Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

①⑥

— Odchodzę! — To było pierwsze słowo, jakie Shigaraki usłyszał od Dabiego, odkąd się pokłócili. Wyższy mężczyzna wparował do jego pokoju (oczywiście, kiedy już otrzeźwiał) i rzucił mu sprezentowaną kartę bankową na biurko, przy którym dotychczas siedział młodszy.

— Nie mam ochoty na żarty z tobą. Zejdź mi z oczu — warknął Tomura, nie odrywając się od pracy. Odsunął podłożony mu pod nos kawałek plastiku na bok i ignorują wyższego, bo taką obrał taktykę, zaczął znowu skrobać coś na kartce.

— Dobrze się składa, nie będziesz musiał już mnie oglądać. Za taką wypłatę to szybko ci się zwrócę, nawet nie zauważysz tych 15 000$, które we mnie włożyłeś — powiedział zdenerwowany brunet. Tomura dopiero teraz raczył na niego spojrzeć. Upór na twarzy Dabiego, który zdecydowanie nie świadczył o żartach, tylko dołożył oliwy do ognia.

— Ach tak? To proszę bardzo! — krzyknął młodszy, łypiąc groźnie na wyższego, jakby w ostrzegawczym geście, którego używał do pozostałej służby. Ten wzrok jasno mówił, że Dabi pożałuje jeśli się ruszy, ale na nieszczęście właśnie on był jedyną osobą w tym domu, która nie bała się Shigarakiego. — Broń też oddaj — zażądał oschle, mając nadzieję, że Dabi zaraz wybuchnie śmiechem i ta cała maskarada się skończy, ale ten tylko bez jakiegoś słowa sprzeciwu wyjął zza pasa pistolet, którego na szczęście jeszcze nie przyszło mu użyć i odłożył go na blacie obok karty.

— Miłej zabawy z kim innym — mruknął chłodno, a potem odwrócił się, żeby wyjść. Do tego Tomura nie był przyzwyczajony, nigdy nikt mu się tak nie stawiał, więc jedynym co przyszło mu zrobić to poddać się skrajnym emocjom, nad którymi nie umiał panować.

— A żebyś wiedział, że będę się świetnie bawić. Tylko potem nie wracaj z płaczem! — wrzasnął, rzucając w kąt wcześniej ściskanym kurczowo w dłoni długopisem. Dabi nawet się nie odwrócił.

— Nie bój się, nie wrócę.

— I świetnie! Każdy będzie lepszy od ciebie!

— No widzisz, tylko uwalniam cię od problemu. Na razie — stanowczość bruneta była jak kubeł zimnej wody, dla przyzwyczajonego, że wszyscy się przed nim kajają Tomury. Chłopak wręcz się cały trząsł i to bynajmniej nie z zimna, bo było mu gorąco jak nigdy dotąd.

— Nie pokazuj mi się na oczy! — wrzasnął w momencie, gdy drzwi zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Potem minęła dobra sekunda, zanim zorientował się, że zaczynają piec go oczy z bezsilności, a to tylko jeszcze bardziej go rozeźliło. Chwilę później wszystko, co stało mniej lub bardziej poukładane na biurku, wylądowało gdzieś na podłodze, a mimo tego, negatywne emocje nie miały zamiaru opaść razem nimi.

***

I tak jak Shigaraki przez resztę dnia nawet nie wyściubiał nosa zza swojego pokoju, cały czas czując negatywne skutki konfrontacji z Dabim, tak wieczorem, kiedy zmartwiony Kurogiri przyszedł poprosić go na kolację i wtedy Tomura dowiedział się, że brunet rzeczywiście się spakował i zamierza opuścić dom z rana, poczuł się jeszcze gorzej.

Na samą myśl o tamtej nieprzyjemnej wymianie zdań czy nawet spojrzenie na rzeczy należące do Dabiego, które chłopak mu oddał, zaczynał go nieprzyjemnie boleć brzuch, najprawdopodobniej ze stresu i niepewności. A kiedy miał w głowie, że niedoszły kochanek nie żartuje, zaczął denerwować się jeszcze bardziej, o czym świadczyła między innymi bardziej niż zazwyczaj świerzbiąca skóra na szyi.

Tomura bił się z myślami, bo o ile w założeniu zakończenie relacji z Dabim miało wyjść wszystkim na lepsze, a jemu samemu powinien wystarczyć jedynie przelotny kontakt z brunetem ( czyli tak, jak dotychczas, nie licząc tej jednej nocy), to teraz sprawa się znacznie skomplikowała. I może wyszło to na dobre, bo Shigaraki nie mógł przestać o tym wszystkim myśleć, a na końcu poddał się i poszedł na swój (ale nie tylko) ulubiony balkon.

Na początku się bał. Nie tyle, że nie zastanie tam chłopaka, ile też tego co miałby mu powiedzieć. Przeprosić? W jakiś sposób nakłonić do zostania z nim? Zmienić swoje zdanie? Jego obawy i wszechogarniający stres wzmogły się jeszcze, kiedy tylko zobaczył Dabiego na tym przeklętym balkonie standardowo z tym przeklętym papierosem w ręce. Nerwy osiągnęły swoje apogeum do takiego stopnia, że młodzieniec na początku nie mógł się ruszyć z miejsca, a co dopiero zdobyć na jakieś słowa. Ocknął się dopiero na moment przed tym, jak znowu mogło być za późno, bo kiedy Dabi tylko go zauważył, wyrzucił niedopałek i chciał go bez słowa wyminąć.

— Żartujesz, prawda? — zapytał niebiesko-włosy. — Gdzie pójdziesz? Mówiłem, że możesz być w niebezpieczeństwie, nie możesz tak po prostu odejść, bo masz jakieś fochy — mruknął uparcie zaciskając kościste, ponadto drżące, dłonie na wyciągniętych rękawach bluzy.

— Potrafię zadbać o siebie. Nie musisz udawać, że ci zależy.

— Tak potrafisz zadbać o siebie, że wylądowałeś jako towar na sprzedaż! — Zdenerwowany Tomura z trudem panował nad sobą, co mógł nawet wywnioskować przeciętny obserwator po tym, jak się trząsł. Działanie pod presją zdecydowanie nie było jego mocną stroną i znów palnął jakąś głupotę. Dabi już nawet nie zamierzał komentować jego słów, tylko odwrócił się i tyle miał go Shigaraki widzieć. Na jego korzyść przemiawiał jedynie fakt, że naprawdę mu zależało i że naprawdę nie chciał, aby Dabi go opuszczał. — Cholera, Dabi, zaczekaj! — poprosił w ostatniej chwili, zbierając się na odwagę, żeby złapać wyższego za rękę.

— Jeśli chcesz mnie pocałować ostatni raz czy coś, to daruj sobie, dobra? Już powiedziałeś, o co ci chodzi, nie muszę słuchać nic więcej.

— Czy możesz się na chwilę zamknąć i mnie wysłuchać? — zapytał Tomura, nieświadomie mocniej zaciskając zimne palce na dłoni Dabiego, jakby chcąc go, chociaż w taki sposób powstrzymać przed odejściem na zawsze. Brunet nie odpowiedział, tylko odwrócił swój wzrok, nie zamierzając pokazywać Shigarakiemu, że mu też zależy. — Rozumiem, że jesteś na mnie zły...

— Zły, wkurzony, oszukany wykorzystany, zraniony, mam wymieniać dalej? — mruknął Dabi, czując, jak w gardle zbiera mu się jakaś nieprzyjemna gula.

— Po pierwsze, miałeś mi nie przerywać... A po drugie, ja... przepraszam — wydukał Tomura, błądząc wzrokiem po posadzce, w duchu błagając, żeby Dabi go usłyszał oraz żeby mu wybaczył, i żeby ten ucisk w klatce piersiowej, przez który ciężko mu się oddychało, łaskawie zmalał.

— Doprecyzuj.

— Nawet nie wiesz, jak działasz mi na nerwy... Przepraszam za wszystko, co powiedziałem i co cię uraziło. Nie chciałem, żeby tak wyszło i nie chcę, żebyś przeze mnie musiał gdzieś odchodzić — powiedział, że skruchą, dalej nie patrząc Dabiemu w oczy, choć wiedział, że wyższy skupia pełną uwagę właśnie na nim. Chwilę później usłyszał ciężkie westchnięcie.

— I ja mam ci wybaczyć, co? — zapytał Dabi, ale ton jego głosu nie był już tak przygnębiający, może jedynie zrezygnowany, jednak z nutką czegoś pozytywnego. Tomura na początku jedynie nieznacznie pokiwał głową na tak, a potem w końcu uniósł swoją głowę.

— Jeśli byś mógł byłoby super — powiedział, używając wszystkich pokładów dobrej woli, żeby zerknąć prosto w oczy Dabiemu, a nie gdzieś indziej. Było mu po prostu strasznie głupio, ale jeśli to miało pomóc, to wiedział, że poświęcenie jest tego warte. — Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale się przestraszyłem... Agh, byłem taki głupi — dodał, zagryzając wargę.

— Nasz mały Tomura Shigaraki się czegoś boi, niespodzianka — odparł Dabi. Na jego ustach majaczył się jedynie marny cień uśmiechu, ale to i tak dodało Shigarakim trochę odwagi. — No już, chodź tutaj - dodał, a potem rozłożył ramiona, zapraszając zawstydzonego Tomurę do siebie. I niebiesko-włosy chętnie skorzystał, bo z jednej strony czuł ulgę, że Dabi chce go przytulić, a z drugiej miał wielką ochotę ukryć gdzieś siebie i swoją twarz.

— Nie jestem za dobry w przeprosinach, ani tym bardziej w relacjach. Nie będę mieć ci za złe, jeśli dalej będziesz się na mnie gniewać — mruknął niższy, mocno wtulając się w Dabiego.

— Masz szczęście, bo niestety nie umiem być długo zły. Na nikogo, nawet na ciebie mimo tego, że sobie zasłużyłeś — odparł brunet, głaszcząc drugiego delikatnie po plecach. Wbrew wszystkiemu, co mówi się o przeprosinach, w tym wypadku podziałały, bo Dabi naprawdę poczuł się lepiej, szczególnie że mógł jeszcze trzymać Tomurę w swoich objęciach.

— I nie bawiłem się tobą. Naprawdę cię lubię, więc nie chciałem, żebyś się na mnie zawiódł — wydukał niższy.

— Twoja logika jest czasem niezwykle pokręcona. Gubię się.

— Przepraszam — powtórzył Shigaraki. Gdyby tak się zastanowić to był to pierwszy raz, od bardzo dawna, kiedy musiał się przed kimś tak (w jego mniemaniu) uniżyć, ale mimo wszystko, nie czuł się z tym źle. Wręcz przeciwnie, miał wrażenie, jakby wielki kamień spadł mu z serca. — Bardzo przepraszam.

— Już dobrze. Przestań przepraszać, bo jeszcze zapadniesz mi się pod ziemię — zażartował Dabi, co bardzo rozluźniło atmosferę między nimi. — Zastanowię się, czy ci wybaczę.

— Okrutne bydle — mruknął Tomura, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu. — Ale zostaniesz?

— Skoro tak ładnie prosisz, to chyba nie będę mieć wyjścia. Kto się tobą zajmie, jak mnie nie będzie? — zapytał retorycznie Dabi, chcąc podroczyć się jak zwykle z niższym, a ten drugi czując wyraźną poprawę nastroju, odchylił swoją głowę do tyłu, po czym przechylił ją delikatnie na bok, chcąc pocałować bruneta. Jednak wyższy położył mu swoją dłoń na policzku i mimo że na początku również się przybliżył, zatrzymał wszystko, kiedy oboje czuli na twarzach swoje oddechy.

— Ale nie będziesz mi już wykręcać żadnych numerów? — szepnął Dabi, przymykając powieki. Wolał się upewnić.

— Nie będę. Teraz pozwól mi się pocałować wreszcie — odparł niebiesko-włosy, już chcąc zniwelować ten niewielki odcinek między ich wargami, ale Dabi zaśmiał się cicho i specjalnie odchylił swoją głowę do tyłu.

— Wiesz co, wydaje mi się, że niegrzeczne bachory, po pierwsze nie zasłużyły na nagrodę, a po drugie powinny już smacznie spać — powiedział, uśmiechając się głupkowato, jak to miał w zwyczaju, kiedy wypowiadał swoje elokwentne kwestie. W dodatku mógł obserwować tak blisko siebie widok jego ukochanej, naburmuszonej miny, czy mogło być lepiej?

— Może powiesz mi jeszcze, że w twoim łóżku, co? — prychnął niższy. Z jednej strony podburzony zachowaniem Dabiego, a z drugiej szczęśliwy, że to powróciło do normy, że między nimi było jak dawniej.

— Nie pogardziłbym — odparł wyższy, szczerząc zęby.
_________________________________________

Ech, ostatnio tak mi jakoś słabo idzie z pisaniem i zatrzymałam się na 20 rozdziale... Na plus jest to, że dochodzimy do końca (a przynajmniej pierwszego sezonu).

Może sprzeczka między Dabim i Shiggym nie wniosła za dużo, to uważam, że było warto chociażby dla Togi pocieszającej Dabiego XD

Ostatnio chyba zapomniałam, więc teraz przypominam, żeby zostawić gwiazdkę, dla Shiggiego, który odważył się przeprosić ;)

Do usłyszenia w piątek/sobotę!

PS Może będzie jakiś one shocik Shigadabi 18+? Heh

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro