42
Seher:
Ja i moje wyobrażenia. Wcale tak nie było. Było ale inaczej. Otóż szlam z talerzami owszem widziałam tylko jego plecy jak znika w łazience. W ciąż nie wiedziałam kto to taki. Potem poszłam za nim i zostałam wciągnięta za ramie do niej.
- Co ty tu do chuja robisz dziewczyno? - pyta.
- Yaman - wyszeptałam.
Mocno go przytuliłam. Potrzebowałam tego jak nigdy wcześniej. Naprawdę. Potrzebowałam czuć się ważna. I czułam się ważna dla niego objął mnie rękami i pocałował w szyje.
- Wiec co tu robisz ? Robisz z siebie pomywaczkę rozumiesz ? Sprzątaczkę!
- No i co z tego ?! Chce być blisko taty...
- Dziewczyno on cię nie zna ! On cię nie chce!
- A ty po co tu przyjechałeś ?!
- Po ciebie i dla ciebie ! - odpowiada od razu.
- Jak to ? - pytam.
- Ja cię kocham. Wiedziałem, że tu będziesz wiedziałem, że cię znajdę.
- Bzdury - mówię i wychodzę z łazienki.
Od razu zostałam pociągnięta za rękę odwróciłam się i wpadłam w jego ramiona. On zaś szybko przywarł do moich ust a ja tak samo szybko oderwałam się i zadałam mu cios w policzek.
- Za kogo ty się uważasz ? - niemalże krzyczę szeptem.
- Za twojego męża. Przecież wpisałaś sobie moje nazwisko.
- No tak wpisałam ale zrobiłam to nieumyślnie rozumiesz?! - ostatnie słowo wykrzyczałam niekontrolowanie.
Co sprawiło, że wszyscy się zebrali w przedpokoju. Ojciec i jego żona stanęli i patrzyli to na mnie to na Yaman'a.
- Co się tu dzieje ? - pyta ojciec.
- To moja żona i właściwie przyszedłem po nią.
- Jak to ? Żona ? Moja gosposia to twoja żona ? - pyta zdziwiony.
- Tak.
Ja nic nie mówiłam stałam w miejscu w szoku. Cholera on nazwał mnie swoją żona. Fakt była bym nią od kilku dobrych dni. Ale nie jestem nią i nie będę. Co on mówi? Dlaczego on to robi?!
- Nie jestem twoja żoną ! Głupi jesteś czy co? - wybuchłam nagle.
- Jak to nie nazywasz się Seher Kirimli. Proszę swoje sprawy załatwiać między sobą a nie cyrki w moim domu - mówi ojciec.
Po czym chciał odejść z żona lecz ja pragnęła już to wszystko zakończyć !
- Dobra koniec tej farsy !! - wykrzyczałam byłam już zmęczona tym wszystkim.
Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
- Ty - pokazałam na mojego tatę - jesteś moim ojcem czy kurwa tego chcesz czy nie ! A ty - pokazuje na Yaman'a - pieprz się ! Nie chce na ciebie patrzeć rozumiesz ?! Trzymałeś mnie w domu kilka miesięcy! Biłeś ! Wyzywałeś! Poniżałeś ! Kupiłeś ! Sprzedali mnie dla ciebie ! A teraz nagle pierdolisz o miłości ! Idź się leczyć ! Słyszysz jesteś chory! Nienawidzę cię ! - spojrzałam spowrotem na ojca - ty ! Jesteś samolubnym hujem który nie chce zaakceptować, że w Turcji zostawił matkę z dzieckiem ! To tym dzieckiem jestem ja! Ja kurwa !!! Seher Kerimoğlu!!! To nie zbieg okoliczności - sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam papierek rzuciłam mu w twarz - Masz skoro nie wierzysz, że jestem twoja córka ! Ale to nie ważne. Nie nam zamiaru płaszczyć się przed wami - ściągnęłam fartuch i rzuciłam mu pod nogi - żegnam - po czym wyszłam z tego domu byłam z siebie dumna. Że to wszystko powiedziałam głośno. Miałam tego serdecznie dość.
Dość !! Stop !! Starczy!!! Dość już cierpienia i łez!! Zaczynam życie z dala od tego wszystkiego. Z dala od ojca samoluba i wariata Yaman'a. Dość już dość... powtarzałam sama do siebie płacząc po raz kolejny...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro