36
Yaman:
Nie wiem co we mnie wstąpiło dziś rano po prostu chciałem jej to powiedzieć. Że nie mogę tak grać nad czyimiś uczuciami. Nie potrafię nie mogę. Jej mama popełniła błąd i to wielki. Fakt pieprzy się z niedoszłym mężem swojej córki. Ale to dobra kobieta w sumie tak mi się wydaje...
Gdy wróciłem z pracy jej mama poprosiła mnie bym pomógł jej ściągnąć z szafy stare pudła. Zgodziłem się nie wyczułem w tym żadnego podstępu. Bardzo się wtedy myliłem...
Poszedłem za nią do sypialni wszedłem na ten pierdoloną drabinę ściągnąłem te śmieszne pudła. Ale kurwa ! Gdybym wiedział, że ona mnie pocałuje a wtedy wejdzie Seher. W życiu bym tam nie poszedł...
Seher:
Uchyliłam drzwi sypialni mamy i co zobaczyłam. Jak Yaman się z nią całuje moje serce pękło. Stałam tam i patrzyłam jak oddaje jej pocałunki. Zamknęłam oczy znów je otworzyłam i nie mogłam uwierzyć, że to widzie.
- A ja ci ufałam ?! - wydarłam się i wyszłam z pokoju.
Zeszłam na dół złapałam torebkę po chwili wyszłam z domu i zaczęłam biec przed siebie.
- Seher stój ! To nie tak! - biegnie za mną.
- Zostaw mnie.
- Zatrzymaj się proszę porozmawiajmy normalnie.
- Nie !
Biegłam ile sił w nogach tracąc Yaman'a za sobą. Jak mógł to zrobić !! Był jedyną osoba której ufałam.
- Twoja matka to ukartowała słyszysz ! - krzyczy.
Zatrzymałam się i odwróciłam nie mogłam dalej biec złapała mnie kolka. Zaraz obok pojawił się Yaman:
- To co widziałaś...
- W czym ona jest lepsza ode mnie ?! W czym! Bo jest starsza! Jest doświadczona! - przerywam mu.
- To nie tak... - mówi.
- To jak ! Widziałam co miałam widzieć ! Całowałeś się z nią. Nie mogę No nie mogę! Nienawidzę cię ! Słyszysz ! Boli mnie to tak cholernie boli... - zaczęłam płakać.
Yaman podszedł do mnie i chciał mnie przytulić lecz:
- Nie dotykaj mnie ! Nie chce byś dotykał mnie rękami którymi dotykałeś moją matkę ! Nienawidzę cię ! - krzyczę jak oszalała.
- Nie możesz mnie nienawidzić ! - odpowiada niemalże odrazu.
- A to niby dlaczego ! - krzyczę.
- Bo zostaniesz moja żona.. - czułam, że chciał powiedzieć coś całkiem innego.
Ruszyłam znów przed siebie.
- Czekaj - złapał mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie !!! - wydarłam się.
Lecz on nie puścił próbowałam się wyrwać lecz bez skutecznie.
- Ja tego nie chciałem kurwa słyszysz !!
- To po co oddawałeś jej pocałunki ! Powiedziałam ci coś na ten temat ! Sam dziś powiedziałeś mi, że moja usta są tylko twoje! To na mówię, że twoje są tylko moje rozumiesz ?! Żadna nie ma prawa cię całować ! Mówię ci to samo co ty mi dziś.
- Nie chce cię stracić słyszysz ?! - mówi.
- Już straciłeś ! Koniec słyszysz to jest koniec!
Wyrwałam się z jego uścisku i weszłam do taxi która jechała z przeciwka.
Postanowiłam z miejsca odjechać wyjechać gdziekolwiek odpocząć. Zostawić to wszystko za sobą.
- Na lotnisko proszę.
- Nie ma sprawy.
Jechaliśmy przed siebie a mi przed oczami gdy tylko je zamknęłam w ciąż krążył ten widok. Jak Yaman całuje się z moją matką. Zaczęłam płakać. Nie sądziłam, że tak będzie. Byłam pewna wręcz, że Yaman mi tego nie zrobi. A na głupia myślałam, że on i ja... ech. Myślałam, że jest inny, że nie będzie taki sam jak Ömer. Ale myliłam się on jest taki sam.
Niewierny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro