Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 16

  Najgorsze w życiu jest to, kiedy wracasz do domu po długim czasie, a okazuje się, że lodówka świeci pustkami. To właśnie skłoniło Phoebe do porannych zakupów. Pogoda nie zachęcała nawet do wyściubienia nosa za drzwi cieplutkiego mieszkanka. Nowy Jork od rana witał wszystkich niebywałą ulewą. Dziewczyna ciepło ubrana i uzbrojona w parasol wyszła z cieplutkiego apartamentu. W głowie już układała plany na cały dzień. Po pierwsze, zadzwonić do rodziców i Jade, żeby opowiedzieć im o wszystkim, po drugie... Spokojne wyliczanie przerwały stłumione piski i krzyki. Blondynka rozejrzała się wokoło. Przed wejściem do budynku stały nastolatki. Znów. Ta chwila zdecydowanie przypominała tamtą z dnia wyjazdu do LA. Teraz natomiast nawet silny wiatr i mroźne krople deszczu nie powstrzymały dziewczyn od "koczowania" pod budynkiem. Można było podzielić je na dwie grupy: tą posyłającą mordercze spojrzenia i tą wyczekującą na autograf od przyjaciółki Michaela Jacksona. Za namowami podpisała kilka zdjęć czy okładek gazet i zamieniła parę słów z niektórymi z dziewcząt. 

- Nie zwracaj na nie uwagi. Po prostu są zazdrosne o to, że udało ci się go poznać, a im... no cóż, nie. - powiedziała do niej na oko 12-letnia brunetka o błyszczących i mądrych zielonych oczach. 

- Dziękuję za te słowa, kochana. Masz rację, nie warto się nimi przejmować. - odparła dziewczyna przeczesując palcami mokre włosy. - Jak masz na imię? 

- Margaret. - przedstawiła się. 

- A więc Margaret wiedz, że bardzo cię polubiłam. - uśmiechnęła się do niej Phoebe. - Teraz mi wybaczcie, ale naprawdę potrzebuję kupić coś do jedzenia, umieram z głodu, a w lodówce pustka. - narzuciła kaptur na głowę, rozłożyła parasol i ruszyła truchtem do najbliższego sklepu spożywczego. 

  Serdecznie przywitała się z kasjerką, którą znała już od jakiegoś czasu, i która była bardzo miłą kobietą. Zebrała szybko z półek najpotrzebniejsze produkty, zapłaciła i wyszła. Chciała już być w domu, z dala od całej pluchy. Po chwili wędrówki spostrzegła, że ktoś ją śledzi. Nie odwracała się, czekała aż znajdzie się obok jakiejś sklepowej wystawy, w której odbiciu będzie mogła zobaczyć kto wręcz depcze jej po piętach. Okazja nadarzyła się gdy przechodziła obok piekarni. Dyskretnie odwróciła głowę i spostrzegła mężczyznę z aparatem. Paparazzi nigdy nie mają dość? - pomyślała i kontynuowała drogę do domu. Na całe szczęście mężczyzna po chwili zginął w tłumie, a Phoebe spokojnie mogła wrócić nie obawiając się zbytnio przed napadem szaleńców z dyktafonami i aparatami. 

~*~

  Wczesnym popołudniem zdecydowała się, że pojedzie do rodziców. Rozmowa o przeprowadzce to nie sprawa na telefon. Szykowała się do wyjścia i przy okazji zastanawiała się co Michael robi w tej chwili. Nie potrafiła ukryć, iż wolałaby być w LA, razem z Michaelem siedzieć w studiu, pomagać jemu, Quincy'emu i całej reszcie grupy pracującej z nimi. To było coś, co naprawdę sprawiło jej przyjemność. 

~*~

  Gdy zaparkowała pod bramą rodzinnego domu od razu się uśmiechnęła. Phoebe nawet nie mogła sobie przypomnieć kiedy ostatni raz była u rodziców. Teraz miała tylko nadzieję, że zastanie ich w domu by móc porozmawiać. Wysiadła z samochodu i natychmiast rozłożyła parasol. Szybkim krokiem ruszyła w stronę furtki, do której na całe szczęście posiadała klucz. Już po chwili stała pod dębowymi drzwiami czekając, aż ktoś jej otworzy. Po niemalże sekundzie od tego kiedy zadzwoniła dzwonkiem drzwi otworzyła jej mama. 

  Po ciepłym powitaniu Phoebe obwieściła rodzicom, że ma im coś ważnego do powiedzenia. Dziewczyna nie chcąc niepokoić rodziców natychmiast dopowiedziała, że to nic strasznego, po prostu musi im opowiedzieć o podjętej decyzji. 

- Więc, jak wiecie, przez ostatnie kilka dni miałam tę wspaniałą możliwość goszczenia w domu Jacksonów... - upiła łyk malinowej herbaty. - LA jest naprawdę piękne, bynajmniej Encino, które jak wiecie jest jego dzielnicą. Zdecydowałam się... zdecydowałam się na przeprowadzkę, właśnie tam. Wiem, to nagła decyzja, ale wydaje mi się, że tego potrzebuję. No wiecie, zmiany.

- Ale... co z pracą, gdzie będziesz mieszkać? - Phoebe ciepło uśmiechnęła się do taty i cicho westchnęła. 

- Jeszcze dziś postaram się zadzwonić do szefowej i zapytać o możliwość przeniesienia mnie gdzieś do wydziału agencji w Karolinie Północnej. Co do mieszkania... 

- Kochanie, chyba się pogubiłam, przed chwilą mówiłaś o Californii. 

- Oh, no tak! Teraz, w październiku, po wydaniu albumu, Michael wyrusza z braćmi w drugą część trasy więc w LA nie będę długo. Kiedy skończy trasę przeprowadzam się razem z nim do jego domu w Wilson. Teraz mieszka w centrum LA w wynajętym apartamencie, a kiedy wyjedzie załatwi cały ten przewóz rzeczy i tak dalej. 

- Więc będziesz mieszkała z Michaelem Jacksonem pod jednym dachem, tak? Nie podoba mi się to... - tata Phoebe spojrzał na nią ze zdenerwowaniem. - Poznaliście się nie dawno i... 

- I staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, ufam mu. Poza tym, Mike nie jest taki, jest bardzo, bardzo nieśmiały... i tak dalej. To dla mnie ogromna szansa, pomyślcie tylko! Spełniają się moje największe marzenia. W ciągu ostatnich kilku dni nagrałam z Michaelem piosenkę, poznałam Paula McCartney i zostałam pochwalona przez Quincy'ego Jonesa! Przecież to jest niesamowite! - blondynka mimo ogromnego oddania rodzicom i tak już zadecydowała, że nie ważne czy im się to spodoba czy nie, i tak się wyprowadzi, ponieważ zmarnowanie takiej szansy równałoby się z popełnieniem samobójstwa. 

- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam nic przeciwko. - mama Phoebe zwróciła się do męża. - Niech jedzie, jest młoda, ma szansę na spełnienie wszystkich marzeń. Czy nie tego chcemy dla naszego dziecka? Skarbie - teraz powiedziała do córki. - jedź. Bądź szczęśliwa, wiem ile Michael dla ciebie znaczy. Rób to czego pragniesz i pamiętaj, że zawsze będziemy cię wspierać. 

~*~ 

  Po wyjściu w rodzinnego domu jeszcze chwilę siedziała w aucie myśląc nad wszystkim. Mimo początkowej niechęci, Phoebe przekonała tatę, że Michael jest naprawdę wspaniałym człowiekiem i że będzie na siebie uważać na każdym kroku. Z niepewnością przyjęła pieniądze od rodziców, którzy stwierdzili, iż mogą jej się przydać przy zaczynaniu życia w nowym miejscu. Wiedziała, że już od dawna odkładali dla niej pieniądze, a że własna firma przynosi duże dochody, za uzbieraną kwotę mogłaby kupić nawet dwa bogato urządzone apartamenty na Manhattanie. 

- Boże, czym zasłużyłam na taką szansę... drugą szansę? 

~*~

Komentarz i gwiazdka motywują!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro