VI
Gdy tylko usłyszałem dzwonek, zerwałem się z miejsca. Nie chciałem dłużej siedzieć obok Thomasa. Niestety czekała mnie jeszcze druga matematyka z nim. Ten koleś mnie wkurzał! Otwarcie przyznał, że mu się podobam! Chyba, że kłamał aby mnie wnerwić! Co mu się zresztą udało! I ten jego tekst, że on mi też się podoba! No błagam! Może...gdybym był dziewczyną...No bo, cholera, jak można przegapić tak piękne oczy? Jak można się nie wpatrywać w ten czekoladowy brąz? Jak można...
- Dylo? - do rzeczywistości przywołał mnie głos Chucka.
- Hej, Chuck! - przywitałem się.
- Wiesz...- zaczął i spuścił wzrok.
A temu co?
- Nie wiem. - powiedziałem i rozejrzałem się po korytarzu i wcale nie sprawdzałem czy nie ma w pobliżu Sangstera.
- Słyszałem, że musisz być dla wszystkich miły, a wtedy wrócisz do starej szkoły. To prawda? - zapytał - To znaczy, że gadałeś ze mną tylko po to by wrócić do ludzi? - dodał z wyraźnym smutkiem i rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
Och, nie...I co teraz?
- Ja...em...po prostu...- wyjąkałem.
Skłamać? Mówić prawdę? Kurwa! Nie wiem!
- Powiedz prawdę, Dylo. - poprosił mnie Chuck.
- Zrobiło mi się ciebie szkoda, okej? Siedziałeś sam. - postanowiłem powiedzieć prawdę.
- Czyli zlitowałeś się nade mną? - upewniał się.
- Chyba tak. - odpowiedziałem powoli.
- Wiesz co? Nie potrzebuję litości! A napewno już nie przyjaźni z litości! - powiedział z wyrzutem i zostawił mnie samego na korytarzu.
Zrobiło mi się smutno, a nie powinno! Przecież to wampiry, których nienawidzę! Co mnie obchodzi jakiś Chuck?!
Co ta pojebana szkoła ze mną robi?
Zabrzęczał dzwonek na lekcję i, już kompletnie bez humoru, zająłem swoje miejsce. Oczywiście po chwili dosiadł się do mnie Thomas.
Przyglądał mi się co jakiś czas.
- Co się stało, skarbie? - spytał cicho.
- Nie twoja cholerna sprawa! - warknąłem.
Zacząłem przepisywać zadania z tablicy. Kątem oka zobaczyłem iż Thomas nie zapisał do tej pory nawet jednej liczby. Ba! Nawet nie zapisał tematu lekcji.
- Czemu nie notujesz? - zdziwiłem się.
- Wolę popatrzeć na ciebie. - uśmiechał się szeroko - A zresztą nauka mnie nie obchodzi. Nigdy nie obchodziła. - wzruszył ramionami.
Przypomniały mi się słowa dyrektora, że Sangster także udaje, że mu na niczym nie zależy.
A co mnie to może obchodzić? Nie zależy mu? Jego sprawa!
- A co? Martwisz się o moje oceny? - przysunął się znacznie bliżej.
Pfff! Nie!
- Mam w nosie twoje oceny, Sangster. - odpowiedziałem.
- Inaczej miałeś do mnie mówić. - powiedział z wyczuwalną nutką złości w głosie.
- Niech pomyślę...- zacząłem udawać, że się zastanawiam - Miałem mówić "debil"? Nie? To nie to? To może "psychopatyczny wariat"? To też nie to? - udałem, że się zmartwiłem.
- Dylan. - ostrzegł mnie już nieźle wkurzony Thomas.
- Ty mnie ciągle denerwujesz. Przynajmniej teraz wiesz jak się czuję. - powiedziałem z zadowoleniem.
Gnojek! Nigdy nie powiem już do niego "Tommy"! Nigdy!
- Po tej lekcji. Za szkołą. Ty i ja. - wysyczał groźnie.
- Chcesz mnie zabić? Dzięki, nie skorzystam. Obiecałem mamie, że dożyję dwudziestych urodzin. - oznajmiłem z sarkazmem.
On zaraz zabije mnie wzrokiem! Tym cholernie ładnym wzrokiem! Po co ja go wkurzam?!
- Lepiej już zacznij się modlić, bo to co zamierzam ci zrobić, zapamiętasz do końca życia. - ostrzegł z lekkim uśmiechem.
Nagle zacząłem się go bać.
Zabiję mnie? Zeżre mi krew? Pobije? Zakopie w lesie? Poćwiartuje? Zwiąże i wrzuci do rzeki?
Przełknąłem głośno ślinę.
- Nie pójdę nigdzie z tobą. Zapomnij. - powiedziałem szybko.
- Przecież cię nie zgwałcę. - przewrócił oczami - Chyba. - dodał.
On jakieś dojrzewanie wampirze przechodzi czy co?! Humory mu się zmieniają co pięć sekund! Najpierw jest zły, a teraz sobie żarty urządza! Co jest z nim nie tak?!
- Odwal się! Nigdzie z tobą nie pójdę. Ani za szkołę ani nigdzie, rozumiesz? - wkurzyłem się.
On jest chory na głowę jeśli myśli, że gdziekolwiek z nim pójdę! I jeszcze po tym jak powiedział, że zamierza coś mi zrobić! Kto normalny by się na to zgodził?!
- Proszę. Żartowałem z tym gwałtem i wogóle. Chcę tylko pogadać bez świadków. Jeśli się zgodzisz to dam ci spokój. - zaproponował.
Okej! Wygląda na to, że jestem nienormalny!
- Okej. Ale później się odwalisz! - zgodziłem się.
- Obiecuję. - uśmiechnął się szeroko - Chyba. - dodał cicho.
Nie ogarniam tego idioty!
Spojrzałem na zegarek. Jeszcze trochę! Dzwonek, przerwa, spotkanie z Sangsterem, a potem tylko dwie lekcje i do domu! I będę wolny! Wytrzymam! Tyle wytrzymałem to i dotrwam do końca! Nikt tego nie zepsuje!
Po dzwonku, wyszedłem na zewnątrz. Ustałem przed wejściem i obserwowałem Chucka, który siedział na jednej z drewnianych ławek przed szkołą.
Dlaczego mi tak żal tego chłopaka?!
Mimowolnie zrobiłem krok do przodu, potem drugi, przybliżając się takim sposobem do samotnie siedzącego Chucka.
- A ty gdzie? - usłyszałem za plecami - Tył szkoły jest tam! - powiedział Sangster i pociągnął mnie za sobą.
- Dobra! - wykrzyczałem, wyrywając mu się - Obiecujesz, że zostawisz mnie, kurwa, wreszcie w spokoju?! - spytałem gdy skręciliśmy za róg szkoły.
Na tyłach budynku stało niewiele osób. Te kilka wspomnianych osób zbiło się w małą grupę i palili fajki.
"Bez świadków" jak powiedział Thomas.
- Zobaczę. - odpowiedział na moje pytanie.
- Jak to "zobaczę"?! - wybuchłem - Albo mi to obiecujesz albo idę stąd! - zagroziłem.
Chciałem dodać jeszcze jakieś wyzwisko, ale sam nie wiem czemu tego nie zrobiłem.
- Powiedziałem, że zobaczę. Zależy jak się zachowasz, skarbie. - wyjaśnił tajemniczo z uśmiechem.
Czy mi się zdaje, czy jego oczy pociemniały?
Oparłem się plecami o ścianę budynku i westchnąłem cicho.
- Powiesz mi w końcu o co ci chodzi? - spytałem z rezygnacją.
Naprawdę miałem już dosyć zachowania blondyna.
- Zaraz ci pokażę. - oznajmił wesoło.
- Co? - zdziwiłem się i rozłożyłem ręce na boki.
Nie zdążyłem zareagować. Dosłownie w sekundę Sangster znalazł się przede mną, a następną sekundę później, już dotykał moich ust, swoimi. Znieruchomiałem.
Co do cholery?!
Thomas przejechał językiem po mojej dolnej wardze i to sprawiło, że o mało co się nie poddałem.
Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie mogę zrobić nic?! Skąd ten delikatny dreszcz na moim ciele gdy tylko łączy usta z moimi?!
Sangster przekręcił głowę na bok by skubnąć zębami moje usta. Nadal stałem jakbym wrósł w ziemię. Po raz kolejny musnął moje wargi i już miałem oddać pocałunek. Kurwa! Już miałem go oddać, gdy nagle Thomas odsunął się ode mnie.
- Myślałem...- zaczął lecz urwał szybko.
Wyglądał jakby czymś się rozczarował.
- Myślałem...- zaczął znowu - Myślałem, że ci się podobam. - powiedział w końcu.
Nie mogłem odpowiedzieć. Nie mogłem powiedzieć niczego! Zamurowało mnie!
Ja naprawdę chciałem oddać ten pocałunek?!
- Myliłem się. Przepraszam. - wyszeptał i odszedł.
Zanim znikł za rogiem, odwrócił się i spojrzał na mnie krótko.
Zostałem sam ze swoimi myślami.
Boże! Pocałował mnie pieprzony wampir! Mało tego, chciałem oddać pocałunek! Kurwa! Jestem pojebany czy pojebany, bo sam już nie wiem!
Nagle zacząłem być wściekły! Wściekły na samego siebie! Wściekły za to co chciałem zrobić! Wściekły za to, że najchętniej pobiegł bym do Sangstera i powiedział, że to nie prawda, że mi się nie podoba! Wariuję! I to na maksa!
Ze złością ruszyłem do szkoły.
Mam ochotę sam sobie przyjebać w mordę!
- Dylo? - zaczepił mnie Chuck przed wejściem - Przepraszam. Nie powinienem się tak na ciebie wydzierać wtedy. - powiedział ze skruchą.
- Mam w dupie twoje przeprosiny! Ty żałosny, mały dziwolągu! - wykrzyczałem na całe gardło.
Najgorsze było to, że tak naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Furia przysłaniała mi widok na zdrowy rozsądek.
- J-jestem dla c-ciebie dziwolągiem? - wyjąkał ze łzami w oczach.
- Ty i cała ta jebana szkoła! - wydarłem się.
- Dylan! - usłyszałem głos dyrektora za plecami - Możesz się pożegnać z powrotem do ludzkiej szkoły mój drogi. - poinformował.
Odwróciłem się na pięcie do tyłu.
- Mam to w dupie! Wszystko mam w dupie! Mam dość! - krzyknąłem i biegiem ruszyłem w stronę ogrodzenia.
Spierdalam stąd! Nie wytrzymam tu dłużej! Nienawidzę wampirów! Nienawidzę ich!
To czemu chciałeś oddać pocałunek?
To pytanie krążyło mi w głowie przez całą drogę do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro