Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie moglabym nawet pierdnąć.



-Dlaczego nie możesz iść ze mną?-warknęłam do przyjaciółki i rzuciłam się na łóżko.-Ja się tam chyba zabije.-schowałam twarz w poduszce.

-Babcia umarła dwa tygodnie temu, nie mam ochoty szaleć na imprezach.-westchnęła.-Ale chętnie bym zobaczyła jak wymieniacie się śliną z Justinem.-zaśmiała się.-Wstawaj trzeba ci zrobić na bóstwo! Przyniosłam Ci jakieś sukienki.

-O nie.-podniosłam się szybko.-Idę w spodniach, nie chce słyszeć o sukienkach, mam grube i krótkie nogi.-mruknęłam.

-Nie są aż takie grube, nie przesadzaj.-przewróciła oczami.-No dawaj...

-Daj mi spokój, nie mam zamiaru się stroić. I tak szybko wrócę, co ma robić taka szesnastolatka z dziewiętnastolatkami? No właśnie nic.-westchnęłam.

-W sumie... Jak ubierzesz obcisłe spodnie, to podkreślą twój duży tyłek! Tak to dobry pomysł.-klasnęła w dłonie i zanurzyła się w mojej szafie.

To nie tak, że jestem jakąś chłopczycą. Potrafię się pomalować, mogę powiedzieć, że znam się na tym bardzo dobrze, lubię tez ładne ciuchy, ale na codzień nie chce mi się stroić. Teraz gdy przytyłam, jeszcze bardziej olewam dobry wygląd.

-Mam.-uśmiechnęła się i wyciągnęła czarne, skórzane spodnie i jakąś prawie przezroczystą bluzkę. Wybuchnęłam śmiechem.

-Kochanie, w te spodnie mieściłam się za czasów, kiedy okresu i bioder nie miałam.-zaśmiałam się i podeszłam do szafy.-Sama sobie coś znajdę.

-Ale ty jesteś wybredna, one wyglądałby zajebiście na twoim tyłku.-mruknęła i rzuciła się na łóżko tak jak ja wcześniej.

-Tak i nie mogłabym nawet pierdnąć, bo od razu by wszystko jebło.-zaśmiałam się.-Okej, już mam, pójdę się przebrać i umalować, zaraz wracam.

     Zawiesiłam ciuchy na wieszaku i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, nałożyłam maskę bananową i spłukała wszystko. Gdy rozczesałam je, nałożyłam balsam z drobinkami na całe ciało i wzięłam się za makijaż. Nałożyłam podkład, korektor rozświetlający i wszystko dokładnie przypudrowałam. Ociepliłam twarz ciepłym odcieniem brązera, nałożyłam złoty rozświetlacz, wytuszowałam rzęsy maskarą wydłużająca, podkreśliłam perfekcyjnie brwi i na koniec, na usta nałożyłam matową pomadkę w odcieniu wina. 

     Ubrałam czarne, obcisłe spodnie z postrzępionymi nogawkami, do tego czarny koronkowy stanik, który wystawał spod beżowej koszuli na ramiączkach, zapinanej na małe guziczki, prawą część materiału włożyłam do środka jeansów. Moje długie, kręcone prawie czarne włosy zostawiłam rozpuszczone, ale po chwili stwierdziłam, że chce je wyprostować. Chwyciłam prostownicze i pobiegłam do salonu gdzie była mama. Siedziała tyłem do mnie na kanapie, przytulając się do Becka.

-Mamo?

-Tak?-odwróciła się.-O Jezu, ale ślicznie wyglądasz! Mogłabyś związać te włosy...

-Właśnie, wyprostowałabyś mi je? Robisz to najszybciej...-przytuliłam ją mocno.

-Oczywiście.-zaśmiała się.-Chodź do łazienki.-wstała, a jej już dosyć duży brzuszek wystawał spod koszulki, wydaje mi się, że od kiedy mama przestała ukrywać ciąże, zrobił się trzy razy większy.

-Chaz po ciebie przyjedzie?-zapytał Beck, a ja pokiwałam głowa. -Chciałem cię poprosić żebyś go pilnowała, ale to chyba on będzie musiał ciebie pilnować.-zaśmiał się, a ja spaliłam buraka.

-Przestań, ja tam i tak idę tylko na chwile.

-Z pewnością.-posłał mi uśmiech, a ja przewróciłam oczami.

__________

-Co kupiłeś dla Justina?-zapytałam Chaz'a, ponieważ miał kupić coś ode mnie i od siebie.

-Alkohol i z reszta sam zobacz.-sięgnął po torebkę, która była na tylnym siedzeniu.

-Chaz! Kieruj, ja to wezmę, idioto.-nakrzyczałam na niego, ale on i tak musiał zrobić po swojemu. Po chwili podał mi torebkę, a ja zajrzałam do środka. W oczy od razu rzucił mi się Jack Daniels i jakaś koperta. Otworzyłam ją i zobaczyłam bilety na mecz koszykówki.

-To bilety na mecz jego ulubionej drużyny, od kiedy pamietam marzy żeby ich zobaczyć. Chciałby również być kiedyś w ich składzie dlatego ciagle trenuje i mało imprezuje, nie to co ja. Dobre w tym wszystkim jest to, ze zawsze mam taxi.

-Ale po co dwa?

-Żeby kogoś zabrał ze sobą, czyli mnie.-zaśmiał się.

-Tak, jasne. Szalej za moje pieniądze, kretynie.-mruknęłam.

-Za pieniądze ojca, dał je na prezent żebyśmy nie tracili kasy.-powiedział i zaparkował na podjeździe pod domem Justina. Wszędzie dookoła było pełno aut, ale podjazd był pusty, aż tak szanują mojego braciszka? Wysiadłam z samochodu i czekałam, aż Chaz do mnie podjedzie. Przecież nie pójdę sama. Chłopak zatrzymał się na chwile przy bagażniku i wyciągnął coś. Było ciemno i średnio widziałam, ale gdy tylko się zbliżył, aż pisnęłam. TEN IDIOTA TRZYMAŁ DMUCHANĄ LALKĘ Z DZIURĄ NA PENISA, NAWET NIE WIEM JAK TO SIĘ NAZYWA, O MÓJ BOŻE.

-Ty jesteś jakiś spierdolony.-warknęłam. -Nie znam ciebie, nie przyznaje się do tego, że będziemy rodziną.-mruknęłam i pobiegłam do wejścia, a chłopak śmiał się w niebogłosy. Gdy się uspokoił, ruszył za mną i chcąc nie chcąc weszliśmy do środka razem. Na wejściu musiał zrobić z siebie kompletnego idiotę, krzycząc i zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.

-Kochani, król imprezy właśnie przybył!- a ku mojemu zdziwieniu wszyscy zaczęły wiwatować. Spaliłam się ze wstydu, wyzywając go w myślach.

-W końcu.-podszedł do nas roześmiany Justin, który przybił piątkę z Chaz'em, a następnie podszedł do mnie. -Ślicznie wyglądasz.-przytulił mnie, a ja myślałam, ze eksploduje. Moje serce, Boże.

-Dzięki.-uśmiechnęłam się. -Em... To prezent od nas dla ciebie.-podałam mu torebkę, a Chaz tą dmuchaną lalę.-A ta lalka jest tylko od Chaz'a, ja o tym nie wiedziałam, przysięgam. -zaczęłam się bronić. Chryste, co za wstyd.

-Domyśliłem się.-zaśmiał się.-Tylko on ma takie pomysły, ale strasznie wam dziękuje.

-Otwórz prezent.-powiedział Chaz.-Chce nagrać twoja reakcje na snapa, dzisiaj wszystko relacjonuje! -przewróciłam oczami. Blondyn wyciągnął kopertę i otworzył ją. Na widok biletów jego oczy błysnęły.

-Ja pierdole, jesteście najlepsi!-powiedział.-Na prawdę.-uśmiechnął się szeroko.-Kurwa nie wierze, dwa bilety.

-Stary, chyba wiesz kogo masz zabrać.

-Jak dobrze wyjdzie dzisiaj, to zabiorę.-zaśmiał się.-Na prawdę wam dziękuje.-schował kopertę.-Rozgośćcie się.-powiedział, a Chaz automatycznie zniknął z pola widzenia.

________

Tak ubrana jest Hannah :)

JAK MYŚLICIE, CO SIĘ WYDARZY NA IMPREZIE?😌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro