Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{32}

– Gemma? – ona nie spodziewała się, że tu go spotka.

– Jack – ledwo to wychodzi przez jej usta.

– Więc zdradziłaś mnie, co?

– Obiecałam mu, że nie będę z tobą rozmawiać bez niego.

– Co, kurwa? – to było trudne. Spędziła z Jackiem kilka ostatnich lat i przekreśliła je w jednej chwili dla niepewnych chwil z Luke'm. Jednak musiała się przekonać. Skoro miała szanse, wolała być z Luke'm chwile i spróbować naprawić tamte błędy. Mogło im nie wyjść. Mogła później być do końca życia sama. Jednak miałaby te świadomość, że kochała go całą sobą.

– Jack, zdradziłeś mnie.

– No i co, kurwa, z tego! Ty też to zrobiłaś!

Gemma gasi papierosa, a Jackowi nie umyka, że na dłoni nie ma pierścionka.

– Gdzie jest twój pierścionek?

– Jack, chciałbym, żebyś nie awanturował się w moim domu – Luke obiecał sobie, że go nie uderzy.

– Co to, kurwa, jest?! Jakaś ukryta kamera? Żart? Wy razem? Po tym wszystkim? Nagle, kurwa, znikąd?

– Jack, chcesz porozmawiać to porozmawiajmy w gabinecie.

– Gemma..

– Kocham go, Jack.

– To są pieprzone jaja! Czy ty siebie słyszysz? Już nie pamiętasz? Nie pamiętasz jak cię traktował?!

– Jack..

– Jesteście wszyscy pojebani! – krzyczy – Co wy wiecie o miłości? Co wy wiecie o sobie?

– Chodź, porozmawiamy – Gemma nauczyła go pewności siebie, a teraz jeszcze była przy nim.

– Gemma? – pyta Jack.

Nie chciała wchodzić do środka. Nigdy tu nie była i miało to wiele konkretnych powodów.

– Piegusko – Jack miał ochotę wybić mu wszystkie zęby – Nic się nie stanie.

Luke stoi w drzwiach i czeka aż do niego podejdzie. To czas Gemmy na wykazanie się odwagą.

Patrzy na Jacka i otwiera drzwi samochodu. Nie przeprasza go. Może by z nim została, gdyby jej nie zdradził. Ona za nim płakała, gdy on był w Europie. A on ją po prostu, kurwa, zdradzał z żoną brata.

Gemma niemiła do niego biegnie. W ogóle nie czuje się tutaj pewnie.

Luke zaborczo przyciąga ją do swojego boku. Rozpoczynając pokaz terytorium i to Jack jest tu przegranym. Całuje ją opiekuńczo w czoło, a ona ściska jego koszulkę.

– Wy tak serio? – pyta ich – Biedni i pokrzywdzeni?

– Chodźmy do gabinetu.

– Gabinetu! Wiesz, ja też mam swój gabinet i bawię się tam z Gemmą w prezesa i sekretarkę. Och, mamy to nawet nagrane – Gemma czuje jak Luke się spina – Byłem z nią przez lata, myślisz, że ty będziesz z nią kiedyś tak długo? – zasiewa ziarno niepewności, Luke chce mu odpowiedzieć, ale Jack kontynuuje – Miejmy to już za sobą. Nie chcę być ojcem dla twoich dzieci. Nie powiem im i ustalę to samo z Ellie. Może i je spłodziłem, ale nie są moje – stara się to powiedzieć bez emocji, mimo, że jego serce wali jak szalone.

Luke nie jest zaskoczony. Czuł, że Jack to zrobi. Sadził, że w ten sposób odzyska Gemme, bez balastu.

– Tak po prostu? Nie chcesz ich? – buzowało się w Luke'u. To były cudowne dzieciaki, jak mógł ich nie chcieć? Jack się nie spodziewa, że Luke złamie obiegnie i uderza go – Pierdol się, Jack.

Jack czuje, że stracił wszystko. Jednocześnie wiedząc, że tej dwójce też się nie uda.

Luke ma pierścionek Gemmy, który rzuca mu pod nogi.

Czy ktokolwiek z nich na to zasłużył?

– Tak, po prostu? – Gemma tuli się do jego boku. Luke myślał, że to ona będzie powodem zniszczenia braterskich więzi, a nie, że Jack okaże się.. No właśnie. Kim okażą się Jack? Ma dwójkę dzieci i wiedział o jednym.. to dalej kręciło się wokół Gemmy. Jednak ona nie była winna jego wyborom. Pokazała to stojąc u boku Luke'a.

Gemma kochała Jacka i temu nigdy nie zaprzeczy, ale odkąd jej tata zmarł, pragnęła jednej rzeczy, jaką była rodzina, a właśnie tego on się wyzbył. Nie mogła tego zrozumieć. Od dziesięciu lat była sama na świecie, a teraz Jack.. był rodzicem i nie chciał nim być. Gemma czuła się jak te dzieci. Rozumiała je i poczucie z jakim je zostawił, a raczej by mógł, gdyby dowiedziały się prawdy o wujku Jacku.

Nie chciane.

Nie posiadające prawdziwego ojca.

Jack wiedział jakie ma zdanie na ten temat, a mimo to wybrał ją.

Jest zdania, że gdyby dowiedziała się wtedy, byłaby mu to w stanie wybaczyć. Każdy popełnia błędy, a ona wiedziała o tym najlepiej. Chciała, żeby pragnąć chociaż być weekendowym ojcem.

Jak to możliwe, że ktoś kto przy niej był taki odważny i silny, był także takim tchórzem?

Czy Gemma zabrała całą jego energię na walkę o siebie. Czy budując swoją siłę, zabrać jego? Nawet nie dał jej szansy powiedzieć, co o tym myśli. Na nic nie dał jej szansy.

– Nie chcę niszczyć im życia – mówi.

Lukowi przeszło przez myśl, że tak jak zniszczyło jego. Jednak Luke zawsze był dumnym posiadaczem tych dwóch urwisów.

– Zabierz dzisiaj swoje rzeczy, Gemma – przegrał i zamierzał rozpaczać nad tym tak długo jak tylko chce – Nie chcę cię, kurwa, więcej widzieć.

Sadził, że wyrzucając ją, zrozumie, że Luke ma inne życie, bo przecież nie zamieszka tu z nim i Ellie, prawda?

Według niego dalej była sama, a widział jak ona tego nienawidzi.

Teraz też on nienawidził ich:

I zamierzał się z tego powodu upić.

***

Pewnie nie widzieliście na profilu. Ale to opowiadanie będzie miało trzecią część i to właśnie tam będą przedstawione dalsze losy. Tutaj będzie jeszcze jeden czy dwa rozdziały.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro