Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


Przez długi czas panowała ciemność. Czułam, jakbym się unosiła w przestrzeni, gdzie nic się nie liczy, a pojęcie miejsca i czasu było nieznane. Słyszałam tylko jedno zdanie, które obijało mi się bez przerwy o uszy: Wystarczy tylko pomyśleć o jakimś wydarzeniu. W tej chwili nie przejmowałam się niczym, chciałam znać całą prawdę i tylko prawdę.

Moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na wypadku rodziców i Suzy. Chciałam za wszelką cenę wiedzieć, jak został wywołany i właściwie przez kogo.

Nie wiedziałam po jakim czasie, ale znalazłam się w jakimś miejscu. W mieście, gdzie liczyła się tylko moja rodzina. W mieście wielkich strat, a przede wszytkim kłamstw. Waszyngton, miasto tylu złych wspomnień.

Stałam za barierką autostrady i spoglądałam na przejeżdżające samochody, ciężarówki i motory. Wszystko wydawało się być takie spokojne. Żadnych piratów drogowych i pijanych kierowców. Pełny spokój, więc jakim cudem moi rodzice mieli tak poważny wypadek?

Po niedługim czasie poczułam na swojej twarzy delikatny podmuch wiatru, który rozwiał moje włosy. Założyłam kosmyk opadający na moją twarz za ucho. Pamiętam, że tego dnia nie było wietrzenie, wręcz przeciwnie, było duszno. Zdumiona spojrzałam w niebo i rozglądałam się.

Po chwili poczułam znowu delikatny podmuch wiatru. Rozejrzałam się bardziej i zauważyłam dwie latające zbroje. Nie mogłam uwierzyć. W jednej z tych muszę kończyć był nie kto inny jak sama Anthony Stark. Szłam w kierunku toczącej się wali między milionerem a jego wrogiem. Samochody mimo trwającej walki w powietrzu, dalej jechały spokojnie nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które w najgorszym wypadku może wystąpić.

Iron Man był niepokonany. Wydawałoby się, że pokona swojego wroga z zamkniętymi oczami. Jednak rywal Starka miał na sobie jego zbroję i szanse były wyrównane. Walczyli ramię w ramię. Iron Man starał się walczyć tak, aby wyrządzić jak najmniej szkód. Samochody dalej były obojętne do tej sytuacji, przejeżdżały jak gdyby nigdy nic.

W pewnej chwili zauważyłam przejeżdżający samochód moich rodziców. Widziałam ich poważne, a także zmartwione twarze. Moja siostra siedziała na tylnym siedzeniu i patrzyła bezkarnie w ekran telefonu. Z jej wyrazu twarzy można było odczytać stres i smutek. Strasznie przeżywała tę chorobę. Bidulka. Chciałabym móc przeżywać tę chorobę za nią. Przecież ona jest młoda miała całe życie przed sobą.

Szybkim krokiem starałam się podążać za samochodem. W pewnej chwili zaczęłam biec. Tata zawsze był szybkim kierowcą na autostradach, ale też zostawał przy zdrowych zmysłach i pamiętał, że wiezie ze sobą rodzinę.

Po jakimś czasie spojrzałam ponownie w niebo. Iron Man bez przerwy walczył ze swym wrogiem. Walka była bardziej zacięta niż wcześniej. W mojej głowie zaczęły się tworzyć przeróżne teorie związane ze zwycięstwem bohatera.

Nagle przeciwnik uruchamia reaktor na środku piersi i celuje w Iron Man'a. Żelazny bohater robi unik, a laser wydobywający się z reaktora trafia w most nad autostradą. W tej samej chwili moi rodzice zbliżają się do mostu. W niemalże ostatniej chwili mój tata skręca na awaryjny pas, uderzając o barierki ochronne. Trafia w nich kolejny samochód. Most się wali. Odłamki betonu spadają na całą szerokość autostrady, uszkadzając i nie umożliwiając przejazdu samochodom. Zauważam, że wybuchł ogień, który szybko się rozprzestrzeniał. Jednym z płonących samochodów, a dostrzegłam ich dwa, był samochód moich rodziców.

Stark od razu przerwał walkę unieszkodliwiając wroga reaktorem i rzucił się na pomoc w ocaleniu ludzi, uwięzionych pod gruzami mostu i zamkniętych w samochodach, które płoną. Po krótkiej chwili na miejscu zdarzeń zjawiła się karetka, a później strażacy. Stark do ich przybycia zdążył wyciągnąć czworo ludzi z jednego z płonących aut. Nie był to samochód moich rodziców. Podbiegłam do płonącego samochodu rodziców. Ogień nie mógł mnie oparzyć, a ludzie mnie nie widzieli. Byłam bezradna. Moje serce i dusza rozerwały się na miliony kawałków. Teraz żałuję, że to widziałam.

Ból był tysiąc razy większy niż wtedy, gdy zadzwonili do mnie z wiadomością o śmierci rodziców. Do rozdzierającego mnie bólu, dołączył gniew. Gniew do Starka. Nie mogę uwierzyć, że dopuścił się do takiej tragedii. Do sytuacji, gdzie giną i jest rannych tylu niewinnych ludzi.

Z karetki wysiadł jeden doktor. Poznałam go od razu. To był lekarz mojej siostry. Badał stan ludzi, którzy mogli mieć największe obrażenia.

Samochód moich rodziców został ugaszony z wielkim trudem. Kiedy wyniesiono ich ciała, doktor Stevenson był w ogromnym szoku. Szybko podbiegł do ich ciał. Najpierw zbadał moja siostrę. Dopiero później moich rodziców.

– Dla nich już nie ma szans na ratunek – westchnął smutno. Podając lekarzowi stojącemu obok swój sprzęt.

– Czy mogę coś zrobić, aby pomóc rodzinie poszkodowanych? – zapytał Stark. Widać było, że nie był zadowolony z przebiegu walki i tego jakich szkód wyrządził.

– Już dużo pan zrobił – mówił kręcąc głową z żalem. – Zbyt dużo – dodał po chwili i wstał odchodząc w stronę karetki. - Proszę o zabranie ciał do szpitala. Przeprowadzimy jeszcze badania. Coś mi się wydaje, że pani Spencer mogłabyć w ciąży. Dzisiaj w szpitalu zachowywała się inaczej i wszystkie wskazania potwierdzają hipotezę – rzekł do jednego z lekarzy, którzy dojechali wraz z kolejnymi karetkami. Stanęłam jak wryta. Moja mama była w ciąży?! Nie mogła dotrzeć do mnie ta wiadomość. Musiał to być wczesny etap, skoro nie chwaliła się tym. To było dla mnie jak ukłucie nożem w serce. Nie dość, że straciłam rodziców i siostrę do na dodatek małego siostrę lub brata, który już nie miał okazji poznać świata. Dostrzec tych kolorów, ujrzeć nowe miejsca, zobaczyć tętniące życiem miasta. To wszystko wina Starka.

– Podaruję ich rodzinie sporą sumę w ramach rekompensaty – powiedział nagle Stark. Doktor Stevenson odwrócił się w jego stronę i patrzył na niego wzrokiem który pytał "Kogo cieszą takie pieniądze?"

– Pieniądze nie pomogą im zapomnieć o utracie bliskich osób – odpowiedział po dłuższej chwili.

– Rozumiem – odpowiedział Stark,  opuszczają głowę w dół. – Wie może pan, czy rodzina poszkodowanych mieszka w Waszyngtonie? – spytał po chwili.

– Mieszka tylko ich córka.

– Ktoś jeszcze? – zapytał dociekliwie Stark.

– Niestety tylko ona.

– Jak ma na imię? – dopytywał Tony.

– Lisa Spencer.

– Mogę chociaż powiadomić ją o śmierci rodziców i siostry?

– Tak, oczywiście – odparł doktor. – Proszę, numer już jest wybrany – dodał, podając telefon. Strak wziął go do ręki i przyłożył do ucha, żeby po chwili powiadomić mnie o tej wielkiej stracie. Największej w moim życiu.

Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Tony przyczynił się do śmierci mojej siostry i rodziców. Nigdy mu tego nie wybaczę, choćby nawet błagał mnie na kolanach. Choć wątpię w to, że poruszy go poczucie winy, skoro jego ego jest najważniejsze. Z jego winy mogło zginąć jeszcze więcej osób, ale on nigdy nie przejmuje się tym. Tylko dlaczego nic mi nie powiedział o tym, kiedy już mnie poznał? Przecież pamiętałby mnie, skoro dzwonił do mnie, a doktor podał mu moje imię i nazwisko.

Zastanawiam się teraz, co by było gdyby moi rodzice przeżyli. Jak by wyglądało moje życie. Co robiłabym w przyszłości, bo z pewnością gdyby moi rodzice i Suzy żyli, to pewnie bym poszła na jakieś studia.

Jedno pytanie tkwiące w mojej głowie zostało po tylu latach wyjaśnione. Jednak mam jeszcze w myślach jedno pytanie, które doszukuje się natychmiastowej odpowiedzi.

Ajajajaj 😀
Nigdy nie widziałam, że jest taki ranking 😁
Jesteście wielcy ❤
Dziękuję za ponad pół tysiąca wyświetleń w Wprowadzeniu


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro