52
Yaman:
Kłamałem ciagle kłamałem patrząc w oczy kobiety którą tak kocham. Nie mogę tego ciągnąć ona myśli, że ja żałuje tego co zrobiłem wcześniej... i ma racje żałuje tak bardzo... nie mogę jej okłamywać. Siedzi wtulona we mnie myśląc, że jestem święty. A ostatnie pół nocy kochałem się z jej matką...
- Seher ?
- Tak ?
- Wybaczyłaś mi ? - pytam z nadzieją.
- W pewnym sensie tak... wybaczyłam czemu pytasz ?
- Bo się boje.
- Czego ?
- Że cię stracę.
Nie odezwała się nic tylko mocniej mnie przytuliła.
- Yaman ?
- No?
- Naprawdę te noc spędziłeś sam ?
- Tak - kłamca karce sam siebie w myślach.
- To wybaczam ci w pełni..
Pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach. Kłamie ją jak głupi ale co mi to da ? Sam nie wiem czas do namysłu ? Czy czas żeby zabić jej matkę ? Coraz częściej myśle o zabiciu jej matki. Robiłem to na zlecenie wiec tym razem tez bez mrugnięcia okiem ją zajebie. Wstałem znienacka:
- Muszę coś załatwić.
Wyszedłem nie czekając na odpowiedz jak pomyślałem tez tak zrobiłem. Wyciągnąłem telefon wybierając numer jej matki:
- Słucham cię ukochany ?
- Skończ pierdolić spotkajmy się na polu za starą piekarnią.
- Uuu ruchanie na świeżym powietrzu.
Rozłączyłem się rzucając telefonem. Wsiadłem do auta i z skrytki wyciągnąłem pistolet. Sprawdziłem magazynek i włożyłem dwa naboje. Jak nie za pierwszym to za drugim. Miałem już dość jej gier. Odjechałem i po kilku minutach byłem za starą piekarnią. Ona tez się pojawiła podeszła do mnie i pocałowała w policzek.
- Kochanie czemu jesteś taki spięty ? - mówi masując moje barki.
- Zostaw mnie kobieto - krzyczę i wyrywam się z jej objęć wyciągając pistolet i celując w jej głowę.
- Jak mogłaś robić coś takiego własnej córce!
- A ty jak mogłeś wczoraj znów mnie pieprzyć! Nie jesteś bez winy kochany.
- Co?! - oboje spojrzeliśmy w danym kierunku głosu.
To była .... Seher...
- Seher to nie tak...
- A jak ? Chciałeś to ukryć? Chciałeś to zostawić za sobą? Chciałeś mnie oszukać ?!
- Kocham cie !
- Jak byś mnie kocham nie pieprzył byś mojej matki!
- Właśnie ona ma racje.
- Zamknij się kurwo!
- Ale ona na racje kochanie kochaliśmy się pół nocy moja droga powoli i byle do końca.
- Zamknij się ! - pistolet wystrzelił prosto w jej matkę.
- Nie nawidzę cię ! - mówię i strzelam ponownie.
- Mamo !!! - krzyczy Seher biegnąc w jej stronę.
Stałem jak słup zabiłem ją naprawdę to zrobiłem zajebałem te suke.
- Coś ty zrobił !! - krzyczy.
- Mamo mamo!!
- Jeszcze ci na niej zależy niech zdechnie! Nie potrzeba nam jej!.
- Zdechnie oszalałeś mimo wszytko to moja mama !!! - mówi przez łzy.
Po chwili wstaje i rzuca się na mnie z pięściami.
- Kocham cie Seher zrozum ja tu nie jestem bez winny ale nie chciałem tego...
-Nie nawidzę cie !!
- Ja cie kocham.
- A ja ciebie nie ! Jak mogłeś zabić moją mamę!
- Chciałem i to zrobiłem właśnie takiego mnie kochasz! Takiego bez względnego!
- Morderca !!!
- Twój morderca!
- Nie kocham cie!
- Nie ?
- Nie !!!
- W takim razie dla mnie nie ma życia bez ciebie !
Podchodzę do niej i daje jej pistolet do ręki.
- W takim razie musisz mnie zabić. Nie mogę żyć bez ciebie. Dla mnie nie ma życia bez ciebie. Wiec życia tez nie chce..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro