{25}
Ellie i Jack stoją przed domem i milczą. Żadne z nich nie wie, co powiedzieć. Odkąd urodził się Marcus, Jack był tylko jego wujkiem, a Ellie myślała, że on nie wie. Teraz to wszystko się zmieniło.
– No powiedz coś! – krzyczy na niego Ellie, gdy on tylko się na nią gapi – Powiedz!
– Co mam powiedzieć? – pyta.
– Nie chciałeś ich, skoro wiesz to znaczy, że ich nie chciałeś – Jack się waha i dopiero teraz do niego dociera, co ona mówi.
— Ich? – pyta zaskoczony – Jak to ich?
– Normalnie! Jane też jest twoja! – krzyczy i obraca się za siebie, żeby zobaczyć, czy przypadkiem Luke nie wychodzi z domu.
– To, kurwa, niemożliwe – wrzeszczy Jack – Jak, kurwa?!? To była jedna jebana noc! Byłem tak pijany, że ledwo widziałem na oczy! Jak, kurwa, jak?
– Nie spałam wtedy długo z Luke'm, mieliśmy kryzys...
– Mówisz, że mój brat jest głupi?!!
– Chyba chciałeś z niego takiego zrobić – Ellie nie myśli, co mówi, już dawno pogodziła się z tym, że Luke nie jest ojcem jej dzieci, gdy się dobrze przyjrzysz widać, że te dzieciaki mają cechy Jacka.
– Nie wierzę, kurwa! Nie wierzę! Ona nie może być moja!
— Ona jest twoja, mogę ci to zagwarantować, cholera, mogę ci pokazać badania, zrobiłam je, co było proste, gdy ty jesteś tu cały czas.
– Jestem tu, bo wiem, że on jest moim synem! – krzyczy – Dbam o niego!
– Ciekawe jakby się poczuł, gdyby wiedział, że wiedziałeś o nim, a wybrałeś Gemme i życie z nią, dzieci z nią, zamiast niego, No jak? – jest taka pewna siebie, co zaskakuje Jacka – Nie chciałeś go!
– Masz, kurwa, racje! Ale żyłem pieprzoną nadzieją, że on jest mojego brata!
– To nie rzecz, którą można sobie tak przerzucać!
– I ty to mówisz?!? Co? Wybrałaś Luke'a, żeby dziecko było podobne do ojca? Jesteś pojebana, Ellie.
Jej dłoń wystrzeliwuje do jego twarzy.
– To ty wiedziałeś i miałeś to w dupie, ty, nie ja czy nie twój brat. Nic z tym nie zrobiłeś, bo jakaś pieprzona dziwka, która próbuje zrujnować mi małżeństwo, była ważniejsza!
– Co?
– Och, to ty nie wiesz? – Ellie jest zadowolona – Ta dziewczyna, dla której porzuciłeś syna, żeby twój brat z nią nie był.. cały czas, kurwa, tu jest. Myślisz, że listy z Brazylii od kogo przychodzą?
– Jakie listy?
– Nie wiem, co w nich jest! Bo trzyma je pod jebanym kluczem! – wrzeszczy.
– Kłamiesz! Gemma kocha tylko mnie!
– Może i cię kocha, ale nigdy z nimi nie wygramy. Nigdy nie pozwolą nam stanąć za kamerą, nigdy.
– To nieprawda... – Jack już niczego nie jest pewny.
– Może i masz syna, może i masz córkę, ale oni ciebie nie mają, bo wybrałeś, a jeśli myślisz, że pozwolę ci powiedzieć Lukowi czy zabrać mi dzieci.. – szyderczo się uśmiecha – One są jego słyszysz?
– Zdradziłaś go – mówi do niej.
– Bądźmy realistami, oni zdradzają nas za każdym razem, gdy kończymy słodko patrzeć im w oczy – prycha – Luke myśli, że nie wiem, co robi, gdy zamyka się w gabinecie albo gdy bierze długie prysznice. Jednak jest tak dobrym ojcem, że się z tym pogodziłam. On przynajmniej chciał te dzieciaki, wiesz?
– Gdybyś mu powiedziała...
– To wtedy ty nie miałbyś Gemmy. I jak się na to zaopatrujesz? Wolisz mieć jej część czy nie mieć jej wcale? Wolisz być wujkiem czy znienawidzonym ojcem, który porzucił własne dzieci?
Ellie była przygotowana, jakby się tego spodziewała, to mocno zaskoczyło Jacka. Mówiła to, o czym on sam nie miał odwagi myśleć. To było przerażajace.
– A ty kim byś wtedy była?
– Ale to dalej będą moje dzieci i dalej przy nich będę – a potem kompletnie nie w stylu Ellie, którą zna Luke – Zostaniesz na obiad? – pyta słodko – Możesz się jeszcze trochę pobawić w wujka.
– Niewiarygodne, kurwa – warczy na nią.
– Ja mam Hemmingsa, ty Gemme, wszyscy mamy to czego chcieliśmy, prawda? Póki nie zagłębiamy się w szczegóły, ale to zawsze dobrze.
Ale co miał Luke? Od dziesięciu lat wszyscy oszukiwali go na każdym froncie, a on musiał z tym żyć i na dodatek myślał, że to jego życie, które sam wybrał i stworzył, że to jego dzieciaki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro