Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{17}

Gemma nie wiedziała, dokąd pojechać. Nawet nie byka pewna, co się wydarzyło. Jack był jak oszalały, takiego go jeszcze nie widziała. Spędzili ze sobą tyle lat, a on miał ją za dziwkę.

Może tym właśnie była?

Może zrobiła wszystko, żeby stać się w stu procentach dziwką?

Tak się właśnie czuła.

Jeden jak i drugi Hemmings, widzieli w niej dziwkę.

Sama do tego doprowadziła.

Z jakiegoś powodu nosi przy sobie karteczkę z nagrania. Jest na niej krótki adres. Jedzie do sklepu po ubrania, bo zapomniała o bieliźnie, a potem kupuje tonę gotowego jedzenia i alkoholu.

Oni też ją niszczyli, a obwiniają o wszystko ją.

Nie miała kluczy i wahała się czy w ogóle powinna to robić. Wiedziała, że niczego tam nie ma, ale to było jedyne, co przyszło jej na myśl.

Więc ta trzydziestoletnia kobieta, która zdecydowanie nie była spełnia rozumu, postanowiła włamać się do domu, który w jakiś sposób należał do niej, ale do tego się teraz nie przyznawała.

– Jak mam tu wejść? – rozglądała się dookoła, aż ktoś z domu obok się nią nie zainteresował.

– Szuka pani czegoś? – została przyłapana.

Teraz mogła się wkurzyć albo wykorzystać sytuacje, może ta staruszka się na coś przyda.

– Och, dzień dobry! Właśnie mamy się tu wprowadzić z mężem! – jest dobrą aktorką – Luke? Zna pani Luke'a? – ta kobieta mieszka tu od zawsze.

– Och, w końcu! Luke tak często bywa tu sam, mówię mu, żebyście w końcu się tu wprowadzili – Gemma zamiera, on naprawdę o niej myśli – Zostawił mi klucze, zaglądam tu czasem, żeby bezdomni nie pomieszkiwali...

– Mogę je dostać? Przepraszam, zapomniałam swoich, a Luke będzie dopiero wieczorem... taka ze mnie niezdara! – fenomenalna aktorka.

– Och, tak – starsza kobieta była ufna, a Gemma zrobiła dobre wrażenie. Z resztą tu i tak nie ma, co ukraść. A ta dzielnica jest o wiele biedniejsza niż myślała. Może to miejsce miało być na potajemne schadzki? W końcu przyjeżdżając do LA był już z Ellie. Nie miała siły być na niego zła, jeszcze bolało ją to, co zrobił Jack.

Po chwili kobieta przychodzi z kluczami, a Gemma wchodzi do środka z obładowani rękami.

Siada na środku salonu i wybucha śmiechem.

Facet, który myślał, że usunęła jego dziecko, który ją nawyzywał, kupił jej dom, gdyby do niego wróciła. Był kompletnie szalony i przez dziesięć lat to utrzymał.

Pieprzony wariat.

Otwiera butelkę wina, wyciąga papierosy.

Kto by myślał, że może tak zniszczyć Jacka, że aż w końcu ją do siebie przywiąże? Była przerażona.

Dlatego znajdowała się w tym, w jakiś sposób niebezpiecznym miejscu i czekała, aż wszystko się ułoży, aż przestanie ją boleć  ciało i dusza i aż przestanie się bać, człowieka, którego kocha.

Jack śmiertelnie ją przeraził, ale zasłużyła na to, przynajmniej ona tak myślała.

Drzwi od domu otwierają się godzinie później. Gemma podskakuje jak szalona.

– Czy ty możesz mnie tak do chuja nie straszyć? Zadzwoniła sąsiadka i powiedziała, że moja żona tu jest. Myślałem, że dowiedziała się o tym miejscu, ja pierdole.

– Ciebie też miło widzieć – podaje mu papierosa – Siadaj i się zamknij.

– Wiedziałem, że tu przyjedziesz – mówi odbierając papierosa.

– Zostałeś jakąś wróżką, Hemmings?

– Nie strasz mnie tak więcej – prosi ją – Nagle marzysz o byciu moją żoną?

– Jesteś taki wkurzający, za dużo gadasz – ale nigdy nie dotknąłby jej tak jak Jack. Ma granice, które łamie słowami, ale nie czynami.

Chyba, że...

Gemma przysuwa się do niego i zanim się zawaha, całuje go w kącik ust. Jest już pijana, wiele jej nie trzeba było.

– Co robisz?

Gemma jest suką, która w tej chwili myśli tylko o sobie. Jest zraniona przez Jacka, więc rani też jego brata, żeby ktoś poczuł to, co ona.

– Pocałuj mnie – Gemma nie wie, co robi – Pocałuj mnie – szepcze i całuje go w policzek – Błagam – opiera czoło o jego policzek – Zawsze będziesz moim niespełnionym marzeniem, zawsze.

– Gemma – przysuwa się do niego, żeby zarzucić nogę na jego biodro.

– Ciii, nikomu nie powiemy – to była właśnie ona, nie przestrzegała zasad, nie trzymała się reguł, nie obchodziło ją, że na dzieci, a ona narzeczonego, zniszczyłaby to w jednej chwili, jeśli Luke by jej pozwolił.

– Gemma.

– Chcę, żebyś przydusił mnie do tej podłogi, naszej podłogi i policzył każdego mojego piega, chcę, żebyś całował mnie z desperacją. Proszę.

– Co się stało? – musiał zapytać, ale czy tak naprawdę to miało znaczenie?

– Kochaj się ze mną – błaga go żałośnie – Wszystko ci powiem, ale potem.

Luke patrzy na nią. Bierze jej brodę między palce i ściska.

– Patrz, co robię – sięga wolną ręka, po jej dłoń i zdejmuje z niej pierścionek, który rzuca za siebie. Potem puszcza jej brodę, ale dalej na niego patrzy. Zdejmuje własną obrączkę i rzuca ją gdzieś za nich – Tego właśnie chcesz?

Nie poznawała go, ale może to lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro