{18}
Gemma kręci głową.
Luke też kręci głową.
– Co się stało? – Gemma dotyka palca, na którym jeszcze przed chwilą był pierścionek.
– Pokażesz mi dom? – Luke nie pozwala jej wstać, ona nie rozumie.
– To nie musiało się wydarzyć, nie musieliśmy siedzieć tu na pustej podłodze, nie te dziesięć lat później.
– Nie umiem tego wytłumaczyć, Luke. To jest coś nie do opisania – zawsze było i zawsze to wiedzieli. Od początku to nie miało sensu i prawa bytu.
– Jack cię kocha – mówi Luke – Cokolwiek zrobił kocha cię.
– Oboje jesteście szaleńcami – nie była pewna, czy mu powie.
– Mam dwoje dzieci, którymi muszę się zaopiekować – mówi uczciwie – Mógłbym przekreślić moje małżeństwo – Gemma zastanawia się, dlaczego dziesięć lat temu nie był taki szczery. Może właśnie tamto go nauczyło, że życie ucieka przez palce – Mógłbym przekreślić mojego brata – to, co mówi jest okropne, ale prawdziwe – Nie przekreślę moich dzieci.
Gemma obejmuje jego szyje i przytula się do niego. Luke nie wie, co zrobić, więc siedzi cały spięty.
– Pokłóciliśmy się z Jackiem o prace u ciebie. Jack tego nie zniesie, był jak oszalały, ale właśnie to z wami robię, prawda?
– Ma powody, żeby być szalonym, Gemma – teraz oboje siedzą spięci – Zdradziłabyś go.
Chciała to zrobić, ale usłyszenie tego na głos coś zmienia. Patrzy na swój pusty palec i nie ma już siły na łzy.
– Nie chcę mieć trzydziestu lat – mówi do niego – Chcę cofnąć czas.
– Nie jest powiedziane, że by nam się udało.
– Od kiedy jesteś taki sceptyczny?! Zawsze wyobrażałeś sobie nas razem! – krzyczy Gemma.
– A ty tego nie robiłaś, dlatego nie mogę pojąć, co się zmieniło.
– Ty się zmieniłeś! – krzyczy – Ty! – puszcza go i odsuwa się.
– Bo mi, kurwa, wyrwałaś serce z piersi! Bo, kurwa, gdy Ellie powiedziała, że jest w ciąży nic nie miało znaczenia, po za tym małym człowiekiem rosnącym w niej. Nie chodziło o Ellie, a o dziecko. Ellie nosiła je w sobie, dlatego w końcowym efekcie to też miało znaczenie. Był moim synem, moim dzieckiem, a ty odebrałaś mi szanse na nasze dziecko.
Gemma powstrzymuje się przed płaczem.
– Marcus był i jest wszystkim, czym miało być nasze dziecko. Tak właśnie je wychowałem, jakby było nasze, więc pokochałem w końcu Ellie.
– Ty sukinsynu – policzkuje go z całej siły.
– Nie chciałaś mnie, bo tak to dzisiaj odbieram, więc to, co miałem dla ciebie dałem im. Dzieciom, które mnie bezwarunkowo kochają, Ellie, która nigdzie się nie wybiera i nie stara się mnie zranić każdym słowem. To było dla ciebie, a ty tym pogardziłaś – czekał, aż będzie mógł jej to powiedzieć, nie myślał tylko, że będzie mówił to tej desperatce – Jesteś nieszczęśliwa, a ja pomimo tego, co do ciebie czuję, mam wszystko, co chciałem mieć z tobą. I kto tu przegrał, cipko?
Gemma policzkuje go jeszcze raz.
– Boli, co? Mnie też tak, kurwa, bolało, gdy mnie tak traktowałaś – pociera swój policzek – Zasłużyłaś na to i zasłużyłaś na to, co czujesz teraz do mnie.
– Nienawidzę cię! – wrzeszczy zduszonym głosem – Nienawidzę! Zabrałeś mi życie!
– Sama to zrobiłaś – Lukowi nie jest łatwo wypowiedzieć żadne z tych słów – Kto by pomyślał, że to ty będziesz tą, która nie ułoży sobie życia przez nas dwoje?
– Nienawidzę cię! – wrzeszczy ponownie.
– Straciłaś faceta, którym się stałem, bo byłaś samolubną suką.
– Kochałam cię! – krzyczy w końcu – Kochałam cię! Nie potrafiłam nic z tym zrobić, ale cię kochałam! Nie radziłam sobie z tym. Byłeś... przerażałeś mnie, bo kochałeś mnie w ten kruchy sposób, którego nie potrafiłam przyjąć. Niszczyłam cię, a ty... to głupie, co powiem, ale ty nie umiałeś być ponad to, tak jak jesteś dzisiaj. Chciałam, żebyś zamknął te wszystkie wątpliwości! Żebyś przestał chodzić wokół mnie jak mysz na palcach! Kochałam cię!
– Myślisz, że tym mnie przekonasz? Kochaniem mnie dziesięć lat temu? – w tej chwili było jej wstyd – Biegnij do Jacka i powiedz mu, że jednak jest lepszy. No już! – krzyczy – Zrób to, co robisz najlepiej! Uciekaj!
– Nie walczyłeś! – krzyczy.
– Miałem dosyć bycia śmieciem w twoich oczach! – to szczera prawda – Ellie nigdy tak na mnie nie spojrzała jak ty!
– Pieprzona, Ellie, gdybyś... – Gemma się wycofuje, postanawia nie niszczyć mu życia i nie zdradzać brudnej tajemnicy jego żony. Nie ma sumienia mimo wszystko zniszczyć mu życia.
Nie, tak naprawdę znowu jest samolubna.
Bo jeśli mu powie, straci ich obu. Wszystko będzie się kręcić wokół Ellie, a ona dalej nienawidzi być samotna.
– Gdyby, co? – pyta zaintrygowany.
– Muszę znaleźć mój pierścionek.
– Gemma..
– Zamknij się już! Pokazałeś mi, gdzie jest moje miejsce!
– Sama je wybrałaś! – miał racje, jak to możliwe, że on tak często ma racje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro