{1}
Jack się denerwował. Od roku o tym myślał, ale cały czas coś mówiło mu, żeby tego nie robił. Miał trzydzieści dwa lata i był gotowy na żonę i dzieci, rozmawiali czasem o tym z Gemma, ale nigdy nic z tego nie wynikało. Jego brat miał żonę od sześciu lat, a pierwsze dziecko miało już osiem. Jack mu zazdrościł, jednak wiedział, że to trochę jego wina, a nie Gemmy. No dobrze, to też była wina Gemmy, chodziło o zaufanie, którego czasami im brakowało. Jednak mimo wszystko kiedyś go zdradziła, prawda? Dlatego gdy miał wrócić do rodzinnego miasta, na rodzinną wyspę.. chciał mieć pewność, że Gemma jest jego.
Chciał to zrobić w Rzymie, bo wydawało mu się to romantyczne. Wszystko zaplanował, wiedział, że Gemma nie jest przesadną romantyczką, ale lubi, gdy ktoś o nią zabiega.
Gemma była dziewczyną, która sprawiała, że zastanawiasz się nad tym, czy jesteś wystarczająco męski, żaby zadowolić kogoś takiego.
Nie lubił tych myśli, dlatego po prostu starał się być sobą.
Gemma właśnie szła przed nim z kamerą. Jack obraca czapkę tył na przód i uśmiecha się do niej.
– Jak ci się podoba moje miasto? – pyta – Uważam, że Rzym jest romantyczniejszy od Paryża.
– Też tak myślę, dobrze, że nie wybrałeś Werony, zbyt dużo Romea i Julii.
– Tu jest nasza własna historia miłosna – Gemma chichocze, gdy jak posyła jej buziaka.
– Opowiedz o niej.
Jack poprawia czapkę i marszczy brwi, w sposób, w który zastanawia się, jak powiedzieć coś właściwego.
– Hej, spójrz na mnie, cokolwiek powiesz, będzie dobre.
– Cokolwiek?
Spacer po koloseum to idealna chwila.
– Cokolwiek.
– Wyjdziesz za mnie? – Jack klęka na jedno kolano i wyciąga pierścionek z kieszeni.
Gemma nie wie czy chce nagrywać czy rzucić mu się w ramiona.
– Jack – łzy zbierają się w jej oczach – Jack...
– Kocham cię, wiesz, że cię kocham. Wiem, że ty kochasz mnie. Pragniesz rodziny, dać dzieciom to, co dali ci twoi rodzice. Chcę rodziny, chcę jej z tobą.
– Tak, Jack, tak – rzuca się na niego.
Jack zakłada jej na palec pierścionek, nie ma brylantu, czysta, gładka obrączka, wiedział, że Gemma nie lubi błyskotek.
Był dla niej idealny.
– Będziemy mieli rodzine, już nigdy nie będziesz sama – wiedział, że to jej największa obawa.
– Będziemy mieli rodzine – dla niej brzmiało to absurdalnie. Jednak w końcu stało się prawdziwe.
– Nasze dzieci muszą mieć twoje śliczne piegi – całuje ją w nos – Małe pieguski będą biegały po naszym domu.
– Nie masz pojęcia, jak bardzo tego chcę.
– Myślę, że mam.
Jack przebił się przez jej wszystkie skorupy. Był wytrwały i pełen zrozumienia. Czekał na nią, gdy musiał, ale i ona czekała na niego. Byli dla siebie odpowiedni i naprawdę się kochali.
Gemma już niemal zapomniała o tym wariacie, który mało tego, że niewiele wspólnego miał z mężczyzną, który obwiniał ją o całe zło tego świata. Jack kocha ją, Luke kochał jej piegi. Wiedziała, co jest właściwe.
– Długo czekałeś, żeby to zrobić.
Całuje ją w palce.
– Długo myślałem, że mi uciekniesz.
Gemma nie chciała uciekać, chciała, żeby tak zostało na zawsze.
– Jak mam być panną młodą i jednocześnie zrobić dobre ujęcia własnego ślubu? O Boże! Jak mam to zrobić, Jack? Cokolwiek, ktokolwiek nagra, nie będzie równie dobre.
– Chyba, że będzie to mój brat – Jack chciał, żeby tak było. Chciał pokazać Lukowi, że nie może mieć jego dziewczyny, nawet jeśli miał ją pierwszy, nawet jeśli postawi Gemme ponad swoją rodzine, ale czuł, że na to nie pozwoliłaby Gemma.
– Wszystko sobie wymyśliłeś, co?
– Pokazuje mu gdzie jest jego miejsce na twoim ślubie.
– Jack, proszę...
– Minęło dziesięć lat, to daje mi nadzieje, Gemma, a nawet pewność.
– Mamy jeszcze kilka godzin w Rzymie, skupmy się na uczczeniu naszych zaręczyn! – łapie go za rękę – Założę się, że zaplanowałeś jakąś kolacje.
– Jak ty mnie dobrze znasz.
Znała go, bo Jack wiedział kim jest i czego chce. Znała go, bo mogła go poznawać w codziennych sytuacjach.
Kochała go, bo rozumiał ją i nie próbował jej zmieniać. Był też wspaniałym mężczyzną.
Mimo wszystko jednak kiedyś go zdradziła.
***
Chcę pisać i dodawać rozdziały, ale mam dalej remont w domu i nie mam na to czasu. Przepraszam za taką małą aktywować 😭 piszę po nocach, ale No cóż nie wychodzi tyle ile bym chciała.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro