Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{29}

Jack dzwonił do Gemmy, ale ona nie odbierała. Był wściekły, ale jednocześnie zbyt zdezorientowany, żeby wskoczyć w pierwszy lepszy samolot i do niej polecieć. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że Luke do niej poleciał. Oczywiście, póki Ellie nie postanowiła mu tego wyjaśnić.

Jack nie był w nastroju na awantury. Nie miał też ochoty widzieć Ellie czy swoich dzieci. Potrzebował zamknąć się w czterech ścianach i znaleźć rozwiązania. Dla siebie, dla Gemmy, dla dwójki tych urwisów, dla siebie i brata, dla wszystkich.

Musi być sam.

A jeśli Gemma jest teraz z Luke'm to on jej to wybaczy, bo sam popełnił błędy i na dodatek teraz będzie odpowiedzialny za dzieci.

Wszystko się ułoży.

Wierzył w to jak skończony idiota.

Na innym kontynencie, para zakochanych głupków po trzydziestce tarza się w pościeli. Luke leży na plecach Gemmy i czeka aż uda jej się go zrzucić.

– Złaź jesteś za ciężki! – Gemma unosi tyłek, żeby chociaż trochę go unieść, ale on jest jeszcze cięższy niż był – Luke!

– Pójdziemy na spacer? A może nawet pojedzmy do Rio de Janeiro?

– Chcesz chodzić po mieście?

– Masz kamerę, a ja tu jestem lepszym reżyserem, więc tak.

– Lubię moją prace! – krzyczy na niego.

– Musimy porozmawiać o tak wielu rzeczach, Gemma..

– Proszę, nie dzisiaj, zadzwoń do dzieci i sprawdź, co u nich, a potem jedziemy. Kupimy im tam coś?

– Ten dom, który ci pokazałem jest za mały dla nich, dla nas i dla kogoś jeszcze – mówi Luke – To jest inny komfort życia.

– Naprawdę o tym chcesz rozmawiać? – pyta go Gemma – Czy to nie za wcześnie?

– Ta, pewnie masz racje – schodzi z niej i wychodzi z pokoju kierując się pod prysznic.

Gemma rozumie, że jest załamany, ale nie może przez to ją wykorzystywać, a właśnie tak się czuje.

Szybko do niego dołącza. Kocha go i kochała go o wiele dłużej niż zdaje sobie z tego sprawę.

– Gdy wrócimy, zamkniemy swoje sprawy z partnerami i zajmiemy się rozwiązaniem sprawy z opieką nad waszymi dziećmi. Kto wie, co Jack ma w głowie. Nie zamieszkamy razem, bo twoje dzieci nie tego teraz potrzebują. Wynajmę od ciebie tamten dom, a ty kupisz taki, który będzie odpowiadał twoim dzieciom. Czy ten pomysł jest okej?

– Boję się, Gemma – przytula się do jego pleców – Boję się, że je stracę, a one są moje!

– Będzie dobrze – głaszcze go po brzuchu – Zrobimy to, co najlepsze dla twoich dzieci, kochanie – całuje go w plecy – Teraz to one się liczą.

– Chcę rozwodu z Ellie – Gemma go rozumiała, ale to ją przerażało – Mam dosyć robienia rzeczy, bo tak wypada, bo to jest dobre. Zrobię wszystko, żeby Jane i Marcus czuli się komfortowo. Ale ha też chcę w tym wszystkim być szczęśliwym.

– Ze mną? – pyta o dziwo nieśmiało.

– Myślisz, że życie nam to zrobiło, bo my zrobiliśmy to Laurze dziesięć lat temu?

– Myślę, że życie nam to zrobiło, żeby dać nam ostatnią szanse.  Zrobię wszystko, co chcesz, Luke, wszystko.

– Nie znam tej Gemmy.

– Ta Gemma jest cała  twoja  – pragnęła go tak bardzo, że mogła być nawet macochą dla jego dzieci, mogła też nie być nikim. Gemma w tej chwili zrobiłaby wszystko,  o co by ją prosił, czego by chciał. Była jego. A on w to nie wierzył.

Tym razem może im się udać.

Gemma była w stanie poświecić wszystko, żeby znowu zobaczyć jego uśmiechnięte oczy.

Kochała go.

I żałowała tego, co zrobiła mu wtedy, mimo, że to uczyniło go silnym i walczącym. Tamten Luke by sobie z tym nie poradził. Teraz nie zamierzała go sprawdzać. Zamierzała przy nim trwać, bo na to zasługiwał i to ona mogła być lepszym człowiekiem przy nim, a nie na odwrót.

Zrobi wszystko.

Ale od niego nie odejdzie, to sobie obiecała. Nie odejdzie od niego, bo on jej potrzebuje, a ona go kocha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro