchylają się, a moim oczom ukazuje się dobrze mi znana twarz, na której maluje się lekkie zdziwienie. No tak, nie co dzień spotykasz zapłakaną koleżankę z klasy, plątającą się po ulicach pogrążonego we śnie miasta.
Chłopak ostrożnie wychodzi, jakby bojąc się mojej reakcji.
- Wszystko okej? - pyta, stojąc tuż przy mnie. Przecząco kręcę głową, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa. Matteo dostrzega moje zakłopotanie i nic nie mówiąc, przyciąga mnie do siebie. W jednej chwili dociera do mnie intensywny zapach chłopaka i ciepło emitujące z każdej, możliwej strony. Nie opieram się. Zamykam oczy, kładąc głowę tuż przy jego rytmicznie bijącym sercu.

Czego nie można powiedzieć o moim, walącym jak szalone.

Nastolatek jest ode mnie sporo wyższy tak, że bez problemu wchodzę mu cała pod pachę, mogąc do woli rozkoszować się /jego bliskością/ chwilą. Powoli dochodzę do siebie i /niechętnie/ odsuwam się od Balsano.
- Dziękuję - szepczę, przerywając otaczającą nas ciszę. On jedynie obdarza mnie /czarującym/ lekkim uśmiechem i otwierając przede mną drzwi, mówi:
- Wsiadaj.
Nie protestuję. W ciszy zajmuję miejsce obok kierowcy i spoglądam przed siebie. Jedziemy. Nie znam się na samochodach, jednak ten, którym jadę na pewno nie należał do najtańszych, sądząc po idealnie gładkiej tapicerce i ledwo słyszalnym silniku.
- Gdzie mam cię podwieźć? - pyta, bacznie mi się przyglądając, co nieco mnie stresuje, zwłaszcza, że powinien skupić się na drodze.

A jednak wolał na mnie.

- Golden street 22 - mówię swój adres, modląc się, by to nie było zbyt /blisko/ daleko.
- Nie chcę być wścibski - zaczyna, wahając się nad dokończeniem - ale co tu robiłaś sama o tej porze? Mogło ci się coś stać.
Martwi się, on naprawdę się o mnie martwi. Promienieję i momentalnie zapominam o tym co złe, jednak nie daje tego po sobie poznać. Nie chcę, by uznał mnie za niezrównoważoną wariatkę, /którą jestem/ która najpierw płacze, a później uśmiecha się od ucha do ucha.
- Byłam na... - milknę, analizując w głowie, co właściwie chcę mu powiedzieć - widziałam się z Simonem - zmieniam wcześniejsza koncepcję.
- Randka w kinie? - śmieje się, a ja nie wierzę własnym uszom.
- Tak, skąd wiedziałeś? - odpowiadam.
- Intuicja - droczy się ze mną - każdą nową tam zabiera - tłumaczy, a ja czuję, że zalewa mnie fala negatywnych emocji.
- Kretyn - wyzywam go pod nosem.
- Z tego co wiem, przeważnie odwozi swoje zdobycze - kontynuuje Matteo, nie kryjąc rozbawienia.
- Może, ale wyszłam zaraz po pierwszej próbie podrywu - wtóruje mu, uświadamiając sobie niedorzeczność całej sytuacji.
- Zadziorna - mruczy cicho tak bym nie dosłyszała. Na szczęście nie narzekam na problemy ze słuchem i odbieram tę uwagę jako komplement.
- To tutaj - mówię, nakazując mu zatrzymanie pojazdu - dziękuję ci - waham się - za wszystko - dodaję o pół tona ciszej.
- Żaden problem - uśmiecha się - jeśli jeszcze kiedyś będziesz potrzebować pomocy po nieudanej randce, zadzwoń - żartuje, a ja śmiejąc się od ucha do ucha wychodzę, delikatnie zatrzaskując drzwi.
Będąc już w ogrodzie, odwracam się, chcąc ostatni raz zerknąć w kierunku Balsano, jednak jego już tam nie ma. Zniknął równie szybko, co moje wątpliwości względem niego.
Szukam kluczy, jednak zamiast nich wyjmuję z kieszeni płaszcza małą, zwiniętą karteczkę. Rozwijam ją, a uśmiech sam wkrada mi się na twarz.

401-589-667 ~ pogotowie randkowe

Dzisiaj przychodzę do was z szósteczką.
Jak wrażenia?  Podoba wam się taki zwrot akcji? 
Dodam, że postać Simona przysporzy jeszcze wiele problemów, ale o tym w swoim czasie.
Póki co daję wam namiastkę Lutteo, jednak do pary to im jeszcze daleko.
Dziękuję wam za wszystko i do napisania;*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro