Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{28}

Gemma właśnie wracała do sypialni z kolacją. Chciała go nakarmić, ale on już spał. Nie wiedziała, co robi, ale nie zamierzała przestać. Jack ją oszukał, Jack ją zdradził, miała do tego prawo. Jej życie było kłamstwem, tak jak życie Luke'a.

Gemma wchodzi do łóżka i przytula się do jego pleców.

- Naprawdę cię kocham - szepcze - Przepraszam, jeśli nie będę w tym najlepsza, ale nie zostawię cię - mówi do jego pleców - Już nigdy, obiecuję.

Obiecywali sobie tak wiele, zapominając, że w LA czeka na nich życie. Luke miał rodzine, ona miała niezamknięte sprawy z Jackiem.

Gładziła plecy swojego kochanka, patrząc na pusty palec po pierścionku.

Nie mówiła tego na głos, ale Luke był ważniejszy.

Luke obraca się na plecy i przytula ją do swojego boku.

- Nie chciałem cię wtedy zostawić, to była najtrudniejsza rzecz w moim życiu, Gemma.

- Szkoda, że teraz nie jest prościej, prawda?

- Obiecaj mi na wszystkie swoje piegi, że nie będziesz się mnie już chciała pozbyć. Inaczej zedrę je z ciebie, wraz z twoją skórą. Obiecaj na swoje piegi, Gemma.

- Och, nie obedrzesz mnie ze skóry jest za ładna!

Luke ciągnie ją za włosy i ustawia jej twarz naprzeciw swojej.

- Obiecaj - lubi się z nim droczyć, ale wie, że to nie na to czas.

- Obiecuję na moje piegi - przeczesuje mu włosy i całuje w szczękę.

- A teraz połóż się, a ja je policzę, muszę wiedzieć ile ich przybyło, gdy mnie nie było - po prostu zamknęli się w swoim świecie i już ich nie było.

- Miałeś iść spać.

- Nie chcę spać, chcę liczyć piegi mojej pieguski - obojgu im tego brakowało.

- Zróbmy to inaczej, przytul mnie - proponuje mu, prosi go.

- A co teraz robię? - ściska jej ramie.

- Chcę liczyć piegi, Gemma.

- A ja chcę, żebyś mnie tulił i żebyśmy się tak obudzili - ciągnie go za ramie, póki nie leży przyciśnięta do jego pleców i ciasno opleciona jego ramieniem, które ściska.

- Jeden - Więc skupi się na tych, które widzi - Dwa.

- Co robisz? - pyta rozbawiona.

- Mówiłem ci, liczę piegi - całuje ją w ucho - Tęskniłem za nimi.

- Jesteś już w stanie porozmawiać?

Ze zdecydowaną rezygnacją jego głową ląduje na jej piersiach.

- Mam dzieci i to się nie zmieni, będę o nie walczyć jak cholera. Jeśli nie umiesz zaakceptować dzieci, to tak jak byś nie umiała zaakceptować mnie.

- Wiesz, jeśli zaakceptuje dzieci, to mogłabym zaakceptować dzieci Jacka.

- To tak nie działa, on cię okłamał - była zaskoczona tym, że chce walczyć - I cię zdradził.

- Ja też go teraz zdradziłam.

-Nie baw się w to ze mną, Gemma, kurwa, nie. Nie znoszę twojego niezdecydowania. Zadzwoniłem do ciebie. Pokazałem ci, że dla jest we mnie cipa. Przyjęłaś mnie. Nie zniosę do cholery złudnych nadzieje. Dlaczego zawsze mi to robisz? Chcę cię tak samo jak dziesięć lat temu, a potrzebuję bardziej.

- To, że ty wiesz...

- Gemma, kurwa.

- Boję się, okej?

- Całe, kurwa, życie się boisz i ja też, więc mamy za swoje. Chodzi o moje dzieci? - to bolało ich oboje.

- Może tego nie wiedząc ale chciałabym własne - mówi szczerze.

- Też chciałbym własne - fuka.

- U ciebie tyle się dzieje, że nie możesz dać mi teraz dzieci.

- Teraz musisz je mieć? - nie jest specjalnie zaskoczony.

- I widzisz! Już zaczynamy się kłócić!

- Bo panikujesz. Potrzebuję czasu, żeby to ułożyć.

- A ja nie? - rzuca - Luke!

- Kochasz mnie bardziej od niego? - to pytanie mogłoby wydawać się śmieszne, ale w tej sytuacji jest uzasadnione - Wiem, że to szalone, Gemma, ale jeśli teraz nie zawalczymy o siebie to kiedy?

Obojgu wydawało się, że robili to przez ostatnie dziesięć lat, a potem przyszła prawda i ich walka o to okazała się manipulacją.

Gdyby tylko tym razem mogło im się udać...

- To szalone, to się dzieje tak nagle. Ty też jeszcze nie myślisz trzeźwo. A co jeśli jej wybaczysz? To rodzina, zawsze. Ale najważniejsze, co gdy nam się nie uda?

- Nie myślałem, że przerośnie cię dwójka dzieci, tchórzu - rzuca jej tym w twarz.

Jakby cofnęli się w czasie.

- Co my robimy? - szepcze przerażona w jego pierś, a on całuje ją we włosy.

- Musimy wymyślić plan, razem - wiedział, że już jej nie puści.

Miał gdzieś jak bardzo banalny był i jaki okazał się przewidywalny.

To była Gemma, jego niespełnione marzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro