{9}
Gemma była sama na plaży. Leżała na piasku i paliła. Jack był w domu z rodzicami, rozmawiając o swoim życiu i o tym jaki Luke jest cudowny i mimo wszystko wyrósł na porządnego mężczyznę. Gemma nie chciała tego słuchać i wiedziała, że nie jest tam miłe widziana. Miała trzydzieści lat i gdzieś w tym wszystkim, zgubiła swoją pewność siebie.
– Dalej palisz.
– Słyszałam, że ty też – siada obok niej, a ona się podnosi.
– Dużo o mnie rozmawiacie?
– Gdzie masz rodzine, Luke? – chciała z nim pogrywać, ale tak naprawdę nie miała na to siły.
– Zmęczyłem ich i poszli spać. Zobaczyłem ciebie i pomyślałem, że przyjdę pogadać – była zaskoczona jego opanowaniem i tym, że prawie na nią nie patrzył. Dziesięć lat zmieniło wszystko, a ona była temu winna – Dasz fajkę?
Gemma wyjmuje paczkę ze stanika. Luke od razu tam zerka.
Jednak nie wszystko się zmieniło.
Gemma go na tym przyłapuje, ale nie zauważa już rumieńca na jego twarzy, jakby to było dziesięć lat wcześniej.
– To zabawne, wy faceci jesteście zabawni. Twoja żona ma niezłe cycki, ogólnie jest całkiem ładna, a ty i tak zaglądasz mi w dekolt – nie odpowiada, więc kontynuuje – Przez cały ten czas próbowałam zrozumieć, dlaczego wtedy zdradzałeś i dlaczego ogólnie zdradzamy. Jednak nie potrafiłam wymyślić nic, na co naukowcy mieliby odpowiedź. Ona jest piękna, Luke.
Luke wie, że musi odpowiedzieć, ale nie może zapędzić się w kąt, z którego już nie wyjdzie.
– Zajrzenie w dekolt to nie zdrada, Gemma.
– Ona jest matką twoich dzieci, jeśli tak wyglądająca matka nie mogłaby cię zatrzymać, to kto by to zrobił?
Odpowiedź była prosta.
– Zdradziłeś ją jeszcze kiedyś? Albo kogokolwiek? – Gemme nurtowało to pytanie przez lata.
– Nigdy – była tak wyjątkowa czy tak niewarta bycia na pierwszym miejscu?
– Nauczyłam cię dobrych sztuczek, co? – mówi z goryczą w głosie.
– Z moim bratem też tak pogrywasz? – to z kolei nurtowało go.
– Jack sobie na to nie pozwala.
W końcu na siebie patrzą. Ktoś nieznajomy mógłby pomyśleć, że w ich oczach jest tęsknota, a wszystko, co tam było to czysta wściekłość.
– Zrobiłbyś to jeszcze raz? – to się nazywa ryzykować wszystko.
– Wtedy? Tak. Dzisiaj? Nie – gasi papierosa i wstaje – Wolę spojrzeć na twoje cycki i skończyć pod prysznicem, niż zniszczyć rodzine.
Gemma wybucha śmiechem.
– To się nazywa wierny facet, co?
– To się nazywa małżeństwo.
– Marcus był wpadką – mówi Gemma – Dopiero zaczęliście się spotykać, a ty wziąłeś z nią ślub. To był wyraz odwagi czy tchórzostwa?
– Nie miałbym Jane, gdybym się tego nie podjął – nie kochał Ellie od razu, tu trafiła. Spotykali się może dwa miesiące, gdy powiedziała mu, że jest w ciąży. Pokochał ją w momencie, gdy po raz pierwszy poczuł, jak Marcus kopie. Może to nie najromantyczniejszy sposób, ale był szczęśliwy ze swojego związku.
– Jest cudowna – mówi Gemma – Marcus także.
– Dziękuję – Luke jest już gotowy do odejścia.
– Będę miała dzieci z Jackiem – nie wie, dlaczego to mówi – Myślisz, że będziesz potrafił uczestniczyć w ich życiu?
– Minęło pierdolone dziesięć lat, zapomniałaś o tym? Z resztą, Jack dobrze cię pilnuje, niby spędza czas z moimi dzieciakami, a tak naprawdę upewnia się, że wtedy jestem z Ellie, tworząc małżeńskie więzi. Dba o nasze małżeństwo, wiesz?
– To smutne, że brat musiał zadbać o twoją pieguskę i twoje małżeństwo – Gemma wie, że przekracza granice.
– To smutne, że musiałaś zastąpić mnie moim bratem – tego się nie spodziewała.
Luke odchodzi.
Ona zostaje tam dalej, wypalając pół paczki.
– Gemma! Chodź do domu! – krzyczy Jack z drugiego końca plaży – Za dwie godziny wychodzimy na kolacje!
– Dwie godziny to dużo czasu! – Jack rozumie, że nie czuje się tu komfortowo. Postanawia do niej podejść.
Siada za jej plecami i przyciąga ją do swojej piersi.
– Co się dzieje w twojej głowie? – pyta ją cicho.
– Chcę wziąć ślub i mieć dzieci. Wracajmy do domu i stwórzmy rodzine.
– Po pierwsze, jesteśmy już rodziną – całuje ją w skroń – Po drugie, cieszę się, że zrozumiałaś, po co cię tu przywiozłem – ciągnie płatek jej ucha – Po trzecie, ślub trzeba zaplanować.
– Wszystko sobie zaplanowałeś, co? – to się jej nie podobało, nie lubiła, gdy ktoś o niej decydował.
– Takie małe urocze dziewczynki, biegające pod naszymi nogami. Wyglądałyby jak ty.
– Kocham cię, Jack – Luke miał racje, Jack był zastępstwem za niego, ale tylko i wyłącznie dlatego, że był jego kompletnym przeciwieństwem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro