Rozdział 15
Spojrzenia ich obojga spotkały się, ona patrzyła na zabójcę wielu Jedi a on na swoją niedoszłą ofiare. Ashoka mogła teraz zakończyć kolejny etap jedynie jednym cięciem. Cyborg nic nie mówił, nie miał zamiaru błagać o litość, to nie w jego stylu. Ktoś kto przez ostatnie lata zadawał śmierć sam się jej nie boi. Uciekał kiedyś dlatego by walczyć następnego dnia. Aby wciąż tu być kiedy Jedi obrócą się w proch. Teraz jednak jego los nie spoczywa w jego rękach. Ma on nałożone na siebie sporo zabezpieczeń aby nikomu nic nie zrobił. Więc nie ma jak się bronić.
Tano zamachnęła się mieczem jednak ostatecznie się zawahała. Prawda że nie była już Jedi jednak ich zasady nadal były dla niej czymś naturalnym. Pozatym gdy myśli że Grievous był tak dobry w zabijaniu Jedi to..... Trudno się o tym myśli ale może to być także i zaletą. Od jakiegoś czasu ciągle są na ogonie Inkwizytorów oraz Vadera. Chociaż ich aktywność mocno się zmniejszyła to wątpi aby odpuścili. Inkwizytorzy to byli Jedi, czyli ci z którymi Grievous walczył wielokrotnie i potrafił ich pokonywać. Teraz dziewczyna musi myśleć bardziej jako dowódca, jej osobiste emocje muszą spaść na drugi plan.
- Ustalmy jedno, nadal ci nie ufam mimo przekazanych informacji. Zabiłeś wielu Jedi, i tego nie jestem w stanie ci przebaczyć. Jednak jedynie dla dobra Rebelii dam ci szanse. W tym momencie potrzebujemy każdej pomocy. Jednak pamiętaj, jeśli zrobisz cokolwiek co zaszkodzi komukolwiek z nas to osobiście wyślę cię w kawałkach na złom - przez cały jej wywód ciągle patrzyła w oczy byłego generała. Po chwili kazała go zabrać co wcale nie było zbyt proste. W końcu ciężki zmusić dwu i pół metrowego cyborga do czegokolwiek. On jednak wstał bez większego oporu. Następnie do sali przesłuchań weszli jego towarzysze. Wątpiła aby mieli coś kiedyś wspólnego z Separatystami ale lepiej być ostrożnym. Rasa niejakiego Krajsona była oczywiście dla niej znajoma. Jeden z nich pracował dla Separatystów podczas wojen klonów.
Gdy przechodzili obok jednej z sal dało się słyszeć rozmowę przywódców Rebelii. Ich ton głosu jasno sugerował strach, on bardzo dobrze potrafił to wyczuć, o ile można to tak nazwać. Jedna przedstawicielka mówiła o konieczności rozproszenia floty. Za to kolejni mówili o konieczności walki. W końcu głos zabrała jakaś dziewczyna. Dość młoda ale wyraźnie doświadczona przez życie. Zauważył przy tym także znajomą twarz. Senator Organa tutaj? No proszę, nie spodziewał się po nim takiego uporu. W sumie był on przyjacielem Senator Amidali, więc pewnie to dlatego. Ciekawe w sumie co się z nią stało.
Gdy dotarł z dziewczyną na ubocze ta w końcu zdjęła z niego kajdany oraz ograniczniki. Jednak tak jak przewidywał nie miała zamiaru dawać mu mieczy na terenie bazy. Bez nich może nie zrobi niczego głupiego.
- Na terenie bazy nie będziesz miał mieczy ale to już pewnie wiesz. Jak mówiłam nadal ci nie ufam. Wierze jednak że nie zrobisz nic nierozsądnego - cóż, bez mieczy faktycznie byłoby gorzej. Jednak z drugiej strony woli nie ryzykować bycia ponownie tak wysmażonym jak na Utapu. To było naprawdę nieprzyjemne uczucie, w zasadzie to cud że przeżył. Zabrali go do pomieszczenia gdzie niedługo potem przebyli Krajson i Syana. Byli już po przesłuchaniu i oczywiście musieli opowiedzieć wszystko.
- Rany te przesłuchania są strasznie nudne! Jakbym była na jakimś wykładzie albo na rozmowie o prace. A i tak nie wiadomo czy mi uwierzyli - powiedziała dziewczyna siadając obok cyborga.
- Takie procedury i nic na to nie poradzisz. O ile wiesz co to znaczy - cóż on zawsze był owiele bardziej ułożony niż dziewczyna. Nie zliczy ile to razy nie stosowała się do jego zasad na statku. Tak samo jak znaleźli Grievousa to ciągle musiał ją odciągać aby w nim nie grzebała.
- To nie jest teraz ważne. Imperium ma potężną broń i sam nie wiem jak można ją zniszczyć. Nigdy nie pozwolono mi dokładnie się zapoznać z planami. Pozatym napewno w jakiś sposób je zmodyfikowali. - wie napewno że potrzeba było ogromnej ilości zasobów by zbudować taką broń i do tego jeszcze w sekrecie. Zna tylko jedną planetę która nadawałaby się idealnie do budowy takiej broni.
- Musieli ją tworzyć na Geonosis. Tamtejsi inżynierowie są zdolni a siła robocza spora. Jednak skoro ją przenieśli to znaczy że musieliście być bliscy jej odkrycia wcześniej. Najpewniej nadal chcą by opinia publiczna nie dowiedziała się o broni. Jednak bądźcie pewni że niedługo to nastąpi - fakt istnienia takiej broni z pewnością nie umknie nikomu. Imperium najwyraźniej nie jest jeszcze na to gotowe, ale może problemem jest też senat. Niestety wątpi aby imperator długo dzielił się władzą.
Po chwili usłyszał jednak ponownie głos dziewczyny z sali spotkań. Rozmawiała z jakimś mężczyzną ale wyraźnie była mowa o planecie Scarif. Do tego jeszcze wspomniała o planach gwiazdy śmierci.
Kilkoro buntowników wyraźnie ją poparło że trzeba się tam udać i zdobyć owe plany. Faktycznie nie był to głupi pomysł, jednak bardzo ryzykowny. Jednak w obliczu czegoś takiego to rozwiązanie wydaje się być najbardziej korzystne. Jako przywódca armii droidów nie liczył się nigdy z stratami. Droidy to w końcu maszyny, można je naprawić, zastąpić. Jednak innych istot już nie. Przypomniały mu się przez to czasy jego przeszłości. Kiedy nie miał powiązań z Republiką czy Konfederacją.
Poznał tam kogoś kogo naprawdę nie dało się zastąpić.
- Pora abym spłacił dług - powiedział nagle cyborg ku zdziwieniu jego towarzyszy. Podszedł on do przemawiającej dziewczyny.
Spojrzała ona na Grievousa z ostrożnością i lekko się cofnęła gdy do niej podszedł.
- Jak się nazywasz? - spytał
- Jyn Erso - odpowiedziała patrząc mu w oczy.
- A zatem Jyn Erso, pozwól że wybiorę się z wami. Ta sprawa dotyczy także mnie i mojej przeszłości. Pora abym w końcu zaczął nowy rozdział. - tym razem chciał zrobić to co powinien zrobić wcześniej. Walczyć tym razem o ochronę Galaktyki. Aby się zemścić najpierw musi odkupić swoje winy.
- Co ty wyprawiasz?! To baza imperium jest tam od cholery żołnierzy. Możesz tam zginąć! - wykrzyczała Syana gdy usłyszała co zamierza Cyborg.
- Przeżyłem praktycznie spalenie żywcem. Kilka blasterów nie zrobi na mnie wrażenia - odpowiedział po czym dziewczyna nagle zaczęła zbierać broń
- Co ty robisz? - spytał
- Chyba nie sądzisz że pozwolimy ci lecieć tam bez nas. Nie po to tu przylecieliśmy aby teraz siedzieć na tyłkach i nic nie robić - odpowiedziała dziewczyna poważnym tonem
- No cóż, moja rasa żyje tysiąc lat i niby sporo życia mi zostało ale przynajmniej nie będę się nudzić. Jeśli mam zginąć to przynajmniej z hukiem - dodał żartobliwie Krajson.
- A zatem postanowione. Wszyscy szykujcie się. Niebawem wyruszamy na Scarif - powiedziała do wszystkich Jyn po czym zaczęła zbierać ludzi na statek.
Do Grievousa podeszła nagle Ashoka z jego mieczami świetlnymi. Słyszała ich rozmowę i szczerze była zaskoczona. Nie spodziewała się że będzie chciał udać się na tą misję.
- Weź to. Jeśli faktycznie chcesz tam lecieć to może ci się to przydać. - podała mu jego broń. Sama nie mogła lecieć, miała inne rzeczy do zrobienia które wymagają jej uwagi a są równie ważne.
- Szczerze mówiąc nie spodziewałam się że kiedyś ci to powie ale..... Niech moc będzie z wami - powiedziała do niego oraz jego towarzyszy po czym się oddaliła.
- To idziecie? - spytała się Jyn po czym cała trójka weszła do skradzionego imperialnego transportowca.
Właśnie teraz szykowała się bitwa o Scarif
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro