{14}
Wyjazd Jacka przedłużył się, a jej samotność tylko się pogłębiała. Miała do nagrania jeden reportaż, ale było to tu na miejscu, więc nie zajęło jej to specjalnie dużo czasu.
Krzątała się po mieszkaniu mniej lub bardziej ubrana i przeglądała ofertę schronisk, paląc kolejnego tego dnia papierosa. To nie było dobrym pomysłem, jeśli chciała zajść w ciąże. Jej tryb życia, ogólnie nie nadawał się do posiadania dzieci.
Śpiewała na cały głos piosenki Taylor Swift, zastanawiając się, która z nich wygrałaby konkurs, na prawdziwego pecha w miłości.
Wiedziała, że miała Jacka i kochała go, naprawdę go kochała, ale czasem w życiu natrafiamy na to jedno uczucie, które jest bardziej niszczące niż budujące i nic nie możesz na to poradzić. Będzie takie zawsze, bo uczucie, które czatujesz jest nad ludzkie i ponad twoje siły. To się zdarza raz na milion, a zdarzyło się właśnie tym tchórzą. Może to też ich przypadłość, kto wie.
Jej telefon dzwoni.
Musi przetrzeć oczy ze zdziwienia, gdy zauważa jego imię.
Odbiera, żeby na niego nakrzyczeć, ale wtedy zdaje sobie sprawę, że nie ma dwudziestu lat i nie nienawidzi już całego świata. Była dorosła, a ostatnia rozmowa, wszystko im wyjaśniła, dlatego wzięła głęboki wdech i odebrała telefon.
– Halo? – próbowała zachować spokój.
– Jestem właśnie w Malibu na plaży i mam chwile, więc pomyślałem, że zadzwonię do mojej starej przyjaciółki – wiedziała, że z niej kpi. Chyba nauczyła go bardzo wielu złych nawyków.
– Malibu, co?
– Myślałem o tobie – nie powinien tego mówić, ale miał to gdzieś.
– Też o tobie myślałam – nie wyobrażała sobie, że zdradzi Jacka, bo był przy niej w najgorszych momentach. Jednak od czasu wyjazdu na Hawaje miała do niego żal, że po prostu wykorzystał okazje, zamiast przemówić jej do rozumu i przetłumaczyć, że popełniła błąd.
Chciał ją zatrzymać.
Nawet za wszelką cenę.
– Zajrzysz do skrzynki? Wysłałem ci coś – nie rozumiała.
– Z kim jesteś w Malibu?
– A co? Chcesz do mnie przyjechać? Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – tak strasznie ją denerwował – Jestem sam, musiałem odwieść Marcusa na urodziny kolegi i teraz na niego czekam.
Wszystko w jego życiu kręciło się wokół dzieci. Gemma zastanawiała się czasem czy jest szczęśliwy, gdy ma chwile tylko dla siebie. Czy staje w lustrze i niczego mu nie brakuje albo przynajmniej zamienniki dobrze działają.
– Co mi wysłałeś?
– Biegnij na dół do skrzynki i sprawdź. Swoją drogą, dlaczego nie mieszkacie w domu? Macie na to pieniądze.
– Myślimy o tym – kłamie Gemma. Od powrotu z Hawajów, nie mieli czasu na rozmowę nawet o ślubie.
– Mogę polecieć wam kogoś kto sprzedaje domy w mojej dzielnicy.
Gemma wybucha śmiechem.
– Najlepiej dom w dom, nasi partnerzy zainstalowaliby monitoring w domu, tak bardzo by się bali.
– Idź do skrzynki – nie chce go słuchać, chce mu się przeciwstawić, ale ma tego dosyć. Mówiła mu 'nie' zbyt często i z byle powodu.
Teraz jej serce jest bezpieczne.
Zbiega na dół po schodach i zagląda do skrzynki. Dostrzega kopertę, więc zabiera ją i wraca do mieszkania.
– Jestem z powrotem.
– Włącz kamerę, chcę cię widzieć.
Stawia telefon, opierając go o książki i dostrzega także jego twarz.
– Otwórz – to ją podniecało, jego stanowczość była gorąca, ale nie przyznawała się do tego.
To była płyta. To wywołała o wiele więcej ciarek niż powinno.
– Chcesz obejrzeć? – teraz ją o to pyta? Była pewna, że to obejrzy, ale niekoniecznie z nim, po drugiej stronie słuchawki.
– Czy to jakiś nasz film?
– Nie, to tylko ja – to było o wiele bardziej przerażajace. Właściwie to wszystko tutaj takie było.
Teraz, gdy miała obejrzeć to sama, znowu poczuła się samotna, tak jak dziesięć lat temu, gdy oglądała ich filmy w samotności, upijając się.
– To forma krzywdząca, ale najmniej krzywdząca na jaką mnie stać – zaczęła się trząść, nie mogła utrzymać płyty w dłoniach – Przepraszam, Gemma.
– Za co? – pyta ledwo słyszalnie.
– Za to nagranie.
– Jesteś taki popieprzony – nie mogła się powstrzymać.
– Obejrzysz czy wyrzucisz? – miała wybór. Mogła podjąć decyzje, ile granic przekroczy.
– Masz rodzine – mówi.
– Przecież cię nie dotykam, prawda?
Była głupia jak na trzydziestolatkę, ale to on to zaczął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro