58
Seher:
Uparty uparciuch jeden mam go dość latam obok niego jak idiotka. Choć powinno być odwrotnie po tym wszystkim co się wydarzyło a ja się poniżam i latam za nim. A on nawet tego nie zauważa ma to w dupie. Ma w dupie nawet to ze zrobiłam mu omleta. Jak on tak może mną postąpić. Szlam przed siebie lecz w pewnym momencie się zatrzymałam i wróciłam zapomniałam torebki w jego kuchni. Po kilku minutach weszłam do jego domu szedł z balkonu z pustym talerzem w ręce.
- Co jednak zjadłeś ?
Zero jakiej kolwiek reakcji podeszłam do niego i walnęłam go z liścia w policzek.
- Żyj cholera !
Złapał mnie za rękę i wbił w ścianę.
- Zdobiłaś to po raz ostatni zrozumiałaś ?
Pospiesznie pokiwałam głową wrócił stary Yaman widzie zabrałam torebkę i uciekłam z jego domu. Więcej tam nie wejdę stał się szorstki i ostry jak brzytwa. Skoro on tak to ja tez wyciągnęłam telefon z torebki. Wybrałam numer Iskandera.
- Słucham cię Seher ? - odezwał się głos w słuchawce.
- Iskandar przyjmuje twoją propozycje małżeństwa.
- Ooohoo co to się wydarzyło, że pani zmieniła zdanie ? - pyta rozbawiony.
- To nie jest śmieszne.
- Dobrze dobrze czysta formalność mam rozumieć ?
- Tak.
- Dobrze jutro będę u ciebie.
- Dobra to do jutra.
- Cześć.
Rozłączyłam się i chciałam iść przed siebie lecz usłyszałam głos.
- Naprawdę ?
Odwracam się i widzie Yaman'a.
- A co ? Mam prawo być z kim chce nie będę się przed tobą płaszczyć i robić z siebie idiotki. Zapomnij jeżeli tego chciałeś.
Odwracam się i idę przed siebie ciesząc się, że teraz go zaboli jego zachowanie. Będzie bolało oj będzie.
*NASTĘPNEGO DNIA RANO*
Seher:
Nie spałam cała noc czekając na wiadomość od Iskandera, że jest już na miejscu. Nad ranem o 5 napisał, że już ląduje. Od razu zamówiłam taxi i pojechałam w skazany adres. Razem wróciliśmy do mojego domu.
- Iskander.
- Słucham ?
- Czy my robimy dobrze ?
- Nie wiem to się okaże czy ta gra będzie opłacalna dla twojej strony.
- Mam nadzieje, że nie robisz sobie złudnych nadzieji ?
- Coś ty nie po prostu martwię się o ciebie.
- O mnie dlaczego ?
- Gdy będzie tak, że po tym wszystkim Yaman nie będzie cię chciał.
- Jak to ?
- Będzie wściekły gdy się dowie.
- W zasadzie...
- Co ?
- On już wie..
- Skąd ?
- Usłyszał nasza rozmowę wczoraj ?
- I co ?
- Nic. Był wściekły.
- Rozumiem to dobrze.
- To co idziemy do urzędu ?
- Tak zaproś swojego ojca.
- Niee on jest za Yaman'em.
- To nawet i lepiej zaproś.
- Dobrze.
Zrobiłam jak kazał ojciec był zaskoczony i to tak bardzo, że przyjechał od razu.
- Co ty wyprawiasz ? Przecież kochasz Yaman'a tak ?
- Tak ale...
- Nie ma żadnego ale albo jesteś z nim albo przeciw niemu.
- To on jest przeciw mnie ! A nie ja ! Tato nie wiesz jak ja z siebie przez ostanie dwa dni durnia robiłam.
- Jak to ? Przecież cię kocha.
- Ale jest uparty chce by cierpiał tak ja ja cierpię !
- Spokojnie słoneczko. Już zaakceptuje każdy twój czyn pamiętaj.
- Dziękuje tato.
Po kilku godzinach wszyscy razem wyszliśmy z domu. Ja ubrana w białą zwiewną sukienkę Iskander razem z Ojcem w garniturach. A po kilku minutach byliśmy już w urzędzie. Siedzieliśmy przy stole i przyszło nam odpowiadać.
- Czy Pan Iskander Çelebi bierze za żonę obecną tu Seher z własnej nieprzymuszonej woli ?
- Tak
- Czy Pani Seher Kerimoğlu bierze za męża obecnego tu Iskandera Çelebi za męża z właśnie nieprzymuszonej woli ?
W ten wszedł Yaman i spojrzał mi w oczy po moim zwrotu podążył ojciec. I wrócił do mnie wzrokiem.
- Tak ! - powiedziałam patrząc w oczy Yaman'a.
Jego mina była bez cenna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro