Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To macie moje błogosławieństwo.


-Boże, jesteś zajebistą siostrą.-usłyszałam pomruki Chaz'a zza talerza na co wybuchnęłam śmiechem. Nie wiedziałam, że będzie się tak zachwycać zwykłym chlebem w jajku, bo tylko to miał w domu. Ewidentnie brakuje im kobiecej ręki, w sumie cieszę się, że niedługo mama zajmie się nimi. Tydzień przed ślubem wprowadzamy się do domu Chaz'a, ponieważ jest większy i dla każdego z nas będzie pokój. Z każdym dniem jestem coraz bardziej podekscytowana tym, że będę starsza siostrą, od zawsze o tym marzyłam, tylko inaczej sobie to wyobrażałam. Miałam być ja, mama, tata i dziecko, a nie ja, mama, Chaz, Beck i dziecko, ale nie mam zamiaru wybrzydzać, moje narzekania niczego nie zmienią, a czas płynie. To, że w moim sercu na zawsze zagościł ból i cierpienie nie oznacza, że muszę niszczyć życie innym.

-Wiem.-powiedziałam i nałożyłam mu jeszcze.

-Gdzie nauczyłaś się tak gotować?-zapytał, a ja przez chwilę stałam z otwartymi ustami, po chwili ogarnęłam się i postanowiłam, że powiem mu prawdę. Nie wiem czemu, ale ufam mu. W parę dni sprawił, że postanowiłam się przed nim otworzyć, co jest dziwne dla mnie. Poczułam nagłą chęć na wygadanie się komuś innemu niż Rachel. Podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam głowę na kolanie.

-Mój tata miał restauracje i od kiedy pamietam gotowałam z nim. On bym dla mnie wzorem, inspiracją, zawsze chciałam być taka jak on. Nigdy mu się nie sprzeciwiłam, dla mnie był, jest najmądrzejszym człowiekiem na świecie.

-Co się z nim stało? Jeśli nie chcesz nie musisz odpowiadać.-przesiadł się bliżej mnie i położył rękę na ramieniu.-Ale możesz mi zaufać. Zawsze chciałem mieć młodszą siostrę i od dzisiaj będę cię pilnować.-zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.

-Dzięki, będę pamiętać. Wracając do tematu. Mój tata, jak typowy facet wolał iść do apteki, kupić coś przeciwbólowego zamiast wybrać się do specjalisty. Pare razy wylądował w szpitalu, za pierwszym razem była żółtaczka, a na końcu jego trzustka była w okropnym stanie. Leżał piętnaście dni z otwartym brzuchem, w końcu płuca przestały działać, ponieważ były zniszczone przez papierosy i odszedł. To było dla mnie strasznie ciężkie, ponieważ nikt nigdy nie był i nie będzie ważniejszy od niego. Wiesz co jest najgorsze? Minęły ledwo trzy lata, a ja coraz mniej go pamietam... W sensie wygląd. Do tej pory mam nadzieje, że nagle dostanę telefon, że on tak na prawdę żyje, a to był głupi żart, ale takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, a nie w prawdziwym życiu. Tutaj nikt się tobą nie przejmuje, każdy gna zapominając o prawdziwej, czystej miłości zastępując to nienawiścią. Ludzie traktują ludzi jak rzeczy, zwierzęta. Każdy chce mieć władze nad każdym, ale po co nam to, gdy w obliczu śmierci jesteśmy bezsilni? Mój tata myślał, że ze wszystkim może sobie dać radę, nawet z chorobą, ale życie pokazało mu, że nikt nie jest niepokonany.-wytarłam łzę spływająca po moim policzku.  Zauważyłam, że chłopak również płacze, wręcz jest zalany łzami, roześmiałam się, a po moich policzkach. Musiało to wyglądać komicznie.

-Boże, dzieci co się dzieje?-do kuchni wszedł Beck. Od razu podszedł o nas.

-Hannah mnie tak rozśmieszyła, że się zsikałem, no i teraz płaczemy ze śmiechu, a tam?-powiedział Chaz, a ja w tej chwili nie widziałam jak mam mu dziękować za to, że nie powiedział swojemu tacie prawdy.

-Aha, okej. Ta w ogóle, co tutaj robi Hannah? Nie wiedziałem, że się kolegujecie.-zamarzył brwi.-Ale cieszę się, że się dogadujecie.-posłał nam uśmiech.

-Hannah kocha Justina, wiec chce ich zeswatać, bo Stacy to kretynka.-Chaz powiedział jakby nigdy nic. Gdyby mój wzrok mógł zabijać, teraz najprawdopodniej by nie żył.-No co?

-Gówno.-mruknęłam.

-A to super, tez jej nie lubię po tym jak narzygała mi w sypialni na twojej domówce. Ty nie rzygasz prawda Hannah?

-Nie, a co?

-To macie moje błogosławieństwo.

OKEJ. DZIENA.


__________


     Usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam otworzyć, bo Chaz poszedł do łazienki dwadzieścia minut temu i zaginął w akcji. W momencie kiedy otworzyłam moje serce zamarło. Ujrzałam Justin i jakąś blondynkę, która wyglądała na pare lat starszą od chłopaka.

-Hej.-uśmiechnął się.-Hannah to Stacy, moja dziewczyna. Pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo.-uśmiechnął się. Zdołałam jedynie pokiwać głową. Nagle pojawił się Chaz  i objął mnie.

-Co ona tu robi?-zmarszczył brwi.-Wiesz, że nie jest tutaj miłe widziana.-warknął.

-Stary, daj spokój to moja dziewczyna...-westchnął.-Chciałem żebyśmy spędzili miło ten wieczór.

-Z nią? Nigdy.

-Nie wiedziałam, że jesteś pedofilem. Od kiedy Ci się podobają dzieci, Chaz?-powiedziała i uśmiechnęła się zarozumiale, blondyna.

-Zaraz jej przywalę.-chłopak się napiął.

-Daj spokój, nie zniżaj się do jej poziomu, który jest krótszy niż jej naturalne włosy.-przewróciłam oczami.

-Uważaj młoda.-warknęła.

-Bo co jej zrobisz?

-Stacy.-westchnął Justin.- Może lepiej pójdziesz? Spotkamy się jutro.-chłopak odwrócił się do blondynki.

-Nie odzywaj się do mnie.-mruknęła.-Zachowujesz się jak bachor.-zarzuciła swoimi włosami i odeszła. Parsknęłam śmiechem, ale gdy chłopcy na mnie spojrzeli zrobiłam się cała czerwona i odwróciłam plecami.

-No nie udawaj takiej wstydliwej, skarbie.-zaśmiał się Chaz, a ja zmroziłam go wzrokiem.-Wybierzcie jakiś film, a ja skoczę do pizzerii co?

-Kebab lepszy...-mruknęłam.

-Jedliśmy wczoraj. Co za dużo to nie zdrowo.-przewróciłam oczami.

-Sugerujesz, ze jestem gruba?-uniosłam brew do góry i oparłam się ręką o biodro.

-Tak.-zaśmiał się.

-Dobra, wiec weź mi powiększaną z serem, pieczarkami, szynką i kukurydza do tego trzy sosy czosnkowe.-przytuliłam go i pobiegłam do salonu. Boże, zostaje sam na sam z Justinem, znowu.

Czy to nie jest zbyt wiele jak na dwa dni?


_________


-Nie chce horroru.-mruknęłam.-Wole komedie.

-Hannah, horrory są super..- od dziesięciu minut sprzeczałam się Jasonem jaki gatunek filmu wybrać.

-Jeśli są takie super jak twoja dziewczyna, to muszą być gówniane.-uśmiechnęłam się słodko, wstałam z podłogi i usiadłam na kanapie obrażona. Przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej i schowałam w nich głowę.

-Ej, młoda...-usłyszałam szelest, a po chwili kanapa obok mnie się ugięła. Nie odpowiedziałam.-Nie obrażaj się. Obejrzymy horror, a potem komedie.-cisza.-Dobra, najpierw komedie...-cisza.-Tylko komedie?-cisza. Nagle poczułam, że się nachyla, a po chwili leżałam na podłodze tarzając się ze śmiechu, z powodu pieprzonym gilgotek.-To jak? Dalej obrażona?-usłyszałam śmiech chłopaka.  Przestał, ale wciąż siedział na mnie okrakiem i nachylał się nad moją twarzą dysząc. Czułam miętę wymieszaną z mocnymi, drogimi perfumami.

-Chce obejrzeć barbie.

-Po moim trupie.

-To wal się.-mruknęłam.

-Wal się?-nachylił się jeszcze bardziej.-Nie jesteś za młoda na takie słownictwo?

-A ty za stary żebyś siedzieć na mnie okrakiem?-podniosłam się delikatnie. Zauważyłam w oczach chłopaka dziwny błysk, po chwili zaczął zbliżać moją twarz do swojej. Gdy już jego usta były centymetr od moich do pokoju wszedł Beck, a my szybko odskoczyliśmy od siebie.

-O, hej wam. Gdzie Chaz?

-Pojechał po pizzę.-powiedział jakby nigdy nic Jason, a ja siedziałam za nim, czerwona jak burak. Moje serce nieregularnie waliło w klatce piersiowej, a głowie panował chaos. Przeczesałam palcami moje loki.

-Okej, ja wpadłem tylko na chwile, bo zapomniałem laptopa.- powiedział mojej mamy narzeczony. -Wychodzicie gdzieś dzisiaj, czy zostajecie w domu?

-Chyba zostaniemy, wątpię, że wpuszczą Hannah do klubu.

-Właśnie chciałem powiedzieć, że macie siedzieć w domu, bo w klubie jest niebezpiecznie.-spojrzał na mnie.-Wszystko w porządku?

-Tak, nie martw się.-wymusiłam uśmiech.

-Dobra, spadam.-zabrał torbę z laptopem i poszedł.

-Gorąco Ci?-zaśmiał się Jason.

-Mi? Nie wiem o co ci chodzi.-zaśmiałam się nerwowo. Podniosłam się i ruszyłam do kuchni.-Włącz ten horror.

-Przecież chciałaś komedie.-zaśmiał się.

-Cokolwiek.-mruknęłam.


___________


-Ten film jest obrzydliwy, a nie straszny.-mruknęłam i wtuliłam się w poduszkę. Byliśmy w połowie filmu, a Chaz'a dalej nie było. Jestem pewna, że zaplanował to żebym była sam na sam z Justinem i w sumie mu dziękuje, bo mimo jednego incydentu jest na prawdę miło i czuje, że podoba mi się coraz bardziej...

-Jest super, nie gadaj bzdur.

-Głodna jesteeeeeeeeeeeem.-marudziłam.

-Muszę sobie zanotować, żeby nigdy więcej nie oglądać z tobą filmów.

-Aha, dzięki.

-Rachel wie, że chodzisz z Chaz'em?-nagle wypalił. Właśnie, Rachel. Nie odzywa się do mnie, a co jeśli się dowiedziała i nie chce mnie znać?

-Ona nic nie wie, ale nie odzywa się do mnie od wczoraj wiec możliwe, że się dowiedziała.-wyciągnęłam telefon.-Muszę do niej zadzwonić.-wstałam i wyszłam do kuchni. Próbowałam się dodzwonić, ale za każdym razem włączała się poczta głosowa. Załamana zaczęłam jej pisać miliony wiadomości. Wróciłam z powrotem do salonu.- Nie odbiera, muszę do niej iść. Powiesz  Chaz'owi, że poszłam do niej?

-Chcesz iść sama na piechotę?-zapytał.

-Nie, polecę samolotem.-mruknęłam.

-Pojadę z tobą, nie mogę cię puścić samej.-wstał z kanapy i ubrał bluzę.

-Dlaczego?-zapytałam. Co się takiego stało, że się mną przejmuje.

-Jeszcze coś Ci się stanie, nie wybaczyłbym sobie. Ubieraj się.-poszedł do korytarza i zaczął ubierać czarne vansy. Te same, co ja mam dzisiaj. O. Mój. Boże. Dobra, Hannah skup się, teraz liczy się tylko Rachel.

-A co z domem? Zostawimy otwarty?-zapytałam i również zaczęłam ubierać buty, dałabym sobie rękę uciąć, że chłopak uśmiechnął się, gdy zobaczył, że mamy takie same buty.

-Mam klucz, często przywożę nieżywego Chaz'a, a żeby nie budzić za każdym razem jego ojca dorobił mi.

-No okej.-westchnęłam.-Mam nadzieje, że będzie w domu.

__________

Hejka, rozdział mega długi jak na mnie:)
Mam nadzieje, że wynagrodziłem wam to, że rozdziały są tak nieregularnie, ale nie chce pisać czegoś na sile, mimo że wiem co chce napisać, czekam na tem impuls, który sprawi, że to gówno się lepiej czyta. Widzę, że dużo osób odpuściło sobie czytanie tej książki, sama nie wiem czemu, bo w nią wkładam najwiecej serca. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale szacuje, że na weekend majowy :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro