{23}
Gemma siada na kanapie, którą Luke ma w przyczepie o opiera się o oparcie. Uśmiecha się do Luke'a, który ustawia kamerę.
– Zdejmij koszule – prosi go – Nie patrz tak na mnie, zdejmij te cholerną koszule, a potem się obróć plecami.
– Co ty do cholery zamierzasz zrobić?
– To co się dzieje przed obiektywem kamery nigdy nie jest tym, co jest w rzeczywistości, proszę.
– Chcesz to pokazać Jackowi, dalej jesteście pokłóceni? – pyta ją nieco przerażony.
– Gówno – odpowiada tak po prostu – Nie jesteśmy pokłóceni, obiecaliśmy sobie wieczność, ale nie mam, kurwa, siły, znowu o tym gadać. Nie powiem Jackowi, nie powiem Ellie, możemy udawać, że nam się to przyśniło. Proszę?
– Co się stało? Musisz mi powiedzieć.
Jak miała mu powiedzieć, że mimo popełnionych przez nią błędów, to Jack sprawił, że nie są razem. Jak miała mu powiedzieć, że Jack wpędził go w ojcostwo? Wiedziała, że zasługuje, żeby wiedzieć, ale to nie ona była tą, która poranna mu mówić. Wiedziała i to ją raniło.
Może to właśnie było powodem?
– Mam dosyć, kurwa, że ukrywasz przede mną wszystko! Nie możesz tego robić! Nie jeśli mamy robić to, co robimy! Czymkolwiek to jest! Nie możesz!
Gemma się boi. Boi się, że mu powie, a on jej nie uwierzy.
– Przepraszam, Luke, przepraszam – mówi szczerze – Przepraszam za wszystko, zaufaj, mi dobrze?
– Jak mam ci zaufać?
– Rozebrać się? – uśmiecha się niepewnie – Znaczy...
– Mam, kurwa, dwoje dzieci – broni się.
– Nawet cię nie dotknę – Gemma tego potrzebowała, potrzebowała odzyskać kontrole nad swoim życiem, a to był jej jedyny pomysł na to.
Luke zaczyna zdejmować koszule, bo jest tylko facetem, który skrycie dalej ją kocha. Gemma odbiera ją od niego i pokazuje palcem, żeby się obrócił. Wdycha jego zapach i już żałuje, bo wie, że oprócz jego wody kolońskiej to pachnie domem i prasowaniem Ellie. Ona wiedziała, że jego rodzicielstwo to kłamstwo, ale czym był papier do miłości do tych dzieci? Wahała się, ale gdy rozpięła stanik i zarzuciła na siebie koszule, zapinając po omacku guziki, wiedziała, że musi mu powiedzieć każde słowo o jakim myśli. Tylko on mógł zrobić z tego sztukę. Była tak podekscytowana, że było to od razu widać pod jego koszulą.
– Już – Luke się obraca i nie może uwierzyć własnym oczom. Jego pieguska siedzi przed nim, w krzywo zapiętej koszuli, z włosami założonymi za uszami i w ogóle nie mając pojęcia jaka jest atrakcyjna.
– Może powinnaś też zdjąć spódnice? – kpi z niej.
– Wyglądałoby bardziej realistycznie – mówi Gemma – Chcesz, żebym ją zdjęła? – pyta go niepewnie.
– Będę po drugiej stronie kamery, to tak jakby mnie tam nie było, prawda?
Uśmiecha się, bo uwielbia każde jego słowo. Patrzy na jego nagi tors.
– Masz tatuaż – mówi do niego – Tatuaż na lewym boku – Luke o nim zapomniał – Co to?
– Czekam aż Alladyn spełni moje trzy życzenia, myślisz, że skoro jest z pięć razy mniejszy od twojego to dłużej poczekam?
– To był mój tatuaż! – krzyczy – Jak mogłeś to zrobić? Mój tatuaż!
– A to było moje pierdolone serce! I czy ciebie to obchodziło? – to zawsze się tak kończyło, darli się na siebie – Czy ciebie to, kurwa, obchodziło? Dziesięć lat, dziesięć lat, a ty pojawiasz się tu i chcesz, żebyśmy robili to, co robiliśmy w najlepszym okresie mojego życia. Powiedz mi, Gemma jak mam to wszystko...
To on nie wytrzymuje. Obraca die do niej plecami i znowu niemęsko, z resztą wszystko, co robi przy niej nie jest męskie, zaczyna płakać, naprawdę płakać. Chce być męski i ociera wierzchem dłoni łzy.
– Siedzisz tu i chcesz ode mnie czegoś, co mnie, kurwa, raz zniszczyło. Co mam zrobić, Gemma? Pozwolić ci na to? To będzie ułamek chwili, gdy znowu cię pokocham, ułamek chwili. Jeśli będziesz tu siedzieć i..
– Potrzebuję tego, Luke – on też, ale się boi.
– Ty tak łatwo odchodzisz – szepcze.
– A co, gdy jedno z nas będzie stało za kamerą, a drugie przed? Co wtedy, Luke?
Chciał się zgodzić, zgodziłby się nawet na więcej. Nie rozumiał tylko dlaczego.
– Nie rozumiem, Gemma.
– Wiem, że już jest za późno – mówi – Ale nie każ mi wychodzić, proszę.
– Co się stało z Jackiem? – jak miała mu to powiedzieć?
– Nic, czego ty byś nie czuł przy Ellie.
– Nie wiesz, co czuję przy Ellie – broni się.
– Chcesz posłuchać? Sprawdzimy.
– To wszystko, kurwa, twoja wina! – krzyczy na nią – Nie mam na to siły, jestem na to za stary – patrzy na nią – Wynoś się – nie zrywa kontaktu wzrokowego – Wynoś się, kurwa, Gemma, bo za siebie nie ręczę – zaciska dłonie w pięści – Wynocha! – drze ryja.
Gemma rozumie, bo zrobiła to samo dziesięć lat temu.
Wychodząc całuje go w policzek i czuje na ustach jego łzę.
Jest z siebie dumny, że nie przyciąga jej do siebie i nie całuje, ale z drugiej strony.. nie, jego małżeństwo i dzieci są ważniejsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro