Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


          Wszystkie ciekawskie spojrzenia skierowane są w moją stronę. Jestem tutaj zaledwie od dwóch dni, a już wszyscy schodzą się oglądać moje treningi. Niektórzy mają nawet odwagę się ze mną zmierzyć. Niemal ich  podziwiam.  Stawanie do walki z kimś mojego pokroju wymaga ogromnej zuchwałości... albo głupoty.

         Do moich uszu dociera okrzyk zaskoczenia, gdy z szybkością jaką przypisuje się tylko Zwinnym uderzam swojego przeciwnika. Psychik z domu Provos jest nieco zaskoczony. Upada twardo na podłoże. Ponawiam swój atak, a Rafael przetacza się na bok. Szybko zbiera się z ziemi i ciska w moją stronę każdą bronią, jaką udaje mu się zauważyć w pomieszczeniu. Uchylam się przed nożem, który mija moją głowę o niecały cal. Muszę bardziej się skupić. Odskakuję przed włócznią. Robi się naprawdę niebezpiecznie. Podbiegam do chłopaka i wymierzam mu kilka ciosów. Trafiam w szczękę i żebra. Moje szczęście nie trwa długo, bo Psychik odrzuca mnie w tył. Ląduję nieprzyjemnie na brzuch. W ustach czuję metaliczny posmak krwi. Spluwam srebrną posoką. Dasz radę. Rafael zbliża się z nową armią latających zabawek. Mimo ogromnego zmęczenia podnoszę się i przygotowywuję na uderzenia. Jego pięść z łatwością odnajduje mój policzek. Do moich uszu dociera soczyste chrupnięcie, a zaraz za nim kolejne. Moją twarz zalewa fala ciepłej cieczy. Rafael także to zauważa. Nieco się waha. Wykorzystuję chwilę nieuwagi i odpowiadam równie mocnymi i szybkimi ciosami w jego ciało. Psychik nieco gubi się w sytuacji i znowu posyła w moja stronę kilka noży. Przed dwoma z nich nie udaje mi się uchylić.

         Krew przesiąka przez kombinezon do ćwiczeń. Chłopak uderza jeszcze dwa razy w moją twarz. Nie bronię się. Srebrny płyn jest już wszędzie. Na podłodze i na Rafaelu, który zauważa, że coś jest nie tak. Jest lekko zdezorientowany. Szybkim ruchem dłoni opuszcza lewitujące przedmioty i otwiera usta, żeby zawołać Uzdrowiciela. To mi wystarczy. Poruszam niezauważalnie palcami i noże wbite w moje ciało znikają, tak jak i krew. 

        Łapię za jego chude ramiona, przyciągam do siebie i uderzam mocno prawym kolanem w splot słoneczny. Rafael stara się wyswobodzić. Prawie mu się to udaje, gdy chwytam jego lewy nadgarstek i wykręcam. Po chwili słyszę charakterystyczny dźwięk łamania kości. 

   — Poddaję się — mówi głośno, aby każdy mógł go usłyszeć.

        Prostuję się. Po mojej skórze spływają krople potu. Ocieram mokre czoło wierzchem dłoni. 

   — Uzdrowiciela! Błagam — prosi Rafael.

         Wzdycham. Zapomniałam o najważniejszym. Zrzucam z niego iluzję bólu. Wołanie urywa się. Stara się poruszyć nadgarstkiem. Jest całkowicie nieuszkodzony. Ściągnęłam także iluzję złamanej kości. Psychik otwiera szeroko usta i patrzy na mnie szeroko otawrtymi brązowymi oczami.  Podchodzę do niego i wyciągam rękę, aby pomóc mu wstać.

   — Następnym razem nie walcz z nikim, kiedy nie znasz jego mocy — mówię i puszczam w jego stronę oczko.

   — Kiedy w takim razie mogę liczyć na rewanż?  

          Już mam zamiar odpowiedzieć, kiedy wszyscy zebrani podchodzą, aby pogratulować walki. Są wsród nich Wodniacy, Twardoskórzy, Niwecznicy i Cieniści. Tylko część z nich wiedziała wcześniej co potrafię. Wszyscy są zbliżeni wiekiem do mojego. To młodzi, ambitni ludzie, pragnący dokonać czegoś wielkiego w przyszłości. Ciekawe któremu z nas się powiedzie. 

          Nie muszę długo się zastanawiać, bo w naszym kierunku kroczy, otoczony wianuszkiem strażników i moim ojcem król. Tyberiasz III porusza się  żywym i energicznym krokiem. Na jego piersiach połyskują najróżniejsze odznaczenia. Czarno - czerwony mundur podkreśla jego smukłą i wysportowaną sylwetkę. Jasnobrązowe włosy sąschludnie przystrzyżone. Roztacza wokół siebie aurę dostojności i władzy. 

   — Wasza Królewska Mość oto właśnie moja córka

          Biorę kilka wdechów, aby uspokoić oddech i uprzejmie kłaniam się nisko. Staram się nie brać do siebie tego, że ojciec chwali się mną jakbym była jakimś domowym zwierzątkiem czy nowo nabytym obrazem. Ogromnie się cieszę, że nasze podobieństwo jest wręcz nikłe. Mamy podobny tylko kolor włosów, nie licząc oczywiście mocy. 

   — Najlepsza Iluzjonistka w królestwie — Jasne oczy króla taksują  mnie od góry do dołu. 

          Używam swojej mocy ponownie.  Czuję przyjemne swędzenie pod skórą, gdy wypuszczam iluzje. Powoli rozchodzi się ono po całym moi ciele. Źrenice Tyberiasza III nieco się powiększają, gdy dostrzega wbity na wylot miecz w moim brzuchu oraz głębokie poparzenie skóry na twarzy i szyi. Srebrna krew pokrywa cały mój kombinezon i kapie w równym tempie na podłogę. Zapewne tak wyglądały ofiary Płomiennego króla. Jego reakcja jest także zupełnie inna niż Rafaela. Wybucha gromkim śmiechem i poklepuje mnie delikatnie po ramieniu.

   — Pamiętam cię, jesteś Złotym Dzieckiem Norty — Idealnie to ująłeś Wasza Wysokość.

   — Chciałbym z tobą pomówić —  mówi wymownie Tyberiasz.

         Wszyscy oprócz mnie i ojca kłaniają się i odsuwają się, wracając do swoich spraw. Straż pozostaje w pogotowiu. Władca Norty zaczyna mówić. Z każdym kolejnym słowem moje serce zaczyna bić szybciej. Na to czekałam od zawsze. Oczy ojca delikatnie połyskują z dumy, jednak jego twarz jak zwykle nie zdradza żadnych emocji. Wykręcam sobie palce ze zdenerwowania. Król widząc moja reakcje milknie. Po chwili uśmiecha się łagodnie.

   — Będziesz najmłodszym generałem w historii

   — Najmłodszy generał — Wystarczy tylko, że przyjmę propozycję króla i z łatwością wespnę się na samą górę tej potężnej drabiny wojskowej.

   — Zgadzasz się?

   — To niezwykłe wyróżnienie Wasza Królewska Mość, oczywiście, że się zgadzam i mam nadzieję, że podołam temu zadaniu  

   — Szykuj się Iluzjonistko, ruszasz na front



BNL










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro