Rebelia Atakuje
Torpeda przystosowana jest do szybkich lotów. Z tego powodu jest naprawdę mała. To z kolei oznacza, że nie ma tu miejsca na sypialnie, zwłaszcza dla pięciu osób. Właśnie z tego powodu wszyscy śpią, gdzie popadnie. Tachion i Leo na stanowiskach pilota i obronnym, Jerry, który pracował do późna usnął przy pracy, a ja podobnie, jak Kitty zajęłam kanapę, z której co jakiś czas udaje mi się spaść. Warunki są koszmarne, ale ekipa jest całkiem zgrana i utalentowana.
-Dobra panie i panowie! Pora wstawać i knuć przeciwko Imperium!- budził nas Leo.- Za pół godziny zbiórka!
Nie licząc Leo, który był już zdążył się umyć i zjadł śniadanie, najszybciej wstała Kitty:
-Dzień dobry wszystkim!- powiedziała i poszła do łazienki.- Znaczy się, o ile w kosmosie jest jakiś dzień.- dodała z uśmiechem i zamknęła za sobą drzwi łazienki. Chłopcy jakoś się niczym nie przejęli i spali dalej w zdaje się niezbyt wygodnych pozycjach. Zwłaszcza Jerry, który wylądował pod stołem. Ja wstałam i zajrzałam do zapasów.
-Co my tu mamy… całe mnóstwo jakiejś… nieapetycznej zielonej pożywki, wielki kawał mięcha, kawałek blachy? O! Owoce! Lekko zgniłe… ale owoce!
Wzięłam jedną Naboo’jańską morapańcze. To taki kulisty cytrus o twardej skórce.
Kiedy wszyscy byli już gotowi, Leo objaśnił nam plan i zaczęła się zabawa.
-Gotowi?- Spytał Leo stojący na środku statku.- Dobrze. Zaczynamy. Jerry wyłącz maskowanie.
-Maskowanie wyłączone, Leo- powiedział Jerry i w tej samej chwili nadleciały statki Imperium. Zjawił się Niszczyciel. Oczywiście nie mieliśmy zamiaru mierzyć się z nim sami. Mieliśmy drobne wsparcie ze strony Rebelii.
Otrzymaliśmy połączenie na komunikator hologramowy. Leo odebrał. Pojawiła się zakapturzona postać.
-Armum! Witaj stary druhu! Stęskniliśmy się za tobą!- mówił Leo do przywódcy tej floty imperialnej.
-Żartuj sobie puki możesz- odpowiedział poważnie- bo tym razem to ja się będę śmiał ostatni.
-Ha! Zawsze ta sama gadka! I co? Jakoś dalej wszyscy żyjemy i mamy się dobrze.
-Tak, ale ja też jeszcze żyję i nie spoczne puki nie zostanie z was kosmiczny pył- dodał jeszcze i rozłączył się. Po Leo widać było, że bawią go te przekomarzanki, ale chociaż Armum tego nie okazywał, myślę, że on też czerpał z tego frajdę. Eh… chłopcy…
Z Niszczyciela wyleciały myśliwce TIE.
-Zaczynamy zabawę- powiedział Leo nawiązując łączność z innymi statkami Rebelii- Flota A! Zajmijcie się myśliwcami! Flota B! Odwróćcie uwagę Niszczyciela! Flota C! Atakujecie Niszczyciela od tyłu. Rozwalcie mu działa! Zostawcie napęd Niszczyciela w spokoju. Atakujcie tylko jego działa. Powtarzam; Tylko działa Niszczyciela mają ulec zniszczeniu.
Nam przypadło kluczowe zadanie.
-Chodź ze mną Astro- powiedział Leo i zaprowadził mnie do maszynowni, gdzie stała mała, zdalnie sterowana kapsuła ratunkowa. Moim zadaniem było podłożyć Niszczycielowi nadajnik. Normalnie zrobiłby to droid, ale C58 jeszcze nie doszedł do siebie.- Powodzenia- powiedział Leo i wyszedł. Opuściłam pokład. Kapsuła była nienamierzalna, a Torpeda leciała nade mną, żeby nikt mnie nie zauważył, osłaniając mnie przed myśliwcami, ponieważ kapsuła nie miała dział. Byliśmy dokładnie pod Niszczycielem, wtedy ja ubrana w skafander dostarczający tlen i regulujący ciśnienie, trzęsącymi się rękami przyczepiłam do statku wroga nadajnik i wróciłam kapsułą na Torpedę.
-Brawo! Zuch dziewczyna!- usłyszałam, kiedy weszłam na mostek.
-Dobra Jerry- mówił Leo.- Teraz nasza kolej.- Jerry wziął blaster, Kitty włączyła maskowanie i wróciła do obsługi dział, które dopiero teraz przestały strzelać, a Tachion ukradkiem wylądował na pasie startowym.
-Sorry stary, ale tylko tutaj da się wylądować- powiedział Tachion.
-Pomórzcie Flocie C. Nie dajcie się zabić i wracjcie na mój sygnał- szybko wyrecytował Leo i razem z Jerrym uzbrojonym w blaster wybiegli ze statku z zapasem powietrza na pare minut. Potrzebny był im tylko na przejście pasa startowego. To, co działo się na Niszczycielu znam tylko z opowieści.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro