"4"
[Miesiąc później]
Pov. Narratora
Tom wyszedł z domu. Edd i Matt patrzyli sie na drzwi z smutkiem. Wiedzieli gdzie on idzie.
- Matt..? Myślisz, że kiedyś przestanie?
- Mam nadzieje Edd.. To był by jakiś cud.
Edd wraz z Matt'em wrócili do salonu i zaczeli oglądać serial czekając na swojego przyjaciela.
***
Tom wszedł do domu trzaskając drzwiami do ścianę co spowodowało większą dziure w ścianie. Był to już zwyczaj. Edd nie raz musiał naprawiać to.
Tom oparł sie o ścianę. Był zdecydowanie pijany. I oczywiście wrócił ze swoich "zabaw", które odbywają sie codziennie.
Edd szybko wstał z kanapy i podszedł do Tom'a.
- Znów?! ZNÓW?! Już mam gdzieś że sie upijasz! Z tym da sie jakoś żyć, ale znów sie puszczasz?! I CO ZNOWU BEDZIESZ CHCIAŁ POPEŁNIĆ SAMOBÓJSTWO PRZEZ TO?! - Chłopak zaczą już płakać. - TEGO CHCESZ?! TRUDNO! Twój wybór. Nie zapanuje nad tym. - odszedł troche i sie zatrzymał.- Masz być jutro trzeźwy. Jest ważna sprawa. Powiem ci jak.. Jak nie będziesz..- Wzią głęboki wdech.- Jak nie będziesz najebany.
Tom przestraszył sie teraz jescze bardziej, gdyż Edd nigdy nie przeklina. Nie tak jak on. Czarnooki zdecydowanie za dużo przeklina.
- Przepraszam...- Wyszeptał cicho Tom. Jednak nikt nie usłyszał.
Chłopak powoli szedł by sie nie wywalić i by nie wkurzyć bardziej Edd'a.
Tom czuł sie teraz bardoz źle. Wie, że Edd ma racje. Wkońcu tak sie to zaczeło.. Miał z tym skończyć. Ale to było przyjemne.
Za bardzo przyjemne by przestać.
Matt pocieszał Edd'a gdy on siedział i płakał na kanapie.
- Słuchaj... On przestanie. Daj mu trochę więcej czasu.. Uwierz mi, że będzie lepiej.
- Nie będzie Matt! Minął już ponad miesiąc! On nadal to robi.. Co jak on nie przestanie? Martwię się o niego... On nawet nie zna tych kolesi! Co jak jednego dnia okaże się że to zabójca i go zabiję?! Nie chcę by tak sie stało...
- Edd. Wymyślasz jakieś historie, które nigdy sie nie zdarzą. Poprostu daj mu trochę czasu.
- Dobrze.. Mam nadzieję, że będzie lepiej. - schował twarz w dłoniach.
***
Pov. Tom
Obudziłem sie z nawalającą głową. Świetnie..
Nie dość, że Edd jest na mnie zły to jeszcze znów to robie. Do tego jest dziś "coś ważnego" a ja umieram.
Poprostu zajbiście. Ale musze zejść na dół. Nie chce by Edd był bardzije zły.
Rozejrzałem sie i zobaczyłem moją bluzę. Oni i tak mnie widzieli w za dużej bluzie i samych bokserkach. Poza tym i tak będą tam tylko oni.
Dobra nieważne.
Otworzyłem drzwi i usłyszałem rozmowy z dołu i jakieś śmiechy.
Pewnie swietnie się bawią.
Zszedłem na dół i stojąc w progu salonu rozciągnąłem sie, co spowodowało podniesienie się bluzy do góry.
- Wow. Jesteś trzeźwy. Braaawo.
- ha ha.
Spojrzałem na Edd'a z lekko wkurzoną miną i obok...
Obok. Obok stał nie inny jak Tord.
- Edd. Wytłumacz mi co tutaj robi ten chuj. Ja go nie chce widzieć na oczy. Czemu on tu jest.
- Tom?! Tom! Wiesz ile cie szukałem Tom! Stęskniłeś się? Nie brakowało ci mnie, przyjacielu?
- Nienazywaj mnie tak. Nie jesteśmy nimi. - Edd jedynie przyglądał sie z niezrozumieniem.
- Tom? Wy sie znacie? - Popatrzył na mnie z zaciekawieniem, a ten idiota patrzył sie jakby znalazł tysiąc złotych.
- Nie.
- Tak.
Edd popatrzył sie na nas obu.
- Okej. Co sie dzieje? Wiem jedynie, że sie znacie.
- Edd to nie jest ważne. Naprawdę.
- Jak uważasz...- patrzył na mnie nie pewnie.
- Ty. Załóż jakieś spodnie może?
- Wiesz. Miałem zamiar ale właśnie jak to mówiłeś, poczułem jak bardzo jest mi tak wygodnie. Czyli nie założę spodni.
- Dobra. Śmieszne. Nienawidzisz mnie, ale mówię serio. - patrzył z wkurzeniem prosto w oczy.
- Ja też.
Edd patrzył sie na nas wkurzony naszym zachowaniem.
- Dobra! Teraz albo mi mówicie co sie dzieje albo będziecie siedzieć tu aż sie nie pogodzicie.
- Pamiętasz może jak wrociłem i opowiadałem ci co sie tam działo, wspomniałem ci o takim jednym.. Śmieciu.
- Tak, co z nim? - Popatrzył sie podejrzanie na Tord'a. I dobrze.
- Więc jak pewnie sie domyślasz. Ten tutaj stojący osobnik nim jest. Dlatego wcześniej byłem wkurwiony. Mam nadzieje, że zrozumiałeś.
- On k-kłamie! - Krzykną gdy zauważył że Edd wacha się nad tym czy jednak powinien sie tu wprowadzić. Czemu? Bo ma obok siebie walizkę. - On nie powiedział ci wszystkiego! On... On chciał mi coś zrobić... Coś bardzo złego... -Zaczą płakać. BŁAGAM. Edd by nigdy w to nie uwierzył. Widać, że sztuczne.
- Wow... Tom. Zawiodłem sie na tobie...- Przytulił Torda, a ten sie uśmiechnął jak idiota.
- Naprawdę?! Masz zamiar wierzyć mu?! ZNASZ GO PARE TYGODNI! A MNIE?! PARE LAT!
- ALE ON NIE ROBI TAKICH RZECZY JAK TY!- Odwrócił sie. Ma jednak rację. Wątpię, że robi takie rzeczy jak ja.
- Nie wierzę w ciebie.. Wiesz co? Nienawidzę cie. - Pobiegłem na górę. Założyłem spodnie. Schowałem portfel i telefon do kieszeni.
Patrząc w lustro, nie wyglądam tak źle. Przeczesałem ręką włosy i jeszcze raz popatrzyłem sie w lustro.
Jebać. Mogę zjeść na mieście. Albo w ogóle nie jeść.
Zbiegłem na dół. Jeszcze raz musiałem zobaczyć ten obrzydliwy widok.
Płakał i kłamał co niby próbowałem mu zrobić. Śmieć. Najpierw musisz być ładny bym cie chciał, lepiej sobie to zapamiętaj.
- Tom? - Wychylił sie z salonu i patrzył sie na mnie. Ja założyłem buty i położyłem rękę na klamcę.- Gdzie idziesz?
Jedynie popatrzyłem sie na niego z suchą i lekko wkurzoną miną. Pociągnąłem za klamkę i już nie było mnie w domu.
Dobra. Może potraktowałem go źle i nie zasłużył sobie na to. Ale woli ufać mu niż mi. MY ZNAMY SIE OD PARU LAT A GO ZNA OD PARU TYGODNI. To jest nie fair!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro