rozdział 3
Spotkała go znacznie wcześniej niż się spodziewała. Od ich ostatniego spotkania minęły trzy lata. Ona każdego dnia była świadkiem tego, jak jego sława wzrasta, a on niemalże codziennie przed pójściem spać przypominał sobie tę uroczą twarz o wielkich, niesamowitych oczach. Obiecał, czuł, że dziewczynka wcale nie kłamała. Czuł, że może okazać się mu bliższa niż ktokolwiek inny... kiedy tylko znów się spotkają.
Do spotkania doszło na gali AMA's, na którą - nie wiedzieć czemu - została zaproszona. Nie zdziwił jej widok podłużnej koperty, którą znalazła jakiś czas temu w skrzynce rodzinnego domu. No właśnie, rodzinnego domu... którego w rzeczywistości nie posiadała już od wielu lat, gdyż jej rodzice zginęli kiedy miała niecałe siedem lat. Teraz jednak, nie zawracała sobie tym głowy, bo oczywistym było, że właśnie tak ma być, a to, iż wydaje się to niesamowicie nieprawdopodobne nie odgrywa tu nawet najmniejszej roli. Wszystko jest tak, jak być powinno.
Przez lata, które minęły od pierwszego spotkania z Michaelem starała się żyć normalnie, ale Bóg miał inne plany. Tak oto dzisiaj była już nieco rozpoznawalną nastoletnią modelką. Wszystko zaczęło się w kilka dni po pierwszym spotkaniu Jacksona. Mimo, iż tak naprawdę jej rodzice nigdy nie pracowali w wielkiej firmie, teraz nie miało znaczenia. Było, jak było, a ich wpływy pozwoliły jej na rozpoczęcie kariery. Nigdy nie marzyła o modelingu, nie. Phoebe wydawało się, że to nie dla niej, lecz teraz, odmieniony wygląd i charakter idealnie wpasowały się w wymagania tego 'zawodu'.
Lecz wracając do owego spotkania...
Popołudnie 18 lutego wydawało się być strasznie zabiegane, lecz największe zamieszanie w domu Rossiterów zaczęło się po godzinie siedemnastej. To wtedy Phoebe uświadomiła sobie, że nie jej suknia nie została odebrana od krawcowej. W pośpiechu zbiegając po schodach złamała oba obcasy butów, które miała włożyć na galę. Wszystko było nie tak. Blondynka już w "poprzednim" życiu zawsze miała pecha. Nie ważne czy zapomniała zrobić zakupów, zapłacić rachunków czy po prostu potknęła się na prostej drodze. I tak uważała się za największą nieudacznicę na tym świecie. Może i szansa spotkania i poznania Michaela Jacksona nie wydawała się taka pechowa, ale miała się nijak do popełnionych przez Phoebe nawet najmniejszych błędów.
Jak na złamanie karku popędziła do pokoju szofera ojca. Wbiegając do pomieszczenia jak burza wystraszyła mężczyznę na tyle, by spadł z krzesła, na którym siedział.
- Andy, Andy! Prędko wyprowadzaj auto! Jedziemy po moją sukienkę, wiesz gdzie i do tego butiku, w którym byliśmy ostatnio! Wiem, że pamiętasz gdzie! Szybko, spóźnię się na tą durną galę! A wiesz kto tam będzie? No wiesz? - zdezorientowany szofer pokręcił głową szukając kluczyków do auta. - Sam Michael Jackson!
- Rozumiem panienko, rozumiem. Oh! Tu są! Jedziemy! Nie możemy się ociągać, prawda! - oboje z prędkością wpadli do pojazdu. Andrew już wyjeżdżając z podwórza otaczającego wille Rossiterów złamał co najmniej 5 przepisów, ale nie przejął się tym za bardzo. Wiedział, że z Phoebe szczególnie zależy na tym wyjściu. Nawet nie pytał o co chodzi, po prostu jechał tam, gdzie zażyczyła sobie córka jego pracodawcy. Rossiterowie byli naprawdę serdecznymi ludźmi dlatego nie miał nawet najmniejszego problemu z wykonywaniem ich "rozkazów", które i tak były raczej tylko prośbami.
Po niemalże godzinnej wycieczce na szybkie zakupy Phoebe i Andy wrócili do posiadłość. Kiedy tylko szofer zgasił silnik auta Phoebe pobiegła obładowana reklamówkami do swojej sypialni, w której czekała już na nią mama. Była to naprawdę cudowna kobieta o złotym sercu. Zawsze służyła pomocną dłonią. Miała niewyczerpaną cierpliwość i szacunek do innych. Cud.
Po zaledwie pół godzinnych przygotowaniach Phoebe była gotowa. Włosy idealnie ułożone, delikatny makijaż, piękna, wyszywana drobnymi cekinami, beżowa, lekko rozkloszowana, sięgająca do podłogi suknia z długimi rękawami i wyciętymi plecami, do tego jeszcze zwykłe czarne, lakierowane buty na niewysokim obcasie... Wszystkie te elementy nadawały siedemnastolatce* niezwykłej elegancji i gracji. Nigdy wcześniej ( mówimy oczywiście o jej "poprzednim" życiu) nie mogła pozwolić sobie na ubranie takiej kreacji. Po pierwsze, nie miała gdzie, po drugie, jej waga pozostawiała wiele do życzenia.
Lecz teraz nie warto zadręczać się nieprzyjemnymi wspomnieniami. Teraz trzeba olśnić tych wszystkich snobów ( jasne, że nie chodzi o wszystkich, a już na pewno nie o Michaela). Nie okazywała tego, ale wszyscy jej bliscy wiedzieli, że Jackson jest jedynym powodem, dla którego Phoebe w ogóle zdecydowała się na to wyjście.
^^^
*Zakładamy, że Phoebe w tym opowiadaniu ma tyle samo lat co Michael, jest rok 1975 więc wychodzi na siedemnaście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro