Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{4}

– Dzień dobry, proszę pani – już chyba nigdy nie powie do niej inaczej.

– Dzień dobry – nawet na nią nie patrzy, ale nikogo to nie dziwi – Cześć, synku, jak praca?

– Oświadczyłem się – o to cały Jack, który wali prosto z mostu.

– Przemyślałeś to? Co jeśli znowu to zrobi, bo kariera będzie ważniejsza? Bo może zdradzi ciebie i nie będzie wiadome czyje to dziecko?

– Nie usunęłam żadnego dziecka! – krzyczy Gemma.

– Babcia! Babcia!

Mała dziewczynka wpada do pokoju. Gemma obraca  się, żeby zobaczyć Luke'a w drzwiach.

– Co to znaczy, że nie usunęłaś dziecka?

– To znaczy...

– To gdzie jest? Gdzie jest moje dziecko? Gdzie jest mój syn lub córka, którego nie usunęłaś?

– Luke – jego żona kładzie mu rękę na ramieniu, ale on ją zrzuca.

– Ile jeszcze razy spieprzysz mi życie?

On dobrze wiedział, że miał w tym dużo swojej winy, ona wiedziała ile razy powinna mówić 'nie'. Luke ledwo wszedł, a już wychodzi. Jack jest wściekły, że Luke wie, bo wolałby, żeby nigdy się nie dowiedział.

Nawet nie zdążyli się rozgościć, znowu nikt nie rozumiał, co tu się wydarzyło.

Gemma patrzy na Jacka..

– Idź – Jack się bał, dlatego też się jej oświadczył, chciał, żeby zawsze o nim pamietała, a z pierścionkiem na palcu.. czuł, że w ten sposób by go nie zdradziła. Nie obawiał się zdrady na co dzień, ale przy bracie.. to była jego jedyna obawa.

– Mogę ci to wytłumaczyć – nie czuła się pewna siebie – Chcę ci to wytłumaczyć.

– Minęło dziesięć lat! Żyłem w pieprzonej nieświadomości dziesięć lat! – takiego go nie znała.

– Nie byłam w ciąży. Myślałam, że jestem i spanikowana od razu pojechałam na zabieg, a ja w ogóle nie byłam w ciąży.

– Ale gdybyś była...

– Laura mnie widziała, pojechała za mną, przyznała mi się do tego później, po tym jak już ci powiedziała. Wtedy doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Że lepiej jeśli będziesz mnie nienawidził, jeśli dam spokój tobie i twojemu bratu.

– Gdybyś była w ciąży...

– Wychodziłam, gdy dopadła mnie lekarka. Miałam łzy w oczach, nie zrobiłabym tego. Nienawidź mnie dalej, o to właściwie mi chodziło.

– Jack wie.

– Jack też wie, że to byłoby twoje dziecko.

– Oświadczył ci się – Luke kontynuuje mówienie oczywistych rzeczy – Zgodziłaś się. Jack wie, możliwe, że wiedział przez cały czas, kurwa.  Przez dziesięć lat żyłem w jebanej nieświadomości, dziesięć jebanych lat. Ja pierdole. Tak bardzo żałuję, że się wtedy tu przeprowadziłaś, że się w tobie zakochałem, że nie rozumiałem siebie, ciebie i miłości.

– Jest nam lepiej osobno nie widzisz?

– Nie dałaś nam szansy!

– Wiecznie się ukrywaliśmy! Ani razu nie byliśmy normalną parą! Byłeś takim tchórzem! Nie wiedziałeś czego chcesz! Raniłeś mnie!

– Nigdy się przede mną nie otworzyłaś! Zawsze zachowywałaś się jakby to było filmem, grą!

– Wystarczy tego – krzyczy za plecami Gemmy jej narzeczony – Powiedziała ci  prawdę, na którą zasługiwałeś, a teraz wracaj do rodziny.

Luke jest wściekły. Ma ochotę go uderzyć, ale w ostateczności powstrzymuje się. Staje za to przed twarzą Gemmy, wokół, której Jack zawinął ramiona.

– Wiesz, dlaczego nie chciał, żebym wiedział? – Gemma nie zna tego pewnego siebie faceta – Bo nie miałby szans, a ja miałbym szanse pokazać ci jak cię kocham. Jeśli kiedyś szukałaś odpowiedzi, dlaczego nam się nie udało, mimo, że poświęciliśmy wszystko, to odpowiedź stoi za twoimi plecami. Wychodzisz za mąż za odpowiedź na pytanie.

– On mi to wybaczył!

– Bo znał pieprzoną prawdę!

– Luke – szepcze Ellie – Wystraszyłeś dzieci.

– Przepraszam – mówi bez zastanowienia – Przepraszam – powtarza – Już idę.

Nie rozumie, co się właśnie wydarzyło i nie rozumiał, za co ma ją teraz nienawidzić. Za kłamstwo? Za brak szansy na szczęście? To on nie walczył wystarczająco.

– W porządku? – pyta go żona, bo przecież on ma żonę.

– Właśnie dowiedziałem się, że wcale nie zabiła mojego dziecka.

– Powiem to tylko raz – nienawidził tego tonu żony – Gdybyś z nią był, nie miałbyś dwójki cudownych dzieci, które teraz płaczą.

Nie był już samolubny jak wtedy, jednak pomyślał o dzieciach, które mógłby mieć z Gemmą i o piegach.

Chyba dalej miał małą obsesje.

– Kocham was – całuje Ellie w czoło, mimo, że ona potrzebuje teraz większego zapewnienia.

Ellie nie mogła w to uwierzyć. Nagle okazało się, że to ona ma najbrudniejszą tajemnice w całym tym towarzystwie.

Jack obraca głowę w jej stronę.

On też nie wie, ale przede wszystkim to Luke nie wie, że gdy na niego wpadła myślała, że to Jack.

Ta czwórka dalej była pełna tajemnic i niektóre mogły nigdy nie wyjść na jaw.

To nie Gemma była największym przekleństwem braci Hemmings, a ich niezdolność do podejmowania stanowczych decyzji. Dobrych, stanowczych decyzji. Byli mistrzami w opóźnianiu rzeczy, co tylko powodowało, że tracili i wpadali, w co raz większe tarapaty.

– Jeśli zaczniesz zachowywać się przy niej jak gówniarz, wyrzucę cię z domu. Spróbuj ją dotknąć..

– Ellie, ona wybrała mojego brata nie widzisz?!

– A ty masz dzieci i żonę!

Obraca się gwałtownie w kierunku żony.

– Wszyscy całe życie powtarzali mi, że jestem tchórzem, a wiesz, co widzę patrząc na was wszystkich? To zwykła przypadłość ludzi, wszyscy są jebanymi tchórzami. Jedni tylko krzywdzą bardziej siebie niż innych, a inni krzywdzą innych, myśląc, że to do nich nie wróci.

– Luke...

– Mam trzydzieści lat, pogodziłem się z tym. Idę do dzieci i wychowam ich na bardzo odważnych ludzi.

Nie był już dobry w dzieleniu się swoim życiem, dlatego jego małżeństwo wyglądało tak, że nie wchodzili sobie w drogę. Kochał Ellie, ale nie zamierzał liczyć się z jej zdaniem, jeśli to sprawiało, że nie czuł się dobrze ze sobą. Nie był już tym kompromisowym chłopakiem, który wrócił do Laury czy odszedł od Gemmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro