Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{21}

Skoro Jack mógł olać swoje dziecko, niby dla mnie, to ja mogłam pójść do pracy z jego bratem. Byłam na niego zła, bo wiedział. Wiedział, że ma syna i miał to gdzieś. Wiedział też, jak ważna jest dla mnie rodzina, a mimo to nie zajął się własną. Były momenty w mojej głowie, gdy się nim brzydziłam.

Miał syna.

Kochał mnie bardziej od syna, a ja powinnam się cieszyć? Nie potrafiłam. Poznałam tego chłopca, który jest niesamowity i to nie on to zrobił. Tylko stracił. Nie mogłabym tak i wiem o tym najlepiej. Gdy miałam usunąć dziecko.. widziałam przed oczami te wszystkie chwile, które bym straciła. Każde jego spojrzenia, oczami taty, każdy jego najmniejszy ruch, jego sukcesy, naszą więź.

Nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie.

To była najtrudniejsza rzecz w moim życiu.

Jack nie był takim człowiekiem jakim myślałam, że jest. Mimo wszystko kochałam go, naprawdę go kochałam.

Jednak to by mnie nie powstrzymało przed zdradzeniem go z Luke'm. Cholera, nie mogłam mieć do niego pretensji, gdy sama robiłam złe rzeczy, okropne rzeczy.

Jack zabrał temu chłopcu tatę i wrzucił na jego miejsce swojego brata, żeby tylko jego brat nie był ze mną, a on był. To było tak popieprzone. Nie byłam dziewczyną wartą czegoś takiego! Żadna nie była! Boże!

Skoro on poświecił kogoś dla mnie, czy ja powinnam to docenić? Powinnam być przy nim i go wspierać? To nie była moja wina, ja nigdy nie kazałbym mu wybrać.

Tak, nie byłabym najważniejsza, wszystko kręciłoby się wokół Ellie, Jack byłby innym człowiekiem. Nie musiałabym być z Jackiem. Boże, to wszystko jest takie popieprzone. Czuję wyrzuty sumienia, ale dlaczego?

To okropne, co powiem, ale nie wyobrażam sobie, że Jack teraz mu powie. Ten chłopiec ma osiem lat i ma tatę. Jack podjął decyzje, która teraz może zniszczyć temu chłopcu życie.

Nie wiem! Ugh!

– Wychodzę, Jack – Jack siedzi w gabinecie i pracuje, a raczej udaje, że pracuje.

– Ale wrócisz, prawda?

– Jack, a gdzie miałabym pójść?

Podchodzę do niego i owijam dookoła niego ramiona. Jack szybko zamyka przede mną komputer.

– Pokaż – niepewnie go otwiera, żebym zobaczyła jego zdjęcia z Marcusem – To zaskakujące, wszyscy myśleli, że to ja jestem czarnym charakterem tej historii – nie wiem, dlaczego mówię to na głos – Jack, nie każę ci mu powiedzieć, to zmieni wszystko i stracisz wtedy prawdopodobnie i syna i brata.

– A ty?

Podjęłam te decyzje jakiś czas temu.

– Będę tu mimo wszystko – ale na własnych warunkach.

– Chyba pojadę do nich – jego nagłe wyrzuty sumienia są normalne. Ktoś mu rzucił w tym twarz, więc nagle to się stało prawdziwe. Gdy widzi jego dzieciaki tylko w pełnej rodzinie, czuje się jak wujek, ale gdy ktoś pokazuje mu, że jest ojcem.. tak, to wszystko zmienia.

Przeczesuję jego włosy i przytulam policzek do jego policzka.

– Popełniłeś błąd, ale w jakiś sposób jesteś przy nim, prawda? To, co zrobiłeś jest okropne. Cholera, nigdy tego nie zrozumiem i na razie.. na razie, Jack.. nie będziemy starać się o dzieci.

– Co? Dlaczego? – to okropne, ale we mnie to też coś zmieniło, nie wyobrażam sobie, że miałby być ojcem, nie teraz. Moje dzieci, nasze dzieci, byłyby wystarczająco dobre? Nie podoba mi się.

– Musimy nad tym popracować i.. trochę.. chciałabym.. – nie wiem jak to powiedzieć – Nie jestem teraz gotowa na przeżywanie tego – jak już wiecie to była część prawdy – Kocham cię – całuję go w policzek – Tak długo byliśmy we dwoje, że jeszcze trochę nic się nie stanie.

W tej chwili go okłamywałam. Nie byłam pewna czy dzieci jeszcze kiedykolwiek będą w opcji. Chodziło o coś więcej niż o to, co zrobił, a o to, co ja bym zrobiła. Byłabym współwinna tego, że te dzieci nie mają ojca, bo moje muszą go mieć. To by była najgorsza rzecz na świecie.

Tylko dlaczego ja miałam nie mieć dzieci?

To było zbyt skomplikowane.

– Ja bardziej – odpowiada. W to już na pewno nie wątpiłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro