Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

U naszych bohaterów nastał kolejny piękny dzień, ptaszki śpiewają i słoneczko świeci. 

Zaraz.. chwila... Nie taki piękny dzień, są w przyszłości około 20 lat do przodu, świecie że mogą się spotkać z starszą wersją i zmienić swoją przeszłość i przyszłość...

Właśnie stawają, usnęli przytuleni do siebie. Nie wiedzą jakie uczucie w nich jest, silne i romantyczne. Usnęli w obserwatorium... Sami tylko on i ona...

Wystraszyli się, patrząc w sobie w oczy i wciąż..

Star nie wie ze kocha Marco (Marca) całym sercem, a Marco nie wie.. zakochuję się w niej powoli.. tęsknił za nią po kilku miesięcznej rozłąki..

- Przepraszam- Powiedzieli równocześnie, wstając w patrząc w sobie w głęboko w oczy

Usłyszeli hałas, kroki zbliżające się do drzwi.

- Star, po ten stół, szybko- Powiedział Marco do Star, chowając się pod stołem, a ona razem z nim.

                                                                                    *.........*

Ktoś wszedł do pokoju, wychylają się zobaczyć kto to. Był to dorosłych mężczyzna i kobieta. To byli oni sami, tylko ze starszy.

Marco był wysokim jakby szatynem, szczupły, rozwalonymi włosami i okularami,  ciemno czekoladowymi oczami (chociaż original brązowe ~Autorka~), dobrze zbudowanym ciałem, i rysami charakterystycznym na twarzy. Ubrani w ciemną czarną- białą kurtkę lub fartuszek jakby, niebieskie ciemne dżinsy i niebieskimi butami, to raczej adidasy. I białe ochronie rękawiczki. 

A starsza Star odwrócona tyłem, ma wciąż długie blond włosy, krzywkę na lewym okiem, krzywka trochę zakrywa oko. Średniego wzrostu, szczupła. Z niebieskimi oczami koloru morza. Ubrana w długą do kolan sukienkę fioletowo-białą, do tego białe bolerko, i fioletowe lekko na obcasie buty. Kolczyki różowe w kształcie dwóch gwiazd i taki sam naszyjnik. Ma też w ręku różdżkę.

- Na szczęście nic cię nie dowiedział- Powiedziała starsza Star odwracając się do Marco.

- To dobrze, nie wiele brakowało- Marco puścił głowę na podłogę

- Chciałam bym, żeby MAX, nasz syn Tu podkreśliła że ich syn, chodząc w kółko tam i spowrotem po pokoju- Miał normalne dzieciństwo, nie takie jak my, w jego wieku. I żeby mógł przyprowadzać przyjaciół, kolegów i koleżanki, tu do domu- Rzekła pani Diaz, wskazując na podłogę

- Też bym chciał, ale to nie takie proste- Odpowiedział, ściągając i kładąc rękawiczki na stół, który chowają się pod nim nasi bohaterowie- Ale jesteśmy innych, znaczy tak trochę i twoja rodzina, bo jest magiczna rodzina królewska, jakby ktoś zobaczył, że są tu jakieś czary, to nie było by już kolorowo.

Właśnie przypuszczenia Marco się pod wieldziły (wiem błąd ~Autorka~) i był z tego powodu zadowolony. 

- Nie możemy ryzykować!- Rzekł stanowczo starszy Marco Diaz

Pani Diaz pocałowała swojego męża, Star i Marco, poczuli się dziwnie, jakby nieświadomie motylki w brzuchu. Starszy odeszli...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro