Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Małe zmiany


   No i zostałam sama. Ja jedna na wielkim statku. Wprawdzie był już nieźle zautomatyzowany, ale i tak w pojedynkę trudno było nad nim zapanować. Podczas lądowania, czy wyznaczania trasy bez przerwy musiałam biegać od jednej konsoli do drugiej. Irytujące! A przebudowa statku nie wchodziła w grę. Byłoby tego tak dużo, że już sensowniej było kupić nowy statek, a to nie wchodziło w grę. Nie mogłam tak po prostu go wymienić. No błagam, spędziłam na nim praktycznie całe życie. Widziałam tylko jedno rozwiązanie; znaleźć sobie nowego partnera. Los tak chciał, że akurat dryfowałam sobie centralnie nad planetą słynącą z umiejętności tamtejszych pilotów.

   Chwilę później.

   Miałam wrażenie, że obiegłam tą planetę wzdłuż i wszerz i nie znalazłam nikogo, kto nie powiedział “Jasne! Biorę ... za godzinę.”. Nie miejcie mnie za idiotkę. Wiedziałam, że to nie wolontariat i nikt nie zrobi tego za darmochę, ale przecież oferowałam własny statek, kajutę, wyżywienie i przede wszystkim nowoczesny sprzęt gotowy do użycia w każdej chwili i szeroki zakres wiedzy, jakim dysponowałam i mogłam przekazać.

   Wróciłam na statek. Statek… statek… Zawsze myślałam, że powinien się jakoś nazywać, ale Owca powtarzał “Nie Astro! Nie nadamy mu nazwy, bo zbytnio się przywiążesz, a co jak natrafimy na jakąś sytuację, w której trzeba przede wszystkim ratować siebie i zostawić statek?”, ale skoro i tak już się do niego mocno przywiązałam, a Owcy tu nie ma, myślę, że mogłabym go jakoś ochrzcić. Tylko jak? Może perła, bo wygląda trochę, jak właśnie taka perełka, a skrzydła przypominają muszlę. Nie, to nie najlepszy pomysł. Może, jak jakiegoś ptaka? Najbardziej podobają mi się te ziemskie. Nie mają żadnych obślizgłych macek, czy obrzydliwych, metrowych jęzorów, więc może kruk, żuraw, albo ara?

   Uznałam, że pomyślę nad tym później, bo doznałam oświecenia w ważniejszej sprawie. Mój drugi pilot wcale nie musi być istotą żyjącą. Zrobię to na czym znam się najlepiej. Maszynę!

   Bez wytchnienia pracowałam nad moim dziełem. Latałam z planety na planetę szukając części i kupców, którzy wymieniliby się za jakiś prosty mechanizm na potrzebne mi części. Przyznaję się bez bicia, czasami zdarzało mi się coś zwinąć, kiedy sprzedawca był zajęty bajerowaniem potencjalnych klientów na jakiś złom. Owca nigdy by mi na to nie pozwolił, ale teraz żyję sobie na własnych zasadach.

   Ok. Ostatnia, ale prawdopodobnie najważniejsza część. Mechaniczny mózg. Tam jest! Widzę go! Idealne parametry, ogromna pojemność, którą jestem w stanie jeszcze bardziej rozszerzyć, najnowszy model. Rozejrzałam się dokładnie. Nie zauważyłam nigdzie sprzedawcy. Po prostu wyciągnęłam po niego rękę. Już go miałam i nagle coś przypaliło mi włosy. Odruchowo wyciągnęłam broń. To były automatyczne zabezpieczenia przeciwko kradzieżom. Tutaj? Na targowisku? O matko! To chyba nie był zwykły stragan.

   Próbowałam przysmażyć laserem lecącego za mną robota, ale nie mogłam go trafić podczas biegu, ale nie szkodzi, bo on mnie w sumie też. Ałć! Było blisko. Byle do statku!

   Nagle, niespodziewanie robota zaatakował mężczyzna, który wyskoczył z pomiędzy stoisk i rozpłatał maszynę na pół mieczem świetlnym. Rzucił mi się w oczy znak rebeliantów z tyłu jego skórzanej czerwonej kurtki. Zaraz. Skoro on jest rebeliantem i zaatakował robota, który mnie gonił, to znaczy, że… O nie! Okradłam stoisko Imperium. To był stanowczo krok za daleko.

   Dotarłam do statku. Natychmiast wystartowałam i chociaż w pojedynkę było to trudne, wykonałam skok w nad świetlną. Kiedy znalazłam się już w innym układzie, mogłam spokojnie dokończyć drugiego pilota, a właściwie pilotkę.

   Nazwałam ją Myślący Androidalny Robot I Asystentka, w skrócie; Maria, ale, że jakoś źle mi to brzmiało mówiłam do niej Mania.

   Ciągle nie wymyśliłam nazwy dla statku. Może renesans (odrodzenie)?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro