Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Możecie już skonczyć?



-Ciemno jest, wątpię, że tam ktoś jest.-powiedział Justin.-Może jutro rano tutaj przyjedziemy?

-Nie, musze iść sprawdzić czy wszystko jest w porządku.-mruknęłam i szybko wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę domu, gdy byłam pod drzwiami, zadzwoniłam dzwonkiem, ale spotkałam się z głuchą ciszą. Dziwne. Po chwili za mną pojawił się chłopak.

-Pewnie gdzieś pojechali.-powiedział.-Wracajmy.-próbował mnie przekonać. -Zimno jest, będziesz chora...

-Nie, musiało się coś stać! Rachel nigdy by tak nie postąpiła.-powiedziałam spanikowana. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i próbowałam wyszukać spis numerów telefonu na pogotowie.

-Hannah, nie przesadzasz? Jestem pewien, że nic jej nie jest, jutro zadzwoni i będziecie się śmiać z tego wszystkiego.

-Cicho!-warknęłam. Nagle chłopak wyrwał mi telefon i złapał za ramiona. Spojrzał mi w oczy i potrząsnął mną.

-Opanuj się, kobieto. Wszystko będzie dobrze, nic jej nie jest. Jestem tego pewien, chodź wrócimy do domu, zrobię Ci herbatę i zaczekamy, aż się z Tobą skontaktuje.- to chore, ale w jednej chwili zapomniałam o przyjaciółce, a moją głowę zaprzątały myśli dotyczące tego, jakimś wspaniałym facetem jest Justin i jak bardzo bym chciała mu się podobać, ale jednym, wielkim problemem była jego dziewczyna, która z tego co zdołałam zauważyć, była straaaaaaaaasznie zaborcza. Westchnęłam i pokiwałam głową, zgadzając się na powrót do domu. Nagle wstrząsnął mną mocny dreszcz, jako, że była połowa lutego, a ja wybiegłam w samej bluzie, to nic dziwnego. Chłopak ściągnął swoją bluzę z logiem nasze szkolnej drużyny i podał mi.

-Nie, teraz Tobie będzie zimno.-od razu się nie zgodziłam.

-Cicho siedź i ubieraj ją, ja jestem facetem, mam grubszą skórę, nie marznę tak jak laski.- zaśmiał się a ja westchnęłam i ubrałam kurtkę, która pachniała moim crush'em. -Chodź.-złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę samochodu, nie powiem, przez jego dotyk, od razu zrobiło mi się cieplej. Jednak przypomniało mi się coś.

-Może zadzwonię do Chaz'a? Trochę się martwię o niego.-wyznałam.

-Nie martw się tak o wszystkich, pewnie już jest w domu i je naszą pizzę.-uśmiechnął się.- Ale muszę przyznać, że zachowuje się dziwnie. Zostawia nas samych i znika, a mieliśmy spędzić razem wieczór, w dodatku ty jesteś jego dziewczyną, a ja przyjacielem. Jeszcze przeszkadzała mu moja dziewczyna, a ciagle go nie ma.- westchnął.

-Dlaczego oni się tak nie lubią?-zapytałam wsiadając do samochodu. Chłopak zamknął za mną drzwi, okrążył samochód i usiadł po swojej stronie.

-Chaz wymyślił sobie, że niby Stacy chciała się z nim przespać i mnie zdradza.-westchnął.-Jesteśmy razem od prawie trzech lat, ona by tego nie zrobiła. Kochamy się.

Wiec dlaczego prawie mnie pocałowałeś?

Ałć.

Moje serce.

-Rozumiem.-wymusiłam uśmiech i walczyłam ze sobą żeby się nie rozpłakać. Ta szopka jest bez sensu. Oparłam się o szybę, ten pomysł z chodzeniem był idiotyczny jak sam Chaz jest. Wyciągnęłam telefon i postanowiłam do niego napisać.

-Nie dzwoń już do niej.-poczułam rękę na swoim udzie i momentalnie cała zdrętwiałam.-Będzie dobrze.-potarł je, a ja nic nie odpowiedziałam. Wszystko we mnie szalało, w mojej chłopie było tyle sprzecznych emocji. Mój mózgu karmił się złudnymi nadziejami, zamiast myśleć logicznie on myślał na minusie.

-Justin.-wyjąkałam.-Weź tą rękę.-mówiłam patrząc w szybę. Boje się spojrzeć w jego stronę. Może on już wie, ze my udajemy i chce sobie ze mnie żarty zrobić, bo zna powód tego wszystkiego?

-Dlaczego?

-Chaz, Stacy.

-Co oni?-zapytał jakby był głupi.

-Masz dziewczynę do cholery!-podniosłam głos i zepchnęłam jego rękę.

-Za dwa tygodnie robię domówkę, kończę dziewiętnaście lat. Przyszłabyś?-czułam na sobie jego spojrzenie.

-Nie wiem czy mi mama pozwoli.-westchnęłam.

-Powiesz jej ze idziesz do Chaz'a czy coś. Z resztą on też tam będzie.

-Nie wiem, dam Ci znać.

_______

-Chaz! Zabić Cię?-krzyknęłam na chłopaka, który złapał mnie od tylu podczas oglądania horroru. Postanowiłam z Justinem go włączyć, bo tego imbecyla wciąż nie było. Dlaczego imbecyl? Bo ma głupie pomysły jak, np. Strasznie mnie.

-Kochanie, nie denerwuj się tak.-zaśmiał się i usiadł obok mnie. - Jak tam minął wam czas?

-Lepiej powiedz, skarbie jak minął Tobie czas?

-A bardzo miło. Z taka jedną długonogą blondynką.-zaśmiał się i szturchnął mnie. Uderzyłam go mocno w ramię.

-A tak na serio? Nie wierze, ze ktoś Cię zechciał. -przewróciłam oczami.

-Ty mnie chcesz.-puścił mi oczko.

-Skąd wiesz, że dalej chce?

-Możecie już skończyć?-nagle odezwał się Justin, ale gdy zrozumiał co powiedział zrobił się.. czerwony?- Film jest bardzo interesujący...-poprawił się od razu. Sama się zarumieniłam.

      CZY JUSTIN JEST O MNIE ZAZDROSNY?

     Boże...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro