rozdział 13
Po krótkim i jakże skromnym występie Phoebe, Michael poprosił producenta by poszedł z nim gdzieś na chwilę. Blondynka ze splecionymi dłońmi siedziała w towarzystwie Paula i czekała na powrót przyjaciela.
- Phoebe, nie denerwuj się tak. Quincy był pod wrażeniem twojego talentu, tak samo jak ja i Michael. Masz niesamowity głos. - McCartney poklepał ją po ramieniu. Blondynka uśmiechnęła się sztucznie i spuściła głowę. Chciała żeby Michael już wrócił.
Tymczasem Jackson i Quincy stali zaledwie za drzwiami studia.
- Quincy...
- Wiem, słyszałem. Muszę przyznać, że ma talent, ogromny. Zauważyłeś, taki podobny do...
- Barbry Streisand! - powiedział Michael entuzjastycznie. - Niby tak podobny, ale jednak całkowicie inny...
- Umówimy się tak, pójdziecie teraz na lekcję emisji głosu, a jak wrócicie nagramy jakieś demo. Pomyśl nad duetem. Jeszcze dziś postaram się to przeanalizować, może Paul mi pomoże... i jutro z rana widzę was tutaj. Musimy to nagrać w ciągu dwóch dni, nie mamy więcej czasu. - oświadczył Jones. Michael przytaknął z radością i uściskał przyjaciela.
Kiedy tylko ponownie weszli do środka, Phoebe od razu odwróciła głowę w ich stronę. Ciepły uśmiech Mike'a mówił jej, że wszystkie jest okay. Czuła to.
- No, jestem pod wrażeniem... - Quincy powiedział do dziewczyny z delikatnym uśmiechem.
- A nie mówiłem? - przerwał mu były Beatles. - Podobny do Barbry. - cała trójka zgodnie przytaknęła.
- Chodź, idziemy na lekcję emisji głosu, a później wrócimy tu i nagramy coś na próbę. - powiedział Jackson łapiąc dziewczynę delikatnie za nadgarstek i prowadząc ją do pokoju nauczyciela. Na miejscu byli już po niecałej minucie. Michael cicho zapukał do drzwi i pchnął je kiedy usłyszał dobiegające zza nich 'proszę'.
- Hej, Seth! - przywitał się radośnie. - Przyprowadziłem przyjaciółkę, nagramy razem piosenkę. - powiedział z ekscytacją. - Phoebe, to jest Seth Riggs, mój nauczyciel od emisji głosu. W zasadzie to całej mojej rodziny... - uśmiechnął się. Dziewczyna podała sympatycznie wyglądającemu mężczyźnie rękę. Ten uścisnął ją i powiedział:
- Zabieramy się od razu do pracy, nigdy wcześniej nie uczęszczałaś na takie lekcje?
- Nie, proszę pana. - odpowiedziała speszona Rossiter.
- Nic się nie stało! Lecz musimy się pospieszyć, podejrzewam, że Q* chciałby załatwić to jak najszybciej. - straszy mężczyzna zaśmiał się i zasiadł do pianina. - Zaczynamy.
Po nieco ponad godzinie dwójka przyjaciół wróciła do studia z uśmiechami na twarzach. Dla dziewczyny lekcja była ciekawym przeżyciem.
- Wiecie co powiedział Seth? - zapytał Jackson kiedy tylko weszli do pomieszczenia. - No, że ma głoś jak Barbra! A przecież on też ją uczył!
- Wymyśliłeś piosenkę, Smelly? - Quincy pytająco spojrzał na Michaela. Ten pokiwał głową.
- Myślałem o You're The One That I Want, Somethin' Stupid i You Don't Have To Be A Star. - Michael przedstawił swoje propozycje.
- Uh! You're The One That I Want! Kocham Grease! - powiedziała Phoebe szeroko się uśmiechając. - Pasuje ci, Michael? - chłopak przytaknął.
Pracę w studiu zakończyli późnym wieczorem. Pomimo zmęczenia i tak rozmawiali z uśmiechami na twarzach.
- Jutro tu wracamy, ale skończymy wcześniej bo mam sesję. - oznajmił Michael. Phoebe przytaknęła i założyła na nos okulary przeciwsłoneczne, ponieważ stali tuż przed drzwiami frontowymi.
- To mogę teraz ja robić za szofera? - zapytała dziewczyna. Michael uśmiechnął się do niej i podał kluczyki od Rolls Royce'a.
Kiedy tylko ponownie weszli do rezydencji poczuli piękny zapach.
- Ciasto marchewkowe! - zawołał ucieszony Jackson. Blondynka szybko zdjęła buty i potruchtała do kuchni za przyjacielem. W dużej jadalni siedziały Pani Jackson i La Toya wesoło o czymś gawędząc.
- Cześć Mamo, hej Toya! - przywitał się Michael i pocałował obie w policzki.
- Dzień dobry - Rossiter skinęła do mamy Michaela. - Cześć La Toya. - już drugi raz tego dnia blondynka uśmiechnęła się do niej sztucznie.
- Zaraz będzie deser, ale najpierw kolacja. Biedni, na pewno bardzo zmęczyliście się dzisiaj. Jak było?
- Phoebe będzie śpiewała ze mną piosenkę na albumie. Quicy'emu jednak nie za bardzo przypadła do gustu wersja z Patti Austin i tak wyszło. Ale ja się cieszę, Phoebe ma niesamowity głos!
- Umiesz śpiewać? - zapytała La Toya.
- Hmm, najwidoczniej, wcześniej jakoś tego nie zauważałam. Dzisiaj tak jakoś samo wyszło, przez przypadek. - Rossiter zaczęła tłumaczyć. - ... no i jutro idziemy nagrywać It's The Falling In Love.
- To może nam coś zaśpiewacie po kolacji? - zaproponowała pani Jackson. Michael spojrzał na przyjaciółkę, a ta nieśmiało przytaknęła. - Cudownie! Już podaję do stołu. Córciu, skarbie, pomóż mi. - La Toya pomogła mamie przynieść kolację dla Michaela i Phoebe po czym oznajmiła, że idzie do swojego pokoju.
- Kolacja była wyśmienita, pani Jackson! - powiedziała Rossiter z uśmiechem po skończonym posiłku. Teraz oboje z Michaelem posprzątali po sobie i popijali sok pomarańczowy wspominając wydarzenia z dzisiejszego dnia. Po kilku minutach na parter willi zbiegło się całe rodzeństwo Jacksonów.
- No to jak? Dajecie występ? - zapytał Marlon.
- Młoda, nie wiem co ty masz w sobie, ale to, że Quincy ze względu na twój głos chce nagrać nową wersję chwilę przed premierą, to musi być coś! - zawołał z kolei Jackie. Wszyscy razem przeszli do salonu, w którym każdy wygodnie się rozsiadł.
- Michael? - Phoebe szepnęła do przyjaciela. - Chciałabym zaśpiewać Destiny, tak, właśnie z waszego albumu. Ty pierwsza i trzecia zwrotka, ja druga, a reszta razem. Może być? O... i jeszcze może mogłabym zapytać twoich braci o akompaniament, hm?
- Okay, będzie fajnie. - Jackson uśmiechnął się.
- Hej, chłopaki. Mogę was prosić żebyście do nas dołączyli? Nie uwierzyłabym gdybyście powiedzieli, że nie macie ze sobą żadnych instrumentów. No i Jermaine lub Tito, macie pożyczyć gitarę akustyczną? Lub klasyczną? Obojętnie. Pierwszy odezwał się Tito:
- Moja droga, mam ich z pięć! Chodź, wybierzesz sobie którąś. - Bracia rozeszli się w poszukiwaniu swoich instrumentów, a Michael szybko przypomniał sobie tekst, tak w razie czego.
Phoebe z początku nie mogła się zdecydować, wszystkie gitary były niesamowite, ale w końcu wybór padł na akustyka Gipsona.
- Jest piękna! Ile za nią dałeś? - zapytała dziewczyna uważnie przyglądając się każdemu szczegółowi tego cuda.
- Nie chcesz wiedzieć, ale była warta swojej ceny. Jedna z moich ulubionych. - rozmawiali jeszcze chwilę podczas strojenia wybranych gitar. Phoebe opowiedziała mu jak zaczęła się jej nauka grania, pierwszym i obecnym modelu jaki posiadała. Kiedy zeszli na dół byli już prawie wszyscy, z wyjątkiem Randy'ego, który po chwili pojawił się ze swoim syntezatorem.
- Chłopaki, Destiny. - powiedział Michael do braci. Phoebe chwilę wcześniej uzgodniła z Jermainem i Tito kto gra, które partie.
In this world there's much confusion
And I've tasted city life and it's not for me
Now I do dream of distant places
Where I don't know now but its destiny
If it's the rich life I don't want it
Happiness ain't always material things
I want Destiny
It's the place for me yeah yeah yeah
Give me the simple life
I'm getting away from here
Let me be me, come on let me feel free
Now I'm a man that's for all seasons
And what the city offers me ain't naturally
I look to greet the stars
But there's no stars to see
I'm gonna search this world until I find my destiny
If it's the rich life I don't want it
Happiness ain't always material things
I want destiny
It's the place for me yeah, yeah, yeah
Give me the simple life
I'm getting away from here
Let me be me, come on let me feel free, let me be me
I wanna get far from here
Should I up and fly away so fancy free, yeah
Nobody can change my mind
The words of destiny are calling me
While time
I want destiny
It's the place for me yeah
Ah destiny
You and me, do it my way
So fancy free
Ah destiny
You and me
So fancy free
Destiny
Ah destiny
Kiedy skończyli każdy po kolei zaczął bić brawo, a później chwalić wielki talent Rossiter, która mimo zawstydzenia z radością przyjmowała każdy komplement.
Trochę później, koło godziny 21 Phoebe zdecydowała się na telefon do Jade i rodziców, miała im tyle do powiedzenia! Jako iż w jej pokoju nie było telefonu, musiała prosić Michaela by udostępnił jej swój. Jackson bez problemu zgodził się, sam usiadł w fotelu i czytał książkę gdy blondynka z uśmiechem opowiadała przyjaciółce o wydarzeniach sprzed minionych kilku godzin.
- I wiesz co? Nie zgadniesz!... Nie! Poznałam kogoś, uważaj bo jak ci powiem to będziesz zazdrościć!... Blisko, ale nie! Nie zgadniesz, mówię ci! Mam powiedzieć? No dobra, ale lepiej usiądź jeśli stoisz... Ok... Gotowa?... Paula McCartney! Tak! - Michael cicho zaśmiał się słuchając niesamowicie entuzjastycznej rozmowy Phoebe. Kiedy dziewczyna była w trakcie drugiej rozmowy, z mamą Michael podszedł do biurka, z którego wyciągnął arkusz papieru i pióro. Szybko nabazgrał coś na kartce i pokazał dziewczynie. Ta szybko przeczytała krzywo zapisane zdanie brzmiące: "Idę do studia" i skinęła głową.
Kiedy skończyła rozmowę z rodzicielką, postanowiła dołączyć do Michaela. Jedynym problemem było to, że nie miała zielonego pojęcia gdzie znajdować się może studio, więc pozostało jej tylko zapytanie się kogoś lub błądzenie po ogromnym budynku. Zdecydowała się zapytać o drogę Janet, której drzwi do pokoju były uchylone. Phoebe cicho w nie zapukała i po chwili weszła do środka.
- Hej, Janet! Chciałam się tylko zapytać czy może nie pokazałabyś mi gdzie macie tutaj studio. Chciałabym znaleźć Michaela, ale sama sobie nie poradzę. - wyjaśniła. Dziewczynka przytaknęła i poprowadziła Rossiter za sobą.
- Myślę, że nie nagrywa, ale w razie czego postaraj się hałasować jak najmniej. Kiedy mu się przeszkadza strasznie się denerwuje, a przez to jest nieznośny. - zaśmiały się obie.
- Dobranoc, Janet. Słodkich snów. - Phoebe pocałowała najmłodszą z Jacksonów w czoło i pomachała na pożegnanie. Kierując się wskazówkami Jan, weszła do pomieszczenia najciszej jak tylko się dało. Na całe szczęście Michael nic nie nagrywał, po prostu siedział ze słuchawkami na uszach i przesuwał coś na konsolecie. Nie chciała go wystraszyć, choć bardzo ją kusiło. Powoli podeszła do przyjaciela i położyła dłoń na jego ramieniu. Chłopak obejrzał się za siebie i po chwili zdjął słuchawki.
- Hej, jak tu trafiłaś?
- Janet pomogła znaleźć mi drogę. Co tam robisz?
- Oh, to nic takiego, jakiś materiał na następną płytę. - machnął ręką. - I tak z tego nie skorzystamy. - po chwili milczenia zaproponował: - Masz ochotę nagrać jakąś wstępną wersję It's The Falling In Love?
- Jasne, będzie fajnie. - podał jej tekst i nuty i razem weszli za szkalną szybę, gdzie Michael jeszcze przez chwilę przygotowywał mikrofony.
- Tak w ogóle to co tutaj robi Jermaine? Przecież nie gra z wami. - Michael wzruszył ramionami.
- Nawet nie wiem czemu tu jest, nie gadałem z nim. W zasadzie to on nie chciał gadać ze mną... nie wiem czemu. Nic mu przecież nie zrobiłem! - obruszył się Jackson.
- Nie pomyślałeś nigdy o tym, że jest zazdrosny? - zasugerowała przyjaciółka. Michael spojrzał na nią bez wyrazu. - Kiedyś był głównym wokalistą w Jackson 5, ale okazałeś się być lepszy. Teraz... teraz miałeś szansę zagrania w filmie, a w najbliższym czasie wydasz album wyprodukowany przez Quincy'ego Jonesa! Każdy by tak chciał. Pominęłam fakt, że to ciebie wielbiła publiczność.
- Nie wiem, na prawdę nie wiem... przecież nigdy nie zrobiłem mu nic celowo, po prostu mam szczęście. - wzruszył ramionami. - Nie ważne, zacznijmy!
Oboje byli zdania, że poszło im genialnie. Michael zadecydował, że kaseta z tym nagraniem jutro wyląduje u Quincy'ego bo jest na prawdę dobra jak na tak na prawdę pierwszą sesję.
Kiedy rozstawali się pod swoimi pokojami lekko się przytulili, a Michael pocałował Phoebe w czoło, tak jak ona wcześniej zrobiła to z Janet.
- Słodkich snów, Mike.
- Słodkich snów, Phoebe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro