12
Seher:
Wstałam rano czując, że mi za gorąco otworzyłam oczy i widziałam Yaman'a przytulonego do moich pleców. Trochę się zdziwiłam nie czułam jak mnie przytula w nocy. Spojrzałam na jego spokojną twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Była pogrążona w śnie w krainie morfeusza pierwszy raz widziałam go w takiej odsłonie. Lecz po chwili otworzył oczy i one na mnie spojrzały zaspanym wzrokiem. Poruszyłam się znacznie odsuwając się od niego po chwili wstałam ubrałam szlafrok i wyszłam z pokoju. Zeszłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie jajek z bekonem bardzo lubię tę potrawę. Dziwicie się pewnie, że jestem tak bardzo spokojna ? Postanowiłam odpuścić i tak stąd nie ucieknę nie uda mi się to choć bym chciała. Nagle w drzwiach zauważyłam Yamana który ciągle mi się przygląda zdziwiona zapytałam:
- Coś nie tak ?
- Dawno nie kręciła się po tym domu kobieta w piżamie - mówi i siada przy stole a ja dopiero teraz orientuje się, że ma rację.
Zniknęłam przebrałam się i wróciłam spowrotem Yaman siedział przy stole i jadł. Ja jakoś straciłam apetyt. Znów krążyły mi myśli czy on zabił swojego ojczyma czy nie.
- Kiedy wrócimy do poprzedniego domu ? - pytam.
Yaman spojrzał na mnie i zapytał:
- Zanim jeść pytasz się w którym więzieniu cię zamknę ? - mówi podnosząc jedną brew w górę.
- Tak - mówię stanowczo.
- Narazie będziemy tu potem się okaże.
- Dlaczego ?
- Za dużo pytasz a mało robisz jedz - nakazuje.
Usiadłam przy stole i więcej żaden z nas się nie odezwał. Dopuki nie skoczyliśmy posprzątałam wszystko a on zniknął. Bez slowa rozejrzałam się ale nigdzie go nie było wzruszyłam ramionami. I mnie olśniło ruszyłam do drzwi były otwarte. Z radości wybiegłam boso i ruszyłam przed siebie. Rozglądając się auta nie było gdzieś pojechał. Biegłam przed siebie ile sił w nogach mam szanse uciec. Korzystam z okazji. W pewnym momencie widze czarne auto i krzyczę ile mogę: "pomocy", "niech się pan zatrzyma", "proszę". Auto zatrzymało się a ja stanęłam obok ktoś wyszedł a ja przeglądałam swoje zakrwawione nogi. Spojrzałam w górę i natrafiłam na czarne węgielki. To był on ale jakim cudem.
- Chciałem zobaczyć czy mam ci ufać zawiodłem się.
Podchodzi bliżej i uderza mnie w liścia w twarz tak mocno, że wpadłam prosto w auto. Ciągnie mnie za włosy i wpycha na tylnie siedzenia blokują drzwi. Moje krzyki i płacz na nic się nie zdają. Ruszył przed siebie i po kilku minutach byliśmy w domku spowrotem. Tam dopiero było piekło...
- Co ty sobie wyobrażałaś uciekając ? Że jestem głupi ?! - krzyczy w moją stronę.
Był bardzo zagniewany nie widziałam go jeszcze takiego. Pchnął mnie tak, że upadłam prosto na schody. Zabolało i to bardzo nie powiem, że nie bolało bo było inaczej. Bałam się, że zrobi mi coś poważniejszego lecz przyszedł mi na myśl nie głupi pomysł. Zbliżyłam się i przytuliłam go tak poprosru lecz to nic nie dało:
- Nigdy więcej tego nie rób !!! - odpycha mnie.
- P..rzepraszam... - jąkam.
- Ale ty jesteś głupia dziewczyno odpuść bo ze mną nie wygrasz nigdy! - podkreśla ostatnie słowo.
Nic nie odpowiedziałam.
- Teraz czeka cię kara.
Mówi i rusza w stronę salonu ciągnąć mnie za sobą niczym psa. Popycha mnie w stronę sofy lecz ja niefortunnie upadam obok uderzając się w głowę. Powoli się podniosłam i dotknęłam bolącego miejsca. Spojrzałam na rękę która była zakrwawiona. I spojrzałam na Yamana który porwał mnie w górę ciągnąc za ubrania. Gdy tylko stanęłam na swoich nogach dostałam w twarz aż wpadłam w sofę. Yaman szybko usiadł na mnie okrakiem.
- Powinienem wtedy cię zostawić! Byś zginęła z rąk Liama. Wiesz co on robi z dziwkami ?
Pyta przybliżając się i całując moje prawe ucho:
- Zabija - mówi i kryzie płatek mojego ucha.
Drgnęłam zawsze to robię na coś niespodziewanego. Spojrzałam mu w oczy i zrozumiałam jego przesłanie. Chciałam odejść lecz Yamam nawet nie drgnął w ciąż siedział na mnke okrakiem.
- Zabij mnie błagam - mówię całkiem poważnie. Spoglądając na pistolet zza jego plecami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro