Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Plan.

-Oszalałaś? Nie lepiej po prostu do niego podejść i zapytać?

-Nie.

-Jesteś kompletną idiotką, jeśli myślisz, że to ci się uda.

-Uda mi się, gdy ty mi pomożesz.-uśmiechnęłam się do niej słodko.-Poniekąd, to ty mnie w to wciągnęłaś, wiec teraz masz mi pomóc.

-No dobrze, dobrze. Wiec na czym to ma konkretnie polegać?

-Włamiemy się do szatni, gdy będzie miał w-f. Odnajdziemy jego telefon, puszczę sobie sygnał, usunę połączenie i już.

-Jesteś pojebana...

_____________

Nadszedł ten moment, w którym  musiałam się zmierzyć z szafką Justina.  Niestety nie pomyślałam o jednej istotnej rzeczy, nie znałam kodu. Spróbowałam wielu przeróżnych kombinacji, ale za cholerę nic nie pasowało. Nawet "6969". I co cię w tym dziwi Hannah? Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Nagle dostałam sms, wyciągnęłam telefon i odczytałam go.

Od:Rachel
JUSTIN Z CHAZEM IDĄ DO SZATNI!!!!!!

Do:Rachel
CO JA MAM ROBIĆ?

Od: Rachel
SPIERDALAC??????????????

Do:Rachel
Ciekawe gdzie?

Od:Rachel
Zatrzymam ich

Do: Rachel
Okej

Wyszłam po cichu z szatni, na szczęście nasza była na przeciwko wiec mogłam powiedzieć, w razie jakby mnie zauważyli, że byłam właśnie tam. Ale po co? Przecież ja nie ćwiczę na w-f i chyba każdy o tym wie, bo każdy mi zazdrości. Ja sama sobie tez, nie dość, że mogę nosić moje czaderskie okulary, to jeszcze tyje i tyje z braku ruchu. JUPI. Gdy byłam już na korytarzu, zauważyłam jak moja przyjaciółka bez żadnego problemu śmieje się z chłopakami. Zrobiło mi się głupio, że ja tak nie mogę. Próbowałam przejść obok nich niezauważona, ale brunetka złapał mnie za ramie i zatrzymała.

-Tutaj jesteś.-uśmiechnęła się chytrze.

-Tak, um..-chrząknęłam.-Myśle, że teraz powinnam być w innym miejscu, pa.-próbowałam się wyrywać, ale ona nie dała mi odejść.

-Właśnie rozmawiałam z Justinem i Chazem na temat tej wycieczki, co mój tata chce zorganizować dla pierwszych i trzecich klas. Opowiadałam ci o tym, pamiętasz?

-Rachel, na prawdę nie mogę teraz...

-Uważamy, że super będzie spędzić trochę czasu z pierwszakami.-usłyszałam jak Justin się odzywa.-I właśnie, nie napisałaś wczoraj.-wytrzeszczyłam oczy, a Rachel się zaśmiała. Odwróciłam się i chciałam coś powiedzieć, ale moja świetna przyjaciółka musiała mi przerwać.

-Bo jest idiotką.

-Bo może zapomniałam zapytać o numer?-skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na nią morderczym wzrokiem.

-No właśnie mówię, że jesteś idiotką.-nagle blondyn  wybuchnął śmiechem. Boże, on jest taki aw... i w ogóle.

-Śmieszy Cię to? O mój Boże to jest żenujące.-mruknęłam.

-Raczej słodkie. Trzeba było napisać na Facebooku.

-Racja, nie pomyślałam.-westchnęłam.

-To chcesz ten numer?

-T..tak.-wyjąkałam i podałam mu telefon żeby wpisał swój numer. Po chwili oddał mi moją własność.

-Dziękuje.-uśmiechnęłam się delikatnie, nie mogłam już tego powstrzymać. Chłopak odwzajemnił go. Może to nic takiego, ale ja czułam się jak w bajce. Justin, ten, który tak bardzo mi się podoba, odwzajemnia mój uśmiech. Jak się oddycha?

-Czekam na wiadomość.-powiedział i odszedł.

-Do zobaczenia w piątek.-uśmiechnął się Chaz do Rachel i pobiegł za przyjacielem.

-Zabije Cię, ale najpierw wytłumacz mi coś. Czy ty umawiasz się z Chaz'em?

-Jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami.

-Czym kurwa?-spojrzałam na nią spod byka.

-Jezu, Hannah. Wiem, że jesteś dziewicą i szokuje Cię to, że dwóch ludzi może łączyć seks a nie miłość.

-I tak, któreś z was się zakocha. Stawiam, że to będziesz ty. Ale to nie ja będę osobą, która będzie Cię pocieszać.-Mruknęłam i odeszłam. Tak lubię się obrażać a co?

_________

Do: Rachel
Znowu araby do mnie piszą

Do:Rachel
Nie ignoruj mnie...

Do:Rachel:
Przepraszam! Żałuje mych słów kocham cię!!!!!

     Tak jak uwielbiam się obrażać, tak długo nie potrafię wytrzymać w milczeniu. Wiedziałam, że Rachel mi szybko nie odpisze wiec zeszłam na dół żeby zrobić sobie ucztę. Mam ogromną ochotę na spaghetti. Wyciągnęłam potrzebne produkty i skupiłam się na gotowaniu. Uwielbiam to, nie jestem jedną z tych dziewczyn, które potrafią przypalić wodę. Nie jestem Rachel... Wszystkiego nauczył mnie mój tata, który prowadził własną restauracje, za jego czasów panował tam tłok, ludzie bili się o miejsca, ale teraz... Teraz to miejsce to porażka. Nic dziwnego, skoro tata odszedł, jedyna osoba, która z niczego potrafiła zrobić coś, a bądźmy szczerzy. Moja mama jest zbyt zajęta swoim salonem żeby zwracać uwagę na restauracje, która upada.

-Hannah!-uslyszalalam wołanie.-Wnieś zakupy do domu.

-Okej!-zostawiłam wszystko i wybiegłam z domu. Z bagażnika wyciągnęłam zakupy i wniosłam je do środka. Z mamą mieszkamy same, spotyka się z kimś, ale ja nie chce słyszeć o tej osobie. Po prostu nie wyobrażam sobotę jej z kimś innym niż mój tata. -Jak w pracy?-zapytałam.

-Tak jak zawsze, dobrze, ale jestem strasznie zmęczona...-westchnęła. Widziałam, że się czymś denerwuje, ale próbuje to ukryć zmęczeniem.

-Wyduś to z siebie, mamo.-mruknęłam i wróciłam do gotowania.

-Dzisiaj będziemy mieć gości na kolacji...

-Babcia i dziadek przyjechali?-odwróciłam się szczęśliwa.

-Nie. Dzisiaj poznasz Becka, mojego narzeczonego i Chaza, jego syna-mój uśmiech automatycznie zmienił się w w wkurw. Bo tak, nie byłam zła tylko wkurwiona.-. Ale Hannah, proszę nie bądź zła... Nie chce już być sama, daj mi ruszyć do przodu, Beck pomoże nam z restauracja, będzie tak jak za czasów taty..-przekonywała mnie.

-Nie możesz mnie stawiać przed faktem dokonanym, mamo. Nie uważasz, że potrzebny jest mi
Czas?-próbowałam powiedzieć spokojnie, ale pod koniec i tak podniosłam głos.

-Ile czasu potrzebujesz? Spotykamy się od dwóch lat, a ty wciąż potrzebujesz czasu. Jesteś dla mnie najważniejsza, dziecko. Nie mogę ciągle myśleć tylko o Tobie, jesteś duża dasz sobie radę. - zauważyłam łzy w jej oczach, ma racje. To, że ja nie jestem szczęśliwa nie oznacza, że muszę sprawiać żeby czuła się jak ja. Mam tylko ją, muszę o nią dbać nawet jeśli to jest dla mnie trudne. Westchnęłam.

-Dobrze, może być lasagne? Zaczęłam robić spaghetti więc łatwo mogę przerobić.

-Dziękuje Ci!-przytuliła mnie mocno.-Zobaczysz, polubisz go. Jest zabawny, przyjacielski i wyrozumiały. Jego żonę zabił pijany kierowca, w walentynki cztery lata temu. Przeżył na prawdę wiele i sam wychowuje syna... Jest na prawdę wspaniały.

-Czyli Cię rozumie.-uśmiechnęłam się delikatnie.-Dobra, teraz leć na górne się wyszykować, a ja zrobię jedzenie.

-Kocham Cię, Hannah.

-Też Cię kocham, mamo.

***

Przepraszam za nieobecność, ale mam ferie i brak czasu na wszystko, bo chce się cieszyć przyjaciółmi :((((

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro