7. Wszystko w porządku ?
Po ostatnich wydarzeniach nastroje Yuriego zmieniały się niczym w kalejdoskopie, raz przynosząc mu rzewne łzy, a raz słodki uśmiech. Wszystko wskazywało na to, że nie radził sobie z uczuciami, choć tak usilnie się starał. Jego zachowanie podczas programu krótkiego wcale nie wyzwoliło go od strachu, pomogło mu jedynie znieść obecność Chrisa, kiedy znajdował się w pobliżu. Potrafił tolerować jego ciekawski wzrok, gdy wraz z Victorem trenował przed programem dowolnym, lecz gdyby został z nim sam na sam w jednym pomieszczeniu dostałby paskudnego ataku paniki.
Trudność również sprawiały mu pytania zadawane przez przyjaciół odnośnie całej sytuacji. Każdy namiętnie próbował odgrzebać jego złe wspomnienia, tak naprawdę nie wiedząc, jak wielką krzywdę mu tym wyrządza. Jego telefon ciągle uparcie wibrował, nie dając mu spokoju, a on sam czuł się jak tykająca bomba - wystarczył jeden zły ruch, jedno słowo i sypał się na kawałeczki niczym rozbite lustro. Osobą, która w tym czasie najbardziej się o niego martwiła był oczywiście Victor. To on spędzał z nim najwięcej czasu, doglądając go i pocieszając, gdy zaszła taka potrzeba. A zdarzało się to nader często, zwłaszcza w nocy, gdy demony przeszłości wracały do Katsukiego znienacka, niszcząc całe jego opanowanie. Podopieczny Rosjanina zmieniał się wtedy w istny kłębek nieszczęścia kurczowo trzymający się ciepła uścisku, jaki oferował mu Nikiforov. Trwał tak mocno wtulony podczas swoich ataków paniki, zdając się na czułość i wyrozumiałość trenera. Przestał zastanawiać się nad tym, czy takie zachowanie było odpowiednie, nie dbał również w takich momentach o to, że może zdradzić przed srebrnowłosym swoje uczucia. Tak desperacko pragnął jego bliskości, że nie potrafił myśleć logicznie. W jego oczach tylko Victor mógł przynieść mu ukojenie, tylko z nim czuł się bezpiecznie.
Stojąc więc bez niego w przestronnym korytarzu prowadzącym na główne lodowisko czuł się dość nieswojo, ciche rozmowy innych zawodników drażniły jego uszy. Strzępki zasłyszanych przez niego słów dawały mu pełny obraz tematu, na jaki wszyscy debatowali. Nie ulegało wątpliwości to, że na ich językach był właśnie Japończyk i jego życie. Brunet nerwowo rozglądał się na wszystkie strony, rozgrzewając swoje mięśnie przed występem. Chwilowy brak Nikoforova odbierał mu resztki koncentracji, której i tak wcześniej bardzo mu brakowało.
Sytuację pogorszył fakt, iż w jego stronę, z radosnym uśmiechem na twarzy, w celach czysto towarzyskich, zmierzał dobrze znany mu Tajlandczyk. Już z daleka natrętnie machał dłonią, aby zasygnalizować mu swoją obecność. Yuri westchnął cierpiętniczo, szykując się na kolejny grad pytań, który miał spaść na niego za kilka chwil.
- Yuri! Jak się czujesz ? - znienawidzony od kilku dni zlepek słów dotarł do jego uszu, irytując go. Mimo to wymuszony uśmiech pojawił się na jego twarzy. Chłopak w ferworze walki starał się chociaż stwarzać pozory zadowolonego i beztroskiego człowieka.
- Czuję się dobrze Pichit - mruknął w miarę entuzjastycznie. Tajlandczyk zmarszczył brwi zdziwiony, doskonale widział w jakim stanie znajduje się Katsuki, a był on wielce daleki od słowa ,,dobrze". Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Japończyk nie był sobą. Tamtego wieczoru, gdy się spotkali wydarzyło się coś traumatycznego i Pichit zdawał sobie z tego sprawę. Nie rozumiał tylko, dlaczego Yuri nie chciał mu się zwierzyć, mimo bycia dobrymi przyjaciółmi. W rezultacie, z powodu braku wyjaśnień, naciskał na niego jeszcze bardziej, chcąc dzielić z nim jego złe wspomnienia za wszelką cenę.
- Przecież widzę, że nie jest dobrze, przestań mnie oszukiwać - mruknął oburzony. Katsuki zamrugał z niedowierzania, Chulanont nigdy nie zwracał się do niego w taki sposób, nigdy nie okazywał negatywnych uczuć wobec jego osoby. Nie wiedząc co robić, spanikowany uśmiechnął się krzywo licząc, że nadal idąc w zaparte może ukrywać swoje uczucia.
- Nie wiem, o czym mówisz - skłamał, chcąc załagodzić sytuację, lecz jego zdesperowany ton głosu mówił wszystko. To były ostatnie słowa, jakie zdołał wypowiedzieć nim paskudna gula ugrzęzła mu w gardle, zwiastując jeden z wielu ataków paniki. Jeśli Tajlandczyk nie przestanie na niego naciskać, z pewnością nie uda mu się powstrzymać łez tak uparcie cisnących mu się do oczu.
- Chodzi o Chrisa ? - Kolejne ostre jak brzytwa słowa przecięły powietrze, raniąc niestabilne serce Japończyka, który bezwiednie wrócił myślami do tamtej okropnej chwili.
Rozchwiany emocjonalnie, nie był w stanie silić się na spokojny ton głosu przy odpowiedzi.
- Powiedziałem, że ze mną wszystko w porządku do cholery! - Warknął dość głośno, zwracając na siebie uwagę zawodników obecnych w korytarzu. Zszokowany Pichit nie wiedział, co mógłby w tej sytuacji powiedzieć. Zrozumiał, że właśnie złamał swojego przyjaciela, sam prowokując go do takiej reakcji. Mimo to czuł się odrobinę zraniony, smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy, doszczętnie roztrzaskując serce Katsukiego.
W oczach Japończyka powoli zbierały się łzy bezsilności. Nie panował nad sobą i przez to potraktował okropnie tak bliską mu osobę, czego szczerze nie chciał.
- Pichit.. ja .. przepraszam - wyszeptał łamiącym się głosem. Zażenowany sytuacją spuścił wzrok na swoje buty, aby ukryć zdradziecką łzę spływającą mu po policzku. Chulanont, widząc, jak żałośnie wygląda jego przyjaciel, zapragnął go przytulić, lecz ktoś inny go w tym ubiegł, oplatając Katsukiego silnymi ramionami w pasie. Yuri wzdrygnął się nieznacznie pod wpływem dotyku, jednak już po chwili całkiem spokojny oddał się kojącemu ciepłu. Nie musiał patrzeć, żeby wiedzieć, kto zamknął go w uścisku. Będąc tak blisko od razu był w stanie rozpoznać charakterystyczny zapach swojego idola.
- Ćśś... Yuri, już dobrze - uspokajający szept wkradł się do jego świadomości przynosząc ukojenie. Nikforov spojrzał smutno w stronę Tajlandczyka, przepraszając go wzrokiem za nieracjonalne zachowanie chłopaka.
Pichit nie miał zamiaru gniewać się na kogokolwiek, nie taki był jego cel - od początku do końca chodziło mu o dobro Yuriego.
- Victor, czy mógłbyś na chwilę.. no wiesz - szepnął cicho Chulanont chcąc, aby Nikiforov wyswobodził chłopaka z uścisku. Rosjanin szybko, acz niechętnie uległ jego prośbie, pozostawiając Katsukiego chwilowo bez opieki. Zdezorientowany brunet spojrzał z przestrachem na obu mężczyzn, nie wiedząc, co zamierzają. Jego obawy rozwiał dopiero Pichit, który nie czekając ani chwili, mocno przytulił do siebie Japończyka, zastępując miejsce Nikoforova.
- Już dobrze Yu, nie martw się, wszystko jest dobrze, nie gniewam się - Katsuki nie krył ulgi, jaką odczuł słysząc te słowa. Z zachłannością wtulił się w przyjaciela, mocząc jego ramię paroma zbłąkanymi łzami. Nadal w pełni nie panował nad swoimi emocjami, lecz powoli odzyskiwał zdrowy rozsądek. Dłoń Chulanonta gładziła jego aksamitnie miękką, czarną czuprynę, próbując dodać mu otuchy, a jego usta w dyskretny sposób znalazły się koło jego ucha, owiewając je ciepłym oddechem.
- Masz przy sobie Victora Yuri, on cię ochroni, dasz sobie radę. Twoje uczucia do niego dają ci siłę - Japończyk zamarł. Bał się, że słowa Pichita dotrą do uszu Nikiforova, zdradzając żarliwie skrywaną przez niego tajemnicę. Jego serce przyśpieszyło, bijąc nierównym rytmem, krew szumiała mu w skroniach, odbierając spokojny oddech. Jego mięśnie spięły się nieznacznie, gotowe do natychmiastowej ucieczki i uchronienia się przed pogardliwym spojrzeniem obiektu swoich uczuć. Szykował się na najgorsze, które, jak się okazało, nie nastąpiło. Szept Tajlandczyka był na tyle ulotny, iż stojący nieopodal Rosjanin nie był w stanie go dosłyszeć. Nikiforov nadal pozostał nieświadomy pięknych myśli, jakie żywił do niego młodszy chłopak. Gdy Katsuki to zrozumiał, odetchnął z ulgą. Jego pełne lekkiej pretensji spojrzenie utkwiło w tęczówkach Chulanonta. Chłopak nie mógł uwierzyć w to, jak jego przyjaciel potrafił być nieostrożny - Pichit nie miał barier, nie dbał o konsekwencje. Jego szczerość i otwartość była zarówno plusem, jak i minusem - jedni go za to kochali, drudzy zaś nienawidzili. Yuri nie mógł zrozumieć, dlaczego należy do tej pierwszej grupy, skoro przysparza mu to tyle kłopotów.
- Nadal nie zamierzasz mu powiedzieć, prawda? - Ton głosu Tajlandczyka wyrażał wiele. Smutek, zmartwienie, zwątpienie. Jego odczucia doskonale zgrywały się z obawą o cenne uczucia przyjaciela względem Victora. Z całego serca wierzył, iż Yuri nie powinien kryć ich przed światem. Jeśli kogoś kochał, powinien walczyć. Powinien dążyć do szczęścia, które było tak blisko, raptem na wyciągnięcie ręki. Poza tym, był prawie pewien, że Rosjanin nie odtrąci chłopaka. Widział jego ukradkowe pełne troski i uwielbienia spojrzenia skierowane tylko i wyłącznie w stronę Japończyka. Takie spojrzenia nie były zarezerwowane dla kogoś, kto był w jego oczach tylko ,,uczniem", kryły za sobą o wiele więcej. Ale Yuri był na tyle ślepy, że nie potrafił zauważyć tak oczywistej rzeczy, jego nielogiczne wręcz myślenie przyprawiało o zawrót głowy. Mogło to świadczyć tylko o tym, jak bardzo dwudziestotrzylatek był niedoświadczony w sprawach sercowych, będąc jednocześnie głuchym na ludzkie sugestie. Jego wstydliwa, aczkolwiek urocza natura potęgowała cały efekt, utrudniając nawiązywanie romantycznych relacji z drugą osobą. Jeśli taki stan rzeczy się nie zmieni, Katsuki do końca życia zostanie samotnym człowiekiem.
************************************
- Yuri, daj z siebie wszystko - szepnął chicho srebrnowłosy, odbierając machinalnie z rąk Katsukiego osłonki na łyżwy. Jak zawsze przed występem, starał się oczyścić umysł swojego podopiecznego, aby dać mu możliwość na wykorzystanie całego potencjału jaki w nim drzemał. Wiedział, że dzisiaj jest to wyjątkowo trudne zadanie, ale mimo to nie rezygnował. Był zdania, iż ten cenny wysiłek pozwoli mu stworzyć coś pięknego, coś, o co warto walczyć i choć nie wiedział jaki kształt, smak czy zapach przybierze ta rzecz, nadal był przekonany o jej wyjątkowości.
- Nie odrywaj ode mnie wzroku Victorze - te słowa znaczyły więcej, niż mogłoby się wydawać. Wypowiadane przez Yuriego przybierały kształt obietnicy, którą bezwzględnie pragnął spełnić.
Pełen czystych uczuć, wszedł pewnie na lód nie oglądając się za siebie. Pierwszy raz od kilku dni chociaż przez chwilę był całkowicie spokojny, pozbawiony refleksji o otaczających go zewsząd problemach. Nawet myśl o wygranej została zepchnięta na skraj świadomości, aby dać jej do zrozumienia, iż nie jest najważniejsza. Lekki, pełen nostalgii uśmiech pojawił się na jego twarzy. Jedyne na czym mu zależało, to ukazanie historii zawartej w utworze, do którego tańczył, w taki sposób, aby Vitcor mógł ją odczytać w pełni. Ekspresja jego ruchów podczas tego wstępu była niesamowita, intensywna, a zarazem delikatna. Zachwycała odbiorców, wyrywając z ich ust ciche westchnienia podziwu. Jednak dla Yuriego to było za mało, żeby w pełni oczarować Nikiforova - w ostatnim momencie podjął desperacką decyzję, odpowiednia rotacja przy skoku pozwoliła mu osiągnąć swój cel. Mimo upadku flip, który wykonał zszokował wszystkich wokół, rodząc w nim błogie uczucie satysfakcji.
Uparcie ignorując tępy ból spowodowany upadkiem, pośpiesznie zszedł z lodowiska przy akompaniamencie ogłuszających oklasków. Rozglądał się tęsknie za Victorem. Nie mogąc odnaleźć go wzrokiem wzdrygnął się zaniepokojony.
Ktoś w tym całym zamieszaniu niespodziewanie pojawił się tuż za nim, zmysłowo kładąc ciepłą dłoń na obolałym biodrze chłopaka. Brutalne ukłucie strachu przeszyło jego serce, kierując ciałem, zmuszając je do bezwiednego odruchu.
Cichy plask rozległ się, gdy jego zgrabna dłoń z impetem uderzyła w twarz niespodziewającego się niczego Rosjanina.
Japończyk jeszcze długo nie zdawał sobie sprawy co właśnie zrobił, kogo właśnie uderzył. Nadal napędzony strachem nie myślał logicznie. Stał tak, spoglądając to na swoją lekko czerwoną rękę, to na twarz mężczyzny przed sobą.
- Yuri... wszystko dobrze? - Dopiero głos Nikiforova przywołał go do rzeczywistości.
- Victor ja... przepraszam - wydukał łamiącym się głosem. Wcale nie było z nim dobrze, jego stan był zastraszająco oddalony od tego słowa. Dopiero teraz sobie to uświadomił. Znów sypał się na drobne kawałeczki i tylko silne ramiona Victora zdołały uchronić przed kolejnym atakiem niekontrolowanych uczuć. Tak cholernie bał się zwykłego dotyku.
Czy tak właśnie wyglądał obłęd?
//////////////////////////////////////////////////////////////
Witam was kochani w nowym roku :D
Wracam do was wraz z rozdziałem nr 7. Mam nadzieję, że się spodoba choć najwyższych lotów raczej nie jest xD
Jeśli jednak jakimś cudem tak będzie to zostawcie ☆ bądź komentarz to bardzo motywuje do dalszej pracy ^^
Ahh byłabym zapomniała 😂 Odlotowy_Balkon zmęczony ciągłym i nieustającym spożywaniem poświątecznych pierogów poszukuje osoby która uratuje ją z tej jakże tragicznej sytuacji i wymieni się z nią innym jadalnym jedzeniem 😂
Kto chętny ? Uratujcie moją edytorkę.
#Pomagam
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro